czwarty

Chwyciłam kurtkę jeansową i zbiegłam po schodach.

- Mamo! Wychodzę z przyjaciółmi! - Krzyczałam, zakładając w biegu trampki.

- Co? Gdzie? A wiesz która jest godzina? Jutro szkoła.

Kobieta wyszła z kuchni, trzymając w ręku kieliszek wina. Spojrzałam w głąb salonu, widząc sztuczne światło telewizora. Moi rodzice często spędzali wieczór w ten sposób. Oczywiście, dopóki Tony nie zasnął na kolanach taty. Co działo się po tym, jak mężczyzna zaniósł syna do pokoju, wolałam nie wiedzieć.

Argumenty mamy były do przebicia.

- Idę na spacer - odparłam. - Jest dopiero ósma. A w szkole i tak się nie uczymy, bo są już prawie wakacje.

Rodzicielka patrzyła przez chwilę na mnie, jakby oceniając, czy warto zaczynać sprzeczkę. Ostatecznie uległa, a ja ucałowałam ją w policzek.

- Ale o dziesiątej masz być w domu.

- Oj mamo... A jak Marcus mnie odprowadzi, to mogę być pół godziny dłużej?

Uwielbiałam fakt, iż moja mama nie miała pojęcia, że mój najlepszy przyjaciel był gejem. Chyba miała nadzieję, że jej samotna córka znalazła sobie jakiegoś porządnego chłopaka, z dobrego domu, który zawsze był miły, dobrze się uczył, miał dobre maniery... Nie było osoby starszej, która by nie darzyła Marcusa sympatią. I chociaż ja byłam jego rówieśniczką, kochałam go bezwarunkowo.

Wsiadłam na swój stary, lekko zardzewiały i skrzypiący, różowy rower, który dostałam po mamie.

Mój tata twierdził, że można go używać bez przeszkód i zupełnie nie miało znaczenia to, że z zawodu był kardiologiem. Twierdził, że się na tym zna. Dla niego łańcuch to serce całego sprzętu, więc z łatwością poradził sobie ze smarem, przerzutkami i przebitymi oponami. To nic, że kiedy hamowałam, wiedziała o tym cała miejscowość.

Z Marcusem poznałam się w pierwszej klasie liceum. Byliśmy wtedy tak samo zagubieni i właśnie tę cechę dostrzegłam w tym chłopaku jako pierwszą. Wiedziałam, że był zbłąkaną duszą.

- Co chciałbyś robić po liceum? - Zapytałam go pierwszego dnia szkoły.

Spojrzał na mnie, jakby niepewien, czy może mi zaufać. I nie wiedziałam co skłoniło go do wyjawienia mi prawdy.

- Chciałbym po prostu przetrwać te trzy lata. Jakkolwiek. A jak się uda, to wtedy będę myślał co dalej.

Wzruszył ramionami, a ja poczułam, jakby zalała mnie wtedy fala smutku. Musiałam się powstrzymać, żeby nie przytulić tego człowieka na środku korytarza.

Marcus napisał mi wiadomość, że na mnie czekają, a ja przyspieszyłam, przypominając sobie, jak parę miesięcy temu nie miał ochoty nigdzie wychodzić.

Zawsze był wrażliwym chłopcem, który świat postrzegał w kolorach szarości, a z jego duszą należało obchodzić się jak z najdelikatniejszym kryształem. Pamiętam, jak w połowie semestru drugiej klasy zamknął się w sobie. Nie mogłam dotrzeć do niego przez dwa tygodnie i zamiast coraz lepiej, zdawało się być z nim z dnia na dzień coraz gorzej. Chęć życia gasła w jego oczach, a on nie potrafił cieszyć się z niczego. Nie rozmawiał praktycznie z nikim, był opryskliwy i całą swoją złość rozładowywał na ludziach wokół. Nawet nauczycielki zaczęły interweniować, ale niewiele to zmieniło. Aż do czasu imprezy u Cami, na której totalnie się upił i wyjawił mi całą prawdę. Płacząc mówił, że rówieśnicy wyzywają go od najgorszych. Ale rzeczą, która całkowicie zepchnęła go w przepaść był samochód pełen nastolatków i słowa: "Załatwimy cię" skierowane prosto do niego. Powiedział, że ma dość takiego życia, że chce się jak najszybciej wyprowadzić z domu i nawet już rozmawiał o tym z matką i ojczymem.

Marcus zawsze mówił o swojej rodzicielce jako "mama". Nigdy natomiast nie nazwał jej nowego partnera tatą. O swoimi biologicznym ojcu mówił rzadko, prawie w ogóle. I ani razu, dokąd go znam, nie użył słowa "rodzice".

Podniosłyśmy Marcusa z Cami, kiedy wydawało mu się, że jego skrzydła zostały całkowicie odcięte. Ale bałam się o tego chłopaka i chciałam go chronić, jak tylko mogłam. Wiedziałam, że ta dziwna słabość będzie go nękać.

- Julieee! - Usłyszałam krzyk Cami. - Marcus ma nowego chłopaka!

Zeskoczyłam z roweru, opierając go o ogrodzenie, którym otoczone było boisko do gry w koszykówkę.

Obsunęłam niżej spodenki, kiedy lekki wietrzyk owiał moja postać i zdałam sobie sprawę, że za chwilę będzie mi zimno.

Moi przyjaciele siedzieli naprzeciwko siebie, na środku placu, w okręgu, w którym zawsze stawali przeciwnicy drużyny oraz trener, wyrzucający piłkę. Podbiegłam do nich i zupełnie nie zdziwiłam się, że nie było z nimi Elizabeth. Rzadko kiedy przychodziła na nasze poza - szkolne spotkania.

- Czyżby gorący romans z Dylanem? - Poruszyłam brwiami, a Marcus od razu zaprzeczył, ale jego uśmiech mówił wszystko.

Pomiędzy nastolatkami leżały dwa telefony, paczka fajek, zapalniczka i prawie pusta butelka wina.

- Wypiliście już wszystko? - Moje oburzenie pomieszane było ze zdziwieniem.

- To taki żarcik, bo zwykle chodzisz jak żółw i nas to wkurza - Cami wzruszyła ramionami. - Poza tym i tak nie pijesz.

Zanim usiadłam, rozejrzałam się wokół, próbując zapamiętać najmniejsze szczegóły otoczenia.  Wypełniłam płuca świeżym powietrzem, które dla mnie pachniało już jak wakacje.

- Kto pija wino w poniedziałki? - Zapytałam.

- Każdy nastolatek? Julie, czasem twoje pojęcie o świecie mnie smuci, wiesz? Boję się, że jak dowiesz się o tych wszystkich okropnościach, to za bardzo cię to zrani i pękniesz - powiedziała Cami, podając mi butelkę.

- Nie, dzięki - odmówiłam, a dziewczyna wzruszyła ramionami i wlała w siebie pozostałości alkoholu.

Siedzieliśmy na twardym asfalcie, na którym gdzieniegdzie skrzyło się szkło z potłuczonych butelek. Metalowe słupy z obręczą i zerwaną siatką stały na dwóch różnych końcach boiska, a ja cieszyłam się, że nikt dzisiaj nie rozgrywał meczu i miejsca parkingowe świeciły pustkami. Zakątek ten nie był wyjątkowo zadbany, drzewa zarosły większą część terenu wokół, ale na tyle na ile mogli, dbali o boisko chłopcy z sąsiedztwa, gdyż była to ich ulubiona forma rozrywki.

- To co, Dylan Rey? - Zaczęła Cami, a Marcus chciał chyba zaprzeczyć, ale dziewczyna mu na to nie pozwoliła, dodając kolejne zdanie. - Prawie jak Grey. Też jest taki dobry w...? Chciałam powiedzieć łóżku, ale przecież zaliczyliście tylko męski kibel.

- My wcale nic tam nie robiliśmy - chłopak zaczął się bronić.

- Dobra, dobra. Ja wiem swoje - upierała się Cami, jakby to ona była tam z Dylanem, a nie Marcus.

- Słuchaj, nie jesteśmy podobni, więc ja jeszcze nie zaliczyłem kogoś w kiblu - odparował chłopak. - Poszedłem do łazienki, owszem. Ale do niczego nie doszło. Umówiliśmy się na piątek i tyle.

- Do niczego nie doszło, bo to ty doszedłeś, perełko. - Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.

Marcus westchnął ciężko, więc postanowiłam ruszyć mu na ratunek.

- Swoja drogą to romantyczne, że umówiliście się na randkę w toalecie - zauważyłam, rozbawiając Cami.

- Jesteście okropne. - Marcus ewidentnie miał nas dość, ale widziałam, że powstrzymywał uśmiech.

- Zróbmy coś szalonego - odezwałam się po chwili dłuższego milczenia, a dwójka moich towarzyszy spojrzała na mnie jednocześnie.

- Co na przykład? - Zaciekawił się brunet.

Nie podobała mi się odpowiedź, którą pojawiła się w mojej głowie. Słowa "nie wiem" były najgorszą opcją ze wszystkich jakie mieliśmy. Te dwa wyrazy ograniczały, nie rozwijały, nie dawały możliwości.

Dlatego postanowiłam wykreślić je ze swojego słownika.

- Na przykład... Tańczmy całą noc, śpijmy pod gwiazdami, zapalmy ognisko, kąpmy się w nocy, upijmy się do nieprzytomności, zakochajmy się....

Może to wszystko było takie proste do wypowiedzenia na głos, bo leżałam na plecach z zamkniętymi oczami? Bo słuchałam szumu drzew i śpiewu ptaków? I miałam wrażenie, że świat istnieje gdzieś poza mną?

- Stwórzmy listę rzeczy, które chcemy zrobić i sprawmy, żeby te wakacje nie były takie nudne jak poprzednie, proszę - jęknęłam.

Moi towarzysze nie wykazali entuzjazmu, ale wiedziałam w głębi serca, że obydwoje tego pragną, że obydwoje są głodni przygód.

- Ta, bo akurat nam to wyjdzie - zaczął narzekać Marcus, ale Cami mu przerwała.

- Możemy zaplanować ognisko, utworzyć wydarzenie na Facebooku, możemy spać pod gołym niebem i wypatrywać wielkiego wozu, możemy też oszukiwać siebie, kto widział spadającą gwiazdę, a kto nie, ale nie jesteśmy w stanie zaplanować miłości, Julie - powiedziała dziewczyna.

Wiedziałam, że miała rację. Ale jaka dziewczyna nie marzyła o wakacyjnym romansie, niczym z książki?

- Mój sąsiad jest okropny, wierzcie mi lub nie - zmieniłam temat, siadając i obiecując sobie, że wrócę do tej rozmowy.

- Czyżby nie był chłopakiem ze snów, o jakim marzyłaś? - Zapytał Marcus.

Odkaszlnęłam, zastanawiając się, którego niestosownego przymiotnika użyć najpierw, ale koniec końców nie wybrałam żadnego, bo moją uwagę przyciągnął czarny samochód, który wjechał na parking przed boiskiem.

Modliłam się w duchu, żeby to okazało się snem, ale rozpoznałam pojazd bez większego problemu. To właśnie to czarne autko stało dzisiaj rano przed domem pani Hammington, a ja utwierdziłam się w tym, kiedy zobaczyłam znajomą, wysoką i przeraźliwie chudą postać chłopaka wysiadającego z samochodu. Wiedziałam, że to koszmar i nawet uszczypnięcie nie pomogło.

- Właściwie - szepnęłam - to sami możecie go ocenić.

Kiwnęłam głową w kierunku samochodu, a moi przyjaciele, jak na komendę, spojrzeli w tamtym kierunku. No tak, bo po co być dyskretnym?

- To on? Ten wysoki? - Zapytała Cami, a ja widziałam zachwyt w jej oczach.

Przytaknęłam, patrząc przez chwilę na chłopaka, któremu towarzyszył jakiś chłopak niższy od niego o głowę. Gerald jedną dłonią trzymał telefon przy uchu, drugą zaś papierosa i obydwie te czynności nie były kulturalne w stosunku do jego kompana.

Muzyka płynącą z jego pojazdu była tak głośna i nieprzyjemna dla uszu, że musiałam zacząć nucić coś pod nosem.

- On jest przystojny, wiesz jak ma na imię? - Dociekała Cami.

Przewróciłam oczami.

- Sama zapytaj - palnęłam bez zastanowienia.

- Okej, to zaraz wracam - powiedziała, wstając.

- Co? Zwariowałaś? - Oburzyłam się, próbując ją zatrzymać. - Nie idź tam, proszę cię.

- Sama zaproponowałaś! - Krzyknęła, odchodząc.

- Powiedz jej coś - błagałam Marcusa, ale było za późno, a Cami była za daleko, żeby zrobić cokolwiek.

~~~
jeżeli tu jesteście i czytacie, to dajcie o sobie znać xox

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top