9. Jeszcze chwila i sięgnę dna

Budzę się rano po zaskakująco dobrze przespanej nocy. Pierwsze co, to idę odchaczyć poranną toaletę. Stojąc w łazience słyszę z sąsiedniego pokoju dźwięk, jak mi się wydaje budzika. Zgaduję, że Theo już wstał, więc delikatnie pcham drzwi łączące łazienkę z jego sypialnią. Staję w progu i opieram się o framugę. Zauważa mnie i wtedy się odzywam.
-Dzień dobry, jak się spało?- uśmiecham się flirciarsko.
-Wyglądasz bardzo seksownie w tej piżamie- stwierdza przelatując spojrzeniem od czubka mojej głowy do samego dołu. Kącik jego ust wędruje w górę. Spoglądam na swój za duży biały t-shirt i bardzo, bardzoooo krótkie spodenki w różowe serduszka.
-Seksownie?- powtarzam unosząc nieco brwi.- Wyglądam jak dwunastolatka- rzucam.
-A tobie jak się spało?- pyta ignorując mój komentarz. Udaje, że się zastanawiam.
-Chyba dobrze- wzruszam ramionami.-Mogłoby być lepiej.
-W sensie jakbym spał z Tobą?- wstaje z łóżka i zaczyna iść w moją stronę. Robię kilka kroków i spotykam się z nim w połowie pokoju.
-Może- mówię z udawaną obojętnością.
-To jak, idziesz robić śniadanie?- pyta skutecznie psując atmosferę i rosnące napięcie sytuacji.
-A niby z jakiej racji?-krzyżuje ręce na piersi i patrzę na niego z oburzeniem.- Jesteś śniadaniową dziwką i za pocałunki płaci ci się śniadaniem?- pytam i wybucham niepohamowanym śmiechem.
-Nie ma nic za darmo- próbuje z twarzą wyjść z tej sytuacji.
-Aha czyli prawdopodobnie najlepsze naleśniki jakie w życiu jadłeś są warte JEDEN pocałunek?- bawię się z nim.- Wiesz co, spodziewałam się po tobie czegoś więcej- kręce głową z dezaprobatą. Theo uśmiecha się po czym subtelnie oblizuje wargi. Nachyla się nieco i czuje jego ciepły oddech na szyi tuż obok ucha. Wywołuje to u mnie ciarki.
-Jeżeli faktycznie zrobisz najlepsze naleśniki w moim życiu- używa moich słów sprzed minuty- to zafunduje ci najlepsze coś więcej w historii pieprzonego wszechświata.
Słuchając jego głosu mimowolnie przygryzam wargę, do tego robi mi się gorąco. Bez zbędnego komentarza cichym krokiem idę w stronę drzwi i wchodzę do głównego pomieszczenia. Dopiero wtedy uświadamiam sobie jak zareagowałby Stiles widząc mnie całą w skowronkach wychodzącą z pokoju Theo. Na całe szczęście mój brat jeszcze śpi. Oddycham z ulgą i zmierzam do kuchni gdzie zabieram się za robienie naleśników.

Stiles wstaje i zaskakująco szybko się ogarnia. Chodzi po całym mieszkaniu i zbiera różne rzeczy po czym tworzy z nich stos na kanapie w salonie.
-Co robisz braciszku?- pytam zaintrygowana jego wewnętrzną organizacją i skupieniem.
-Zaraz zaraz- mruczy tak, że ledwo go słyszę. Po dłuższym braku reakcji z jego strony wracam do smażenia.
Drzwi od jednej z sypialni otwierają się i wychodzi z niej Theo już ubrany, z ułożonymi włosami i zgolonym kilkudniowym zarostem. Trzyma w ręce dzwoniący telefon i zastanawiam się czemu go nie odbierze. Zatrzymuje się po drugiej stronie blatu w kuchni i podaje mi komórkę. Jak się okazuje moją.
-Skąd masz mój telefon?- dziwię się.
-Jak przeglądałem twoją szufladę z bielizną to akurat zaczął dzwonić- mówi bardzo cicho i nieznacznie się uśmiecha.
-Trzymam bieliznę w walizce pod łóżkiem- marszczę brwi i biorę od niego urządzenie.
-Świetnie, teraz już nie będę musiał szukać- puszcza mi oczko.
Nie zdążam odebrać. Wyświetlają mi się dwa nieodebrane połączenia i jedna wiadomość. Gdy chcę sprawdzić kto dzwonił telefon znów wibruje. Odbieram.
-No siemka- w słuchawce odzywa się Connor.- Macie coś dobrego na śniadanie?
Ten to ma wyczucie.
-Naleśniki- odpowiadam próbując skupić się na tym, żeby nic nie przypalić.
-Te naleśniki? Masz na myśli słynne naleśniki siostry Stilesa a.k.a. najlepsze naleśniki na świecie?- mówi z wyraźnym podekscytowaniem.
-Tak, dokładnie- uśmiecham się słysząc komplement.
-Będziemy za pięć minut- informuje.
-Jakie my?- dziwię się. Nikt nie odpowiada.- Halo?! CONNOR?
Wygląda na to, że się rozłączył.
-Sugeruję dorobić ciasta- jak się okazuje Theo słyszał całą rozmowę.
-Nie wpadłabym na to- rzucam sarkastycznie.

Faktycznie mija jakieś pięć minut i Connor wchodzi do mieszkania, nie zawracając sobie głowy pukaniem czy też użyciem dzwonka. Za nim wchodzi Simon i zagadka zostaje rozwiązana.
Chłopaki przysiadają się obok Theo.
-Naleśniki!- Connor niemal krzyczy uradowany i w geście ekscytacji unosi ręce do góry.
Częstuje zarówno jego jak i Simona porcją naleśników. I przez moment zastanawiam się gdzie zniknął Stiles.
-Potrzebuję deklaracji na piśmie, że nie będziesz chciała nic wzamian za to, że częstujesz mnie śniadaniem- odzywa się Simon i patrzy na mnie z zupełną powagą.
-Simon, daj spokój- podejmuje Connor.
-No dobra to chociaż słownej.
-Okej- odzywam się niepewnie.- Nie chcę od ciebie nic wzamian. Mogę zapytać skąd to wymaganie?- pytam z czystej ciekawości. Wzięłabym to za swego rodzaju żart ale mina chłopaka zupełnie nic nie zdradza, a tym bardziej, żeby żartował.
-Bo ci nie ufam- mówi prosto z mostu.- Jesteś po prostu tak miła i wszyscy cię tak uwielbiają, że to jest aż podejrzane- tłumaczy po czym bierze kęs naleśnika.
Dobry żart, myślę sobie, że niby ja jestem miła? Theo odzywa się zanim sama zdążam odpowiedzieć.
-Jak ona jest miła to ja jestem pieprzonym królem świata- mówi.
-Wiesz, że nadużywasz słowa ‘pieprzone’- zwracam mu uwagę.
-Już wiadomo czemu chodzi taki spięty- Simon posyła mi komunikatywne spojrzenie.
-Za mało pieprzenia- kończę i niespodziewanie chłopak wystawia mi rękę, żebym przybiła mu piątkę. Śmieje się z tego, że znowu udało mi się subtelnie pocisnąć Theo i uderzam w dłoń Simona.
-Wiesz co, chyba jednak się dogadamy- uśmiecha się do mnie.

Wreszcie znajduje Stilesa, który wychodzi z ‘mojego’ pokoju z kupką ubrań w dłoniach i kładzie je obok wcześniejszej sterty rzeczy.
-O śniadanie!- Orientuje się i zmierza do nas. Wydaje się nieco zdziwiony ilością osób przy stole. Od rana jest jakiś roztargniony.
Theo wstaje i okrąża pół kuchni po czym przechodzi za mną niemal ocierając się o mnie i wkłada pusty talerz do zlewu.
-Ja robiłam śniadanie ty zmywasza- informuje chłopaka uprzejmie się przy tym uśmiechając.
-Nie taka była umowa- odpowiada półszeptem.
-Przykro mi, warunki uległy małym modyfikacjom- kręce głową.
-Oj grabisz sobie koleżanko- patrzy na mnie z góry.
-Jaka umowa?- wcina się Stiles.
-Podczas gdy rano byłeś trochę nieobecny ustaliliśmy wstępny grafik gotowania- Theo natychmiast przenosi wzrok na mojego brata i opiera się o blat.
-Och, jaka szkoda, że dziś wyjeżdżam- mówi z udawanym zawiedzeniem. I nagle jego zachowanie staje się jasne.
-Nie miałeś jechać za parę dni?- pytam.
-No mała zmiana planów. Właśnie Connor!- zwraca się do przyjaciela- muszę z tobą zamienić kilka słów na osobności, ale to za chwilę- kończy i zabiera się za swój talerz placków z bitą śmietaną i czekoladą.

Siedzę u siebie w pokoju i decyduje się zadzwonić do przyjaciół. Ostatnio nie mamy za bardzo czasu pogadać mimo, że całymi dniami nie robię nic szczególnego.
-No nareszcie się odzywasz- jest to pierwsze co słyszę od Hayden.- Opowiadaj co się działo.
-A skoro dzwonię to znaczy, że coś się musiało wydarzyć?- dziwie się.
-Tak działa twoja podświadomość Em- oznajmia mi przyjaciółka.- Mów mów, słucham cię.
-Niby nic specjalnego…-zaczynam.
-Jezus Maria!- niemal krzyczy mi do słuchawki.- Ja wiem, że coś się stało a ty mi nie chcesz powiedzieć.
-Jezus Maria no całowałam się z Theo- mówię naśladując jej ton głosu.
-Głupia jesteś- stwierdza bez większego namysłu.
-Ale to on mnie pocałował nie ja jego- bronię się.- Co miałam zrobić?
-Danie mu w twarz byłoby dobre.
-Za pierwszym razem byłam pijana i w zasadzie o to poprosiłam- przyznaje się.
-Myślałam, że już nie pijesz od tamtego czasu...- jej głos jakby smutnieje.- Ale mówisz mi że  t o  stało się więcej niż jeden raz?- znów wraca do oskarżycielskiego tonu.- Na prawdę jesteś głupia- mówi szczerze.- Nie mogę powiedzieć o tym Aaronowi bo będę mu musiała zapłacić- mówi dość cicho, jakby do siebie.
-Tylko dwa, całowaliśmy się tylko dwa razy! I tak wiem, że to głupie i nieodpowiedzialne, nie musisz na mnie krzyczeć.
-Przepraszam. Ja po prostu nie chce, żeby ten dupek znowu cię skrzywdził- wyczuwam w jej głosie troskę.- No i czy przypadkiem on nie ma dziewczyny?
-Pokłócili się chyba- wzruszam ramionami mimo, że Hay tego nie widzi.
-To tak trochę wygląda jakby on…- zaczyna ale ktoś jej przerywa.
-Dlaczego mi nie mówisz, że rozmawiasz z Emily- słyszę pretensjonalny ton Aarona.
-Omawiamy babskie problemy- stwierdza przyjaciółka.
-Chcę być zamieszany w babskie problemy- stwierdza mój przyjaciel.- Pragnę tego!
Hayden zaczyna tłumaczyć mu o czym rozmawiamy nie pomijając żadnego faktu, mimo, że chwilę temu twierdziła, że nie powie Aaronowi, że wygrał ich mały zakład.
-Emily- po wysłuchaniu Hay przyjaciel zwraca się do mnie.- Mogę ci szczerze powiedzieć co myślę?
Juz się boję.
-Mów.
-Daj mu się zerżnąć i problem z głowy. On przestanie się przystawiać, ty będziesz szczęśliwa... - chłopak milknie i słyszę odgłosy szamotaniny.- Nie bij mnie ty wariatko!- krzyczy jak mniemam do Hayden. Śmieje się pod nosem.
-Emily nie słuchaj go!- odzywa się przyjaciółka.
-Nie mam zamiaru- stwierdzam bez zastanowienia.
-Ee a tak w ogóle za piętnaście minut mamy zmianę- Aaron zwraca się do Hayden.
-To już?!- przyjaciółka wyraźnie straciła poczucie czasu.-Muszę kończyć Em- mówi do mnie- nie daj się przelecieć ani nic z tych rzeczy!-żegna się ze mną. Odpowiadam jej i po chwili rozłączam się.
Obracam się żeby odłożyć telefon na półkę obok łóżka i widzę Theo stojącego w drzwiach od łazienki. Podskakuje na jego widok.
-Czaisz się jak jakiś psychopatyczny morderca- rzucam trzymając dłoń na klatce piersiowej w okolicy serca.
-Więc pamiętasz- odzywa się beznamiętnie.
-Pamiętam co?- marszczę brwi.
-Pocałunek. W noc kiedy byłaś pijana.
-Ah to- mruczę. Już wiem jak się czuje człowiek przyłapany na kłamstwie. Spuszczam wzrok i zaczynam bębnić palcami o materac. Trochę mi głupio.
Theo podchodzi bliżej i siada obok mnie. Przez chwilę kręci się i rozsiada wygodniej.
-A więc- zaczyna. Zwracam uwagę, że stykamy się kolanami.- Zostaliśmy sami- ciągnie mówiąc dosyć powoli. Faktycznie Stiles wyjechał z godzinę temu, a Connor z Simonem zmyli się krótko przed dwunastą. Jest już wpół do siódmej.- Masz jakiś pomysł jak dobrze wykorzystać ten czas?
Czy powinnam doszukiwać się w tym pytaniu jakiegoś podtekstu? Z resztą byłam przekonana, że będzie zły, że go okłamałam ale jak widać za bardzo go to nie ruszyło.
-Chyba się na coś umawialiśmy-podnoszę wzrok i uśmiecham się nieznacznie. Po chwili jednak stwierdzam, że to zły pomysł. Ehem odbija mi się w głowie głos przyjaciółki i słowa, którymi zakończyła naszą rozmowę.
-Wiesz co, tak mnie dzisiaj potraktowałaś, że nie wiem czy powinienem w ogóle z tobą rozmawiać- wygarnia mi.
-To dlaczego rozmawiasz?
-Masz rację, lepiej od razu przejść do rzeczy- stwierdza i całuje mnie. Coż za nadinterpretacja. Czuję, że niewygodnie mi w pozycji w jakiej się znajduje więc na moment odrywam swoje usta od jego. Wtedy on obrzuca mnie rozczarowanym i nieco urażonym spojrzeniem jakbym właśnie otwarcie dała mu kosza. Nieco mnie to bawi. Podnoszę się delikatnie po czym przekładam kolano w okolice jego lewego boku i siadam na nim okrakiem. Uśmiecham się flirciarsko, ujmuję jego twarz w dłonie i delikatnie całuję. Theo jednak zdaje się nie być w nastroju na takie tempo i odbiera mi dech w piersi zdecydowanymi, namiętnymi pocałunkami. Czuję jak moje usta zaczynają pulsować od wysiłku i przysięgam, że to jest kurewsko cudowne uczucie. Theo kładzie ręce na moich biodrach i zaczyna nieco podwijać koszulkę, którą jeszcze mam na sobie. Kilka sekund później jego dłonie wślizgują się pod materiał, chłopak przesuwa je coraz wyżej wzdłuż linii kręgosłupa. Przesuwam swoje dłonie najpierw na jego szyję a później ramiona i mocno zaciskam, co skutkuje tym, że Theo zdecydowanym ruchem przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Tak bardzo mi się to podoba, a z drugiej strony wiem, że postępuje niewłaściwe, nierozważnie. Przez moment wydaje mi się, że właśnie o to zawsze chodziło ze mną i Theo, kochałam to uczucie, że robię coś czego nie powinnam, czego mi nie wolno. Jak to mówią zakazany owoc smakuje najlepiej.
Całujemy się tak jeszcze chwilę i coś mi mówi, że zaraz przejdziemy o krok dalej. Niespodziewanie dzwoni mój telefon. W pierwszej chwili myślę sobie, nie odbieraj. Jednak jakaś część mnie wie, że to doskonały pretekst, żeby przerwać to co się dzieje, nim będzie za późno. Odchylam się lekko w tył i jedną ręką próbuje sięgnąć komórkę. Staram się to zrobić tak, żeby Theo się nie zorientował bo wiem, że zechce mnie powstrzymać. Gdy prawię już dotykam gładkiego drewna półki Theo chwyta mój nadgarstek i skutecznie go odciąga.
-Nie odbieraj- mówi nieco rozkazującym tonem na chwilę odrywając się od moich ust.
-Chcę chociaż wiedzieć kto dzwoni- mój głos brzmi dziwnie błagalnie.
Theo wzdycha głęboko po czym przechyla się, a w tym też mnie, nieco w tamtą stronę.
-Connor- odczytuje i jak mi się wydaje ma zamiar wrócić do molestowania moich ust. Korzystając z chwili jego nieuwagi znów wychylam się w tył i tym razem udaje mi się złapać urządzenie. Natychmiast odbieram.
-No siemka, co robisz?
-Aaa właśnie sobie ćwiczyłam, wiesz pompki, przysiady…- ściemniam. Chyba to kupi, bo sama słyszę, że głośno oddycham.
-No to przestań, bo właśnie idziemy do ciebie z żarciem- informuje.
-Jakie znowu my?- tym razem pytam szybko.
-No ja, Simon i Justin. Aaa…- jakby się zastanwia.- Jest Theo?
-Chyba tak- odpowiadam nieco zaskoczona tym pytaniem. Niedorzeczna odpowiedź biorąc pod uwagę fakt, że właśnie na nim siedzę.
-Mhm- wzdycha- No to… za chwilę będziemy- dodaje po czym się rozłącza. Odkładam telefon na poprzednie miejsce i przez moment wpatruję się w Theo. Czekam na jego reakcję.
-Założę się, że nie zrobiłabyś nawet pięciu pompek- uśmiecha się trochę jakby się ze mną droczył.
-Zamknij się- kładę mu dłoń na buzi i podpierając się drugą na jego ramieniu wstaję. Zataczam mały łuk wokół łóżka i znikam za drzwiami w salonie.

Słycząc dzwonek do drzwi udaję się w ich stronę i przekręcam zamek. Ktoś z drugiej strony naciska klamkę i omal nie dostaję z drzwi. Gdy Connor mówił, że niesie jedzenie nie sądziłam że przyniesie dwa pudełka pizzy, siatkę chinszczyzny i jeszcze jedną siatkę, której na pierwszy rzut oka nie potrafiłam dopasować. Chłopak kieruje się do salonu a Simon idzie jego śladem. Justin zatrzymuje się przede mną i uśmiecha się promiennie, jak to ma w zwyczaju. Rozkłada ręce, domyślam się, że jest to propozycja przytulenia. Robię dwa kroki i oplatam przyjaciela rękoma.
-Masz wypieki- zauważa i kładzie dłonie na moi policzkach. Nic nie odpowiadam.
Zamykam drzwi i ramię w ramię i idziemy do pozostałych, którzy już rozsiedli się w salonie. Po chwili dołącza do nas Theo i po przywitaniu się z kumplami siada mniej więcej naprzeciwko mnie. Spogląda na mnie przelotnie i nie umiem odczytać czy jest zły, obrażony czy może ma wszystko gdzieś. Zgaduję Justina co u niego słychać. Chłopak coś tam odpowiada ale ostatecznie oboje zaczynamy słuchać Simona. Ten opowiada o obozie, na którym był opiekunem i o dziewczynie którą tam poznał. Z tego co mówi to chyba była jakaś pseudohipiska.
-Zdajecie sobie sprawę, jak to jest zajmować się sobą w ciasnym namiocie, gdy w każdej chwili możecie zostać przyłapani przez jakiegoś dziewięciolatka.
-A wyobrażasz sobie jak to jest jak robisz to w domu swojej dziewczyny i jej ojciec może wrócić w każdej chwili?-odpowiada mu Theo. Przez momnet zastanwiam się co konkretnego miał na myśli i czy mówi z doświadczenia.
-Ja bym powiedział, że porównywalne- Simon wzrusza ramionami.
-W twoim przypadku wyrządzisz jakiemuś dziecku traumę, a w jego- Connor wskazuje na Theo- dostaniesz po ryju i juz nigdy nie postawisz nogi w domu tej dziewczyny.
Musze przyznać, że po raz pierwszy w życiu jestem świadkiem, albo i nawet uczestnikiem, tego rodzaju ‘męskiej rozmowy’. Nie wiem czy mam śmiać się czy płakać.
-Masz na myśli Ashley czy kogoś jeszcze, kogo nie znam?- zwracam się do Theo.
-Mam na myśli ciebie- mówi i świdruje mnie spojrzeniem.
-Co ty pieprzysz?- rzucam zdziwiona i nie wiedzieć czemu czuję się lekko urażona. Trochę nie podoba mi się, że rozmawiamy na taki temat.- Nie przypominam sobie, żebyśmy robili to u mnie w domu.
-Widzę, że moje pieprzenie ci się udziela- mówi znowu ignorując to co mówię 
-Czekaj czekaj- Simon wyciąga przed siebie dłoń, na jego twarzy maluje się lekka konsternacja.- To wy byliście kiedyś razem?- patrzy to na mnie to na Theo.
-No przecież ci to mówiłem- odpowiada mu Connor.
-A Stiles o tym wie?- ciągnie dalej.
-No tak- mówię.
-I on się nie boi, że wy coś ten teges? Jakby nie było mieszkacie razem, i właśnie zostaliście sami we dwójkę- mruży lekko oczy. Zachowuje się jakby przedstawiał właśnie jakąś konspiracyjną teorię.
Patrzę na niego i zdecydowanie kręce głową przez cały czas jak mówi.
-Chyba zapominasz, że Theo ma dziewczynę- Connor podejrzanie za często wcina się w tę rozmowę a Theo podejrzanie się nie odzywa.- Bo jesteście razem tak? Pokłóciliście się tylko?
Zastanawiam się skąd Connor to wie. Ja miałam takie podejrzenie, ale to dlatego, że przy mnie był na nią wkurzony, a potem pocałował mnie.
Słyszę jak Theo odpowiada stanowcze ‘Tak’ i trochę mnie to boli. Nie wiedzieć czemu miałam nadzieję, że może zerwali. Ale skoro nie to dlaczego Theo się tak zachowywał? Jakby wszystko mu było wolno. Wyłączam się z rozmowy i myślę dalej.
Po chwili Justin szturcha mnie lekko i prosi żebym porozmawiała z nim na osobności. Razem udajemy się do kuchni gdzie siadamy na dwóch najbardziej oddalonych stołkach.
-Przeprowadziłem, jak to ty mówisz, dogłębna psychoanalizę sytuacji- podejmuje- i zastanawiam się, czy jest coś o czym może chciałabyś porozmawiać?- pyta cicho.- Jeżeli tak to wiedz, że jestem tu dla ciebie i zawsze cię wysłucham.
-Niczym prywatny psycholog-żartuje. Chłopak uśmiecha się i kiwa głową.
-Chodzi o Theo?-kontynuuje jednak nie czuje żadnego nacisku na te rozmowę z jego strony. Czuję, że chłopao chce dobrze.
-Zachowuje się po prostu jak skończony dupek- mówię.- zupełnie co innego mówi i co innego robi.
-Do czegoś między wami doszło?
-Tylko się całowaliśmy- wyznaje bo czuję, że mogę mu ufać i mam nadzieje, że usłyszę od niego jakieś mądre słowa. Takie których będę mogła się chwycić gdy Theo będzie chciał ciągnąć mnie na dno, w otchłań gierek i kłamstw. Zabrzmiało to trochę poetycko i trochę tandetnie. I trochę tak jak zawsze. Za bardzo mi to przypomina ten sam scenariusz. Niby jest dobrze, ja mu ulegam, on mnie olewa i rani. Stwierdzam, że muszę się ogarnąć. Wracamy do punktu wyjścia, będę dla niego po prostu uprzejma, nic więcej.
-Wiesz co, mimo że nie powiedziałeś za wiele to ta rozmowa bardzo mi pomogła- zwracam się do Justina i uśmiecham się ciepło.
-No to się cieszę- odpowiada z uśmiechem.- Od tego są przyjaciele.

Po niedługiej rozmowie gdy wracamy do salonu próbuje wyłapać o co rozchodzi się zacięta dyskusja. Jak się okazuje jest to jedno z większych pytań jakie zdają sobie ludzie: ‘czy istnieje przyjaźń damsko-męska?’
Przez chwilę słucham, żeby stwierdzić kto obiera jakie stanowisko. Jak się okazuje jest to Connor kontra Simon i Theo.
-Dobrze, zobaczmy co Emily sądzi na ten temat- Connor odzywa się i spogląda na mnie jakby wiedząc, że ma we mnie sojusznika.
-Oczywiście, że tak- opowiadam się po stronie chłopaka- ja mam i zawsze miałam przyjaciół płci męskiej.
-Aaron jest gejem, Mason też a Liam był chłopakiem twojej przyjaciółki- Theo odpiera mój argument. Mówi to tak, jakby miał magistra z wiedzy o moim życiu.
-A co z Justinem?- ciągnę wskazując na chłopaka po mojej lewej.
-Z nim jest po prostu coś nie tak- stwierdza Simon, po czym przytacza historię, jak złożyli się Justinowi na luksusową prostytutkę a ten namówił ją, żeby opowiedziała mu swoją historię życia. A potem skierował ją do psychiatry, bo jak się okazało miała jakąś traumę z dzieciństwa. Spoglądam na przyjaciela i widzę, że nie jest specjalnie urażony tym, co powiedział tamten.
-No dobra, a co ze mną i Emily?- pyta Connor.
Simon przez chwilę zastanwia się po czym wchodzi na zupełnie inny temat.
-A może ty też jesteś homo, tylko że się z tym kryjesz.
Kolejna konspiracyjna teoria.
-Kurwa, Simon, znamy się od dziecka, chyba byś wiedział jakbym był gejem.
-No nie wiem- chłopak powątpiewa.- Zrobimy ci test- spogląda na wszystkich jakby wpadł na genialny pomysł.
-Jaki test?- Connor zadaje pytanie, o którym wszyscy zapewne myśleliśmy.
-Pocałuj Emily.
-Nie ma takiej opcji!-zrywam się.
-Zdecydowanie nie!- chłopka protestuje niemal równo ze mną.- Emily jest moją siską, nie będę się z nią całował- doprecyzowywuje.
-Simon, nie możesz zmuszać ludzi do tego, żeby się całowali- Justin zwraca mu uwagę stając po naszej stronie.
-Stul twarz, odbieram ci prawo głosu- rządzi się.- Theo, a ty co sadzisz?- Simon łapie się ostatniej deski ratunku.
-Jestem przeciwny.
-Nie chcesz żeby Emily całowała kogoś innego na twoich oczach dlatego, że nadal coś do niej czujesz?
Musze przyznać, że to całkiem dobry kontrargument gdyby nie fakt, że dotyczy mnie. Do tego słowo ‘całowanie’ już mi dźwięczy w uszach.
-Nie- Theo odpowiada stanowczo- dlatego, że Stilesowi by się to nie spodobało.
-Ale on nie musi wiedzieć- Simon jest nieugięty.
-Nie mam zamiaru go okłamywać.
To ciekawe, bo właśnie zrobiłeś to dziś rano, myślę.
-Przecież nie zapyta cię wprost, czy jego siostra całowała się z kimś jak go nie było.
W sumie znając mojego brata, zapytałby żartobliwym tonem będąc tak na prawdę w stu procentach poważnym.
-Wiecie co- podnoszę się z kanapy- ja juz mam dość tej rozmowy- rzucam unosząc ręce w geście poddania się. Życzę wam dobrej nocy- dokańczam i idę do siebie. Tam przebieram się w piżamę i kładę spać.
_______________________
Kurdee znowu mi ten rozdział długi wyszedł XD
A wy macie jakieś konspiracyjne teorie? dotyczące może... zachowania Theo? 🤔
Zachęcam do komentowania
i do next'a kochani 😚
A i wstawiam seksaśny gifek w mediach bo dawno nie było

(Sekretna wiadomość: jestem szantażowana i zmuszana, żeby szybciej pisać rozdziały, przyślicjie pomoc ;-;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top