5. Zmiana planów
*Wideo na wczucie się w klimat z głosem Entity ;) *
Rano obudziłam się jako pierwsza. Gdy wszyscy jeszcze spali, wstałam i ruszyłam na pięterko by się rozejrzeć. Muszę przyznać ze to byłby całkiem ładny domek gdyby tak trochę o niego zadbać. W końcu wkroczyłam do pokoju w którym wcześniej byłam przetrzymywana przez Entitiego. Ciarki przeszły mnie po całym ciele, gdy tu nagle usłyszałam głos za sobą.
-Witaj kruszyno... -Ten sam głos co wcześniej. Entity. Zamknął drzwi za sobą, coś chciał. Tylko co?- Całkiem dobrze sobie radzisz z tą bandą "obrońców". I dzięki za te wszystkie ich plany, nie spodziewają się tego co planuję im zgotować.- po tych słowach uśmiechnął się wrednie.
-Co chcesz tym razem? - W końcu coś z siebie wydusiłam. - Niebawem się obudzą, chcą iść do portalu do Netheru...
-Wiem gdzie i po co idą - przerwał mi. - Następuje mała zmiana planów. Masz działać jak dotychczas. Zmianą jest to że masz kierować ich po Netherze na stare opuszczone bagna. W tamtym miejscu zadam pierwszy cios. - Warknął ale i obserwował mnie pokazując mi mapę gdzie co i jak. - W Netherze nikogo nie znajdziecie.. no może z garstką "szczęścia" Carify. Która za bardzo nie przepada za samym Herobrinem ostatnio. -Na te słowa się uśmiechnął.
-A ten... Dreadlord z książki? Ta legenda? To ty wyrwałeś kawałek strony?
-Tak - uśmiechnął się Ent.- żeby was nie kusiło, ale widzę ze i tak pokusiło Nulla - znowu warknął pokazując swoje kły.- Zdradziecka czarna małpa...Nawet musiał swoją siostrunię obronić!
Po chwili Ent wyczuł czyjąś obecność. Uśmiechnął się wrednie i wyciągnął swój miecz. Domyśliłam się ze ktoś nas usłyszał i szedł w naszą stronę, lecz nie spodziewałam się tego co zrobi sam Entity. Podszedł do mnie i ni stąd ni z owąd zaczął mnie bić, nie na tyle silnie by pobić mnie do nieprzytomności, lecz na tyle by wyglądało groźnie i niebezpiecznie, oraz żeby były jakieś sińce. Muszę przyznać ze dokładnie wiedział co robi. Zaczęłam krzyczeć i błagać żeby przestał. Złapał mnie jedną ręką za włosy a drugą za prawą stronę twarzy. Bolało jak diabli, zaś w głowie słyszałam jego głos. "Żeby nie śniło ci się wiać, i wzbudzać podejrzeń współpracy". Wtedy wkroczyła Larissa.
-PUŚĆ JĄ!- Krzyknęła dziewczyna po czym rzuciła się na niego by go ode mnie odciągnąć. Ja siedziałam pod ścianą z sińcami i otarciami, oraz z obolałym prawym okiem. Nie spodziewałam się tego po nim. Larissie udało się go odczepić i odsunąć ode mnie.
-To jeszcze nie koniec...-Wskazał na Larissę a potem na mnie palcem. Po czym uśmiechnął się wrednie swoimi złotymi zębami. Po czym szyderczo i złowieszczo śmiejąc się zniknął. Larissa odwróciła się spoglądając na mnie. -O mój boże... co on ci zrobił?! -Krzyknęła i zaraz przyklękła przy mnie. Szczerze powiem ze sama nie wiem. Zaraz za dziewczyną pojawiła się Oflix która była nieopodal schodów na dole i usłyszała hałas.
-Czy tu był on? - Zapytała Oflix
-Tak, pomóż mi ją sprowadzić na dół! -Krzyknęła Larissa i obie wzięły mnie pod swoje ręce prowadząc schodami na dół. Wszyscy się zbiegli, a gdy spojrzeli na mnie. Wszyscy oniemieli z szoku. Moje prawe oko, było czerwone niczym oko Enta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top