14. Początek katastrofy
Otwieram oczy i widzę skierowaną w moją stronę twarz Theo. Oczy ma zamknięte, usta ułożone w jakby delikatnym uśmiechu i otoczone dwudniowym zarostem. Oddycha miarowo. Z rękoma złożonymi pod policzkiem wpatruję się w śpiącego chłopaka.
-Ostatecznie to ty nie trzymałaś się swojej połowy- odzywa się zaspanym głosem przez co nieco się wzdrygam. To było dość niespodziewane.
Theo otwiera oczy i przelatuje spojrzeniem od moich oczu po usta. Na jego słowa odsuwam się nieco w tył by już nie łamać ustalonej przeze mnie zasady. Szatyn robi niezadowoloną minę. Ciągnie za kołdrę, którą jestem otulona i udaje mu się mnie przysunąć na odległość taka jak wcześniej, jak nie mniejszą. Chłopak wsuwa dłoń pod kołdrę. Kładzie rękę na moim biodrze po czym przesuwa ją na plecy i przyciąga jeszcze bliżej do siebie. Podnosi się i podpierając głowę ręką znów przygląda się mojej twarzy.
Czekam aż mnie pocałuje jednak on tego nie robi, zamiast tego uśmiecha się. Stwierdzam, że nie mam zamiaru się prosić. Wspierając się najpierw na łokciu a potem dłoni przysuwam się bliżej Theo i przykładam swoje usta do jego. Chłopak natychmiast odwzajemnia pocałunek. Przez moment mam wrażenie, że tracę równowagę jednak okazuje się, że to jego ręcę, teraz obie znajdujące się na mojej talii, przesuwają mną w prawą stronę. Odgaduję intencje chłopaka i po chwili gdy gdy on obraca się na plecy siadam na nim okrakiem. Theo kładzie jedną dłoń na moim policzku a drugą na udzie. Całuje mnie delikatnie jednak z wyraźnym pragnieniem. Wymieniamy jeszcze parę buziaków po czym szatyn odrywa swoje usta od moich i odzywa się.
-Ja cię chyba kurwa kocham.
Nie wiedzieć czemu na dźwięk tych słów ogarnia mnie jakby zdenerwowanie i panika.
-To ‘kurwa’ było zbędne- czepiam się. Opieram dłonie na klatce piersiowej chłopaka.-Ale w takim razie mam dla ciebie cudowną wiadomość- uśmiecham się- wystarczy, że zaraz ładnie wstaniesz, pojedziesz do Ashley, zerwiesz z nią, kupisz mi kawę, wrócisz i będziemy mogli oficjalnie być razem.
-A teraz jesteśmy nieoficjalnie razem?- łapie mnie za słowa.
-Nie- kręce głową.- Nic między nami nie ma póki z nią jesteś.
-Czyli to spanie razem, przytulanie, teraz całusy… to wszystko to nic?- słyszę udawany smutek w jego głosie.
-W porównaniu z tym co mogłoby się dziać- uśmiecham się i znacząco poruszam brwiami.
-Chryste Emily, dlaczego ty tak ze mną pogrywasz?- zastanawia się.
-Nauczyłam się tego od ciebie- wzruszam ramionami po czym nachylam się i go całuje. Jest to jednak bardzo krótki pocałunek. Schodzę z Theo a następnie z łóżka i zmierzam w kierunku drzwi do salonu. Otwieram je jedynie trochę po czym przerażona zamykam je i opieram się plecami o ich powierzchnię.
-Kurwa- klnę pod nosem.
-Co jest?- Theo podnosi się gwałtownie zaniepokojony moją reakcją.
-Stiles wrócił.
-To ja lepiej pójdę do siebie- mówię w końcu.
-Przecież jak mamy być razem to on i tak się dowie- Theo próbuje zrozumieć tok mojego myślenia.
-Nie w taki sposób- kręce głową.
W momencie gdy wchodzę do łazienki słyszę dźwięk otwieranych drzwi od mojego pokoju.
-Cześć siostrzyczko- odzywa się Stiles.
-Jestem w łazience- informuję zupełnie normalnym tonem.
-Jak się ogarniesz to przyjdź do kuchni, zjemy razem śniadanie- mówi i wychodzi. Nie wiem co myśleć, to jest podejrzane i czuję, że coś jest na rzeczy mimo, że zachowuje się w miarę normalnie.
Przebieram się z koszulki Theo w zwykłą koszulkę i dresowe szorty nie pomijając oczywiście zmiany bielizny. Przeczesuje włosy kilka razy szczotką po czym idę do brata. Nie wiedzieć czemu sądziłam, że serio robi śniadanie, okazuje się jednak, ż po prostu kupił jakieś drożdżówki i rogaliki. Przynajmniej herbatę robi samodzielnie. Podstawia mi kubek pod nos gdy siadam przy blacie. Jak zwykle kręce się na krzesełku. Brat wyjmuje dwa talerzyki z szafki po czym nakłada mi ciastko francuskie z czekoladą i orzechami a sobie z samą czekoladą.
-Coś się działo jak mnie nie było?- pyta zainteresowany.
-Hayden i Aaron przyjechali- odzywam się się od razu po czym opowiadam jak spędziliśmy dzień, oczywiście pomijając pewne szczegóły.
-A co z Theo?- pyta podejrzliwie.
-Najpierw był u Ashley a potem grał z nami- wzruszam ramionami.
-Cieszę się, że już go tak nie nienawidzisz- mówi i bierze gryza swojego ciastka.
-A co tam u Lydii- zamieniam temat.- Opowiadaj- nalegam.
-W zasadzie nic ciekawego- stwierdza- chociaż! Spotkałem Scotta.
-No to super- podtrzymuje rozmowę. Theo niespodziewanie pojawia się obok mnie, na jego widok mam ochotę się uśmiechać jednak powstrzymuję się. Gdy spoglądam na brata ten ma delikatnie przymrużone oczy i mierzy Theo wzrokiem. Jestem prawie pewna, że wie o wszystkim, ale kto by mu powiedział?
-Wracając- zmienia zupełnie wyraz twarzy.- Jeden dzień spędziłem właśnie z nim, rzecz jasna dziewczyny były z nami, Malia przyleciała z Francji na kilka dni- opowiada.- Było super, przez moment było tak jakbyśmy nadal byli w liceum w Beacon Hills i wcale nie musielibyśmy się rozstawać na następne pół roku.
To ciekawe, myślę sobie, też ostatnio, w zasadzie przez te parę dni czułam się, jakby wszystko było jak dawniej.
- Emily też miała małe ponowne zjednoczenie z najlepszymi przyjaciółmi- odzywa się Theo przechodząc obok Stilesa i wyjmując kubek z szafki.
-Już wiem- odpowiada mu Stiles.- Ale nie martw się ty też jesteś moim przyjacielem- Stiles klepie Theo po ramieniu. Ale wiesz, jest taka jedna rzecz…- dodaje z uśmiechem. W ciągu kilku sekund mój brat robi całkiem spory zamach po czym ze skupieniem na twarzy z pięści uderza Theo w twarz. Tamten automatycznie pod wpływem uderzenia cofa się i chwyta za nos. Gdy odsłania ją widzę zarówno na niej jak i na jego twarzy krew. Zrywam się z miejsca i podbiegam do Theo, chwytam jego twarz w dłonie i nieznacznie obracam najpierw w jedną potem potem w drugą stronę uważnie oglądając czy to nic poważnego. Nie wiem czemu to robię, oczywiste, że nic mu nie będzie i zaraz się zagoi.
-Ale to świetne uczucie- Stiles mówi pod nosem i rozmasowuje sobie dłoń.
-Co to kurwa było? -odwracam się do niego i piorunuje spojrzeniem.
-Zasłużył sobie- Stiles mówi jakby to było oczywiste.
-W zasadzie ma rację- Theo odzywa się za moimi plecami.- Jest święta zasada, że siostra kumpla jest nietykalna- dodaje gdy posyłam mu pytające spojrzenie.- Ale bolało, to muszę przyznać- Theo odzywa się do Stilesa jakby ta sytuacja była jakimś żartem.
-FBI robi swoje- moj brat uśmiecha się dumny z siebie.
-A w ogóle, to który ci powiedział?- pytam z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
-Connor. Ale miałem nadzieję, że sama mi powiesz, rozczarowany jestem tobą siostrzyczko- kręci głową.
-Miałam to zrobić tak ba dzień dobry?- unoszę dłonie w geście niezrozumienia.- O cześć Stiles, fajnie, że wróciłeś a tak w ogóle przespałam się z Theo, ale super co nie?
Na moje słowa Theo reaguje śmiechem.
-No super super, ciekawe czy byłoby tak super jakbyś nagle w ciąży była- wypala i teraz to ja reaguje śmiechem.
-Stiles, nie jestem głupia.
-A tak w ogóle to jesteście znowu razem czy jak? Wypadałoby wiedzieć.
Od razu wędruje spojrzeniem do Theo, który liczył chyba, że ja odpowiem na to pytanie.
-Pracujemy nad tym- mówi w końcu.
-Czyli jak zwykle- rzuca Stiles.
Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości, wszyscy niemal równocześnie sięgamy po nasze telefony. Na ekranie mojego wyświetla się powiadomienie.
Justin: Em potrzebuję cię, możesz przyjechać?
Ja: omw*
Zrywam się z miejsca i idę w kierunku drzwi.
-Gdzie ty idziesz?- Stiles woła z mną.
-W dodatku tak ubrana?- dodaje Theo.- Będzie ci zimno.
Zatrzymuję się gdy moja dłoń już spoczywa na klamce.
-Racja- rzucam. Pędze do pokoju i przebieram spodnie na dłuższe i zakładam pierwszą bluzę jaką znajduję, okazuje się to być bluza Theo. W mgnieniu oka znów jestem w salonie i zmierzam do wyjścia.
-To gdzie ci tak śpieszno?- Stiles powtarza poprzednie pytanie.
-Justin mnie potrzebuje- rzucam pośpiesznie.- Na razie!
-Cześć!
-Kocham cię, pa!
Drzwi zamykają się za mną i na moment staje w miejscu. Theo powiedział, że mnie kocha. Drugi raz już dzisiaj. W dodatku przy moim bracie. Dostaję kolejną wiadomość przez co otrząsam się i zdecydowanym krokiem ruszam korytarzem.
*Theo*
-Co się właśnie stało?
-Uwierzysz, że to już dzisiaj drugi raz.
-Drugi raz mówisz Em, że ją kochasz?- Stiles wytrzeszcza oczy.
-Drugi raz mi nie odpowiada- kręce głową.
-Co moja siostra z tobą zrobiła?- Stiles głośno myśli.- Nie ale na serio- podejmuje i wiem, że ma zamiar przedstawić mi jakieś swoje głębsze przemyślenie.- Ja kompletnie nie rozumiem co ty w niej widzisz, przecież ona jest taka dziecinna, denerwującą i to jest chyba niemożliwe odgadnąć co siedzi jej w głowie.
-Na tym polega moja niezwykła umiejętność, że właśnie umiem. I jak dla mnie jest urocza- wyrywa mi się.
-Kto by pomyślał, nie dość że się teraz kumplujemy to jeszcze mi tak bardzo nie przeszkadza, że coś jest między wami.
-Nie przeszkadza ci, ale przywalić mi musiałeś- śmieję się, Stiles również.
-Nie, ale serio, z perspektywy czasu widać, że się zmieniłeś, ona cię zmieniła. Przez pewien czas myślałem, że to Ashley tak na ciebie działa, dlatego chciałem, żebyś z nią był- Nie chcę mi się wierzyć, że prowadzę teraz poważną rozmowę na temat dziewczyny, którą kocham (3 raz dzisiaj) z jej bratem, który w dodatku jest moim przyjacielem.- Ale tak mi się tylko wydawało. Więc weź się w garść i jedź zerwać z Ashley, póki się nie rozmyśliłem i pozwalam ci być z moją siostrą.
*Emily*
Docieram pod akademik, w którym mieszka Justin. Wchodzę na podane przez chłopaka piętro i szukam pokoju o właściwym numerze, gdy go znajduję wchodzę bez pukania i zastaje przyjaciela siedzącego na łóżku i czytającego książkę. Gdy wchodzę do środka i zamykam drzwi podnosi na mnie wzrok i jak zwykle uśmiecha się promiennie. Odkłada książkę na biurko.
-Co się stało?- pytam zatroskanym głosem i natychmiast siadam obok.
-Potrzebuję porozmawiać.
-Jestem tu i cię słucham- zapewniam przyjaciela kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Prawdopodobnie zauważyłaś, że chłopaki często żartują na temat tego, że nie mam dziewczyny, i że ogólnie nie interesuję się dziewczynami.
Słyszę po jego głosie, że jest zdenerwowany i to będzie ważna dla niego rozmowa. To, że chce rozmawiać ze mną mimo, że wcale nie znamy się długo wiele dla mnie znaczy.
Na razie nic nie mówię tylko przytakuję.
-Ale to też nie znaczy, że wolę chłopaków, jeśli wiesz co mam na myśli. -Znów kiwam głową.- Chodzi mi o to, że jakoś nigdy nikt mnie nie interesował pod takim względem jak ludzie zazwyczaj interesują się innymi ludźmi, nadążasz?-Znów przytakuję.- I odkąd pamiętam byłem przekonany, że coś jest ze mną nie tak.
-Wszystko z tobą jak najbardziej w porządku, Justin- pozwalam sobie mu przerwać.
-Nie wszyscy mogą tak uważać- stwierdza.- Dlatego właśnie tobie chciałem powiedzieć pierwszej bo wiem… mam nadzieję, że niczego to nie zmieni.
-Nic co byś powiedział, nie zmieniłoby tego, że jesteś moim przyjacielem- mówię cicho, nadal trzymam rękę na jego ramieniu. Robię nią delikatne, koliste ruchy żeby chłopak tak się nie denerwował.
-Wydaje mi się -podejmuje i podejrzewam, że przechodzimy do sedna rozmowy.- W zasadzie to już od dawna tak mi się wydaje… chyba jestem pewny, że jestem aseksualny.
Justin głośno wypuszcza powietrze z ust, jakby z ulgą, że w końcu powiedział na głos coś, co długo w nim siedziało.
-Jezu wiedziałam!- wyrywa mi się- Ale to chyba nie jest odpowiednia rzecz do powiedzenia- karcę sama siebie.
-Właściwie to chyba najlepsza rzecz jaką mogłaś powiedzieć. Entuzjazm w twoim głosie mówi sam za siebie- Justin uśmiecha się szeroko.- Ale co znaczy, że wiedziałaś?-mruży oczy.
-Bo mam, jakby to powiedział Aaron, gay radar, tyle, że u ciebie wiedziałam, że gejem nie jesteś, a bądźmy szczerzy, gdybyś był hetero już dawno byś się we mnie zakochał- dodaję na koniec żartobliwie i w geście pewności siebie zarzucam włosami. Przyjaciel reaguje śmiechem.
-To już bardziej lgbt niż gay radar- stwierdza chłopak.
-Racja- kiwam głową.
-Mam nadzieję, że nie wyrwałem cię z łóżka tym sms’em.
-Nie skąd- kręce głową- w zasadzie wybawiłeś mnie od nieco dziwnej rozmowy- przynaję.
-Z Theo?
-I Stilesem. Wrócił i jak się okazało Connor już się wygadał- udaję rozczarowanie chłopakiem.-I nie uwierzysz!- siadam po turecku i obracam się nieco, żeby siedzieć bardziej na wprost chłopaka.- Theo powiedział, że mnie kocha. Dwa razy. Drugi raz było przy moim bracie.
-O wow!- Justin wydaje się być równie przejęty, co ja.- Szczerze mówiąc chyba nigdy nie słyszałem, żeby powiedział te dwa słowa do Ashley- mówi. Po chwili stwierdza jednak jakby wspomnienie imienia dziewczyny nie było na miejscu.
-Tylko mnie nie pytaj czy jesteśmy razem bo tego nie wiem- uprzedzam.- Kutasiarz nadal z nią nie zerwał.
-Emily słowa.
-No co?!- oburzam się.- Zachowujesz się jak Steve Rogers z jego sławnym ‘language!’.
-Powinienem wiedzieć kim jest Steve Rogers?- patrzy na mnie pytająco.
-Duh! Jako mój najlepszy przyjaciel z L.A. musisz obejrzeć Kapitana Amerykę.
-O! To już mi coś mówi!- uśmiecha się.-A więc… moja najlepsza przyjaciółko z L.A. mały maraton filmowy?- proponuje i sięga po laptopa.
-Jakże mogłabym odmówić.
Wracam do mieszkania dość późno, jest chwila przed dwudziestą. Jestem zaskoczona gdy wchodzę do środka, a tam pusto i ciemno. Wchodząc zapalam światło i zamykam drzwi na klucz. Gdy dochodzę do kuchni zauważam karteczkę.
-Wrócimy jutro- czytam na głos.
Zbyt wiele to nie wyjaśnia więc od razu sięgam po telefon do tylnej kieszeni i wybieram numer.
-Nie mów, że nie masz kluczy- odzywa się głos w słuchawce.
-Mam, ale co ma znaczyć ‘jutro wracamy’, to nie tłumaczy gdzie pojechaliście i po co i dlaczego zostawiliście mnie samą?- oburzam się.
-Sprawy związane ze szkołą- tłumaczy Stiles.
-I tyle?
-A co mam ci sprawozdanie napisać?- tym razem to w głosie brata słychać pretensję.
-2000 słów na teraz.
-Pieprz się, siostrzyczko- rzuca Stiles.
-Pieprz się też, braciszku- mówię wesołym głosem.
-Theo coś mi tu jęczy, że jest chętny.
-Na pieprzenie się z Tobą? W takim razie bawcie się dobrze- śmieję się i jednocześnie otwieram lodówkę.
-Chryste Emily, co z tobą nie tak?
-Wszystko- szepczę, nie wiem czemu.
-Racja- Stiles mi przytakuje.-To cześć!- rozłącza się nim zdążam odpowiedzieć.
Odkładam komórkę i zamykam lodówkę. Zaczynam przeszukiwać szafkę i wynajduję paczkę popcornu do mikrofali. Wzruszam ramionami, co zastępuje powiedziane w myślach ‘czemu nie’, i wkładam paczkę do mikrofalówki. Czekam wyznaczony czas po czym przesypuję zawartość torebki do miski i kieruję się przed telewizor. I tak nie mam nic do roboty a spać mi się nie chce. Ledwo siadam gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Przewracam oczami po czym wstaję. Gdy otwieram drzwi staję jak wryta ponieważ w progu stoi osoba, której bym się najmniej spodziewała. Ashley.
-Cześć!- rzuca z entuzjazmem, którego nie powinno tam być, biorąc pod uwagę fakt, że Theo miał z nią zerwać. Ale chyba jednak tego nie zrobił, kto by się spodziewał.- Słyszałam, że zostajesz sama więc przyszłam ci dotrzymać towarzystwa- uśmiecha się szeroko.
-Nie musiałaś, samej jest mi dobrze- próbuję ją zbyć.
-Too… możemy pobyć same, ale razem- to co mówi nie ma najmniejszego sensu. Dziewczyna nie daje mi zaprotestować i nieproszona wchodzi do mieszkania.- Przyniosłam wino- woła z kuchni. Nie wiem jak znalazła się tam w ciągu tych paru sekund. Z rezygnacją zamykam drzwi przekonana, że pozbycie się jej może iść opornie.
-Nie piję- rzucam.
-Tak tak, jasne, ostatnio mówiłaś to samo- zbywa mnie. Wynajduje z szafki dwa kieliszki i idzie za mną do salonu. Z równie szerokim uśmiechem jak przedtem siada obok mnie i zabiera się za otwieranie butelki.- Ooo! Możemy obejrzeć Grease, kocham ten film.
-Nie dziękuję- odpowiadam niemal natychmiast.
-W porządku, pozwolę ci wybrać.
Zastanawiam się, czy od tego ciągłego uśmiechania się nie boli jej twarz. Dziewczyna rozlewa alkohol na dwa kieliszki. Przeglądam przez chwilę katalog filmów po czym decyduję się na stosunkowo nową komedię.
-Wieeeeęc…- znów słyszę głos blondynki.
-Nie gadamy podczas filmu- upominam ją.
-Oki- rzuca krótko nieco piskliwym głosem.- O matko uwielbiam tę aktorkę!- odzywa się po niecałej minucie. Wzdycham głęboko i zastanawiam się jak wyjść z tej sytuacji.- Yey, ale super. Babski wieczór- klaszcze cichutko w dłonie.
‘Dobra dajcie mi to wino, bo nie wytrzymam z nią na trzeźwo’ myślę sobie i sięgam po kieliszek.
-Aha!- Ashley od razu to zauważa.-’Ja nie piję’- próbuje udawać mnie po czym śmieje się pod nosem. Skutkuje to tym, że za jednym razem opróżniam zawartość szkła.
Patrzę na pustą, różową butelkę stojącą przede mną na stoliku, i tę drugą, która jest opróżniona do połowy. To wcale nie tak dużo. I nie czuję się pijana. Chyba…
Odwracam wzrok na blondynkę która z zapałem mi o czymś opowiada.
-Wiesz co…- urywa nagle to co mówiła, zapomina o tym.- Ja chyba jestem biseksualna.
-Co? Czemu mi to mówisz?- dziwię się. Czuję jak mi szumi w głowie. Chyba już mi weszło to ¾ litra wina. Jej chyba też.
-Bo jesteś taką otwartą, kochaną osobą i ci ufam- mówię kładąc dłoń na moim ramieniu i z przekonaniem kiwa głową. Mimowolnie zaczynam powtarzać ten ruch.- Ale nie martw się, już cię nie będę całować- śmieje się. Odpowiadam jej zaniepokojonym śmiechem.- Ale naprawdę- uparła się tematu jak rzep psiego ogona.-Nie wiem dlaczego podejrzewałam na początku, że może coś cię łączy z Theo, poza tym jesteś taka śliczna, i bałam się, że coś się między wami wydarzy.
Znów śmieję się nerwowo. Emily, nie rób tego, nie rób, nie…
-Właściwie to się wydarzyło- wyrywa mi się. Nie panuję nad własnym aparatem mowy.
-Co ty gadasz?! Jezu wiedziałam, że nie mogę mu ufać- zwala całą winę na Theo.
-Nie nie, to nie jego wina!- nagle mnie wzięło, żeby go bronić. Mój mózg każe mi się zamknąć ale nie potrafię.
-Oczywiście, że jego!- o dziwo dziewczyna wcale nie brzmi, jakby była wściekła. Chyba nie dociera to do niej w pełni.- A Connor mnie ostrzegał- kręci głową.
-Co Connor ma do tego?
-No w zasadzie jesteśmy przyjaciółmi- mówi.- Zawsze mówię mu o swoich problemach, i o tych związanych z Theo.
-Laska, trzymasz go we friendzone!
-Nie no co ty!- klepie mnie w kolano.- Connor nic do mnie nie czuje, kompletnie, tak jak ty nic nie czujesz do Theo- jest przekonana o tym, że ma rację ale o dziwo jest to trafne porównanie.
-Ale my spaliśmy ze sobą- nie wiedzieć czemu chce ją przekonać, że się myli.
-Nie dziwi mnie to.
-Czemu?
-Bo nie pamiętam kiedy ostatni raz, t o robiliśmy.
-To brzmi jak poważny problem w związku- stwierdzam.
-No nie wiem, ja jakoś nie mam ochoty.
-Tej a może ty lesbijką jesteś.
-Nie- kręci głową- może po prostu Theo jest słaby w te klocki.
-No chyba cię pojebało!- wyrywa mi się.
-A skąd ty możesz wiedzieć jak z nim nie spałaś?!- teraz brzmi na nieco oburzoną ale szybko jej mija.
-Weź idź spać bo pierdolisz od rzeczy- myślę głośno.
-I kto to mówi!
-Wiesz co, ja bardzo chętnie pójdę spać!- podnoszę się z kanapy i omal nie potykam się o stojąca na podłodzę butelkę. A więc wypiłyśmy już dwie i pół, o wow. Jak ona w ogóle je przyniosła w tej swojej torebce?
-Pa pa- dziewczyna zaczyna machać do mnie i rozkłada się wygodniej na sofie. Cofam się na moment i dopijam zawartość swojego kieliszka, tak na lepszy sen. Przekraczam próg swojej sypialni, rzucam się na łóżko i zasypiam natychmiast.
____________________________
*omw- (ang. On my way) już jadę/ jestem w drodze
HEJKA KOCHANI!
Dziś nieco krótszy rozdział, ale no się wyjaśnia i się dzieje 😏
Spodziewaliście się tego po Justinie? W zasadzie już to zdradziłam robiąc kolażyk przedstawiający jego postać jakby ktoś zauważył XD
A co sądzicie o reakcji Stilesa?
I PRZEDE WSZYSTKIM! Co będzie jak Ashley wytrzeźwieje i dotrą do niej słowa Emily? 🤔
Myślę że następny będzie szybciej, w zależności kiedy czytacie to miłego wieczorku/ dnia kochani 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top