13.
Siedzieliśmy u Masona. On z Liamem grali właśnie w Battlefield a ja opowiadałam Hayden o spotkaniu.
-Z kim byłaś na randce?-Odezwał się nagle Liam.
-Nie podsłuchuj!-Hayden rzuciła w niego poduszką.
-Ma na imię Alex...-Rzuciłam.
-Ten z naszej drużyny?-Przerwał mi.
-No.
-Widziałaś jakim on jeździ samochodem?-Poderwał się.
-Tak, nawet nim jechałam.
-Jakim samochodem?-Wtrąciła się Hay.
-Czarne, matowe Audi R8.-Odpowiedział jej Mason.
-Zaraz się okaże, że znacie go lepiej niż ja.-Zażartowałam.
-Dużo osób go zna.-Uznał Liam.
-Serio?-Zdziwiłam się.
-Jakby przypadkiem miał cię zaprosić do siebie, weź nas ze sobą.-Odwrócił się Mason. Obaj z Liamem wydali się być bardziej zaintetesowani rozmową niż grą.
-Dlaczego?
-Zachowujesz się jakbyś nie wiedziała, że jego rodzice są bogaci.-Rzucił Liam.
-Serio?-Niemal wrzasnęłam.
-Czyli nie wiedziałaś.-Zauważył Mason.
-Ja też tego nie wiedziałam.-Wtrąciła Hayden.
-Cóż, nie chwalił się.-Wzruszyłam ramionami.
-To chyba dobrze, widocznie chce żebyś interesowała się nim, a nie pieniędzmi jego rodziców.-Powiedziała Hay.
-Okej, skończmy temat.-Rzuciłam.
Liam i Mason wrócili do gry, a Hayden przesiadła się obok swojego chłopaka. Ja natomiast rozłożyłam się na sofie i sprawdziłam komórkę.
Theo: Zaczynam się niecierpliwić księżniczko.
Theo: Emily, nie ignoruj mnie!
Nagle przed moją twarzą pojawiła się ręką Hayden.
-Em, odłoż ten telefon.-Zwróciła mi uwagę. Zabrała mi go i schowała sobie do kieszeni.-Gramy w fifę, my kontra oni.-Oświadczyła wsadzając mi pada do ręki.
-Już przegrałyscie.-Zaśmiał się Liam.
-Oj nie byłabym tego taka pewna.-Uświadomiłam go.
Dłuższy czas graliśmy, zmieniając się w drużynach co jakiś czas.
Skończyliśmy w okolicy północny, gdy zadzwoniła siostrą Hayden i kazała jej wracać. Liam postanowił ją odwieźć. Ja nie miałam do domu daleko wiec powiedziałam im, że wrócę pieszo.
Szłam leśną drogą. Właśnie mijałam dróżkę, która była skrótem do domu Theo. Zapomniałam, że miałam do niego pójść. Nie napisał nic w międzyczasie więc postanowiłam zrobić mu niespodziankę. W końcu tak nalegał żebym przyszła.
Zapukałam do drzwi ale nikt mi nie otworzył. Jego rodziców prawie nigdy nie było w domu, o ile w ogóle ich miał. Nacisnęłam na klamkę, było otwarte więc weszłam. W salonie i w kuchni było pusto. Po cichu weszłam po schodach i skierowałam się do jego pokoju. Drzwi były uchylone a w środku paliło się światło. Chciałam zapukać jednak usłyszałam, że nie jest sam. Rozmawiał z kimś.
-Co jest?-Usłyszałam jakąś dziewczynę.
-To chyba nie był dobry pomysł.-Powiedział Theo.-Powinnaś już iść.
-Dlaczego? Twoja dziewczyna i tak już nie przyjdzie.-Wycedziła Tracy.
-Ona nie jest moją dziewczyną.
-To tym bardziej nie powinieneś się czuć, jakbyś ją zdradzał.
-Nie o to chodzi.
-A o co? Co jest w niej takiego wyjątkowego?-Dziewczyna brzmiała na wkurzoną.
-Nie muszę się przed tobą tłumaczyć.
-Jesteś mi winien chociaż to, skoro przyjechałam po nic.
-Nie kwestionuj moich decyzji.-Zabrzmiał dość surowo.
Nie chciałam wiedzieć ku czemu zmierzała ta rozmowa. Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Theo siedział na łóżku a Tracy stała oparta o biurko.
-Przeszkadzam w czymś?-Rzuciłam opierając się o framugę. Oboje skierowali swój wzrok na mnie.
-Emily.-Theo wyraźnie był zaskoczony moją wizytą.-Jak dużo słyszałaś?
-Wystarczająco.-Skrzyżowałam ręce na piersi.
-Pewnie interesuje cię, co ja tu robię?-Odezwała się Tracy. Uśmiechnęła się triumfalnie.
-Szczerze, nie bardzo.-Wyglądała jakby spodziewała się innej odpowiedzi.-Jak nie masz nic więcej do powiedzenia to możesz już sobie iść.-Uśmiechnęłam się sztucznie.
Odepchnęła się od biurka, zgarnęła swoją kurtkę i wyszła obrażona. Odprowadziłam ją wzrokiem po czym spojrzałam na Theo.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz.-Westchnął.
-Widzę, że szybko znalazłeś kogoś na moje miejsce.-Rzuciłam.
-Jesteś o to zła?
-Nie.-Przeczesałam włosy ręką.- Ale co jest we mnie takiego wyjątkowego, Theo?
-Lubię jak wymawiasz moje imię.-Uśmiechnął się.
-Wiem.-Również się uśmiechnęłam.-Ale zmieniasz temat.
-Dla mnie nie zakładasz sukienek.-Zarzucił mi.
-Nie zasługujesz.-Prychnęłam.-Księżniczki stroją się tylko dla swoich książąt.
-Jesteś moją księżniczką.-Poszedł do mnie i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Nie wierzę ci.-Odepchnęłam go lekko. Wyminęłam go i odłożyłam torebkę i kwiatka na półkę. Po drodze zsunęłam ze stóp trampki. Rzuciłam kurtkę gdzieś na ziemię i usiadłam na łóżku.-Chyba będziesz musiał mnie jakoś przekonać.
Zaczął iść w moim kierunku. Przesunęłam się i zeszłam z łóżka, tak, że on stał teraz po jednej jego stronie a ja po drugiej. Poszedł w drugą stronę okrążając łóżko a ja natomiast przeskoczyłam przez nie i znów byliśmy po przeciwnych stronach.
-Emily, przestań się zachowywać jak dziecko.
Zaśmiałam się. Zauważyłam, że lekko go to denerwuje więc postanowiłam kontynuować moją małą zabawę. Zaczęłam iść w jego kierunku jednak w pewnej chwili skręciłam w stronę drzwi. Stanęłam na korytarzu, obróciłam się i spojrzałam w jego stronę.
-Nie mam zamiaru cię gonić.-Stwierdził krzyżując ręce na piersi.
-I kto tu się zachowuje jak dziecko.-Zażartowałam. Uśmiechnął się i znów zaczął iść w moim kierunku. Zbiegłam po schodach a on za mną. Wbiegłam do kuchni, okrążyłam znajdujący się tam stół. Chwilę później znajdowałam się w salonie i tym razem dzieliła nas kanapa. Nagle Theo wskoczył na nią i zeskakując znalazł się tuż przy mnie. Nie spodziewałam się tego. Uniemożliwił mi dalszą ucieczkę chwytając mnie w pasie i przyciągając do siebie. Staliśmy tak blisko, że słyszałam bicie jego serca.
-Jak ty mnie czasami denerwujesz.-Szepnął.
-I tak mnie uwielbiasz.-Odpowiedziałam również szeptem.
-Zamknij te swoje słodkie usteczka.-Powiedział dotykając kciukiem mojej wargi.-I już mi na górę.-Klepnął mnie w tyłek i delikatnie popchnął w kierunku schodów. Zaczęłam iść a on szedł tuż za mną. Ledwo Przekroczyłam próg pokoju i już czułam jak rozpina zamek mojej sukienki. Potem powoli zsunął mi ją z ramion i po chwili wylądowała ona na ziemi. Zabrałam się za ściąganie jego koszulki, która minutę później również znalazła się na podłodze. Szybkim ruchem podniósł mnie a ja oplotłam swoje nogi wokół jego ciała. Zaczął błądzić ustami po mojej szyi. Położył mnie na łóżku i kontynuował. Tym razem jego usta znalazły moje i złączyły się w gorącym pocałunku. Poczułam jak jego palce błądzą po moim ciele aż w końcu znalazły się w okolicy moich majtek. Z każdą sekundą całował mnie coraz namiętniej. Jego ruchy były teraz bardziej zdecydowane chociaż nadal delikatne. Moje ciało ogarnęło uczucie ciepła, wręcz gorącą. Mój oddech zaczął przyspieszać. Nie do końca świadomie zaczęłam po cichu wypowiadać jego imię.
Tym razem było zupełnie inaczej niż ostatnio. Wydawało się dłuższe i przyjemniejsze. Nie mam pojęcia czym było to spowodowane. W te kilkanaście minut, czy ile to tam trwało, Theo sprawił że zapomniałam o całym świecie i w tej chwili liczyliśmy się tylko on i ja.
Leżałam z głową opartą o jego pierś. Słyszałam jak bije mu serce. Jeździłam palcami po mięśniach na jego brzuchu.
-Zrobiłeś coś?-Zapytałam w końcu, nurtowana przez to pytanie.
-Co masz na myśli?
-Tym razem było jakoś inaczej niż ostatnio.
-Bo podobno pierwszy raz nie jest taki fajny, potem jest lepiej.
-Nie to nie to.-Westchnęłam.
-Może ci się tak wydaje bo się we mnie zakochałaś.-Zażartował.
-Chciałbyś.-Zaśmiałam się.-A może ty się bardziej postarałeś bo coś do mnie czujesz?-Odparłam pół żartem pół serio.
-To też raczej nie wchodzi w grę.-Gdy to mówił, wyczułam lekką zmianę w biciu jego serca. Wsłuchiwałam się w ten cichy dźwięk dopóki nie zasnęłam.
_______________________________
Obiecany rozdział na tysiąc wyświetleń!
Jeszcze nie dawno cieszyłam się jak głupia mając 40 a tu proszę 😊Dziękuję 💞
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top