★1★

15 października, 1976

Barty Crouch oraz Evan Rosier przyjaźnili się praktycznie od zawsze. Żadne z nich nie miało za dużo wspomnień sprzed ich relacji, a przyjaciółmi zostali niemal odrazu. Warto także podkreślić, że Evan był pierwszym przyjacielem młodego Crouch'a. Był też jedyną osobą do której miał słabość do tego stopnia, że mógł dla niego łamać nawet zasady wyznaczone przez ojca, którego bał się panicznie. Dla Barty'ego Rosier nie był tylko przyjacielem. Był jego słońcem, jego światem, jego pierwszą i jedyną miłością. Evan doskonale wiedział o uczuciach chłopaka, które odwzajemniał nawet mocniej. Wszyscy to wiedzieli, nie musiał nic mówić. To było oczywiste. Ale nie dokońca dla Barty'ego. W końcu za każdym razem, gdy twkił w przekonaniu, że farbowany blondyn odwzajemnia jego uczucia Rosier sypiał z kim popadnie. To wprawiało go w niepokój, nie wiedział na czym stoi. Czy chłopak tylko z nim pogrywa czy coś między nimi jednak jest? Ale jako, że nie miał pewności, nie chciał ryzykować. W końcu co by się stało jakby jego ojciec usłyszał jakąś plotke? Same straszne rzeczy. Zaś Rosier za bardzo bał się stracić relacji z Barty'm, za bardzo mu na nim zależało. Wiedział, że nie jest wstanie zapewnić mu szczęścia, że nie był tym na co Barty zasługuje, że go skrzywdzi. A tego nie chciał. W ten sposób o to ta dwójka od lat nie czyniła większych postępów, oboje za bardzo się bali. Do czasu oczywiście.

Barty nie chodził na imprezy jednak tym razem Evan go namówił. A raczej przekonał go na zakład w którym jeśli przegra będzie musiał przyjść. Oczywiście przegrał. O dziwo Rosier'owi udało się także namówić Regulus'a w sposób nikomu nieznany. Tylko problem był jeden. Mieli przyjść jako paczka, a on został teraz sam i nie miał bladego pojęcia jak znaleźć, któregoś ze swoich przyjaciół. Pił jakiegoś obrzydliwego drinka rozglądając się za kimkolwiek znajomym. Dostrzegł. Jednak nie w taki sposób jaki chciał, ani w jaki się spodziewał. Popijał trunek wpatrując się w Regulus'a Black'a wraz z James'em Potter'em ostro całujących się na kanapie. Ślizgon siedział na okrakiem na gryfonie, gdy ten błądził dłońmi po całym jego ciele. Widać było, że tylko na tym się tej nocy nie skończy. Trudno zaprzeczyć, że Regulus był ostatnią osobą jakiej Crouch, by się spodziewał w takiej sytuacji. Szczególnie z osobą, której nienawidził za odebranie mu brata. Barty nieco się bał jak to się skończy, jednak widział ich spojrzenia przepełnione pożądaniem. Modlił się jedynie w duchu, by Syriusz tego nie widział. I tak na ten moment Black miał szczęście, że nikt inny poza jego przyjacielem nie zwrócił na nich uwagi. Barty cicho westchnął stwierdzając, że nie będzie się mieszać w życie seksualne ani miłosne swojego przyjaciela dopóki nie zobaczy, że ten cierpi albo będzie prosić o radę, dlatego też ruszył z miejsca w celu poszukiwan kogoś innego co do łatwych nie należało. Jednak po bardzo długim i męczącym szukaniu znalazł Pandore wraz z Rebastan'em, którzy byli całkowicie pijani i ewidentnie zaczynało im odwalać.

—Hej.–powiedział Barty podchodząc do nich, jednak ta dwójka zaczęła się jedynie mocniej śmiać.

—Co jest?–zapytał nieśmiało Crouch.

—Rozumiesz, że Barty jest na tej imprezie.. Barty Crouch!–wybuchł śmiechem Rebastan, widać było, że tą dwójkę w tej chwili bawiło dosłownie wszystko.

—Widzieliście Evan'a?–zapytał delikatnie załamany.

—Pewnie pieprzy jakąś laskę..–mruknęła Pandora podpierając się o Rebastan'a. Blondyn poczuł ból w klatce piersiowej. Co miał powiedzieć na to, że chłopak, którego kochał namówił go na imprezę, a zamiast spędzać z nim czas to zaliczał jakąś laskę.

—Oh.. Okej, dziękuję.-mruknął. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Z tą dwójką było mu w tym momencie niekomfortowo, Regulus.. Próbował nowych rzeczy. Zaś Rosier prawdopodobnie się z kimś pieprzył. Czuł, że jest tu poprostu nie potrzebny i, że tylko tu przeszkadza.

—Jakbyście go widzieli to przekażcie mu, że wróciłem do dormitorium.–powiedział, choć tak naprawdę nie był pewien czy jego słowa do nich dotarły przez sporą dawkę alkoholu.

Crouch jedynie cicho westchnął. Poczym oddalił się od znajomych. Przemierzał tłumy osób w podobnym stanie co on, większość była totalnie pijana. On chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Czuł się strasznie niekomfortowo w tym tłoku. Jednak już prawie wychodząc poczuł duże ciepłe dłonie na swoich biodrach. Stał za nim wysoki mężczyzna, nie dało się ukryć, że był przystojny.

–Zatańczysz?-szepnął mu do ucha nieznajomy.

Barty spojrzał na niego pytająco. Normalnie by się nie zgodził ze względu na reputacje. O którą musiał w końcu dbać. Jednak alkohol zaczynał dawać swoje skutki.

—Czemu nie?–szepnął pod nosem na co nieznajomy mu ślizgon się uśmiechnął. Nie widział tak naprawdę dlaczego się zgodził. Czy to tylko przez alkohol, a może chciał by pewien farbowany blondyn stał się zazdrosny.

Ciemnowłosy chłopak złapał łagodnie jego dłoń poczym zaczął prowadzić go na parkiet. Blondyn czuł na swoich polikach łagodne rumieńce. Ale nie dało się ukryć, że przeszło mu kilkukrotnie przez myśl zapomnienie o Evanie oraz zabawienie się z kimś innym.

Nieznajomy delikatnie położył dłonie na biodrach chłopaka. Oddech wyższego był spokojny jak jego spojrzenie. Młody Crouch położył nieśmiało dłonie na jego karku. Czuł bliskość chłopaka. Trudno było zaprzeczyć, że było to niezwykle miłe uczucie.

—Więc.. Jak się nazywasz?–zapytał ciemnowłosy.

—Tajemnica.–mruknął Barty opierając głowę o ramię chłopaka.

—Rozumiem.–odparł z łagodnym uśmiechem, gdy bujali się do rytmu muzyki.

Tańczyli dość długo, poliki Barty'ego były całe czerwone. Nie miał pojęcia czy dobrze robi teraz. Chciał wzbudzić zazdrość Rosier'a, ale jednocześnie dobrze bawił się z chłopakiem.

—Przynieść ci coś do picia?–szepnął mu do ucha, a blondyn jedynie kiwnął potwierdzająco.

Chwilę później chłopak odszedł po napoje, a Barty dopiero wtedy poczuł wpatrującego się w niego Rosier'a. Czuł jego wzrok na sobie. Mimo, że tańczył z jakąś śliczną dziewyczną.
A mimo wszystko nie skupiał się na niej. W jego wzroku kłębiło się tak wiele emocji, których Crouch nie był w stanie rozpoznać. Jednak odczuwał ból, gdy na niego patrzył, więc próbował tego nie robić.

Evan zacisnął dłonie mocniej na talii ślizgonki. Trudno zaprzeczyć, nie podobało mu się to co widział. Wiedział, że jeśli nie zrobi kroku na przód w relacji z Barty'm to ten kiedyś zacznie firtować z innymi, a może nawet zakocha się w kimś innym. Ale mimo to czuł ukłucie zazdrości. Nie chciał by to wszystko działo się tak szybko. Chciał mieć chłopaka tylko i wyłącznie dla siebie, ale jednocześnie wiedział, że go tylko skrzywdzi. A tego w życiu by sobie nie wybaczył.

Barty spojrzał w jego kierunku, choć próbował tego nie robić to jednak nie dał rady. Nie rozumiał chłopaka zupełnie. Nie wiedział o co mu chodzi. Był zazdrosny? Czy może tylko mu się wydawało? Jednak postanowił, że skoro jego przyjaciele się dobrze bawią to on też choć raz może. Jednak prawda była taka, że.. Wolał zatańczyć z Evan'em niż z nieznajomym ślizgonem.

Crouch jedynie cicho westchnął odwracając wzrok od farbowanego blondyna. Nie dało się ukryć, że mimo iż widział Rosier'a w towarzystwie wielu kobiet to ten widok nadal bolał.
Może tylko ubzdurał sobie, że Rosier może też coś do niego czuć. W końcu kręciły go od zawsze tylko laski. Może patrzy na niego z obrzydzeniem po zobaczeniu jak bawi się z facetem.

—Witaj ponownie, tajemniczy chłopaku.–usłyszał szept do swojego ucha na który automatycznie się odwrócił.

–Tęskniłeś?–zapytał czarnowłosy, a Barty zaśmiał się cicho odbierając od niego swojego drinka.

—Masz śliczny uśmiech, wiesz?–powiedział mu do ucha chłopak.

—Dziękuję..–wyszeptał widząc jak Evan ze swoją kolejną towarzyszką na jedną noc namiętnie się całuje. Bolało. Ale nie miał ochoty myśleć dziś o tym wszystkim.

                               ****

Farbowany blondyn popchnął brunetkę na swoje łóżko namiętnie całując jej usta. Jego język badał każdy zakamarek jej buzi z wyjątkową brutalnością, która dziewycznie najzwyczajniej się podobała. Jego kolano pocierało o jej krocze. A ręce zaciskały się na jej piersiach. Dziewyczna głośno jękneła w jego usta, a jej dłonie powędrowały do paska Rosier'a.

Przez myśli ślizgona przemknął Barty. Złapał dłonie dziewyczny zatrzymując ją przed zdjęciem jego paska. Poraz pierwszy raz mu się zdarzało to. Nigdy w takim momencie o nim nie myślał, więc dlaczego teraz? Zawsze mu to pomagało zapomnieć o Barty'm. Dlaczego tym razem nie?

—Huh?

—Straciłem nastrój. Możesz iść.–powiedział chłodno wstając.

—Słucham?–brunetka była na początku mocno zszokowana.

—Powiedziałem byś wyszła.–warknął nawet na nią patrząc.

—O co ci chodzi? Najpierw mnie uwodzisz, a potem każesz się wynosić. Zjebany jesteś.–warknęła oburzona. Evan normalnie by jej odpyskował, ale nie miał ochoty. Po jego głowie krążył Barty, tak bardzo, że nie zauważył nawet jak brunetka trzasnęła drzwiami od dormitorium.

Cicho westchnął poluzowując swój krawat. Myślał o tym czy Crouch dobrze się bawił. Ale prawdę mówiąc nie wiedział czy wolał by tak było czy nie. Z jednej strony chciał jego szczęścia, ale z drugiej nie chciał by ktoś poza nim mu je dawał. Choć sam nie umiał mu go dać, przynajmniej tak uważał.

†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†

Szczerze mówiąc, nie jestem zadowolony jak wyszedł ten rozdział.
Przepraszam za błędy, jak znajdę jakiś to poprawię.
Rozdziały pojawiać się będą prawdopodobnie co tydzień w niedzielę.
Zapraszam do książki Jegulus, która jest na moim profilu i jest połączona z tą (aktualnie ma 4 rozdziały)
Do zobaczenia!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top