// 13 //
— O nie, Jasna Pręga... — Shine usłyszała stłumiony szept Wiśniowej Łapy, która szła obok.
— Co wy sobie wyobrażacie? Że klan będzie sobie spokojnie czekał na zwierzynę, podczas gdy wy urządzacie sobie przechadzki po terytorium? — wrzasnęła wściekła zastępczyni, gromiąc ich wzrokiem. — Jest środek nocy! — dodała.
— Przepraszamy, więcej nie będziemy — Jabłkowa Łapa wyrecytował te słowa jak litanię, którą na dodatek poparł niezwykle wdzięcznym ziewnięciem.
— Przepraszać będziecie rano, bo nie zamierzam budzić Ciernistej Gwiazdy specjalnie na tą okazję! Ty — wskazała ogonem na Neitha i Seiri — i ty, będziecie spać na zewnątrz. A ja was przypilnuję.
Wiśniowa Łapa burknęła coś pod nosem, marszcząc z niezadowolenia pysk. Jasna Pręga ruszyła w stronę obozu, zamiatając ogonem ziemię, a Shine trąciła przyjaciółkę w bok.
— Co mówiłaś? — spytała.
— Mam serdecznie dość starszych i ich kleszczy! — Wiśniowa Łapa wrzasnęła gwałtownie Shine prosto do ucha. Szara kotka skrzywiła się.
— Zapamiętam — mruknęła, prychając.
Dotarli do obozu, obijając sobie łapy o leżące na prostej drodze kamienie. Na ich nieszczęście, księżyc był zasłonięty przez ciemne chmury i nie zanosiło się na to, że zamierzają one ustąpić. Ułożyli się w legowisku uczniów i niemal od razu zasnęli, tylko po to, aby po krótkim czasie zostać brutalnie obudzonym przez Jasną Pręgę i jej wiernego Klonową Łapę. Z westchnieniem zwlekli się z posłań i powłócząc nogami udali się do legowiska przywódcy, aby omówić zaistniałą sprawę.
Ciernista Gwiazda był wyjątkowo wyrozumiałym kotem w porównaniu do swojej zastępczyni. Nauczył się już znosić jej wyczerpujące meldunki o żałosnym stanie uczniów tego klanu, a teraz spoglądał swoimi brązowymi oczami na swoją córkę i jej przyjaciół.
— Wiśniowa Łapo, czy masz do powiedzenia coś na swoją obronę? — spytał młodą kotkę, której futro miało taki sam kolor jak jego. Wybrał właśnie ją, ponieważ wiedział, że powie mu więcej, niż ktokolwiek inny, jako, że był jej ojcem i utrzymywał, że bardzo dobrze zna swoje dzieci.
Wiśniowa Łapa uparcie jednak milczała, spoglądając spod oka na Shine, jakby oczekiwała, że przyjaciółka rozwiąże wszystkie ich problemy. Po chwili ciszy głos zabrał nieoczekiwanie Jabłkowa Łapa, wykazując się niespotykaną wręcz przytomnością umysłu.
— Chcieliśmy zapolować — zaczął, z każdym słowem nabierając coraz większej pewności siebie. — Na skraju łąki spotkaliśmy dwóch samotników, kradnących naszą zwierzynę...
Gdzieś niedaleko legowiska rozległo się stłumiony dźwięk, który wydała Seiri. Widocznie z miejsca swojego uziemienia doskonale słyszała rozmowę odbywającą się w legowisku.
— Po chwili... rozmowy, powiedzieli, że chcieliby dołączyć do klanu — ciągnął Jabłkowa Łapa.
Wiśniowa Łapa uśmiechnęła się pod nosem, znając prawdę - nie było tak do końca. Pozwoliła jednak kontynuować jasnemu kocurowi, który opisał przeprawę przez strumień w trzech słowach, docierając do momentu, gdzie znalazła ich Jasna Pręga.
Przez głowę Shine przemknęła śmieszna myśl: co zastępczyni przywódcy robiła sama, nocą, w lesie, całkiem daleko od obozu? Odsunęła ją jednak od siebie, ponieważ Ciernista Gwiazda przemówił.
— Hmm. Ciekawe. No dobrze, przyjmiemy ich na próbę...
Oczy Wiśniowej Łapy zabłysły, w oczekiwaniu na wyrok.
— Ale to wy będziecie musieli się nimi zajmować, w ramach kary. Jeśli coś zrobią, odpowiedzialność za to spadnie na waszą trójkę — przywódca powiódł wzrokiem po ich rozradowanych pyskach. Powiedzmy "Żegnajcie" kleszczom starszyzny! - oto, co w tamtej chwili myśleli.
— Dobrze, Ciernista Gwiazdo. Dziękujemy, Ciernista Gwiazdo — wymamrotała tymczasem Wiśniowa Łapa, starając się ostudzić swój zapał. Nie dostali żadnej kary! Wiedziała, że Seiri i Neith raczej nie wpędzą ich w kłopoty... no właśnie, raczej. Czas pokaże.
Wydostali się na zewnątrz, a słońce poranka oślepiło ich ponownie. Porywisty wiatr, od którego obóz Klanu Brzasku chroniony był przez urwisko, przepędził z nieba chmury, a więc teraz widzieli wielką, żółtą tarczę unoszącą się nad odległymi terenami Klanu Zmierzchu w całej swojej krasie.
Kiedy tylko postawili swoje łapy na ubitej ziemi, znienacka ze wszystkich stron opadły ich kociaki. Tym razem tylko dwa - Piórko i Szronik, widocznie Obłoczek jeszcze się nie obudził, co nie było dziwne, zważywszy, że wejście do żłobka znajdowało się obrócone tyłem do wschodzącego słońca.
— Zostawcie mnie! — wrzasnęła Wiśniowa Łapa, czując ugryzienia malutkich ząbków na ogonie. — Zostawcie mnie, albo powiem przywódcy, żeby wasze imiona wojowników brzmiały Obgryzacz Ogonów i Koci Morderca! — dodała złowróżbnym tonem, unosząc wargi i pokazując kociakom zęby. Odskoczyły, udając przerażenie, tylko po to, aby ze swoim bratem ponownie zaatakować Jabłkową Łapę.
Seiri, która siedziała niedaleko i myła sobie łapę, uśmiechała się radośnie.
— W końcu dały sobie z nami spokój! — z jej piersi dobyło się westchnienie ulgi. Łajdackie kocięta od razu to zauważyły i zostawiły uczniów, aby ponownie rzucić się na samotników.
— Co wy z nimi macie... — stęknął Neith, próbując zrzucić z siebie małe, szare ciałko.
— Każdego tak witają — parsknęła z satysfakcją Shine.
— To oznacza, że was polubiły! — zawtórowała jej Wiśniowa Łapa, powstrzymując mruczenie.
Podeszła do nich Jasna Pręga, płosząc kociaki.
— Obijacie się — miauknęła z gniewem. — Słyszałam o waszej karze — prychnęła, dając im znać, że nie traktowała słowa "kara" poważnie. — W ramach opieki nad naszym nowym nabytkiem... — popatrzyła krytycznie na Seiri i Neitha — ...zabierzecie ich w miejsce, gdzie rośnie mech, i go nazbieracie, w ramach wycieczki po naszym terytorium. Już!
Mówiła tonem nieznającym sprzeciwu, chociaż dawno się nauczyła, że w przypadku tych uczniów nic on nie daje. Wesoło podnieśli się z ziemi i oblegani przez Szronika, Piórko i Obłoczka, ruszyli poza obóz.
— Pójdziemy na bagna — trajkotała Wiśniowa Łapa, truchtając obok innych — tam rośnie dużo mchu!
— Nie lepiej będzie iść nad strumień? — zareagował sceptycznie Jabłkowa Łapa. Shine rozumnie się nie wtrącała, wiedząc, że w znajomości terytorium ta dwójka przewyższa ją wiedzą.
— Byliśmy tam już dzisiaj — przewróciła oczami brązowa uczennica. — Może kiedy indziej — dodała.
— W końcu ma to być poznawanie naszych terenów — wtrąciła Shine.
Musieli przejść obok urwiska, aby dotrzeć na mokradła. Kręcił się tam w pobliżu patrol łowiecki, w którego składzie znajdował się Klonowa Łapa. Kocur nawet nie starał się złapać myszy, usiadł na wysokiej skale, skąd miał dobry widok na obóz i ukryty za małym kamieniem z rozmarzeniem wpatrywał się w Jasną Pręgę, wydającą polecenia innych. Zastępczyni zdecydowanie była w swoim żywiole, niezrażona porażką z uczniami i właśnie strofowała Lamparciego Skoku za przyniesienie niewystarczającej ilości zwierzyny.
— Mysi móżdżek! — krzyknął do Klonowej Łapy Jabłkowa Łapa i popędził przed siebie, aby uciec
Szli przed siebie, przedzierając się przez zarośla, które akurat w tym miejscu zdawały się o wiele gęstsze, niż gdziekolwiek indziej. Klan Brzasku raczej nie polował na bagnach i okolica była nieodwiedzana przez koty. W powietrzu unosił się duszny zapach jakichś wodorostów, ziół, czy gnijących roślin, dlatego Wiśniowa Łapa zmarszczyła nos, Gdyby nie to, że sama zainicjowała wycieczkę, na pewno zaczęłaby już dawno marudzić. Spojrzała w bok, na Shine, która widocznie bez problemu radziła sobie z trudami drogi. Trochę gorzej było może z Seiri i Neithem, których łapy nie przyzwyczaiły się jeszcze do miękkiej ziemi pod sobą, ale także szli do przodu. Jabłkowa Łapa zostawał w tyle, po tym, jak zmęczył się, uciekając przed Klonową Łapą - który w rzeczywistości wcale go nie gonił. Jego obsesja na punkcie Jasnej Pręgi była tak wielka, że aby na nią popatrzeć, uczeń nie denerwował się nawet obelgami. Kiedy kremowej kotki nie było w pobliżu, był jednak całkiem normalny i dawał się polubić. Wiśniowa Łapa westchnęła, myśląc, że nikt jej nie kocha. Ona sama upatrzyła sobie jeszcze jako kociak jednego z wojowników, niestety, zapuścił się on zbyt daleko w teren siedlisk Dwunożnych i do tej pory nie wrócił. Po dłuższym zastanowieniu sama uznała, że i tak był zbyt wyniosły, zanadto się przechwalał, a na dodatek był okropnie stary.
— Coś się stało? — spytała zaniepokojona Shine. Przecież jeszcze przed chwilką Wiśniowa Łapa była taka radosna, a tu nagle wydaje z siebie ostatnie westchnienie? Jej wahania nastrojów po raz kolejny zaskoczyły szarą kotkę.
— Nie, nic — zbyła ją Wiśniowa Łapa. — Zmęczyłam się trochę.
— Jak daleko jeszcze? — spytała Seiri, dopasowywując do nich swój krok.
— Mnie nie pytaj — wzruszyła ramionami Shine. Nie dotarła jeszcze w te miejsca, bagna były rzadko odwiedzane przez wojowników. Jeśli już, to czasami można było spotkać tam medyka, ponieważ właśnie na podmokłych terenach rosło dużo leczniczych ziół.
— Jesteśmy niedaleko — miauknął Jabłkowa Łapa i przyspieszył troszkę. W oddali widać było pas brudnej zieleni i kilka przysuszonych drzew, rosnących na wzgórzu. Bagna nie były zbyt mokre, tak, jakby dość długo nie padało. Na ich obrzeżach znajdowało się kilka skupisk mchu, ukrytych w cieniu liści czy skał. Było tu całkiem dużo porzuconych, wielkich kamieni, które wyglądały tak, jakby jakiś olbrzym rozrzucił je tu dla zabawy i zapomniał ich posprzątać. Znajdowali się całkiem blisko jaskiń, w których podobno plątały się dusze zabitych wojowników Klanu Zmierzchu i Klanu Brzasku... Nikt się o tym nigdy nie przekonał. Jaskinie były kolejnym miejscem, odwiedzanym tylko przez medyków. Koty Klanu Brzasku zabobonnie bały się panującej w nich ciemności, odkąd Klan Zmierzchu urządził na nich kiedyś zasadzkę - wiele księżyców temu, gdy przywódczyniami obu klanów były dwie siostry, skłócone ze sobą. Wciągnęły w swoją sprzeczkę wiele kotów, aż w końcu się okazało, że walczą ze sobą dwa klany. Od tego czasu minęło naprawdę dużo sezonów, ale koty Klanu Brzasku nigdy nie przestaną wypominać tego kotom Klanu Zmierzchu.
Pierwsze, co zrobił Jabłkowa Łapa, było rzucenie się na miękki mech i dokładne go zgniecenie. Westchnął z rozkoszą, leżąc na przyjemnym posłaniu.
— Złaź! — warknęła do niego Wiśniowa Łapa, próbując urwać trochę tego mchu. Jablkowa Łapa ją zignorował.
Pierwsze, co zrobiła Seiri, to rozejrzenie się naokoło i zapoznanie z terytorium.
— Może pójdziemy do jaskiń? — spytała, zaciekawiona. — Tam także powinien rosnąć mech, nawet ładniejszy, niż ten tu. Dobrze mu idzie w ciemności — miauknęła, machając ogonem w kierunku jaskiń. Wiśniowa Łapa się wzdrygnęła, przypominając sobie legendy, krążące o tym miejscu. Tylko Shine wydawała się przekonana.
— Czemu nie? — zamruczała. — Może znajdziemy tam jakieś podziemne źródełko, chce mi się pić, a ta woda — spojrzała na bagna — średnio się do tego nadaje.
— Nie rozumiecie — prychnęła. — To miejsce owiane złą sławą. Nikt się tam nie zapuszcza!
— No, więc my będziemy pierwsi — rzucił rezolutnie Neith i wolnym truchtem ruszył za Seiri w kierunku jaskiń. Wiśniowa Łapa zazgrzytała zębami. Nic tam nie znajdą, a kiedy w końcu wyjdą z jaskiń - o ile w ogóle kiedykolwiek wyjdą - będą szaleni, jakby objedli się za dużo jagód cisu i jednocześnie jakichś odtrutek, i zupełnie niepoczytalni do końca swojego życia! Wściekła ruszyła za nimi, powziąwszy postanowienie wybicia im tego idiotycznego pomysłu z głowy.
Niestety, nie była wystarczająco szybka. Wejścia do grot znajdowały się nieco wyżej, niż normalny poziom terenu, na wzgórzu. Wchodząc pod górę, zadyszała się, zmęczona wcześniejszymi próbami zrzucenia Jabłkowej Łapy z mchu i nie zauważyła momentu, w którym Neith, Seiri i Shine postanowili zanurzyć się w czeluściach, otchłaniach i dziurach. Zobaczyła tylko szary koniuszek ogona, kołyszący się przez chwilę w jednej z grot, który po chwilce znikł, jakby zabrała go ciemność.
— Jesteście tego pewni? — zapytała Shine dwójkę rodzeństwa, nagle tracąc pewność siebie. Seiri spojrzała na nią, przewracając oczami.
— Co niby może nas spotkać w głupiej jaskini? — miauknęła, a jej głos odbił się od skalnych ścian, wracając do nich echem. Zastygli w bezruchu, przerażeni tym dźwiękiem. Brzmiał zupełnie inaczej, niż Seiri, bardziej, jak jakieś przerażające widmo.
Odruchowo zbili się w ciasną kulę, każde z nich obserwowało skały przed sobą. Shine nagle wrzasnęła, rozszerzonymi źrenicami wpatrując się w zjawę, która pojawiła się przed nimi.
Postać wyglądała jak kot. Rzucała wokół siebie delikatne światło - o ile można było nazwać to światłem, ponieważ... było czarne. Właściwie prędzej można byłoby powiedzieć, że roztaczała wszędzie ciemność, ale jej kontury pobłyskiwały delikatnie w mroku. Nie widzieli jej oczu, mieli wrażenie, że spowijał ich dym. Duszność. Cisza.
Shine kaszlnęła nagle, przerywając milczenie. Miała wrażenie, że zacznie się zaraz krztusić, ale ten jeden dźwięk rozproszył tajemniczą aurę mrocznej postaci. Spłynęła do nich na wstęgach ciemności i ujrzeli ją wtedy dokładniej.
Jej futro miało ciemnoszary odcień, nie była zbyt wielka, a kształtem sylwetki przypominała Seiri. Rzeczą, która najbardziej w niej przerażała, były wielkie, niewidzące oczy, które wypełniały gwiazdy.
— Pić... — wychrypiała, a jej głos, chociaż wysuszony od wieków przebywania w jaskiniach, zdradzał tendencję do rozkazywania i przyzwyczajenie do podnoszenia.
— Kim jesteś? — spytał Neith, jeżąc swoje futro.
— Martwa Gwiazda... przywódczyni Klanu Zmierzchu — wydyszała kotka. W myślach Shine pojawił się od razu czarny humor: "Trafne imię".
— Przywódczynią Klanu Zmierzchu jest Makowa Gwiazda — sprostowała, stając mocniej łapami na ziemi.
— Po śmierci wszyscy jesteśmy sobie równi — stęknęła Martwa Gwiazda, robiąc krok przód. Jednocześnie Shine cofnęła się jeszcze bardziej do tyłu. — Zapamiętajcie sobie moje słowa, kociaki. Nigdy nie zadzierajcie z M...
Jej głos i postać nagle się rozwiały, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
— Zachowywujecie się bardziej idiotycznie, niż psy Dwunożnych! — warknęła Wiśniowa Łapa, wpadając do jaskini. — Przez was musiałam narazić się na szaleństwo!
Shine spojrzała na brązową kotkę, błądząc wzrokiem po ścianach jaskini. Nie sprzeciwiała się, kiedy Wiśniowa Łapa wypchnęła całą trójkę z jaskini, dysząc głośno i wysilając mięśnie.
Dopiero, gdy znaleźli się, bezpieczni, na świeżym powietrzu, w blasku słońca, Shine odważyła się odetchnąć. Zaczęła się krztusić, zupełnie bez powodu. Miała wrażenie, jakby nawdychała się w jaskini dziwnego pyłu. Przetarła nos łapą raz czy dwa, ale nic to nie dało. W końcu odezwała się, urywanym głosem, przerywanym kolejnymi atakami kaszlu.
— Co... co się stało?
— Zaraz ci dokładniej o tym opowiem — warknęła Wiśniowa Łapa, liżąc swoje pobrudzone futro. Dopiero teraz Shine spojrzała na swoje i zauważyła, że pokryte jest ono ciemnymi smugami nie wiadomo czego.
— Nie dotykaj tego! — wrzasnęła, próbując zwrócić na siebie uwagę kotki. Wiśniowa Łapa rzuciła na nią wzrokiem, nie przerywając swojego mycia. — Nie liż się! Czy ty rozumiesz, co właśnie robisz?
Powstrzymało to także Seiri i Neitha, którzy właśnie mieli zamiar zrobić to samo.
— O co chodzi? — zapytała niepewnie Wiśniowa Łapa, pozbywając się resztek swojego gniewu.
— Właśnie byłaś w dziwnej jaskini i ubrudziłaś się jakimś paskudztwem, a teraz na twoim języku przedostanie się ono do ciała i się zatrujesz! — podniosła głos Shine. Przyjaciółka, chcąc nie chcąc, musiała przyznać jej rację.
— Musimy iść do strumienia — westchnęła głęboko i poprowadziła innych za sobą, schodząc ze wzgórza. Przyszło jej to dużo łatwiej, niż wchodzenie na nie.
Jabłkowa Łapa leżał sobie spokojnie na mięciutkim mchu, z wzrokiem utkwionym w niebo, po którym przepływały tłuste myszki... tłuste puchate myszki... Ale przecież puchate myszy były niesmaczne... Och, to tylko chmury. Przewrócił się na drugi bok i ziewnął. Gdzie ta Wiśniowa Łapa? Powinna zbierać mech... z nim. No, zaraz wstanie. Nagle usłyszał czyjeś kroki i przekręcił się jeszcze raz, spadając z posłania. Jęknął boleśnie i spojrzał w kierunku zbliżających się kotów.
— Pomocy, najazd! — wrzasnął przeraźliwie, widząc dziwne sylwetki, pokryte czarną mazią, a może pyłem, które były tuż-tuż. — Wiśniowa Łapo! Pomóż mi! — dodał, wziąwszy głębszy oddech.
— Zwariował doszczętnie — skomentowała jedna z sylwetek głosem Seiri.
— Czego o was powiedzieć nie można — mruknęła pod nosem druga, której futro było trochę brązowe.
----------
Miło poznać Martwą Gwiazdę w wersji 374x starszej? :D
Kolejny rozdział DK, dość fajny w porównaniu do reszty już jest.
Co myślicie o Klonowej Łapie i Jasnej Prędze? Czy ich związek ma jakąś przyszłość? XD
Naprawdę fajnie jest sobie poczytać komentarze. można pisać ile wleziee.
przy okazji, zaraz wrzucam rozdział Dzienników Julan, można sprawdzić :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top