13. Ze mną nie da się nudzić

Samantha

-Ktoś pomylił pokoje, czy jak? - zapytałam po chwili.

-Nie. Jak myślisz, dlaczego są dwa łóżka dwuosobowe?

-Bo się strasznie wiercę w nocy? - zaśmiałam się.

-Otóż nie.

-Więc dlaczego?

-Spójrz za siebie.

Odwróciłam się na pięcie i zmrużyłam oczy. Kiedy je ponownie otworzyłam, ujrzałam dwie osoby, blondyna i bruneta. Stali uśmiechnięci i przyglądali mi się uważnie. 

-Ale...Co? - to jedyne co udało mi się powiedzieć.

-Niespodzianka! - powiedział niepewnie Leo.

Nadal nie dowierzając co właśnie się wydarzyło, a raczej wciąż dzieje, przywitałam się z chłopakami przytulając ich.

-Co wy tu robicie? - zapytałam po chwili.

-Może ja wytłumaczę - wtrąciła się Nan. - Ta cała wycieczka... To dzięki chłopakom. 

-Głównie dzięki Leo - poprawił ją Charlie.

-Serio? - popatrzyłam na bruneta.

-Nie, na niby - powiedział sarkastycznie po czym się zaśmiał. - Przecież nie wytrzymałbym bez ciebie do końca wakacji - dodał, tym razem poważnie.

-Jesteś uroczy - przytuliłam się do niego.

-Wieem - przeciągnął.

-Więc co teraz robimy? - zapytałam.

-Idziemy na plaże, a co ty sobie myślałaś? - zaśmiał się Charlie. 

-Dobra, to za dziesięć minut widzimy się przed windą - powiedziała Nancy.

Odwróciłam się plecami do chłopaków i poszłam za przyjaciółką do naszego pokoju.

Otworzyłam moją walizkę i wyciągnęłam z niej strój kąpielowy, w który następnie się przebrałam, japonki i plecak, do którego spakowałam kolejno: ręcznik, krem UV, wodę oraz telefon.

Zarzuciłam na siebie luźną, błękitnobiałą sukienkę, włożyłam japonki i byłam już gotowa do wyjścia. Popatrzyłam jeszcze na Nancy, która zakładała na nos swoje okulary przeciwsłoneczne i kiwnęłam w jej stronę głową, informując tym samym, że możemy wychodzić.

Po chwili, wraz z chłopakami, byliśmy przed hotelem. Przeszliśmy około 200 metrów i już byliśmy na plaży. Najpiękniejszej plaży na caluśkiej Ibizie- Cala Llonga.

-Jak tu pięknie! - zachwycała się widokiem Nan.

Zajęliśmy wolne leżaki i zdjęliśmy ubrania, pozostając w strojach kąpielowych. 

-Nasmarujesz mi plecki? - zaśmiała się Nancy, a ja wraz z nią. Zawsze śmiałyśmy się z tego sformułowania.

-Ja to zrobię - wtrącił się Charlie.

-Jak sobie chcesz - prychnęłam. - Leeeo! 

-Jasne - uśmiechnął się wiedząc co mam na myśli.

Podałam brunetowi krem UV i położyłam się na leżaku. 

Po chwili poczułam na swoich plecach zimny krem, a następnie ciepłe ręce chłopaka. Kiedy skończył, przewrócił mnie na drugą stronę i powtórzył czynność na moich brzuchu.

-Wiedziałaś, że w tym hotelu jest spa? - powiedział przerywając ciszę.

-Wiem o tym hotelu wszystko, o miejscu w sumie też.

-Widzę, że przyjechanie tu było twoim marzeniem.

-Które w końcu się spełniło - popatrzyłam na niego. - I do tego jest lepiej niż sobie to wyobrażałam, mimo że jestem tu niecałą godzinę.

Leo patrzył się na mnie dłuższą chwilę po czym zaczął łaskotać, bo przecież czemu by nie?

-Le-Le-Leo! - krzyczałam przez śmiech. - Przestań p-proszę!

-No dobrze - zabrał ręce z mojego brzucha po czym nachylił się nad nim i pocałował go.

-Nie szalej, bro - powiedział Charlie.

-Zajmij się Nancy, okej? - zaśmiał się Leo.

Wraz z Nancy leżałyśmy i opalałyśmy się już pół godziny. Chłopaki oczywiście nie potrafili wyleżeć w miejscu nawet przez chwilę, cały czas latali do wody i z powrotem. Słyszałyśmy ich krzyki i śmiechy. W pewnym momencie ich głosy ucichły. Wiedziałyśmy, że coś kombinują, jednak nie miałyśmy pojęcia co. Dla bezpieczeństwa postanowiłyśmy zejść z leżaków, ale dokończenie tej czynności uniemożliwił mi Leo, który złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię jak worek ziemniaków. Znowu... Kiedy popatrzyłam w bok, zauważyłam, że Charlie zrobił to samo z moją przyjaciółką.

-Chyba sobie z nas żartujecie - prychnęła.

Nie odpowiedzieli. Za to słyszałam, jak śmieją się pod nosem.

-Nawet nie próbujcie wrzucać nas do wody - powiedziałam oburzona. 

-Skąd wiesz, że idziemy w stronę wody? - Charlie udawał smutnego.

-Hmm... Niech się zastanowię... Widzę ją pod stopami Leo? 

-Będzie fajnie - uśmiechnął się brunet.

-Jak tylko to zrobisz to urwę ci jajca.

-Nancy się chyba wkurzyła, ja bym się na waszym miejscu bała - zaśmiałam się. 

-Na trzy? - zignorowali mnie, aha.

-Raz...

-Dwa...

-Trzy!

Poczułam ręce Leo na moich biodrach, jednak nie na długo. Najpierw silny podmuch wiatru smyrał moją twarz, a następnie moje plecy zderzyły się z wodą.

 Słyszałam pisk Nancy obok siebie, sama też nie żałowałam gardła.

-Idioci! - krzyknęła przyjaciółka po wynurzeniu się z wody.

Z racji, że nie wrzucili nas blisko brzegu, musiałyśmy kawałek przepłynąć, aby znaleźć się koło chłopaków. 

-Zimna ta woda - skrzywiłam się.

-Trzeba było się tyle nie wygrzewać na słońcu.

Nie byłam na nich nie wiadomo jak zła, bynajmniej będę miała co wspominać.
Kiedy już zaczynałam dotykać palcami u stóp dna zaczęło mi się kręcić w głowie, a obraz powoli mi zanikał.

-Nancy... - wymamrotałam.

Niestety moja przyjaciółka już dobiła do brzegu i nie usłyszała mojego szeptu.

-Leo, Char... - w tym momencie już nic nie zdołałam zobaczyć, a tym bardziej powiedzieć. Zemdlałam.

Leondre

Usłyszałem cichy głos, jakby szept. Popatrzyłem się w stronę wody i zauważyłem Sam spadającą na dno. Spanikowany rzuciłem się do wody. 

-Leo? - odwrócił się za mną blondyn.

Zanurkowałem i złapałem moją księżniczkę za rękę. Następnie, płynąc niżej, objąłem ją w pasie i zacząłem wypływać na powierzchnię. 

-Boże Sam... - zmartwiła się Nan.

-Co jej się stało? - wypytywał Charlie.

-Straciła przytomność, gdy płynęła - powiedziałem jak najszybciej mogłem.

Wokół nas zebrała się masa gapiów, jednak nie zwracałem na nich uwagi. Teraz liczyła się tylko i wyłącznie moja księżniczka. Zacząłem resuscytacje...

Samantha

Otworzyłam oczy, ale od razu tego pożałowałam. Niemiłosierne światło dopadło moje źrenice. Pomrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do otaczającej mnie bieli hotelowego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu nie zawieźli mnie do szpitala.

-Chłopaki! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Obudziła się.

Nie minęła chwila, a przy moim łóżku już znajdował się Leo. Zaraz po nim zobaczyłam Charliego i Nancy.

-Dobrze się już czujesz? - zapytał ewidentnie zmartwiony brunet.

-Tak, tak. Co się właściwie stało? - złapałam się za głowę.

-Straciłaś przytomność w wodzie - powiedziała Nancy.

-Leo uratował ci życie! - wtrącił się Charlie.

-Serio? - popatrzyłam się na niego.

-Bynajmniej lekarze tak mówili - wzruszył ramionami.

-Nie bądź taki skromny - zaśmiałam się.

-Pierwszy dzień, a ty już takie akcje odwalasz dziewczyno - szturchnął mnie w ramię.

-No widzisz. Ze mną nie da się nudzić - uśmiechnęłam się do niego.

Następną godzinę spędziliśmy w hotelu. Kiedy wybiła osiemnasta, poszliśmy na kolację do restauracji.

-Co panie sobie życzą? - powiedział Leo wystawiając czubek nosa zza karty menu.

-Ja chyba wezmę omleta na słodko - uśmiechnęła się Nan.

-Ja tak samo - wymamrotał blondyn.

-To ja chcę... Naleśniki z bitą śmietaną! -powiedziałam.

Po upływie dwóch minut, do naszego stolika podszedł kelner.

-Co dla państwa?

-Dwa razy omlet na słodko - Leo zaczął składać zamówienie. - Dwa razy naleśniki z bitą śmietaną i polewą czekoladową - puścił mi oczko. - I dla każdego po szejku.

-Jakie smaki szejka? - zapytał kelner.

-Dla mnie i Sam po waniliowym - oznajmiła Nancy.

- A dla nas czekoladowe.

Kelner kiwnął głową i odszedł notując coś w małym zeszyciku. Teraz pozostało nam czekać na zamówienie.

-Co robimy po kolacji? - zapytała blondynka.

-Pójdziemy do pokoju chwilę odpocząć, przebierzemy się w coś cieplejszego i idziemy w jedno, bardzo fajne miejsce - powiedział Charlie.

-Jakie miejsce? 

-Zobaczysz - odpowiedział dumnym głosem blondyn.

-Nie lubię niespodzianek - wymamrotałam.

-Wiem, dlatego jest ich tak dużo w naszym planie wycieczki - zaśmiał się Leo.

-Państwa zamówienie - kelner podał nam naszą kolację i odszedł.

-Nareszcie! - odetchnęłam. - Jestem tak głodna, że jeszcze trochę i zjadłabym Nancy - sapnęłam, a cała trójka zaczęła się śmiać. - No co? - prychnęłam pod nosem.

Zjadłam ze smakiem wszystko co znajdowało się na moim talerzu, a następnie wzięłam się za szejka. 

-Rzeczywiście była głodna - zachichotała Nancy.

-Ja się tylko zastanawiam, jakim cudem ty jesz tak dużo i nie tyjesz - powiedział Charlie.

-Odezwał się grubas - chlapnęłam ironicznie.

Po skończonej rozmowie odnieśliśmy talerze i wróciliśmy do naszego pokoju.

-Ubierz się ładnie, ale ciepło - powiedział Leo łapiąc mnie w talii.

-Zobaczę co da się zrobić - uśmiechnęłam się do niego.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top