29.

Byłam niewyspana i nie mogłam funkcjonować normalnie, po tym jak całą noc budziły mnie koszmary, dlatego kawa była jedynym dobrym rozwiązaniem. Jak się okazało o ósmej mają największe kolejki. Byłam już spóźniona na drugą lekcję. Wkroczyłam w pusty korytarz i szłam w stronę szafki gdy nagle zostałam wciągnięta do jakiegoś pomieszczenia. Nieco się wystraszyłam jednak minęło z chwilą gdy wpadłam wprost w ramiona Theo.
-Postradałeś zmysły?-Uderzyłam go delikatnie.-Zawału bym przez ciebie dostała.
-Jak się czujesz?-Trzymał mnie bardzo blisko siebie i nie miał najmniejszego zamiaru mnie puszczać.
-Dobrze.-Skłamałam.
-Nie wygląda na to.-Usłyszałam cień troski w jego głosie.
-Po prostu jestem niewyspana.- Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Skoro tak mówisz.-Westchnął. Przez chwilę patrzył mi w oczy.
-Właśnie.-Westchnęłam odsuwając się.-Miałeś mnie nie dotykać.
-Miałem nadzieję, że zapomnisz o tym.-Powiedział jakby znudzony tym tematem.
Usłyszałam hałas dochodzący z holu i nagle do pomieszczenia, wszedł Scott z Lydią. Dzięki Bogu nie Stiles, pomyślałam. Nie wiedziałam co mam robić, znów dałam się przyłapać w towarzystwie Theo.
Nie zdążyłam się odezwać gdy drzwi znów się otworzyły.
-To było ostatnie pomieszczenie.-Powiedział Stiles z rezygnacją pokonując niewielki przedsionek.
W chwili gdy nasze spojrzenia się spotkały poczułam ucisk w żołądku. Stiles zmierzył wszystkich wzrokiem po czym obrzucił mnie rozczarowanym spojrzeniem.
-Właśnie ciebie szukałem, Emily.-Powiedział nieco oschle.
-Po co?-Zapytałam niewinnym głosem.
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale prawie zginęłaś kilka dni temu, chciałem się upewnić, że jakoś się trzymasz.-Wytłumaczył.-Ale widzę, że masz się wprost fantastycznie.-Rzucił sarkastycznie.
-Szczerze mówiąc, miałabym się lepiej…-Podjęłam próbując wymyślić dobrą wymówkę.-Gdyby Theo wreszcie zrozumiał, że mam mnie zostawić w spokoju.-Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.-Nic między nami nie będzie, zrozum to.-Zwróciłam się do niego.
Te kłamstwa przyszły mi stanowczo za łatwo. Zdało się, że zarówno Stiles, jak i Scott z Lydią uwierzyli mi.-Czy teraz już mogę iść na lekcję?
-To było by nawet wskazane.-Rzucił Stiles.
-Odprowadzę cię.-Odezwała się Lydia.-Scott?
-O! No i tak idziemy w tę samą stronę.
Uśmiechnęłam się lekko i opuściłam szatnie w towarzystwie tej dwójki. W cale nie wydało mi się podejrzane, że moja brat zostaje sam na sam z Theo.

~Theo~
Patrząc jak Emily wychodzi zastanawiałem się co stało się z tą dziewczyną, która nie potrafi kłamać i nie ma nic do ukrycia. Zrobiłem z niej perfekcyjnego kłamcę. Choć osobiście poczułem się nieco urażony faktem, że to niby ja się za nią uganiam.
Czułem na sobie przeszywające spojrzenie Stilesa.
-Chcesz o coś zapytać prawda?-Odezwałem się gdy zostaliśmy sam na sam.
-Bal.-Powiedział stanowczo.-Co tam się na prawdę stało?
-Nie powiedziała ci?
Cały ten czas wyglądał jakby chciał mnie uderzyć. Pokręcił przecząco głową.
-To był wypadek.-Podjąłem krzyżując ręce na piersi.-Emily była dość nerwowa, poirytowana powiedziałbym,ten chłopak, Alex, po prostu trafił na zły moment. Popchnęła go, i upadł.
-Byłeś tam, widziałeś to…-Wysunął.-Gdzie później zniknąłeś?
-Brakowało nagrania z kamery tego wieczoru, jak myślisz dlaczego?
Nastała chwila milczenia.
-Dlaczego postanowiłeś chronić moją siostrę?
Zacząłem się zastanawiać, czy Stiles nie zadawał przypadkiem więcej pytań niż Emily.
-Powiedzmy, że było to w moim interesie…

~Emily~
Stiles: Musimy pogadać.
Ja: Teraz?
Stiles: W domu, po szkole, to ważne.

Nie miałam pojęcia co Theo powiedział mojemu bratu ale ta wiadomość zwiastowała najgorsze.

Siedziałam w domu czekając na brata. Spóźniony wparował do domu i rzucił coś, że zaraz wychodzi. Najpierw jednak chciał ze mną pogadać, nie wiedziałam dlaczego, u mnie w pokoju.
Kazał mi usiąść na łóżku i tak zrobiłam. Wyszedł na chwilę i wrócił z czymś w ręce. Nim zdążyłam się zorientować przykuł mnie kajdankami do rury kaloryfera.
-Stiles!-Krzyknęłam.-Co do cholery?
-Tata ma nocną zmianę, a ja muszę pomóc Scottowi, więc nie ma cię kto pilnować.-Podjął.
-Nie trzeba mnie pilnować!
-Właśnie, że tak. Kocham cie, do zobaczenia rano.
I po prostu wyszedł. Słyszałam jak zamyka drzwi i odjeżdża. A jak niby miałam pójść do łazienki? Może miałam umrzeć z głodu i pragnienia? Brawo dla ciebie braciszku, to był genialny pomysł.
Na całe szczęście telefon miałam w kieszeni. Wyciągnęłam go i wybrałam numer.
Nic. Zero odpowiedzi aż w końcu odezwała się poczta głosowa. Wyglądało mi to na jeden wielki spisek, jednak bardziej prawdopodobny był niefortunny zbieg okoliczności.
Siedziałam przez chwilę na ziemi z ręką w górze gdy zabrzmiał dzwonek mojego telefonu. Dzięki ci wszechświecie, pomyślałam. Jednak dzwonił kto inny niż się spodziewałam.
-Witaj koleżanko, robisz coś ciekawego?-W słuchawce odezwał się głos Aarona.
-Nie specjalnie.-Rzuciłam.-A co?
-Miałabyś ochotę iść do kina?
-Teraz?
-Tak, jestem pod twoim domem.
-O dzięki Bogu.-Westchnęłam.-Wejdź, jest otwarte, i chodź na górę.
Usłyszałam trzask drzwi i skrzyp schodów.
Aaron przywitał mnie szczerym uśmiechem. Po chwili jednak zmarszczył brwi.
-Co tu się odjebało?-Spojrzał na moją rękę przykutą kajdankami.
-Nie pytaj.-Westchnęłam.-Po prostu mi pomóż.
-Kluczyk?
-Na szafce, w korytarzu.
Wyszedł i moment później wrócił po czym uwolnił moją rękę.
-Dzięki.-Rzuciłam.
-A teraz przywitaj się ze mną jak należy.-Uśmiechnął się i rozłożył ręce, zrobiłam kilka kroków w przód i przytuliłam go.
-Daj mi chwilę, ogarnę się i możemy iść.-Powiedziałam ruszając w stronę łazienki, Aaron kiwnął głową i usadowił się na moim łóżku.- A tak w ogóle, na jaki film idziemy?
-Jakaś komedia, nie pamiętam tytułu.
-Tylko mam nadzieje, ze nie masz na myśli nowej Bridget Jones.-Zaśmiałam się upinając włosy w niesforny kucyk. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze upewniając się ze wszystko jest na swoim miejscu po czym znów znalazłam się w pokoju. Aaron zdążył rozłożyć się na łóżku.
-Wygodne masz to łóżko.-Powiedział gdy zauważył, że stoję nad nim.
Usiadłam kilka centymetrów obok chłopaka, po chwili również się położyłam. Faktycznie było nadzwyczaj wygodne.
-Jak mam być szery to nie wiem nawet co aktualnie grają w kinie.-Westchnął.
-Sam szajs.-Rzuciłam.-Albo jakieś denne komedie romantyczne albo setną cześć filmu akcji z tym samym, sześćdziesięcioletnim aktorem.
-W takim razie proponuję pójść na jedzenie, jedzenie to zawsze dobry pomysł.
-Jak mam być szczera, to najchętniej została bym w domu.
-No to chociaż w tym się zgadzamy.-Powiedział jakby uradowany. Energicznie wstał po czym pociągnął mnie ze sobą.-Zamówimy jedzenie i obejrzymy coś.
-Okej.-Odpowiedziałam nie pewnie nieco się przy tym uśmiechając. Nie pamiętam żebyśmy byli na tyle dobrymi przyjaciółmi, żeby urządzać spontaniczne maratony filmowe u mnie w domu. Jednak nie zamierzałam się kłócić, nawet odpowiadała mi wizja spędzania czasu z kimś innym niż Theo.

-Wyjaśnij mi proszę, jak można to oglądać? -Zapytałam wskazując na telewizor. Aaron nalegał bym obejrzała z nim jakiś serial i ostatecznie się zgodziłam. Siedzieliśmy w salonie w otoczeniu koców i poduszek i masą jedzenia na stoliku przed nami.
-Dobra przyznaje, ma dość specyficzną tematykę, ale... -Zawahał się.- Dobra nie mam solidnego argumentu ale spójrz na Evana Petersa, czy on nie jest wystarczającym argumentem?
-Równie dobrze mogę oglądać X-Menów. -Wzruszyłam ramionami.
-Mówisz o tym filmie z niebieską Jennifer Lawrence?
-Nie mów mi, że nigdy tego nie widziałeś?-Spojrzałam na Aarona, z nadzieją, że odpowie, nie, akurat miałam ochotę na tego typu film. Plus bardzo lubię dzielić się z przyjaciółmi moimi zainteresowaniami. Z resztą tak jak mój brat ze mną, to Stiles nieraz zmuszał mnie do oglądania z nim filmów o superbohaterach, później to ja namawiałam go do oglądania tego samego filmu setny raz.
Tak szybko jak Aaron odpowiedział, tak ja dorwałam się do telewizora i niespełna dwie minuty później znów siedziałam obok niego i z ekscytacją wyczekiwałam pierwszych scen.
-To jest pierwsza część? -Zapytał niepewnie.
-Nie, ta najnowsza. Ale w poprzedniej zmienili bieg przeszłości i w zasadzie wszystko co się wydarzyło, się nie wydarzyło więc złapiesz o co chodzi.-Wytłumaczyłam.
-Jak doszło do tego, że przyjaźnię się z komiksowym nardem…-Westchnął.
-Ja nie…
-Proszę nie krzycz na mnie dlatego, że nie odróżniam Marvela od DC.-Powiedział tonem, jakbym miała go zaraz uderzyć co natychmiast wywołało u mnie śmiech.-Dobra dobra, żartuję, odróżniam.-Uśmiechnął się szeroko.
-A teraz cisza, i oglądamy film.-Zarządziłam owijając się kocem i opierając głowę na ramieniu Aarona.
_____________________
Wiem wiem, znów długo nie było rozdziału 😏
Postaram się poprawić 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top