12. Ucieczka i powrót

Entity westchnął. Siedział na przeciwko Slendermana trzymając szklankę Whisky. Wszyscy rozmawiali i nawet się śmiali. W tym czasie gdy wszyscy byli zajęci do pokoju z Olfix wszedł L.Jack.

-Psst, Olfix. Jesteś tu? -szeptał.

-Jestem, jestem... -Wyszła z ukrycia z pokoju.

-Zbieramy się powoli. Wszyscy są zajęci na dole, rozmawiają z twoim bratem... Czmychniemy koło nich. Nawet się nie zorientują. Ewentualnie potem pójdę zgarnąć twojego brata.

-Ok -odpowiedziała szeptem dziewczyna, po czym ruszyła po cichu za L. Jackem do wyjścia. Udało się. Wyszli na zewnątrz. -Ok, poczekaj tu gdzieś w ukryciu. Ja wrócę po twojego brata, odporowadzę was trochę i uciekniecie w swoją stronę. OK?

-Ok, i ten.. dzięki.. -Powiedziała dziewczyna lekko uśmiechając się.

-Nie ma za co a teraz idź gdzieś się ukryć.. -Jack wszedł do domu, skierował się do kuchni. Stanął w progu i rozejrzał się po całym towarzystwie gdzie wszyscy byli dosyć radośni i niektórzy upici. -No no widzę ze się wszyscy dobrze bawią...

W tym czasie spojrzał na niego Slenderman. Jane bawiła się z Sally. Ben poklepał miejsce obok.

-Siadaj Jack, pogadamy! -Odezwał sie Ben

-Nie dzięki.. Właściwie, noc jest ładna. Ej ty nowy.. chodź przejdziemy się. Pogadamy

-W suumie... -Ent odstawił szklankę- Przyda się bo zaraz tu je**ę w spanie -Zaśmiał się cicho i podniósł się. Po czym skierował się za Jackiem do wyjścia.

-Jack -Odezwał się Slender. Jack się obejrzał. -Spróbuj tylko coś ukręcić..

-Nic nie ukręcę.. spokojnie! -chłopak podniósł ręce w górę w celu obrony. Wyszli. W końcu byli sami.- Olfix, chodź do nas

-Hm? -Ent spojrzał na niego lekko zaciekawiony.

-Powiedzmy że pomagam wam uciec.. -wziął Olę przed siebie by tamci z okna nie widzieli że poszli w trójkę. Później gdy schowali się za najbliższymi gęstymi drzewami Ola rzuciła się do 303 i wtuliła się. Tak po prostu. Ent wyglądał na zaskoczonego tym wszystkim.

-Uhm.. Ola... co ty.. Robisz? -Zapytał zmieszany.

-N- Nie wiem. Po prostu poczułam ze.. Muszę -Ścisnęła rękoma brata trochę mocniej. 303 trochę niepewnie odwzajemnił przytulenie. Ale poczuł się lepiej.

-Dobra, odprowadzę was jeszcze trochę. A dalej pobiegniecie już sami.

Po paru minutach nasze drogi się rozeszły. Ola i Ent szli już sami. W głuchej ciszy lasu. W końcu coś tknęło dziewczynę i przerwała tę ciszę.

-Jak ty się tam znalazłeś?

-Szczerze? poszedłem do lasu. Siadłem pod drzewem i ten biały typ w gajerku się pokazał. Potem poszedłem za nim bo chciał. I no tak się znalazłem u nich w domu.

-uh, rozumiem. Dzięki.. -szepnęła.

-Nie ma za co -Odpowiedział Ent spuszczając głowę i nasuwając kaptur. Chwilę tak szli gdy zobaczył kątem oka że Ola jest jakby trochę.. przygnębiona. Uśmiechnął się delikatnie i przygarnął ją ramieniem do siebie. Noc była ładna, księżyc świecił. Zaśmiał się spokojnie.- No rozchmurz się mała...

Ola zaśmiała się w końcu.- Jesteś poj***ny.

-Wiem -Puścił jej oczko i się zaśmiał. Skierowali się do domu.

-um.. Ent..

-Tak?

-Jak ty to... zrobiłeś?

-Co takiego?

-No, widziałam jak Jeff cię zabił. Potem jak się wykrwawiałeś, i nagle stanąłeś cały i zdrów obok...

-Cóż. Szczerze? Sam do końca tego nie wiem. Ale dowiedziałem się że, sam w sobie jestem wirusem. Że mogę robć co chcę, kiedy chcę i jak chcę. I nikt mnie nawet nie wytropi. Na Internecie pisze tego wiele.

-Internecie?

-Ah.. dobra.. pokaże ci kilka spraw na twój temat -Zachichotał pokazując dłoń która lekko się zamieniła światłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top