Robstar
ONE-SHOT
– Gwiazdko – powiedział z uśmiechem Robin. – Czy ty zawsze musisz robić mi na złość?
– Nie, ale lubię cię wkurzać. – Dziewczyna uśmiechnęła się słodko i znowu podleciała ku niebu. Nie patrzyła, czy coś znajdowało się nad nią. Całą swoją uwagę skupiła na przyjacielu, który był lekko rozżalony jej zachowaniem.
Robin przez większość czasu był zmęczony. Ciągle śledził Slade'a i nie wychodziło mu to na zdrowie. Mało spał i jadł, a wykańczające treningi towarzyszyły mu codziennie. Po każdym intensywnym dniu, jak mucha zabita przez klapkę, padał na łóżko. Potrzebował odpoczynku, ale uważał, że wcale tak nie było. Slade był nie do pokonania, a przynajmniej do tej pory. Kiedy wpadł do lawy i wydawałoby się, że umrze, przeżył. Chłopak chciał po prostu wyeliminować zagrożenie.
– Uważaj! – Krzyknął ostrzegawczo chłopak, a Gwiazdka schyliła głowę i poleciała metr do tyłu. Rozejrzała się na boki i zobaczyła jakiś metalowy słup. Gdyby jej nie ostrzegł, prawdopodobnie uderzyłaby w głowę. Posłała w stronę przyjaciela najsłodszy, a zarazem zakłoptany uśmiech.
W mieście, a zwłaszcza w węższych i mniej uczęszczanych ulicach, było pełno metalowych słupów. Większość budynków była opuszczona i zdewastowana, więc dźwigi, bądź inne duże maszyny znajdowały się tam. Również nie można było wykluczyć budowy bloków na otwartej przestrzeni. Nowe budynki przez jakiś czas są fenomenem, a ludzie, w celu szukania lepszego i nowocześniejszego domu, przeprowadzają się, często sięgając po kredyty. W centrum miasta wszechobecna ciasnota dawała o sobie znać, czego nie można było powiedzieć o peryferiach. Działki były sprzedawane, a ludzie z innych miast je kupowali i się na nich budowali.
Robin westchnął. Uwielbiał dziewczynę, była jego najlepszą przyjaciółką, ale w takich chwilach zastanawiał się, skąd brała swoją energię. Ostatnimi czasy bardzo mu jej brakowało. Widząc dziewczynę w euforii, sam zastanawiał się jakie to uczucie. Kosmitka na co dzień była nadpobudliwa, często miała wahania nastrojów, ale z reguły emanowała pozytywną energią i to właśnie przez to, była w grupie tytanów, jasnym słońcem.
Po chwili dziewczyna podleciała do swojego przyjaciela. Podciągnęła kolana do swojego brzucha i na wysokości Robina, lewitowała w ten sposób. Miała bardzo dobry humor, wręcz wyśmienity. Przez większość dnia się nudziła, a kiedy chciała pójść do swojego pokoju spać, Robin zaprosił ją na nocne wyjście po mieście. Oczywiście, wybrała przechadzkę z przyjacielem.
Po chwili, ruszyli przed siebie. Zmierzali do centrum miasta i mieli nadzieję, że miło spędzą czas w swoim towarzystwie. Kiedy dziewczyna zobaczyła neonowy baner promujący najlepsze słodycze w mieście nie mogła przejść obok niego obojętnie. Chłopak niemal od razu się zgodził. Chciał się trochę rozluźnić, a spędzanie czasu z przyjaciółką było najlepszym co mogło go w ostatnim czasie spotkać.
Kiedy weszli do sklepu, Robin przeprosił na chwilę swoją przyjaciółkę, ponieważ coś przykuło jego uwagę. Zniknął tak szybko, że dziewczyna nie wiedziała, w którą stronę poszedł. Chcąc czy nie chcąc, sama poszła do alejki ze słodyczami. Ziemianie mieli pyszne jedzenie i nie potrafiła sobie tego odmówić.
Gwiazdka zobaczyła tyle kolorowych cukierków i napojów, że nie mogła się im oprzeć. Oczy zaświeciły jej się z wrażenia. Większość z nich miała etykiety, które dziewczyna widziała pierwszy raz w swoim życiu. Wzięła do ręki puszkę gazowanego napoju o smaku gumy balonowej i otworzyła ją. Powąchała zawartość i kiedy stwierdziła, że nie jest zła, zaryzykowała. Przechyliła puszkę i całą wlała do swojego gardła. Poczuła słodki smak napoju i z radością wlała sobie kolejny o smaku pianek. Również ją zadowolił i próbowała każdej puszki oo kolei. Chciała wypić napój każdego rodzaju. W międzyczasie, kiedy szukała czegoś równie dobrego do picia, zajadała się różnymi słodyczami - aż w końcu zobaczyła to - wielki automat, z którego można było wlać sobie do kubeczka kolorowy lód. Gwiazdka była tym zachwycona. Wzięła jednorazowy kubeczek i szybko wlała sobie po trochę z każdego napoju. To, że miała wiele żołądków ułatwiało jej sprawę. Jej język zabarwił się we wszystkie kolory tęczy. Mało tego, świecił na zielono. Dziewczyna nie była pewna jak do tego doszło, ale obstawiała, że to wina mieszanki jaką zastosowała.
Po chwili, kiedy jej się znudziło. Rozejrzała się i przeszła do lodówki. Robina nadal nie było, więc kontynuowała to co robiła wcześniej.
W miarę delikatnie chwyciła drzwi od lodówki i wyciągnęła jedno ze szklanych naczyń z brązową cieczą w środku. Nie wyglądało jakoś sympatycznie, ale zaryzykowała. W końcu, nie wszystko musiało przyciągać, żeby smakowało. Chwyciła jeden napój i odkręciła jego zawartość. Pachniał jak napar Raven, który fioletowowłosa stosowała przy śniadaniu. Dziewczyna jednym hlustem wypiła cały. Niezbyt jej smakował, możnaby powiedzieć, że prawie wcale.
– Kawa – przeczytała napis, który widniał na opakowaniu.
Słoiczek był na tyle duży, że Gwiazdka stwierdziła, że miała już dosyć wrażeń. Odpuściła sobie próbowanie kolejnych rzeczy.
Dosłownie kilka sekund później przyszedł Robin, który stanął zszokowany. Wszędzie walały się puste opakowania po napojach i słodyczach. W dodatku dziewczyna była w agonalnym stanie. Ona sama tego nie wiedziała, ale on widział. Miała wypieki na twarzy, wzrok rozbiegany i lekko ręce jej się trzęsły. Robin trochę się tym przejął, ale nie dał tego po sobie poznać. Mimo, że Gwiazdka nie była nowa na tej planecie, z pewnością musiała się jeszcze wiele nauczyć.
Chłopak zabrał dziewczynę do kasy i zapłacił za wszystko. Kwota nie była mała, ale dziewczyna nie do końca była tego świadoma, a przynajmniej nie docierała do niej. Kiedy wyszli, zimne powietrze uderzyło ich w twarz. W sklepie było duszno, albo to im było tak ciepło. Robinowi najpewniej przez nerwy, a Gwiazdce przez tą całą mieszankę. Chłopak miał nadzieję, że nic jej po tym nie będzie i nie zwymiotuje mu na buty.
Po chwili stanęli w miejscu. Dziewczyna nie chciała wracać, a Robin nie wiedział, gdzie mógłby ją zabrać. Gwiazdka była jeszcze bardziej pobudzona niż wcześniej. Miała lepszy humor i ogólnie była jakaś bardziej. Chłopak nie wiedział, czego mógł się po niej spodziewać. Nie wiedział, co dokładnie zjadła i co wypiła, ale była jakby w transie. Zachowywała się jakby zażyła jakieś prochy, ale wiedział, że to nie było możliwe, więc o to się nie martwił.
‐ To gdzie teraz idziemy? – Zapytała entuzjastycznie Gwiazdka swojego przyjaciela. Dawno nie miała w sobie tyle energii. Ciężko jej było ustać w miejscu. Cała dygotała, ale mimo to, była nadwyraz szczęśliwa. W dodatku spędzała czas ze swoim najlepszym przyjacielem. Czego mogła chcieć więcej?
– Chcesz już wrócić, czy tak niezbyt? – Zapytał jąkając się Robin. Był zagubiony widząc dziewczynę w takim stanie. Nie wiedział co poradzić.
– Chodźmy! Może wesołe miasteczko? O albo już wiem! – Krzyknęła radośnie.
Gwiazdka nie czekając na reakcję chłopaka, przytuliła go mocno. Poczuła zalewające ją ciepło, oraz, że mięśnie chłopaka się napięły. Przez te wszystkie lata ćwiczeń był dobrze zbudowany. Czuła, że się lekko zarumieniła, ale nie chciała, żeby Robin to widział. Już po chwili, oboje unosili się delikatnie nad ziemią.
– Gwiazdka... nie czuję gruntu pod stopami – jęknął Robin, choć wiedział, że dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Mimo swojej nadpobudliwości, nadal miała czucie.
Chłopak zaczynał mieć dość tego wypadu. Głównie przez zmęczenie, ponieważ o niczym innym nie marzył jak położenie się w swoim łóżku. Myślał, że to będzie krótki i spokojny spacer, ale zapowiadał się długi i pełen niezapomnianych wrażeń wypad. Obstawiał, że może skończyć się tak, że oboje nie prześpią połowy nocy, albo wrócą jak będzie wschodzić słońce.
– Wiem – zaśmiała się głośno dziewczyna, nic sobie nie robiąc z tego, że chłopakowi nie odpowiada jej zachowanie. Teraz była trochę podkręcona, a skoro Robin ją lubił, nie powinien nagle zmienić swojej decyzji.
Dziewczyna wzbiła się w powietrze. Mocno trzymała Robina, żeby nie wypadł jej z rąk. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby nagle go straciła, a zwłaszcza z jej winy. Chłopak był dla niej bardzo ważny. Dzięki niemu jej życie zmieniło się na lepsze. Nie mogła go stracić od tak. Miała z nim tyle wspomnień. Każdego dnia napływały nowe. Sprawiał, że była radosna i chciało jej się żyć. Nie musiała się przy nim martwić o nic, ponieważ tak jak twierdziła - on wszystko miał. Pomimo swoich wad był idealny.
Gwiazdka czuła jak lekki wiatr otulał jej ciało. Rozkoszowała się tym, a peleryna jej przyjaciela trzepotała z ni to głośnym, ni to cichym dźwiękiem. Nie wydałaby tej chwili na nic innego. Wiedziała, że długo będzie ją pamiętać.
Przeleciała nad kilkoma budynkami, ulicami, zmierzając na drugi koniec miasta. Robin, widząc to, nie chciał do tego dopuścić.
– Możemy już wylądować? Błagam.
– No cóż em... jasne! – Krzyknęła i znowu szeroko się uśmiechnęła.
Wylądowała z nim od razu, na budynku, nad którym przelatywali. Była to jakaś opuszczona fabryka. Widać, że swoje najlepsze lata miała już za sobą.
Robin oddechnął. Stał, wdychając i wydychając powietrze. Spokojnie oglądał panoramę miasta. Było widać zarówno wesołe miasteczko jak i Wierzę Tytanów. Stres który rósł z dnia na dzień był coraz większy. Slade, presja jaką sam sobie nakładał, nie służyła dla niego dobrze.
– Gwiazdko... – Zaczął mówić niepewnie chłopak. Zmęczenie z każdą chwilą dawało mu o sobie znać. Starał myśleć pozytywnie, przecież był ze swoją przyjaciółką. Niestety, niezbyt mu to wychodziło.
– Tak, Robin? - przerwała mu niemal natychmiast dziewczyna. Była bardzo żywa w porównaniu do niego. Kawa, którą wypiła i inne energetyzujące napoje działały i nie wyglądało na to, żeby mogły przestać.
– Pamiętasz może co dokładnie zjadłaś? – Zapytał patrząc się na nią uważnie. Swoje dłonie położył na jej ramionach, przez co dziewczyna spojrzała się na niego pytająco. Wyglądał jak wędrowiec, który wiele przeszedł. Od szczęśliwych chwil, po te mroczniejsze. Jego strój bohatera dodawał mu tajemniczości. Musiała przyznać, że mimo że nie zmienił się, coś było nowego w jego wyglądzie, tylko jeszcze nie wiedziała co.
Robin z tak bliskiej perspektywy, mógł dokładniej przyjrzeć się przyjaciółce. Była naprawdę piękna w ciągu dnia, a nocą, kiedy na niebie świeciły gwiazdy, dziewczyna wyglądała jakoś inaczej. Tak jakoś piękniej. Ile on by dał, gdyby po prostu mógł ją przytulić bez żadnego pretekstu. Tak po prostu okazać słabość. Gdyby zrobił to w salonie Tytanów, jego przyjaciele, a zwłaszcza Bestia, rzucaliby znaczące spojrzenia. Nie raz tak robił, nawet bez wyraźnej przyczyny, więc starał się go od tego odwieźć, ale niezbyt mu się udawało. Robin najczęściej się czerwienił, przez co jego słowa nie miały dużego znaczenia.
– Eee, no niezbyt. – Podrapała się zakłopotana po karku. Nie przywiązała do tego wagi. Po etykiecie wskazałaby wszystko, ale po nazwie... – Wiem, że na pewno zjadłam kwaśne cukierki i wypiłam jakieś napoje, które bombliły mi w ustach. Były bardzo słodkie i kolorowe. Jeden nawet świecił jak moje oczy. O! I zafarbował mi język! – Krzyknęła uradowana dziewczyna ponieważ była to dla niej dużą nowość. Oczywiście, nie mogła się powstrzymać od pokazania mu tego. Już po chwili otwarła buzię i wysunęła z niej zielony język.
– Wow – powiedział cicho Robin. Nigdy nie widział czegoś takiego. Jej język świecił w ciemności. – Cholera...
– Co takiego? – Spojrzała na niego wyczekującym wzrokiem. Chciała zrozumieć najbardziej jak mogła swojego przyjaciela.
Robin westchnął. Męczyło go wiele spraw, ale nie wiedział, która najbaradziej. Bohaterowie nie mieli wakacji, miłość była słabością, bo przestępcy mogli ją wykorzystać, codzienne treningi, żeby nie wypaść z formy. W dodatku, był liderem i wszystkich musiał trzymać blisko. Trenować, wspierać, prawić morały. Mało tego, kiedy coś nie wychodziło, wszystko było zwalane na niego, a niektórych przestępców nie potrafili złapać. To wszystko było dla niego za dużo. Dawno nie położył się z myślą, że jest zwycięzcą i osiągnął wszystko co chciał. W końcu mieszkał z przyjaciółmi, mieli z czego się utrzymywać, miasto ich kochało za pomaganie ludziom.
– Zachowujesz się jakoś inaczej. Dużo inaczej. – Powiedział z lekką chrypką i chrząknął.
– To znaczy? – Zapytała dziewczyna i mocno go przytuliła.
To właśnie na takie zachowanie Robin nie mógł sobie pozwolić. Dziewczyny były bardziej uczuciowe, a faceci... Kiedy oni wymuszali się na gesty, przełamując swoje lęki, zostawali niezwłocznie oskarżani o podkochiwanie się w dziewczynie - a przecież każdy ma prawo do odrobiny czułości.
Gwiazdka czuła i słyszała szybkie bicie serca swojego przyjaciela. Ten dźwięk ją uspokajał. Rozkoszowała się chwilą i nie zamierzała jej przerywać.
– Właśnie to. Na co dzień też emitujesz energią, ale dzisiaj to przechodzisz samą siebie. – Zauważył, choć wcale nie chciał, żeby przerywała. Pragnął jej całej. Marzył, żeby leżała w jego ramionach, oglądając nudne filmy w salonie.
Dziewczyna się zaśmiała. Miała bardzo dobry humor i nic nie mogło go zniszczyć. W dodatku, czuła w sobie, że miała tyle odwagi, co nawet najdzielniejszy lew mógłby jej pozazdrościć.
– Wiem. – Powiedziała i delikatnie zbliżyła się do jego twarzy. Myśli przestały grać znaczenie. Niby nie zauważalnie, ale chłopak nie był w stanie tego pominąć. Oczyściła umysł i zaczęła działać. Dawno nie czuła się tak jak teraz - poza kontrolą. Jakby ktoś opętał jej umysł i zawładnął jej ciałem. Mimo wszystko, postanowiła działać i nie opierać się swojej naturze. Najwidoczniej tak miało być.
Przyjaciel Gwiazdki był niezastąpiony. Miał dobre serce, potrafił przyznać się do swoich błędów. Był miły i czuły. Robił wszystko, żeby żyło się jej jak najlepiej. Robin nie wymagał. Nie trzeba było przy nim udawać kogoś innego.
Oboje patrzyli sobie w oczy i mieli wrażenie jakby czas się zatrzymał i świat zniknął. Po prostu była tylko Gwiazdka i Robin.
– Co ty robisz? – Zapytał, a drżenie jego serca przybrało na sile. Bał się, ale chciał tego.
– To co powinnam już dawno.
Gwiazdka złączyła ich usta. Przestrzeń pomiędzy nimi przestała istnieć. Chłopak wytrzeszczył oczy. To zdecydowanie nie było w jej stylu.
Pocałunek nie był długi, ani namiętny, ale był. Nie mógł go wymazać z pamięci. To już był ich drugi. Pierwszy był po ich walce, tylko po to, aby dziewczyna mogła zrozumieć język w jakim mówił. Nic specjalnego, ale teraz... nie wiedział co miał o tym myśleć. Kochał ją, ale nie wiedział, czy temu podoła. Nigdy nie miał dziewczyny. O nikogo wcześniej się nie martwił ‐ pierwsza była Gwiazdka.
Dziewczyna spojrzała się z uśmiechem w jego oczy. To co robiła, czuła jakby przez mgłę. Jedyne emocje jakie jej towarzyszyły to wszechobecne poczucie szczęścia, dobra i radości. Reszta czynów była dla niej nijaka. Nie konowała tego co robiła, ale ich zbliżenie wywołało szok nie tylko w chłopaku - w niej również.
– Czy ty... – Zaczęła mówić, ale nie dokończyła. Trochę oprzytomniała i dotarło do niej co zrobiła.
Gwiazdka poczuła strach. Co jeśli chłopak tego nie odwzajemniał? Może teraz straci go jako przyjaciela? Dlaczego o tym nie pomyślała wcześniej?
– Ja ciebie też – powiedział i z powrotem zbliżył się do niej. Nie wierzył w to co się działo.
Tym razem było inaczej, tak jakoś lepiej. Oboje byli na to przygotowani. Po dłuższej chwili chłopak chwycił ją delikatnie za ręce i spojrzał się w jej oczy.
– Na pewno dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? – Dopytywał chłopak. Nie mógł rozgryźć stanu dziewczyny. Czy było jej lepiej, a może gorzej?
– W jak najlepszym Robin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top