•🎧Come And Get Your Love🎧•
×
✧༺♥༻✧
×
Jak już to powszechnie wiadomo, gdy w pewnym miejscu urzęduje większa liczba osób, każdy z nich ma swoją kolej na sprzątanie. Ten zaszczyt spadł akurat na biednego gromowładnego, który już od dłuższego czasu gościł na statku Strażników Galaktyki, zostawiając Nowy Asgard w rękach swojej przyjaciółki - Valkirii - chcąc wrócić do dawnego siebie, jeszcze z czasów przed tym cholernym Thanosem, przez którego trochę się nacierpiał...
Od czasu finalnej walki z Thanosem naprawdę wiele się zmieniło... Zwłaszcza w życiu Thora, bo w końcu musiał przestać użalać się nad swoją "winą" i wziąć się w garść, nie? Dołączenie do załogi Starlorda miało pomóc mu otworzyć nowy rozdział w jego życiu. Rozdziału, który miał wspomóc go w uwolnieniu się od dennej depresji, której doczekał się po przegraniu pierwszej walki z tytanem. Teraz jednak rzucił to wszystko za siebie i próbował składać swoje życie do kupy, jak na dobrego i walecznego Asgardczyka przystało. Zrzucił wiele kilogramów wracając mniej więcej do poprzedniej figury, zadbał bardziej o swoje blond włosy, nie chcąc jednak ponownie ich ścinać. Skrócił jednak brodę, której rozmiar przeszkadzał mu w jedzeniu. Starał się również wrócić swoje dawne poczucie humoru i pewność siebie, aby jego pesymizm ponownie spadł do zera. Przestał się objadać, lenić i grać w tę żałosną, midgardzką gierkę, przez którą jego nerwy potrafiły wzrastać kilkukrotnie. Teraz był jak... młody bóg. O ile tak można to nazwać.
Krzątał się po kwaterze głównej zamiatając śmieci, wyrzucając paczki po jedzeniu do kosza i segregując pranie, które w większości należało do Petera. Przerzucając ubrania na brudną stertę innych koszulek natknął się na "przedmiot muzyczny", zwany potocznie walkmanem, który należał do Quilla. Blondyn z ciekawości wziął go do rąk i włożył słuchawki w uszy, rozglądając się uprzednio, czy aby na pewno właściciela nie ma w pobliżu. Upewniając się, że jest sam, włączył odtwarzacz i już po chwili oddał się rytmowi oraz muzyce, a sprzątanie stało się o wiele przyjemniejsze niż przedtem.
Gdy kwatera była już prawie lśniąca i pachnąca świeżościa, do pomieszczenia wpadł rozzłoszczony Peter, szukający swojego odtwarzacza, którego od jakiegoś czasu szukał. Na nieszczęście blondyna właśnie on je chwilowo posiadał i... no cóż, kiedyś musiało to nastąpić - Co ty do cholery?... oddawaj to! - Starlord poczuł, jak krew zaczyna się w nim gotować i dosłownie wyrwał walkmana z ręki boga - Nie wiem, jak żeś mi to podpieprzył, ale jeszcze raz tego dotkniesz, to wylatujesz, jasne?! - zagroził mu palcem wyraźnie zdenerwowany, zaciskając dłoń na urządzeniu, które po chwili pękło.
Zauważył to tylko Thor, bo Peter przez podniesione ciśnienie nie był w stanie zauważyć skutku swojego czynu i po prostu wyszedł z pomieszczenia, zostawiając zdezorientowanego Thora, który nie wiedział, czy powinien cokolwiek zrobić. Pewnie by się zaśmiał, jednak ostatnio zaczynał stopować z dogryzaniem mu, ponieważ chciał zawiązać między nimi odrobinę lepszą relację. Nie znaczy to jednak, że całkowicie zrezygnował z dogryzania mu. Co to, to nie. Z jednej strony nie powinien był ruszać jego rzeczy, a tym bardziej tego urządzenia i po prostu odłożyć je na szafkę, ale z drugiej przecież nie zrobił nic złego, prawda? Spojrzał na swojego przyjaciela - szopa, który był równie zbity z tropu, co blondyn.
- Chyba ma okres - szepnął do Thora Rocket, również nie rozumiejąc zachowania swojego kapitana. Od tygodnia Peter był praktycznie nie do poznania, cały czas się czepiał i wrzeszczał na innych, jakby rzeczywiście zamienił się w wiecznie zrzędliwą kobietę, której zupełnie nic nie pasuje. Nikt nie wiedział co mu jest, nawet rozczulający Groot chcąc się tego dowiedzieć, w ramach odpowiedzi dostał jedynie słowa obelg, przez co Rocket musiał uspokajać małe drzewko od płaczu. Wszyscy mieli jednak nadzieję, że kiedyś mu przejdzie.
Tak czy siak, bóg szybko odrzucił incydent sprzed chwili w niepamięć, dokańczając swoje poprzednie zadanie i udając się do swojej kwatery z zamiarem porobienia czegoś bardziej pożytecznego i dla ciała, i dla duszy - jak na przykład rysowanie. Ostatnimi czasy Thor zatracił się w szkicowaniu wszystkiego i wszystkich, ponieważ sprawiało mu to przyjemność i pomagało odepchnąć wszystkie natrętne myśli. Rysował widoki, planety, różne postaci. Zdarzało mu się nawet narysować któregoś ze strażników, chociaż nie wiedział, dlaczego zawsze padało na Quilla. Może to przez fakt, że jako jedyny wygląda jak normalny człowiek, nie ma kolorowej skóry, sierści, ani drewnianych rąk. Po prostu najłatwiej - albo i najprzyjemniej - mu się go rysowało. Wziął swój notatnik oraz jeden z ołówków do ręki, zaczynając rysować widok na jedną z planet, na której ostatnio razem z załogą mieli okazję witać. Kończąc zaledwie szkic tego, co chciał narysować, do jego pokoju wpadł niczym burza sam Quill, najwidoczniej będąc jeszcze bardziej rozzłoszczonym, niż wcześniej.
- Popsułeś go! - krzyknął, rzucając swoim walkmanem o stół, na którym jeszcze przed chwilą był jedynie szkicownik - Nie dość, że bezczelnie mi go podwaliłeś, to jeszcze rozjebałeś! - zaczął obwiniać gromowładnego, nie wiedząc już, czy ma zacząć się histerycznie śmiać, czy raczej płakać. Nawet przestał zwracać uwagę na to, że zaczął coraz więcej przeklinać, chociaż w sumie to był teraz jego najmniejszy problem - Masz mi go naprawić, rozumiesz? Albo nie, po prostu już nigdy więcej nie dotykaj moich rzeczy - wskazał na niego ręką, czując, jakby jego zatoki miały zaraz pęknąć.
Thor nie wiedząc do końca co właściwie się dzieje, wstał do Petera, starając się jakkolwiek naprostować sytuację - Ale ja go nie popsułem. Natknąłem się na niego podczas sprzątania i tyle - zaczął mówić, mimo, że Quill miał powyżej uszu wszystko, co blondyn do niego mówił - To ty go popsułeś, kiedy mi go zabrałeś - powiedział, jednak poczuł, że to był kompletny błąd. No cóż... jak sobie posłał, tak się wyśpi.
- I ty jeszcze masz tupet, żeby zganiać to na mnie?! Nie, nie mam zamiaru tego słuchać - odwrócił się w stronę drzwi, chwytając za klamkę - Na jakiego grzmota w ogóle zgodziłem się na zabranie cię tutaj?! - krzyknął sam do siebie i wyszedł z jego pokoju, trzaskając drzwiami i zostawiając Thora samego ze sobą... znowu.
Ponownie zdezorientowany Asgardczyk oparł się o biurko, myśląc chwilę nad całą sytuacją, a następnie biorąc do ręki popsutego walkmana, którego Quilla mu zostawił. Obrócił go kilka razy w dłoni i uznał, że mimo wszystko to też trochę z jego winy, dlatego uznał, że musi mu to jakoś wynagrodzić.
I tak, wiem. Thor sam nie rozumiał, dlaczego zaczął być inny w stosunku do Starlorda, którego zwykle wyzywał i poniżał. Po prostu po jakimś czasie przebywania z nim na jednym statku, zrozumiał, że Quill mimo dość głupiego i egoistycznego charakteru, wcale nie jest taki zły. Polubił go i poznał trochę bardziej jego wnętrze, przez co chciał odrobinę polepszyć ich relację. Nie wiedział, czy to dlatego, że w jego życiu brakowało mu przyjaźni, czy może i nawet miłości... W końcu nie miał już matki, z którą zawsze mógł porozmawiać, ani Jane, dla której wskoczyłby w najgorętszy ogień. Czyżby postrzegał Petera jako hybrydę tych dwóch osób? Jakkolwiek to brzmi, po prostu zaczęło mu na nim zależeć. Dlatego teraz chciał zakończyć ich chwilowy spór i chyba już nawet miał na to pomysł.
Dwa dni później gromowładny stał pod drzwiami Petera, niepewnie w nie pukając. Słysząc jakieś niezrozumiałe warknięcie z jego strony uchylił drzwi i wszedł do środka, ignorując znudzony wzrok Starlorda na sobie. Zamknął drzwi i wszedł wgłąb kwatery kapitana, w której ponownie panował nieporządek, ale co poradzić na taki typ bałaganiarza? Thor stanął przed nim i wziął głęboki wdech, chcąc zacząć naprawiać ich relację.
- Mam coś dla ciebie - powiedział i położył mu na brzuchu nowego, niezarysowanego walkmana prosto z Ziemi - nawet, jeżeli to ty go rozwaliłeś, to postanowiłem, że kupię ci nowego... żebyś przestał się w końcu na każdego drzeć - powiedział, cofając swoją dłoń i modląc się, aby Peter tym razem o nic się nie zbulwersował. Widząc, jak ten siada na łóżku i bierze urządzenie do rąk, blondyn postanowił usiąść obok niego - Nówka sztuka, jedna z lepszych - dopowiedział i spojrzał na niego, niestety widząc jakiś grymas na jego twarzy. Serio, Quill? Nawet to ci nie odpowiada?
- I co ja mam z tym zrobić, jak wszystkie utwory zostały na tym, który popsułeś? - wzruszył ramionami i spojrzał na niego z politowaniem. Naprawdę nie był w humorze pobierać ponad dwustu piosenek od nowa. W sumie, to co się dziwić?
- Przeniosłem je tutaj, ale skoro ci się nie podoba, zawsze możesz to oddać, a mi zwrócą pieniądze - westchnął ze zrezygnowaniem Thor i spojrzał na niego jeszcze raz, nie wiedząc już, co można poradzić na humorki Quilla. Naprawdę miał nadzieję, że to poprawi mu nastrój i wprowadzi na twarz ten sam, głupi uśmiech, co zawsze.
Właśnie wtedy Peter poczuł dziwne ukłucie w środku i zawiesił się na chwilę. Czyżby jego poczucie wstydu właśnie przebiło się przez warstwę egoizmu? - Ja... Uh, nie wiem. Mówiłem przecież, żebyś tego nie naprawiał - spojrzał na niego, czując się odrobinę głupio. Może i nie powinien tak powierzchownie traktować boga, w końcu on naprawdę nie zrobił nic złego - Nie powinieneś tak sobie wydawać na mnie pieniędzy, bo w końcu- - nie dane było mu skończyć, ponieważ do rozmowy wtrącił się Thor.
- Oh, zamknij się już i po prostu przyjmij to jako prezent - powiedział, wywracając oczami, po chwili tracąc panowanie nad swoimi emocjami i gdy ten znowu chciał coś powiedzieć, Thor przyciągnął go do siebie za szyję i pocałował czule, nie zwracając uwagi na to, czy ten moment był na to odpowiedni.
Ale najwyraźniej był, ponieważ po jakimś czasie, gdy Thor chciał się usunąć, Peter ponowił pocałunek, oddając się bożkowi, jednocześnie też przyjmując prezent od niego. Zarzucił mu rękę na kark, a całe zdenerwowanie z ostatnich dni zeszło z niego, a na jego miejsce wpłynęło miłe ciepło w środku, które wywoływała obecność blondyna. Może to o to tak się właśnie złościł? Że samemu nie potrafił odważyć się na taki gest? Zanim zdążył odpowiedzieć sobie na te pytania, Thor odsunął się od niego finalnie i z uśmiechem zaczął grzebać w nowym walkmanie Quilla, chcąc znaleźć jakąś dobrą muzykę.
Jeszcze tego samego wieczoru Thor razem z Peterem siedzieli sobie samotnie w kokpicie, patrząc na beztroski kosmos przed nimi, zastanawiając się, gdzie powinni tym razem się udać. Peter oparł głowę o ramię boga, dając mu jedną słuchawkę, a samemu wkładając drugą z nich do ucha. Po chwili w uszach, głowach i sercach obydwóch mężczyzn zabrzmiała dobrze znana im piosenka, w sumie to jedna z ulubionych kompozycji Petera. Już niebawem obydwoje nucili sobie jej melodię, łapiąc się delikatnie za ręce i splatając ze sobą palce ich dłoni. I kiedy Peter chciał, aby było tak już wiecznie, to w głowie Thora znajdowały się miłe wyobrażenia ich dwojga, tańczących do tej właśnie pisoenki. A słowo ciałem się stało, bo resztę wieczoru obydwaj spędzili kiwając się na boki w swoich ramionach.
+++++++++++++++++++++++++++++
1728 słów
~Guess who's back, back again~
Yep, ja wróciłam, a TwojaMorda_Ble w końcu się doczekała (przepraszam :c)
Ja wiem, że moja aktywność sięga dna i stu metrów pół, ale szkoła średnia to jebane gówno, więc co się dziwić, że psychika siada XD
Tak czy siak korzystam z przerwy świątecznej i staram się wrócić moją wenę do życia. Doskonale wiem, że ten shot jest za krótki... Naprawdę starałam się, żeby był chociaż na 2k słów, ale no nie dało się. Przepraszam was :c
Mam nadzieję, że mimo wszystko dalej mnie kochacie i nie zostawicie samej w tym bajzlu
(Tym bardziej, że już dzisiaj zacznę pisać one shota z Pietro, so... Hehe)
Ps. podoba mi się okładka
Kocham was, see ya <3³
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top