7. Speszona tancerka


- Ta z przodu była najlepsza - powiedziałem, ale Carlos tego nie słyszał. Był zbyt zajęty wgapianiem oczu w cycki blond panienki.

Gdy tańce się skończyły, goście i pan młody zaczęli wymieniać uwagi na temat tych tancerek. Najbardziej przypadła im do gustu blondyna, którą Carlos zaprosił nawet do nich, do baru. Ja, trzymałem się na uboczu, spokojnie pijąc drink i wspominając tą brunetkę.

Była ich przywódczynią, liderką. Na przedzie grupy wyglądała znakomicie i wręcz idealnie tam pasowała.

Była najpiękniejsza.

Wziąłem kolejny łyk drinka. A że pozostali siedzieli razem i rozmawiali w najlepsze, wogóle mnie nie zauważając, wyszedłem po angielsku. Przemknąłem korytarzem, przeciąłem lobby w którym były tylko dwie kobiety w recepcji i wyszedłem na zadaszony plac przed hotelem.

Zapaliłem papierosa, widząc jak lakier na drogich autach połyskuje w słońcu.

Mam kierowce, nie potrzebuje samochodu. Dla mnie, te wszystkie znaczki Lambo czy Ferrari nic nie znaczą. Nie są mi do życia potrzebne.
Lubię pokazywać po sobie swoją pozycję w tym wyścigu szczurów. jednak, nie poprzez auto. Poprzez elegancję i nieskazitelny wizerunek biznesmena.

Patrzyłem na swoje eleganckie buty, nie zważając nawet czy jestem sam czy nie. Nie widziałem, że ktoś właśnie stanął obok mnie. Dopiero po chwili ocknąłem się. Zobaczyłem zgrabne, szczupłe nogi a do uszu dotarł kobiecy, łagodny głos.

- Przepraszam? - Podniosłem rozkojarzony wzrok.

Nie mogłem uwierzyć.

Tancerka z baru. Ta, w której się zakochałem.

Zrobiło mi się gorąco, gdy uświadomiłem sobie że stoi obok mnie.

- Ma Pan może zapalniczkę?

Odebrało mi mowę. Odparłem dopiero po chwili "Tak, tak" i zacząłem grzebać w kieszeni marynarki.

Podałem dziewczynie srebrne Zippo.

Była niższa i młodsza niż ja, to mogłem stwierdzić na pierwszy rzut oka.

- Dziękuje - odpowiedziała, majtając papierosem w zębach. Paliła cienkie, rzekomo to zdrowsze.

Ja, wybieram tylko Marlboro.

Krępowała mnie jej obecność. Paraliżowała, ale też uszczęśliwiała. Stałem obok najseksowniejszej kobiety w tym całym kurorcie.

Zmieniła strój. Ubrała luźną czarną koszulke i szorty. Była inna niż widziałem ją przed chwilą. Ale tak samo ładna.

Panowała wokół nas cisza. Nie dobiegała tutaj muzyka z baru ani gwar rozmów o cyckach. Wszystko było spokojne.

- Chyba nie jest Pan tutejszy? - spytała, lekko się uśmiechając. Miała zaróżowione usta i niebieskie oczy. Pozbyła się już tej grubej warstwy makijażu.

- Słucham? - zapytałem, spoglądając na nią. Nie patrzyłem w twarz, nie chcąc pokazać jak bardzo sie stresuje.

Bo tak naprawde nigdy nie byłem zakochany. Nigdy nie miałem randki ani dziewczyny. A ta tutaj mi się  podoba.

- Jest Pan przyjezdnym. Znam ludzi z okolic i są znacznie mniej eleganccy - Spodobało mi się, że określiła mnie mianem "eleganckiego". Spuszczając głowę, uśmiechnąłem się zawstydzony.

- Miło mi to słyszeć - odparłem. Naszą rozmowę przerwały kroki. Odwrócilem się, dobiegały z wejścia do hotelu.

- Panie Styles, może drinka? - Niespodziewanie, podeszła do mnie kelnerka z baru. Zapytała formalnym tonem, a jej wygląd od razu mówił, że jest pracownicą. Włosy w kucyk, zero makijażu...

Wyciągała w moją stronę tacę z drinkami w szklankach. Kolorowe napoje wyglądały apetycznie.

- Styles? Pan Harry Styles?! Matko, przepraszam... - Usłyszałem głos dziewczyny.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, już się oddaliła.

Jestem znany. Mam wysokie stanowisko. Peszę ludzi...

Ale jeszcze nikt nigdy przede mną nie uciekał a zwłaszcza ładna dziewczyna!


Hej. Jak tam wakacje? Już się dla was zaczęły? Jakie macie plany? Ja... praca, praca, praca...


-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top