Rozdział 2
Rozdział 2
Lexi
Dwadzieścia minut później podjechałam pod wskazany adres. Zaparkowałam mojego wysłużonego czerwonego forda na podjeździe, jednocześnie przypominając sobie, że Erik jeździł najlepszej klasy mercedesem. Mój samochód był jedną wielką kupą złomu, która zagrażała nie tylko mnie, ale również innym uczestnikom ruchu drogowego. To, że jeszcze jeździł uznawałam za cud.
Zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy, wyobrażając sobie, że była to szyja Erika. Moja twarz od razu się rozpromieniła, chociaż jeszcze chwilę temu byłam mocno wkurzona na tego dupka, to jednak wizja, w której życie mojego męża dobiega końca wprawiała mnie w dobry nastrój.
Po chwili wyrzuciłam z głowy obraz tego zdrajcy. Nie czas i miejsce na rozpamiętywanie tego co było. Moje życie ostatnio mocno się zagmatwało, jeśli go nie naprostuje będzie tylko gorzej, a do tego nie mogłam dopuścić. Zrobiłam pierwszy krok ku wolności, opuściłam męża. Przede mną jeszcze milion takich małych kroczków, ale obiecałam sobie, że spróbuję zawalczyć o siebie. Miałam tylko nadzieję, że Megan nie odmówi mi pomocnej dłoni.
Spojrzałam przez okno i dosłownie przecierałam oczy ze zdumienia. Musiałam zbierać szczękę z ziemi, przy okazji miałam możliwość sprawdzenia swojego stanu uzębienia i mogłam śmiało stwierdzić, że dolna piątka nadawała się do borowania. Zamrugałam szybko powiekami, by mieć pewność, że to co widziałam przed sobą było prawdziwe, a nie tylko wytworem mojej pokręconej wyobraźni.
W końcu, gdy pierwszy szok minął niezgrabnie wyszłam z samochodu, żebym mogła wszystkiemu lepiej się przyjrzeć. Przede mną stał imponujący budynek w stylu secesyjnym, ozdobne elementy, które przyozdabiały górną powierzchnię elewacji były niesamowite, złoto i kwiaty idealnie współgrały z resztą domu. Całość miało klasę, było eleganckie, ale w żadnym wypadku nie pasowały mi do Megan.
Zrobiłam kilka kroków w przód, zaglądając przy okazji do ogrodu. Na tle domu prezentował się również nienagannie. Niezliczona ilość kwiatów, które tam się znajdowały, nadawały całości bajkowy klimat. Widać było, że ktoś o niego mocno dbał.
Nie mogłam pohamować swojego zachwytu. Byłam zauroczona tym widokiem. Wiele bym oddała, by móc tam wejść i ukryć się przed światem, aby zapomnieć o swoich troskach i rozczarowaniu dorosłością.
Wieki temu miałyśmy z Megan marzenie właśnie o takim miejscu, w którym mogłyśmy się schować i wyobrażać sobie lepsze życie. Mojej przyjaciółce najwidoczniej udało się je spełnić. Nie spodziewałam się tego, że zamieszka w tak uroczym miejscu. Oczekiwałam raczej obskurnej rudery, dziwek wystających na rogu, czekając na nowych klientów oraz dilerów handlujących narkotykami w bramach. To był dawny mroczny styl Megan. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jej w innym wydaniu. Zawsze była tą, która jako pierwsza pakowała się w kłopoty.
Cieszyłam się, że wyszła na prostą, zasługiwała na szczęście, jak mało kto. Była dobrą dziewczyną, jednak życie dało jej w kość i po pewnym czasie spadła na samo dno. Nałóg zawładnęły jej życiem, stopniowo niszcząc od środka. Miałam do siebie żal, że sześć lat temu zostawiłam ją, by radziła sobie sama. To wtedy najbardziej potrzebowała pomocnej dłoni, której niestety do niej nie wyciągnęłam.
Po części to była wina Erika, to właśnie on kazał mi zakończyć przyjaźń z Megan. Przeklinałam samą siebie za to, że byłam taka bezradna i dawałam sobą pomiatać. Powinnam być silniejsza, a nie ulegać jego władczym zapędom. Żyłam w jakimś chorym świecie iluzji, w którym nie dostrzegałam wad Erika. Karmiłam się marzeniami o idealnym małżeństwie, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Musiałam teraz ponieść konsekwencje swojej naiwności. Liczyłam tylko na to, że Megan nie zachowa się tak jak ja to zrobiłam kilka lat temu i wyciągnie do mnie pomocną dłoń.
Westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę furtki. Na tabliczce obok dzwonka widniało nazwisko Collins. Czy teraz tak nazywała się Megan? Najwidoczniej tak jak ja wyszła za mąż.
Nacisnęłam przycisk na dzwonku i od razu usłyszałam przyjemny dla ucha dźwięk, który dobiegał z wnętrza budynku. Nie czekałam nawet minuty, gdy drzwi się otworzyły i w progu stanął mężczyzna. Był przerażający, tylko takim słowem mogłam pisać tego wielkoluda. Miał chyba dwa metry wysokości, a jego bary były tak szerokie, że ledwo mieściły się w drzwiach. To co rzuciło mi się w oczy to blizna biegnąca od prawego ucha do kącika jego ust. Musiała być głęboka, skoro z tej odległości ją dostrzegłam.
Mężczyzna przeszywał mnie swoim zimny spojrzeniem, które czułam na całym ciele. Miałam ochotę uciec, jednak zamiast tego stała w miejscu gapiąc się, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Wiedziałam, że powinnam przerwać ciszę i w końcu się odezwać.
– Przyszłam do Megan. Czeka na mnie – poinformowałam go po chwili.
Nieznajomy nie odpowiadając odwrócił się na pięcie, po czym wszedł w głąb mieszkania, pozostawiając drzwi szeroko otwarte. Trochę było to dziwne, ale grzecznie czekałam na to co za chwile miało się wydarzyć. Po minucie usłyszałam jak furtka się otwiera. Niepewnie skierowałam kroki ku werandzie. Nie wiedziałam czy miałam wejść, czy pozostać tam, gdzie stałam. Nieznajomy nie odezwał się do mnie ani jednym słowem, więc nie miałam pojęcia co robić.
Cholera, a może to była jakaś zasadzka? Jakie było prawdopodobieństwo, że Erik współpracował z Megan? Nie to było nie możliwe, oboje się nienawidzili. Nie byłam może najlepszą przyjaciółką roku, ale wątpiłam w to, by Megan życzyła mi śmierci, prędzej zrobiłaby krzywdę Erikowi niż naraziłaby mnie na niebezpieczeństwo. Wypuściłam głośno powietrze, a następnie przekroczyłam próg dom i tak teoretycznie wisiał nad moją głową wyrok śmierci, a jedyny ratunek mogłam otrzymać od osoby, która znajdowała się w środku.
Weszłam do ciemnego, wąskiego korytarza i od razu uderzył we mnie znajomy zapach bzu. Tak Megan tu jest. To był jej ulubiony zapach, zawsze się nim otaczała. Zaczęłam nieśmiało rozglądać się i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niezliczona ilość zdjęć powieszona na ścianach. Na jednym z nich rozpoznałam moją dawną przyjaciółkę. Zawsze farbowała włosy na rudo, dlatego zaskoczyło mnie to, że wróciła do swojego naturalnego koloru, czyli ciemnego blondu. Ten odcień do niej najbardziej pasował.
Idąc wzdłuż korytarza przyglądałam się kolejnym fotografiom. Zauważyłam, że na każdym z nich Megan była roześmiana, a jej oczy świeciły wesołymi iskierkami, których u niej nigdy nie widziałam. Na ten widok moje serce się radowało. Byłam szczęśliwa wiedząc, że udało jej się pokonać własne demony, które wcześniej spętały ją niewidzialnymi linami, trzymając w ciasnym uścisku. Przynajmniej jedna z nas zaznała radości życia.
– Nie spodziewałam się, że jeszcze cię kiedykolwiek zobaczę. – Podskoczyłam na dźwięk tak dawno niesłyszanego głosu.
Odwróciłam się powoli od ściany, po czym spojrzałam na moją przyjaciółkę. Wyglądała niesamowicie, długie blond włosy, zostały upięte w luźny warkocz, a delikatny makijaż podkreślał błękit jej oczu. Miała na sobie letnią sukienkę na ramiączkach pod którą widać było jej zaokrąglony brzuszek.
Nie potrafiłam uwierzyć w to, że Megan była w ciąży. Zawsze jasno wyrażała się na temat posiadania dzieci. Uważała, że były niepotrzebnym balastem niszczącym kobiecie życie. Akurat w tej kwestii zawsze miałyśmy odmienne zdanie. Ja z całego serca pragnęłam zostać matką, ona bała się tego jak ognia.
– Ja też byłam pewna, że już więcej się nie zobaczymy.
Tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. W moim gardle uformowała się gula niechcianych emocji. Nie chciałam tu być i prosić o pomoc. Czułam, że na nią nie zasługiwałam.
Atmosfera zrobiła się niezręczna, zaczęłam ze zdenerwowania bawić się palcami, nie mogący spojrzeć w oczy przyjaciółki. Podłoga była lepszym wyjściem. Naprawdę miała bardzo ładne panele.
– Lexi daj spokój, to co stało się wcześniej, nie ma już żadnego znaczenia, tak naprawdę powinnam ci podziękować. – Podeszła do mnie. Niechętnie, ze wstydem podniosłam na nią wzrok. – Gdybyś mnie wtedy nie zostawiła, nie szukałabym pomocy gdzie indziej, a wtedy nie poznałabym Alexa.
Megan uśmiechała się promiennie. W jej oczach nie było złości, gniewu ani rozczarowania, tylko prawdziwe szczęście. Nie potrafiąc nad sobą zapanować zaczęłam płakać. W jednej sekundzie była przy mnie, delikatnie obejmując ramionami.
– Cii, wszystko będzie dobrze. – Próbowała mnie uspokoić, głaszcząc po plecach. – Pójdziemy teraz do kuchni napić się herbaty, właśnie zaparzyłam, a potem opowiesz mi co się stało. – Pokiwałam głową zgadzając się na jej propozycję.
– Chodź. – Wypuściła mnie z objęć, chwyciłam za dłoń, po czym zaprowadziła do obszernej kuchni. – Usiądź zaraz podam ci filiżankę, od razu poczujesz się lepiej. – Mrugnęła do mnie cały czas się uśmiechając.
Usiadałam wygodnie na krześle i czekałam aż Megan do mnie dołączy.
Po chwili położyła na blat stołu dwie parujące filiżanki. Chwyciłam jedną z nich i przyłożyłam sobie do ust, po kilku łykach zaczęłam się rozluźniać. Miała rację poczułam się lepiej, jednak mojego problemu, nie mogłam załatwić jedną porcją herbaty. Musiałam w końcu zacząć mówić po co tu tak naprawdę przyszłam. Będzie to trudne jednak nie miałam wyboru, jeśli liczyłam na pomoc przyjaciółki.
– Megan mam kłopoty – przemówiłam po chwili.
Odłożyła filiżankę na blat, po czym spojrzała na mnie dając znać oczami abym kontynuowała.
– Nie wiem od czego zacząć – ciągnęłam dalej.
– Może od początku – podpowiedziała.
– Gdybym zaczęła od samego początku, siedziałybyśmy tutaj do rana. – Zaśmiałam się, choć sytuacja, w której się znalazłam powinna raczej wywołać u mnie płacz. – Nie mam tyle czasu, tak naprawdę, to nie mam go wcale. Megan, Erik mnie sprzedał. – Postanowiłam oderwać szybko plasterek, by tak mocno niej bolało.
– Że co?! – Megan energicznie wstała z krzesła, potrącając przy tym ręką filiżankę, Nie przejęła tym się zbytnio, bo nawet tego nie zauważyła. – Alex! – krzyknęła.
Podskoczyłam na krześle zaskoczona jej nagłym wybuchem
Po sekundzie do pokoju wpadł zdyszany partner mojej przyjaciółki.
– Co się stało kochanie? Coś z dzieckiem? – Był autentycznie przerażony, spoglądał z troską na brzuch Megan.
– Nie, dziecku nic nie jest, w końcu to twój syn, ma silne geny. – Mężczyzna się rozluźnił, po czym dumnie wypiął pierś. – Alex potrzebuje broni, muszę komuś odstrzelić fiuta.
Szczerość mojej przyjaciółki nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia, na mnie również. Znałam doskonale Megan i jej niespokojną naturę. Od zawsze była narwana, najpierw robiła potem myślał. Wiele kłopotów by nas ominęło, gdyby choć raz zastanowiła się nad konsekwencjami swoich czynów.
– Nie ma mowy i wybij sobie to z twojej ślicznej główki. Nie pozwolę ci trzymać pistolet, ostatni raz jak miałaś broń w ręku omal mnie nie zabiłaś – powiedział to spokojnym tonem, jednak po jego mowie ciała można było śmiało stwierdzić, że był na granicy wybuchu. Zaciskał dłonie w pięści starając się zachować kontrolę.
– Ile czasu będziesz mi to jeszcze wypominać? – Przewróciła oczami, a następnie podeszła do niego. – Kotku, jeśli nie mogę tego zrobić, to proszę zrób to ty. Trzeba utłuc tego gnoja. – Dotknęła dłonią jego lekko zarośniętego policzka.
Czy ona przed chwilą poprosiła swojego męża o to, by zabił Erika? Spojrzałam na olbrzymią posturę Alexa i mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy wyobraziłam sobie, jak mój mąż był duszony przez tego wielkoluda. O tak, przyjemny widok.
Z marzeń wyrwał mnie głos mężczyzny.
– Może przed podjęciem tak pochopnej decyzji, dasz jej opowiedzieć do końca całą historię?
W sumie miał rację. Moja przyjaciółka nie znała szczegółów a już planowała morderstwo. Niestety, ale dla niej to było typowe zachowanie.
– Mów– rozkazała odwracając się w moja stronę. Ponownie usiadła na krześle, obok niej stanął Alex.
– Erik od kilku dni zachowywał się dość dziwnie, był nieobecny, pogrążony w własnych myślach. Próbowałam go podpytać co się dzieje, jednak za każdym razem zbywał mnie, mówiąc, że nie mam o co się martwić, że sam rozwiąże swoje problemy. Okazało się jednak, że do rozwiązania problemu potrzebuje mojej osoby, a dokładniej mówiąc mojego ciała. – Spojrzałam na moich towarzyszy, twarz Megan wyrażała gniew i obietnicę mordu, za to z twarzy Alexa można było wyczytać obojętność, tak jakby moje słowa go w ogóle nie zaskoczyły.
– Powiedział, że zapożyczył się u pewnego niebezpiecznego człowiek. Próbował się tłumaczyć opowiadając bajeczkę o tym, że pieniądze planował zainwestować w centrum handlowe, jednak deweloper go oszukał i ukradł mu wszystko. Oczywiście mu nie uwierzyłam, wiem, że to poważniejsza sprawa.
– Dobra, tylko jak doszło do tego, że cię sprzedał? – dopytywała Megan, wiercąc się na krześle.
– Nie wiem, być może to Erik wpadł na tej genialny pomysł i zaproponował mu mnie zamiast pieniędzy. – Oparłam się łokciami o blat stołu, po czym ukryłam twarz w dłoniach. – Mówił, że tak naprawdę robi to, aby zapewnić mi bezpieczeństwo. Straszył, że jeśli się nie podporządkuje woli Eduarda to może stać mi się krzywda. Bałam się, ale musiałam uciec.
– Dobrze zrobiłaś opuszczając mieszkanie i przychodząc do nas. – Poczułam na ramieniu kojący dotyk ciepłej ręki Megan.
– Zaraz, o jakim Eduardzie mówisz? – Zaskoczyło mnie to, że Alex włączył się do rozmowy.
Oderwałam twarz od dłoni, a następnie spojrzałam na mężczyznę. Był zły i ta złość była skierowana w moją stronę.
– Nazywa się Eduardo Lopez.
Jego twarz momentalnie przybrała odcień bledszy niż ściana, przed którą stał. To chyba nie był dobry znak.
– Nie możesz tu zostać, masz w tej chwili opuścić mój dom i zapomnieć numer do Megan! – Niespodziewanie krzyknął, czym mnie przeraził. Skuliłam się na krześle, czekając na koniec jego wybuchu.
– Alex co ty wyprawiasz?! Lexi nigdzie nie idzie! – Sprzeciwiła się moja przyjaciółka.
– Meg, ty niczego nie rozumiesz – podszedł do niej, po czym chwycił za ramiona. – Ona już jest martwa, a obracając się w jej towarzystwie ściągamy na siebie gniew Lopeza. Zrozum ja nas nie obronie, nie mam takiej mocy by to zrobić. Skończymy w worku plastikowym i to będzie jej wina. – Wskazał na mnie ręką.
Puścił Megan i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Ręką przeczesywał włosy, prawie wyrywając je z głowy.
On miał rację, jeśli zostanę mogłam narazić ich na niebezpieczeństwo. Opuszczę ich dom, ale wcześniej Alex będzie musiał udzielić mi kilku odpowiedzi.
– Odejdę – wiele kosztowało mnie wypowiedzenie tych słów na głos – ale najpierw powiedz mi z kim mam do czynienia?
Spojrzał na mnie, w jego oczach dostrzegłam współczucie. Teraz już wiedziałam, że to co za chwilę miałam usłyszeć mi się nie spodoba.
– To człowiek, którego boją się najgroźniejsi bandyci, nikt mu się nie sprzeciwia, ten kto się na to odważy umiera, ale nie jest to szybka śmierć. Lubi patrzeć na cierpienie swoich ofiar. Kobiety, które są mu dostarczane, nie żyją więcej niż kilka godzin. Przeważnie nie mają rodziny, ani przyjaciół, dlatego je kupuje, ponieważ jest pewny, że nikt się o nie, nie upomni.
Przełknęłam głośno ślinę wyobrażając sobie, że jedną z tych kobiet byłam właśnie ja. Moje ręce zaczęły drżeć, a w sercu zagnieździł się strach, który spowodował atak paniki.
Dobry Boże w co ja się wpakowałam? A raczej w co wpakował mnie Erik?
– O jego okrucieństwie w stosunku do kobiet krążą legendy. Uwierz mi, że pod koniec tej gehenny modliłabyś się o śmierć.
Wiedziałam, że mówił prawdę. Nie miał powodu, aby mnie okłamywać. W najdrobniejszych szczegółach zobrazował mi postać Lopeza.
– To co ja mam teraz zrobić? – Ponownie ukryłam twarz w dłoniach, licząc na to, że w taki sposób stanę się niewidzialna. Może i było to dziecinne zachowanie, ale tylko to mi pozostało. Przez głupotę Erika mój świat się zawalił i nie było szansy na to, aby ponownie poskładać go do kupy.
– Musisz zniknąć, wyjechać daleko stąd. Załatwię ci nową tożsamość. – Słowa Alexa napełniły mnie nadzieją. – Masz pieniądze?
I nadzieję szlag trafił.
Pokręciłam przecząco głową.
– Z tym będzie problem, Erik zabrał mi wszystkie kosztowności, nie wiem czy w tej sytuacji będzie mnie stać na nowe dokumenty. – Moja twarz płonęła z zażenowania, gdy przyznawałam się do swojego ubóstwa. – Nie wiem czy nawet na bilet będę mogła sobie pozwolić. – Chciało mi się płakać z własnej bezsilności.
– O pieniądze się nie martw, dam ci je, na parę miesięcy powinno ci wystarczyć, potem będziesz musiała poszukasz sobie pracy w nowym mieście.
Ten człowiek poznał mnie dziesięć minut temu, a był gotów podzielić się pieniędzmi, abym mogła ułożyć sobie życie na nowo. Megan miała szczęście mając go przy sobie.
– Nie wiem, kiedy będę mogła je zwrócić.
– Nie przejmuj się tym – machnął ręką – robiłem w życiu dużo złych rzeczy, za które mi płacono. Teraz mogę odkupić swoje winy dzieląc się z osobą, która potrzebuje pomocy, a że jesteś przyjaciółką Megan, tym bardziej cieszę się, że trafiło na ciebie.
– Dobrze, to wszystko zostało ustalone. – W końcu Megan przejęła dowodzenie, coś co lubiła robić najbardziej. – Alex zajmie się teraz załatwianiem wszystkiego, a ty Lexi pójdziesz się położyć. Miałaś ciężki dzień, więc odpoczynek dobrze ci zrobi. – Zadecydowała.
– Zgadzam się z tobą, padam z nóg. Przyda mi się kilka godzić snu, chociaż nie wiem czy w tych okolicznościach będę potrafiła zasnąć, a jeśli mi się uda to na pewno nie będzie to spokojny sen.
– Chodź, przekonamy się, w razie czego zaśpiewam ci do snu, muszę przecież na kimś poćwiczyć zanim mały się urodzi. – Pogłaskała się po brzuchu.
Wstała z krzesła, po czym ruszyła w stronę schodów prowadzących na piętro.
– Poczekaj muszę iść po moją torbę do samochodu – zawołałam za nią.
– Ja to zrobię. – Zaoferował się Alex. – Podaj mi tylko kluczyki. – Wyciągnął w moim kierunku rękę. Podałam mu je bez wahania.
– Dzięki. – Tylko tyle zdążyłam powiedzieć zanim zniknął za drzwiami.
Poszukałam wzrokiem Megan, która była już na górze.
– Poczekaj na mnie. – Wbiegłam na schody. – Ale masz tempo jak na ciężarną. – Zaśmiałam się podchodząc do niej.
– Jak na razie daję radę, nie wiem jednak co będzie pod koniec ciąży. Znając Alexa to pewnie przykuje mnie do łózka na ostatnie tygodnie przed porodem.
– Powinnaś się cieszyć, że jest taki opiekuńczy, choć na takiego nie wygląda.
– Pozory mogą mylić. – Uśmiechnęła się delikatnie.
Od razu pomyślałam o zakłamanym dupku, który przez sześć lat był moim mężem.
– Twoja sypialnia jest tam. – Gestem ręki wskazała mi jasno brązowe drzwi. – Czuj się jak u siebie w domu.
– Nie wiem, jak ma wam dziękować za to co dla minie robicie. – Wzruszenie ściskało mi gardło.
Podeszła do mnie i znów mocno przytuliła.
– Nie masz za co dziękować, siostry muszą sobie pomagać.
No i nie wytrzymałam, tama puściła. Nie miałam pojęcia jak długo płakałam w jej ramionach, ale gdy tylko wyswobodziłam się z uścisku, dostrzegłam u moich stóp torbę. Alex najwidoczniej postanowił nie przeszkadzać nam w sesji przytulania.
– Jak byś czegoś potrzebowała, to jestem w pokoju na końcu korytarza. – Dała mi szybki uścisk na dobranoc i już jej nie było.
Podniosłam torbę z podłogi, po czym uchyliłam delikatnie drzwi do pokoju. Był skromnie urządzony. Znajdowały się w nim tylko łóżko, biurko i niewielka szafa na ubrania. Weszłam głębiej do pomieszczenia, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Ten dzień był wyczerpujący. Nie tracąc więcej czasu ściągnęłam ubranie i położyłam się w chłodnej pościeli.
W ciągu niecałych trzech godzin moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Straciłam męża oraz stabilne, choć nieszczęśliwe życie. Gdyby nie Megan i Alex, nie miałabym, dokąd pójść. Teraz na szczęście po swojej stronie miałam dwójkę przyjaciół, już nie byłam sama.
Starając się oczyścić umysł, zamknęłam oczy i już po chwili odpłynęłam w sen, marząc tylko o tym, aby dzisiejszy dzień w ogóle się nie wydarzył.
***
Erik
– Kochanie wróciłem.
Zamknąłem za sobą drzwi mieszkania i z wielkim uśmiechem na ustach ruszyłem na poszukiwanie żony. W ręku trzymałem suknie, którą kupiłem specjalnie na tą okazję. Musiała oczarować Lopeza w końcu była jego prezentem.
Właśnie przed chwilą odbyłem rozmowę z Eduardo, poinformowałem go o naszym jutrzejszym przyjeździe. Z tonu jego głosu wywnioskowałem, że był podekscytowany perspektywą poznania Lexi. Oby tylko nie zaczęła mu pyskować, bo to mogło się źle dla niej skończyć.
Jej dzisiejszy wybuch mnie zaskoczył. Nigdy wcześniej się nie stawiała, zawsze posłusznie wykonywała polecenia. Właśnie to w niej lubiłem, gdy pokazywała uległość i o nic nie pytała.
Jednak jej buntowniczy charakterek, który pokazał się pierwszy raz od sześciu lat mógł zniweczyć mój idealny plan. Na szczęście dla niej w porę się opamiętała i znów stała się przykładną żoną, taką jaką sobie wychowałem.
– Lexi mam dla ciebie prezent! – krzyknąłem.
W całym mieszkaniu panowała cisza, zacząłem się trochę tym faktem denerwować. Moja żona powinna stać już przy mnie i czekać na instrukcję, a nie ukrywać się po kątach.
Otworzyłem drzwi sypialni mając nadzieję, że to właśnie tam Lexi się schowała. Być może zmęczyła się pakowaniem i postanowiła się na chwile położyć. Jednak, gdy okazało się, że pomieszczenie było puste zacząłem odczuwać w piersiach dziwny niepokój, potęgował go fakt, że na łóżku leżała nieposkładana sukienka Lexi oraz to, że szafa była otwarta.
Spanikowany zacząłem chodzić po mieszkaniu w poszukiwaniu nieposłusznej żony. Kolejne dowody, które po drodze znajdywałem utwierdzały mnie w przekonaniu, że Lexi zniknęła, ale gdy zobaczyłem otwarty sejf pękłem. Chwyciłem najbliższy przedmiot, który okazał się kryształowym wazonem i cisnąłem nim o ścianę. Drobinki szkła były dosłownie wszędzie, słyszałem, jak trzeszczały pod moim butami, gdy chodziłem rozjuszony po mieszkaniu.
Nie potrafiłem uwierzyć w to, że Lexi uciekła. Nie mogła tak po prostu się sprzeciwić, nie tak ją wychowałem. Prosiłem tylko o jedną drobną rzeczy. Chyba mogła mi się odwdzięczyć za to, że wyciągnąłem ją z patologii, w której żyła.
Zniweczyła mój plan skrupulatnie realizowany od kilku tygodni. Tak niewiele brakowało, abym zabłysnął w oczach Lopeza. Chciałem w krótkim czasie wspiąć się na sam szczyt i Lexi miała mi w tym pomóc. Ale zamiast pomocy otrzymałem kopniaka w tyłek.
Wściekły na żonę wybiegłem z mieszkania. Musiałem ją szybko odnaleźć w innym wypadku będę miał poważne kłopoty. Byłem prawie pewny, że zatrzymała się w jakimś hotelu. W okolicy było tylko kilka, więc szybko uda mi się ją namierzyć. Wsiadłem do samochodu, po czym z piskiem opon ruszyłem przed siebie.
Po czterech godzinach bezowocnych poszukiwań, właśnie opuszczałem ostatnie miejsce, w którym mogła się zatrzymać. Byłem rozgoryczony i coraz bardziej zły na siebie za to, że pozostawiłem ją samą. Powinienem być bardziej przewidywalny. Ale skąd mogłem wiedzieć, że dawna buntownicza strona Lexi, która tak długo była uśpiona powróci ze zdwojoną siłą?
Ponownie usiadłem za kierownicą mercedesa i zacząłem zastanawiać się nad kolejnym swoim ruchem. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o jedynej osobie, do której Lexi mogła zwrócić się o pomoc. Wstąpiła we mnie nowa nadzieja, odpaliłem silniki i już po chwili jechałem odzyskać swoją żonę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top