Rysa na firmamencie

Na początku była fabryka. Z niej wyłoniły się światy, setki światów. Zamieszkanych, spustoszonych, ładnych i brzydkich. Jak klient sobie zażyczy. 

Światotwórcy przechowywali swoje dzieła pod kopułami. Któregoś dnia stworzyli Tarię.

  — Ładne miejsce.   — Światotwórczyni spojrzała przez okular. — Jest już gotowe?

  — Prawie — odparł jej przyjaciel. Był zestresowany swoim zadaniem. Pierwszy raz realizował tak duży projekt.

  — Przenieś kopułę na większy stół roboczy. 

Kiwnął głową i podszedł do teleskopu. Tarianie świętowali. Tańczyli, czcząc nienazwanego jeszcze boga.

  — Zaraz ją... szlag!

Kopuła uciekła śliskim dłoniom. Szkło uderzyło o kafelki i zasypało podłogę milionami drobinek.

  — Zdarza się  —  rzekła szybko światotwórczyni. — Zrobisz nowy. Naprawdę, wszystkim się czasem zdarza...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top