29. Miłość, w końcu poznać jej smak
Wybiegłem wtedy na dwór. Gwałtownie zerwałem się od stolika i popędziłem przez lokal do drzwi. Mogłem wyglądać jak szaleniec, lecz bałem się. Bałem się, że dam po sobie poznać jak bardzo sie denerwuje.
Nie widziałem jej pół roku, a nadal w snach zdarza mi się wracać do tamtego wieczoru na plaży. Rozmawiałem z nią, jakbyśmy znali sie całe życie. I pamiętam, jak bardzo się wtedy wyluzowała. Nie mówiła już do mnie na Pan. Wypiliśmy trochę wódki. A jak to mówią, to właśnie przy niej najlepiej poznaje sie ludzi.
Zapaliłem papierosa. Od czterech miesięcy ich unikałem, ale teraz sytuacja byłą wyjątkowa. Skryłem sie za knajpą, przy drzwiach na zaplecze.
Nikt mnie nie znalazł, ale słyszałem, oprócz swojego przyspieszonego oddechu,jak wołają mnie koledzy. Nie chciałem teraz ich towarzystwa. Z fają w zębach, obszedłem budynek dookoła i pojechałem autobusem w okolice swojego domu.
Wszedłem na podwórko, już odrobinę rozluźniony. Jednak, całą drogę od przystanku, wspominałem każdą z tamtych sytuacji. To,jaki Sonia rzuciła na mnie urok swym tańcem. Rozmowę przed hotelem, albo to, jak pomogła pijanemu zagubionemu mężczyźnie zobaczyć promyk słońca podczas burzy.
Byłem wtedy innym człowiekiem. Zmierzałem prosto do piekła, zatracając się. Nie widziałem że słaniałem się cały czas na nogach zmęczenie i stres to był moje drugie imiona. Byłem niczym robot, wyprany z uczuć i zdolny jedynie do ciężkiej pracy.
Ale przecież nie na tym polega życie. Dopiero teraz to widzę.
Nie pragnąłem nigdy miłości. Albo... Tylko czasem potrzebowałem bliskości drugiej osoby, ale wtedy z pomocą przychodziła sekretarka. Anette zastępowała mi żonę, dziewczynę... Ale ani ona nie kochała mnie, ani ja jej. Byłą tylko dobrym słuchaczem, kiedy sie je zwierzałem. A do tego, znakomicie masowała plecy gdy padałem na kanapę w biurze.
Wypiłem szklankę wody, stojąc przy barku w kuchni. Karafka z koniakiem kusiła, błyszcząc. Jednak, nie. To najgorsze co mógłbym zrobić.
Alkohol tylko uśpiłby uczucia i pomógł na chwilę zapomnieć. Ale jutro, gdy otworzyłbym oczy, Sonia znów by mną zawałdnęła. Szczerze, oszukiwałem sam siebie. Nie było dnia żebym o niej nie myślał. Właśnie dla niej przyjechałem do Miami.
Chciałem ją odnaleźć. Kiedy nie zostało mi już nic, obrałem sobie nowy cel.
Miłość. W końcu poznać jej smak.
Przygryzłem wargę, trzymając dłoń na pustej już szklance. Nie wiem, czy to za wysokie natężenie światłą w kuchni, czy zmiana pogody... czy zdenerwowanie, ale zaczął mi dokuczać ból głowy. Zdecydowałem się na szybki prysznic. Chciałem pójść wcześniej spać, przedtem łykając jakiegoś procha.
Z ręcznikiem owiniętym wokól ud wyszedłem łazienki. Dochodziła dopiero godzina osiemnasta, a ja chciałem żeby ten dzień już się skończył. Zapinałem właśnie pasek zegarka na dłoni, kiedy zobaczyłem blask na stoliku nocnym.
Mój telefon. Doszedł właśnie sms od Dorseya. Zauważyłem też kilka innych, które wysłał wcześniej.
Pewnie uznali mnie wszyscy za wariata...
Nie roztrząsałem tej sprawy dłużej. Położyłem się spać, jednak dobrze wiedziałem że o Sonii nie da sie zapomnieć.
Mogłem postawić wszystkie swoje pieniądze, że przyjdzie do mnie dziś w nocy.
Cześć. Harry znów zaczął rozmyślać, wspominać... Myślicie że jego i Sonii drogi jeszcze się przetną?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top