26. Wątpliwości
Tamtego dnia, wróciłem do domu poirytowany. Nawet z tej złości przejechałem kilka razy na czerwonym świetle, co nigdy mi się nie zdarzało. Wjeżdżając na teren posesji, już czułem w ustach smak coli z wódką, na którą mam ochotę od kilku godzin.
Chyba nie wybrałem dobrze. Skoro po pierwszym dniu w pracy już mam ochotę ją rzucić, to nie wróży to dobrze. Nie,nie chodzi o nadmiar obowiązków czy już nawet o odstraszający wizerunek prezesa... Właśnie chodzi o to że nie miałem dziś nic ważnego do roboty.
Chyba że jednym z ważniejszych zadań do wykonania na stanowisku sekretarza jest "Panie Styles,skocz Pan po pączki do Salty Donut". Albo "Panie Styles, mógłby Pan wynieść moje śmieci".
Już sama zawartość śmietnika Garcii wiele o nim mówi. Wysypałem dziś do kontenera worek pełen paczek po tytoniu Drum i wódce z monopolowych "wszystko do 5$". A jest prezesem firmy...
Mogę się założyć o najdroższą whisky że nikt w tej firmie nie zarabia więcej niż 10$ na godzinę. Oprócz prezesa, bo on może mieć 15 skoro stać go na zakupy w najtańszych sklepach...
Nalewając sobie coli do szklanki, naprawdę zacząłem mieć obawy. Bo moja przyszłość nie wygląda zbyt pięknie.Kasa z lokaty kiedyś się skończy, co wtedy?
Przeprowadzka do taniego mieszkania albo domku w dzielnicy biedoty? Koniec z chodzeniem w garniturach i piciem szkockiej czy wódki w trzycyfrowej cenie za litr? Konieczność sprzedania samochodu? Nie mogę, już pokochałem tą Be Em Kę!
Miałem wypić tego drinka na spokojnie. Jednak, nie doszedłem nawet do salonu, nie padłem na fotel i nie włączyłem spokojnej muzyki na gramofonie... Tak. Gramofonie po dziadku, który nadal mam. Postanowiłem nie wyrzucać czegoś, co przetrwało tyle lat i do tego jeszcze działa. Całą kolekcję płyt także zachowałem, ma miejsce na wysokiej półce w salonie.
Wypiłem duszkiem całego drinka. Potem, niewiele myśląc rzuciłem szklanką o ścianę. Dźwięk tłuczonego szkła rozszedł się po kuchni, a kawałki poleciały na marmurową podłogę.
Oparłem się ręką o blat wyspy kuchennej.Czułem że tracę równowagę, nie tylko w życiu ale i w sensie fizycznym. Przetarłem dłonią twarz, czując jak moje włosy opadają na prawą część twarzy.
Byłą dopiero godzina szesnasta, a ja już czułem się zmęczony.
Nie tak miało być. Miałem być szanowanym i eleganckim człowiekiem, a nie chłopcem na posyłki w firmie gościa będącego prezesem i chadzającego w dresach do pracy!
Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Gdy ciepła woda zaczęła spływa po moim ciele, bez emocji zacząłem wspominać dzisiejszy dzień jeszcze raz. Z pracowników nie poznałem nikogo po imieniu. Kilkoro ludzi w strojach pracowników technicznych przechodzili obok i pytali tylko "Hej, jesteś tu nowy?". A ja nie byłem dość skory do rozmów, więc tylko obrzucili mnie spojrzeniem i poszli do prezesa, bo tam właśnie zmierzali.
Co ciekawe, patrząc na nich, widziałem niższą klasę społeczną. Tych ludzi nigdy nie będzie stać na dom, takich w jakim ja mieszkam. Nigdy nie będą mieli prywatnego odrzutowca, szofera, ochrony ani sekretarek takich jak moja mała Anette. Ciekawe, czy nowa prezes jest dla niej tak samo miłą jak ja. Anette robiła mi nie tylko za sekretarkę. Zawsze w chwilach słabości mogłem do niej pójść, pogadać i zapytać o radę. Przychodziła też do mnie wieczorami, kiedy padałem z nóg zasypany robotą, masowała mi plecy... Te rzeczy nie należały do obowiązków sekretarki, ale ona chciała być po prostu dobrym człowiekiem. Jakby przyjaciółką.
Nie pamiętam czy poszedłem wtedy spać o drugiej czy o dwudziestej drugiej... Czy wpiłem drinka, dwa czy trzy. Ale cokolwiek zrobiłem, chciałem tylko zagłuszyć ból. Nie podobało mi się to nowe życie, a przynajmniej podobało mniej, niż na początku...
Cześć. Jak rozdział? Harry ma chwilową załamke, napewno z tego wyjdzie ')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top