21. Biorę


Rozglądałem się po śnieżnobiałych ścianach, przestronnym salonie i spoglądałem na nie pasujące wogóle do siebie obrazy na ścianach. Dziwne uczucie, tak chodzić po obcym domu...

- A tu jest kuchnia, małżonka pewnie będzie zadowolona - uśmiechnął się Jerry, agent nieruchomości którego imię zapisano srebrną czcionką na wizytówce agenta nieruchomości.

Zachwalał dom, po którym mnie oprowadzał już kilka razy. Odkąd tydzień temu przyjechałem do Miami, zwiedziłem już trzy wille ale on i tak namawia mnie na tą, wymieniając wszelkie jej zalety.

Chata na 64th Avenue,  duży ogród, wiele zieleni, basen, sześć sypialni i garaż na dwa auta...

Czy potrzeba mi czegoś tak dużego? To pytanie nurtuje mnie odkąd przyleciałem do tego pięknego miasta.

W sąsiedztwie, jadąc autem widziałem wiele ogromnych domów. Pewnie należą do ludzi tak samo bogatych jak ja. Prezesów, lekarzy, gwiazd filmowych czy muzycznych... A kim ja właściwie jestem?

Aktualnie mój status społeczny spadł znacząco. Odkąd straciłem firmę i spojrzałem na ojca pogardliwym wzrokiem, gdy gratulował tej wypindrzonej laluni nowego stanowiska, nie odzywam się ani do niego, ani do matki choć dzwonił by pobawić się w psychologa i pewnie też namówić na ustatkowanie się i założenie rodziny.

Miami jest pierwszym miejscem, do którego przyjechałem po tym jak sprzedałem dom w Londynie. Skoro zmiany wpychają się do mojego życia drzwiami i oknami, postanowiłem przeprowadzić się w całkiem inne klimaty. Pożegnać deszcze i mgły, a zacząć oglądać palmy i zachody słońca na Palm Beach.

- Oczywiście, można wprowadzić pewne zmiany. Dom będzie można wyremontować, zaaranżować ogród... Znam doskonałego ogrodnika, którego można zatrudnić, dekoratora wnętrz... - zaczął paplać Jerry, zauważając że waham się nad decyzją. Stojąc w kuchni, pośród białych eleganckich szafek, nadal nie wiedziałem co teraz począć ze swoim życiem. Myślałem, że odnajdę siebie w Miami a ja tak naprawde nawet domu nie potrafię kupić.

Jerry złączył dłonie, stąpając cwaniaczkami po błyszczącej, marmurowej podłodze.

- Możemy też pooglądać inne domy, ale ten to moja najlepsza oferta - zaczął z typowym dla siebie akcentem, co według mnie świadczyło o tym że jest gejem. Jego ubiór, fryzura i głos nie pozostawiały wątpliwości.

Jeszcze raz obejrzałem kuchnię, po czym powoli przeszedłem do salonu. Dom był jasny, nie nowoczesny co mi nie pasowało, ale podobała mi się lokalizacja. Był położony z dala od ruchliwych promenad i plaży. Nie będzie wrzeszczących dzieciaków, pijanych nastolatków, festiwali...

Święty spokój, którego tak potrzebuję, by obrać właściwą ścieżkę w życiu. 

Od razu pomyślałem o Sonji. Wspomniałem ją jako tajemniczą dziewczynę, która namieszała mi w głowie by dać mi jedną, najlepszą noc w życiu. Wiem, że mieszka w Miami. Może dlatego podświadomie wybrałem t miasto, choć ostatnio wogóle nie myślałem o tej dziewczynie.

- Jaka jest cena, powtórz - rzekłem do stojącego w bezruchu Jerrego. Pewnie już się niecierpliwił.

- Dwa miliony sto dziewięćdziesiąt - powiedział firmowo.

Zamilkłem na chwilę, po zastanowieniu, ku uciesze Jerrego powiedziałem

"Biorę".


Jest to pierwszy rozdział drugiej części DONT EVER LEAVE ME ALONE. Zapraszam do czytania, mam nadzieję że zostaniecie do końca :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top