~ 1 ~
•••
„Ślizgoni"
•••
Sobotni wieczór Ślizgoni spędzali w Pokoju Wspólnym, popijając ognistą whisky, dyskutując na przeróżne tematy i grając w karty.
Blaise Zabini i Teodor Nott wznosili właśnie toast za samych siebie. Crabbe i Goyle odpowiadali jak zeszłego dnia zamknęli dwóch pierwszoklasistów w toalecie dla dziewcząt, a Draco Malfoy przysłuchiwał się ich słowom ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
Draco zerknął na Pansy Parkinson, która śmiała się głośno w towarzystwie Lorrelaine Harrison. Lore, bo tak nazywali ją przyjaciele, była wysoką brunetką o krótkich, do ramion, włosach. Miała oliwkową cerę i zielone oczy. Była ładną dziewczyną, jednakże odstręczała ludzi swoim złośliwym charakterem. Wśród Ślizgonów była lubiana, wszak była jedną z nich. Obie Ślizgonki dyskutowały akurat o newsach, które wyczytały z babskiego czasopisma.
Malfoy lubił Lore. Cenił jej asertywność i szczerość, która czasami bywała bolesna. Pansy, mimo, iż była przyjaciółką Lore, czasami obrażała się za jej komentarze, uważając je za zbędne, jednakże złość szybko jej przechodziła.
Do dormitorium wszedł wysoki, ciemnowłosy chłopak, który dosiadł się do Blaise'a i Teodora, którzy napełnili szklankę whisky, wręczając mu ją.
– Gdzieś ty się podziewał, Mattheo? – Zapytał Nott.
Nowoprzybyły posłał mu w odpowiedzi zawadiacki uśmieszek.
– Słyszałeś, Blaise? – Zawołała Pansy do przyjaciela, który skierował spojrzenie w jej stronę. – Ponoć Potter i Weasley dostali szlaban od Snape'a.
– Za to co myślę? – Zapytał Blaise, a na jego twarzy dało się dostrzec triumf, kiedy dziewczyna przytaknęła.
Lorrelaine również się uśmiechnęła. W zeszłym tygodniu Gryfoni donieśli na Ślizgonów, którzy wymknęli się z zamku późnym wieczorem, udając sie do Hogsmeade. Zastanawiali się skąd o tym wiedzieli, wszak byli przekonani, że opuścili zamek niepostrzeżenie. Następnego dnia kilku Ślizgonów dostało szlaban i minusowe punkty.
– Jak bardzo trzeba być nieodpowiedzialnym, aby wymykać się z bezpiecznej szkoły, wiedząc, że na wolności grasuje Syriusz Black? – Zapytała McGonagall z wyraźną pretensją w głosie.
– Black chce dopaść Pottera. – Odparła wnet Lorrelaine, wzruszając ramionami. – My go nie obchodzimy.
– Mógł was wykorzystać do wyciagnięcia pana Pottera z zamku. – Profesorka była zdegustowana lekkomyślnością Ślizgonów.
– Wnet byśmy go wydali. – Dodał, siedzący obok Mattheo Riddle, na co kilku Ślizgonów zaśmiało się cicho. McGonagall wyglądała na oburzoną.
– Powinno być wam wstyd za takie słowa.
– A cóż, w takiej sytuacji, mielibyśmy uczynić? – Zapytała Lorrelaine. – Pozwolić Blackwood torturować nas, a następnie zabić? Potter nie jest nam bliski. Jeśli to panią pocieszy, to po jego wydaniu, zastanawialibyśmy się nad jego losem.
– Oburzające. – Stwierdziła krytycznie wicedyrektorka, kończąc dyskusję.
Ślizgoni otrzymali dodatkowe trzy dni szlabanu.
– Cóż... – Odezwał się Blaise po opuszczeniu gabinetu McGonagall. – Czymże jest szlaban w takim towarzystwie?
– Dobrą zabawą. – Stwierdziła Pansy, na co chłopak przytaknął.
– Myślicie, że uda nam się przemycić trochę kremowego piwa? – Zastanowił się Mattheo na głos.
– Zdecydowanie. – Oznajmiła pewnie Lorrelaine.
Mettheo zarzucił rękę na jej ramię, przyciągając ją ku sobie.
– Pomiędzy wami znowu jest dobrze? – Zapytał Teodor, zerkając na tę dwójkę.
– A kiedyś było źle? – Mattheo zmarszczył brwi.
Reszta Ślizgonów wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
– Przynajmniej raz w tygodniu. – Oznajmił Blaise, wzruszając ramionami.
– Lore bywa ciężka. – Mattheo uśmiechnął się zawadiacko.
– A ty wkurwiający. – Odparowała dziewczyna w swojej obronie.
– Wiele rzeczy mnie ciekawi... – Zaczęła Pansy z zadumą w głosie. – Czy zdamy SUM'y i OWUTEM'y. Czy po Hogwarcie znajdziemy dobrą pracę. Czy Teodor w końcu wejdzie w poważny związek. Czy Mattheo i Lore pobiorą się za kilka lat, czy pozabijają się nawzajem...
– Prędzej to drugie. – Mruknął Mattheo, na co Lorrelaine przytaknęła twierdząco głową.
– Czy Draco odważy się wyznać swoje uczucia Elle...
– Wystarczy, Pansy. – Przerwał jej Draco.
– No co? – Zapytała beztrosko. – Ciekawi mnie nasza przyszłość. Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Chciałabym, abyśmy zawsze byli nierozłączni.
– Będziemy. – Stwierdził stanowczo Blaise. – Ślizgoni trzymają się razem. Bez względu na wszystko.
– Zabrzmiało to bardzo Gryfońsko. – Oznajmił Draco, krzywiąc się lekko.
Teodor i Lorrelaine zgodzili się z jego słowami, na co Blaise, dodał:
– Gryfoni nie dorastają nam do pięt.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top