1.

Zamówiłem czarną herbatę i usiadłem przy stoliku w kącie pomieszczenia, jak najdalej od wścibskich wzorków, i ogółu ludzi. Mimo hałasu panowała tu bardzo przyjemna, lekko duszna atmosfera.
Nieśpiesznie wyjąłem z torby jedną z książek, otworzyłem na zaznaczonej stronie i zacząłem czytać. Znając moją przyjaciółkę mam jeszcze chwilę wolnego czasu. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Ah ta Lily, nigdy się nie zmienia.
Po dobrej chwili do otwartej książki na blacie dołączyła filiżanka herbaty, następnie notatnik, i kolejna książka, aż w końcu cała zawartość mojej torby.

- Sev!- Krzyk znajomego głosu wyrwał mnie z rozmyśleń. Zwróciłem wzrok w kierunku z którego dobiegał. Szeroko uśmiechnięta Lily machała odchodząc już od blatu baru. Jej długie, rude włosy spięte były w widocznie zrobiony na szybko kok, co tylko nadawało jej uroku. Jasna, kwiecista sukienka do kolan którą miała na sobie powiewała chaotycznie gdy żywo zmierzała ku mojemu stolikowi. Kiedy do niego dotarła zrzuciła z ramienia skórzaną torbę i opadła na krzesło na przeciwko mnie.- Długo czekałeś?

- Od godziny na którą się umówiliśmy więc...- Spojrzałem na zegarek na moim prawym nadgarstku.- Od czterdziestu sześciu minut.- Powiedziałem z zadziornym uśmiechem.

- O Merlinie, jestem najgorszą przyjaciółką.- Powiedziała zakrywając uśmiech dłonią, dramatycznie udając że jest jej przykro.- Ale widzę że się nie nudziłeś.- Zaśmiała się promiennie, a ja zacząłem zgarniać swoje rzeczy do torby.

- Oh wiesz musiałem czymś zająć narastającą pustkę w sercu, po tym jak moja najdroższa przyjaciółka mnie wystawiła.- Odgryzłem się robiąc przesadnie smutną minę. Lily chciała coś odpowiedzieć ale widocznie nie była w stanie wydobyć z siebie niczego oprócz śmiechu. Dopiero po chwili uspokoiła się na tyle żeby tylko chichotać.

- Nienawidzę jak robisz tą minę.- W końcu powiedziała, łapiąc powietrze i uspokajając się.

- Wiem.- Uśmiechałem się złowieszczo i napiłem z filiżanki.- Ale koniec zabawy. Mów co się stało. Twój list mnie lekko zaniepokoił.- Na te słowa uśmiech mojej towarzyszki zniknął.

- Sev... Ja...- Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.- To trudne.- Powiedziała znowu patrząc na mnie. Jej zielone oczy były smutne. Odruchowo złapałem ją za jedną z dłoni które trzymała na stole.

- Co się stało?- Zmarszczyłem brwi teraz już na poważnie zmartwiony.

- Ja, ja nawet nie wiem od czego zacząć. To wszystko stało się tak szybko.

- Spokojnie, mamy czas.- Mówiłem najbardziej delikatnym głosem jakim potrafiłem. Lily wzięła kilka głębokich oddechów i mocniej ścisnęła moją dłoń.

- Nie układało nam się najlepiej od jakiegoś czasu. James...- Zamilkła ma chwilę żeby przełknąć nerwowo ślinę.- Stał się inny, ja stałam się inna. Byliśmy ze sobą, mieszkaliśmy ze sobą, wychowywaliśmy Harrego. Myślałam że wszystko wróci do tego jak było kiedyś. Że dalej będę czuła to cudowne uczucie które towarzyszyło mi zawsze gdy go widziałam... Ono nie wróciło.- Dopiero teraz spojrzała mi w twarz a z jej zwykle żywo zielonych oczu wypływały potoki łez.

- Oh Lily...- Otarłem jej policzki rękawem koszuli.- Czy on...?

- Tak. Powiedziałam mu.- Wzięła jedną z serwetek i wydmuchała nos.- Powiedziałam mu kiedy zdecydowałam...- Złapała mnie za obie dłonie.- Ja wyjeżdżam Severusie.

- Co? Ale jak to? Czemu tak nagle?- Patrzyłem na nią zdezorientowany.- Przecież nie musisz mieszkać z Potterem, możesz....

- Nie. Ja, muszę. To nie nagła decyzja. Żyłam z nią od jakiegoś czasu.- Spojrzała smutno w filiżankę herbaty na stoliku.- Dostałam propozycję pracy w Kanadzie. Slughorn mnie polecił w tamtejszym departamencie magi.- Znów zwróciła oczy ku mojej osobie.- Zgodziłam się już.

- Lily... Ja... Nie wiem co powiedzieć. To, to tak dużo informacji...- Na przemian marszczyłem i podnosiłem brwi.

- Wiem. Powinnam ci mówić od razu, od samego początku. Ale byłam taka uparta i jeszcze się łudziłam, i... Było mi tak... Głupio...- Przyznała znowu płacząc.- Bo ty... Ty od początku mi mówiłeś że on nie jest dla mnie...

- Stop, uspokój się Lilly. Mie jesteś głupia. Nawet tak nie myśl.- Uniosłem lekko ton poddenerwowany, właściwie zły, na samego siebie, że przez moje gadanie ona cierpiała.- Jest dobrze. Pomogę ci ze wszystkim. Nie masz się czego wstydzić.- Mimo moich słów zajęło jej jeszcze trochę czasu dojście do siebie.

- Mam... Prośbę.- Powiedziała nadal lekko ciągając nosem.

- Oczywiście.- Odpowiedziałem ciepłym tonem.

- Do Kanady... Lecę sama...- Znów kilka łez wypłynęło jej na policzki. Tym razem sama je wytarła.- Będę miała dużo zajęć, za dużo żeby...- Zmarszczyła brwi patrząc w dół.- James zgodził się zająć Harrym. Ale oboje go znamy Sev. On nie da sobie rady sam...

- Czy ty chcesz żebym...?

- Tak. Chciałabym cię prosić. To jedyna rzecz o którą cię błagam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top