7.
Tydzień temu, nigdy nie pomyślałabym, że we wtorkowy wieczór, będę siedzieć w domu psychopatycznego wilkołaka chimery, w mokrych włosach, mając na sobie jego bluzę, o dobre dwa rozmiary za dużą i kubek zielonej herbaty. Byłam w jego pokoju, był nieco większy od pokoju mojego, czy mojego brata. Umościłam się na łóżku które stało przy oknie w centralnej części pokoju. Obok stała nieduża szafka z lampką nocną, leżał na niej mój telefon. Na ścianie wisiała mapa świata. Generalnie pokój był przytulny, czego się kompletnie nie spodziewałam. Z pomieszczenia wychodziły jedne drzwi na korytarz i jedne do łazienki. Słyszałam strumień wody z prysznica. Po chwili dźwięk ucichł. Prosiłam tylko, żeby przypadkiem nie wyszedł bez koszulki lub co gorsza w samym ręczniku. Po chwili pojawił się ubrany w czarne spodenki i ciemny T-shirt. Miał mokre włosy, dostrzegłam kapiące z nich kropelki wody. Uśmiechnął się do mnie. Zszedł na dół i wrócił z kolejnym kubkiem zielonej herbaty. Wręczył mi ją i usiadł na końcu łóżka, jak nigdy zachowując odstęp, zwany przestrzenią osobistą.
-Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?-To pytanie nurtowało mnie niemal od momentu gdy pomógł mi z pracą na angielski.
-A ty dlaczego mi ufasz?-To było cholernie dobre pytanie, na które nie umiałam odpowiedzieć.
-Nie wiem, a nie powinnam?
-Zdecydowanie nie powinnaś.-Uśmiechnął się szarmancko.
-Spodziewałam się, że spróbujesz mnie przekonać, że w cale nie jesteś taki zły.
-A uwierzyłabyś mi?
-Oczywiście, że tak.-Rzuciłam sarkastycznie.
Po chwili Theo przysunął się trochę bliżej mnie. Znów kawałek bliżej i znów. Pochylił się w moim kierunku, chyba znów chciał mnie pocałować. Przypomniało mi się co sobie obiecałam i chociaż w drobnej mierze chciałam tego, przerwałam zajście.
-Chcemy tego, czego nie możemy mieć.-Powiedziałam szybko, zabrzmiało to głupio i jakby wyrwane z kontekstu ale była to pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy, chciałam uniknąć kolejnego pocałunku.
-Oh proszę cię.-Zaśmiał się.-Gdybym chciał, mógłbym cię mieć nawet w tej chwili.
Przestrzeń między nami wydała się naelektryzować. W całym pokoju, zrobiło się jakby gorąco. Poczułam rumieńce na twarzy, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło.
-Trzymam gorącą herbatę, poparzyłbyś się.-Wyszeptałam.
Uśmiechnął się, trochę nieśmiało. Podniósł się i ruszył w kierunku drzwi.
-Dobranoc księżniczko.-Powiedział otwierając je i wyszedł
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, gdy rano otworzyłam oczy pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam był przechodzący przez pokój Theo. Zauważył, że już nie śpię.
-Zmiana planów.-Powiedział.-Nie idziesz dzisiaj do szkoły.-Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
-Ktoś tu chyba wstał lewą nogą.-Powiedziałam sama do siebie.
Wstałam i poszłam do łazienki, zastałam tam moje wysuszone spodnie i kolejną, tym razem nie aż tak bardzo za dużą bluzę. Przebrałam się, ogarnęłam trochę włosy i zeszłam na dół. Theo stał w kuchni oparty o blat.
-Dzień dobry.-Powiedziałam. Nic nie odpowiedział.-Źle spałeś? A nie chwila, zło nie śpi.-Zażartowałam. O dziwo uśmiechnął się.
-Gotowa?- zapytał.
-A mogę dostać śniadanie?-Spytałam podchodząc obok niego i również opierając się o blat. Obrócił się tak, że stał naprzeciwko mnie w odległości zaledwie kilkunastu centymetrów. Nachylił się w moją stronę, sięgnął ręką obok mnie, celowo otarł nią o mój bok, gdy ją wyciągał, zrobił to samo. Trzymał nieduże złoto - czerwone jabłko. Wręczył mi je.
-Dzięki.-Przewróciłam oczami.
Wyszliśmy z jego domu i skierowaliśmy się w stronę samochodu. Wsiedliśmy i pojechaliśmy najpierw główną, a potem skręciliśmy w leśną drogę. Po chwili dojechaliśmy do dużego budynku, wyglądającego na starą i opuszczoną fabrykę.
-Tam mamy zamiar iść?-Rzuciłam. Kiwnął głową. Wysiedliśmy z samochodu, Theo ruszył w stronę budynku a ja za nim. Już na wejściu nie dało się nie zauważyć ogromnej dziury we frontowej ścianie, podobnej do tej, znajdującej się w budynku w lesie. Przeszliśmy przez nią gdyż ogromne stalowe drzwi wejściowe były zablokowane łańcuchem. Na lewo znajdowały się schody prowadzące w dół i w górę, poszliśmy tymi w dół.
-Więc czego szukamy?-Podjęłam.
-Wszystkiego.-Spodziewałam się konkretniejszej odpowiedzi.
Szliśmy dalej w dół mijając dwa poziomy, na trzecim schody skończyły się. Były tam trzy korytarze, każdy rozciągający się w inną stronę. Mój towarzysz stanął i po chwili ruszył w ten po prawej. Z początku wyglądał jak bunkier i po chwili zaczął zmieniać się w coś, co przypominało kanały, jednak czuć było sterylny zapach przemysłowych środków czystości.
Po kilku metrach korytarz znów się rozgałęział, z tego na wprost słychać było echo, jakby rozmowę. Była coraz głośniejsza i wyraźniejsza. Ktoś tu był i szedł w naszą stronę. Theo wytężył swoje super zmysły. Delikatnie pchnął mnie w stronę korytarza po prawej i nakazał gestem ręki, żebym się nie odzywała. Tamci byli na tyle blisko, że nawet ja usłyszałam ich rozmowę.
-Scott, błąkamy się tu od dobrej godziny i nic tu nie ma.-Rozpoznałam głos mojego brata i nieco się zdenerwowałam.
-Minęło piętnaście minut.-Powiedział Scott.- Poza tym, nawet się nie starasz.
-Hej! Staranie to moje...-Zaczął ale Scott uciszył go. Zapewne Stiles posłał mu to swoje oburzone, pytające spojrzenie.
-Ktoś tu jest.-Oznajmił.-Słyszę bicie dwóch serc.- Cholera, teraz denerwowałam się jeszcze bardziej. Tej sytuacji nie da się racjonalnie wyjaśnić. Nagle Theo wyszedł za róg, tak, że prawdopodobnie spotkał się z nimi twarzą w twarz.
-Hej Theo...-Powiedział mój brat, lekko zdziwiony i wyraźnie niezadowolony.-Co tu robisz?
-Nic. To samo co wy.-Odpowiedział spokojnie.
-Jesteś sam?-Dopytywał dalej.
-Jak widać.-Powiedział Theo. Scott zrobił krok w przód a Theo w tył, tak, że teraz go widziałam. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.
-Przestań kłamać.-Rzuciłam tonem, jakbym miała dość tej sytuacji.
-Co do cholery?-Zdenerwował się mój brat, wyglądał jakby miał zaraz kogoś uderzyć.
-Spokojnie, to nie tak jak myślisz.-Prawdopodobnie najgorsze co można powiedzieć.- Pamiętasz wspominałam o tym eseju z angielskiego...-Zaczęłam niepewnie.-Okazało się, że ten tu.-Machnęłam ręką na Theo.-Nie robi nic bezinteresownie, i nie wiem dlaczego.- Oh, ja ostatnio nic nie wiedziałam.- Chciał, żebym w zamian za jego pomoc przyszła tu z nim... po coś.
-Dlaczego się na to zgodziłaś?-Zarzucił mi Stiles.-To takie nieodpowiedzialne.
-Spokojnie, nie morduję nastolatek.-Wtrącił się Theo.
-Wcale nie przyszło mi to do głowy.-Rzucił sarkastycznie mój brat.
-Stiles, już dobrze, znam granice.-No chyba tak nie do końca.- Poza tym gdyby chciał mi coś zrobić, dawno by zrobił.-Nie musiałam nawet patrzeć w jego stronę, żeby wiedzieć, że znów rzucał mi to dwuznaczne spojrzenie.
-Hej!-Stiles ruszył w kierunku Theo ale Scott zdołał go przytrzymać.-Nie patrz w ten sposób na moją siostrę.-Widziałam, że wzbiera w nim wściekłość, nienawidził go, i nie było w tym mieście siły, która zdołałaby zmienić jego zdanie.
Nagle przez korytarz przeszła fala silnego wiatru. Wiatr, dwa piętra pod ziemią? Jak to było możliwe? W całym budynku rozniosło się echo. Na zewnątrz musiało wiać naprawdę mocno. Na twarzach wszystkich pojawiło się zdziwienie. Bez zastanowienia ruszyliśmy w stronę schodów a potem na górę. W połowie drogi, wiatr był na tyle mocny, że musiałam trzymać się barierki by nie polecieć w tył. Gdy doszliśmy do otworu w ścianie, stanęliśmy jak wryci, szalała gorsza ulewa niż wczoraj a wiatr był na tyle mocny, że musiałam chwycić się Stilesa, żeby nie polecieć w tył. Bynajmniej było to dziwne, takie warunki pogodowe nie zdarzały się w Beacon Hills, tym bardziej, że mieliśmy wiosnę. Wtem nagły podmuch wiatru popchnął mnie w tył, zobaczyłam jak Theo wyciąga rękę, żeby mnie złapać, a następnie przed oczami miałam tylko ciemność.
Odzyskałam przytomność i pierwsze co usłyszałam to kłócących się Theo i mojego brata. Otwarłam oczy.
-Popchnąłeś ją.-Zarzucił mu Stiles.
-Wcale nie.-Zaprotestował Theo.-Dlaczego miałbym to zrobić?
-Może dlatego, że jesteś legitymowanym złem.
-Nie popchnął mnie.-Powiedziałam próbując się podnieść. Cała trójka skierowała wzrok na mnie.-Wręcz przeciwnie, chciał mnie powstrzymać od upadku.-Wytłumaczyłam.-Co się stało?-Zapytałam. Zauważyłam, że sytuacja na zewnątrz nieco się uspokoiła.
-Podmuch wiatru popchnął cię, musiałaś stracić równowagę, uderzyłaś się i straciłaś przytomność.-Wytłumaczył Scott, który wydawał się być najbardziej spokojny z całej trójki. Usiadłam i oparłam się plecami o ścianę.
-Wszystko okej.-Zapewniłam, nie do końca wiedząc do kogo kierowałam te słowa. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Nagle Stiles spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Czyją bluzę masz na sobie?-Zapytał. Dlaczego on musiała zadawać tyle pytań... Scott spojrzał na mnie z zaniepokojeniem, już znał odpowiedź na pytanie przyjaciela. Nie mam pojęcia jak to było możliwe, że wyczuwał zapach Theo chociaż jedyne co ja czułam, gdy ją na siebie zakładałam był proszek do prania.
-Moją.-Rzucił Theo zupełnie spokojnie. Pierwszy raz chyba nie próbował skłamać.
-Dlaczego?-Oburzył się Stiles.
-Pożyczył mi ją po tym jak moja zawieruszyła się gdzieś u niego w sypialni.-Odpowiedziałam sarkastycznie.
-Było jej zimno.-Powiedział Theo, delikatnie uśmiechając się pod nosem.
-Wracacie do szkoły?-Zapytałam Scotta zmieniając temat, gdyż mój brat wydawał się być nerwowy. Wymienili spojrzenia.
-Nie, musimy coś jeszcze sprawdzić.-Oznajmił.
-Theo?
-Jasne, nie ma sprawy zawiozę cię.-Odpowiedział wstając z ziemi, po czym podał mi rękę aby pomóc mi wstać.
Przekroczyłam próg budynku i stanęłam na zewnątrz. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Stiles zawadził Theo drogę.
-Jeżeli odważysz się dotknąć moją siostrę.-Zaczął głosem, jakiego nigdy wcześniej u niego nie słyszałam.- Jeśli nawet odważysz się o tym pomyśleć...
-Stiles!-Przerwałam mu.-Rozumiem, że się o mnie troszczysz, ale nie przesadzaj.-Posłałam mu uspokajające spojrzenie, i dałam znać, żeby się nie martwił. Ustąpił z drogi i razem z Theo poszliśmy do jego samochodu. Mój brat obserwował nas cały czas dopóki nie odjechaliśmy.
-Naprawdę mam cię zawieźć do szkoły?-Zapytał Theo wyjeżdżając na leśną drogę.
-Nie no coś ty.-Odpowiedziałam.- Musiałam znaleźć pretekst, żeby wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
-Pojedziemy w jeszcze jedno miejsce.-Rzucił. Przytaknęłam mu. Podwinęłam nogi i rozsiadłam się wygodniej.
_______________________
7 rozdział!
Planowałam dodać w piątek ale jednak jest dzisiaj 😊
Standardowo dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdeczki 🌟
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top