1. Zacznijmy od nowa

Staję przed drzwiami jednego z apartamentów w bloku powiedziałabym bogatej okolicy Los Angeles. Unoszę dłoń by zapukać jednak po chwili cofam ją. Mam wątpliwości co do tego czy mojego brata stać by było na wynajęcie mieszkania w takiej okolicy. Ostatecznie jednak decyduję się i zdecydowanie pukam do drzwi. Przez moment obawiam się, że robię to zbyt głośno. Słyszę kroki. Mimo, że to tylko mój brat denerwuje się, a co jeśli drzwi otworzy ktoś inny?
Słyszę dźwięk przekręcanego zamka i drzwi powoli uchylają się. Moje obawy potwierdzają się. W progu staje niewysoki chłopak, ma może kilka centymetrów więcej niż ja w butach na obcasie, ma karmelowe włosy które delikatnie opadają mu na czoło. Jest ubrany w jeansy i  marynarkę, pod którą nosi ciemnoczerwony t-shirt. Dostrzegam zdziwienie w jego zielono-szarych oczach.
-Cześć- odzywam się zakładając, że jest niewiele starszy ode mnie.- Zastałam Stilesa?-pytam niepewnie kierując wzrok do wnętrza mieszkania.
-Nie-odpowiada- znaczy się, mieszka tu, ale aktualnie go nie ma- poprawia się. Wydaje mi się, że się denerwuje. Przenosi wzrok na walizkę która stoi po mojej prawej i odnoszę wrażenie, że chce o coś zapytać.
-Jestem Emily- wyciągam rękę w kierunku chłopaka.- siostra Stilesa- dodaję i uśmiecham się.
-Wiedziałem, że coś w twojej twarzy jest znajome-mówi również się uśmiechając.- Justin-przedstawia się ściskając moją dłoń.-Wejdź proszę- odsuwa się przytrzymując drzwi- Stiles powinien niedługo wrócić.
Wchodzę do środka i rozglądam się po wnętrzu. Mieszkanie jest wielkie. Stoję w salonie, po mojej prawej znajduje się ciemna kanapa z masą poduszek, kawałek przed nią na komódce stoi telewizor, na oko pięćdziesięcio calowy, może więcej a pomiędzy szklany stolik, który ‘zdobią’ pudełka po pizzy. Na wprost mnie znajduje się nieduża kuchnia, jest jakby połączona z salonem. Na całej długości ściany przede mną znajdują się okna. Jest to typowe mieszkanie wyglądające jakby zrobione w starej fabryce. W pomieszczeniu dominują biel, czerń i odcienie szarości.
Justin zamyka drzwi i idzie w kierunku kuchni. Zostawiam walizkę przy wejściu i idę za nim. Dochodzę do blatu który z jednej strony wychodzi na kuchnię natomiast z drugiej strony stoją kolorowe taboreciki. Chłopak siada na jednym z nich i dopiero teraz dostrzegam, że przed nim stoi laptop. Zamyka go i kieruje wzrok na mnie.
-Też tutaj mieszkasz?-odzywam się pierwsza.
-Teoretycznie nie-odpowiada.- Ale spędzam tu znacznie więcej czasu niż w swoim pokoju w akademiku, mój tamtejszy współlokator jest nie do zniesienia- śmieje się.- Co cię sprowadza do LA?
-Studia-odpowiadam.
-Idziesz w ślady brata i zostaniesz agentką policji?-dopytuje. Kręce głową zastanawiając się czy wyglądam jakbym chciała pracować w policji.- Psychologia?-pyta dalej.-Proszę nie, na tym kierunku są sam dziwaki.
-Nie-mówię uśmiechając się.-Analityka śledcza.
-Ambitnie- stwierdza.- W zasadzie to jest praca w policji.
-Trafna uwaga- mówię.-A ty… studiujesz?
-Tak- kiwa głową- psychologię.
-Czy przypadkiem nie powiedziałeś chwilę temu, że studiują ją same dziwaki?- pytam uśmiechając się.
-Ja tak powiedziałem? -chłopak również się uśmiecha.- Nie, na pewno nie- stwierdza.
-Jasne… więc…- robię kilka kroków przed siebie, obracam się obejmując wzrokiem całe mieszkanie.- Ktoś jeszcze tu mieszka?- pytam zaciekawiona.
-Stiles, Theo i do niedawna mieszkał taki bogaty dupek ale zawiesili go i wyjechał- mówi a ja zastanawiam się czy dobrze usłyszałam.- Na szczęście dla chłopaków czynsz zapłacono za cały następny rok, gość miał bogatych rodziców -tłumaczy.
-Theo?- patrzę na Justina z niedowierzaniem.- Theo Raeken?
-Tak dokładnie, znacie się?
Ciężko wzdycham i mimowolnie przewracam oczami co nie umyka chłopakowi.
-To chyba oznacza, że tak- odpowiada sam sobie.- Między wami to jakaś grubsza sprawa?- dopytuje.
-Byliśmy razem- odpowiadam dziwiąc się, że z tak szybko nabrałam zaufania do Justina. Mogłam równie dobrze skłamać lub nie mówić nic.
-Ciężkie zerwanie?
-W zasadzie to jego brak- rzucam podchodząc bliżej i opierając się o blat.- Tak po prostu zerwał ze mną kontakt- tłumaczę i na moment robi mi się smutno.
-Cholera- szepcze Justin. Podnoszę na niego wzrok, wygląda na zdenerwowanego, coś w rodzaju jakby bił się z własnymi myślami. Od razu rozpoznaję ten wyraz twarzy.
-Mów- nakazuje.
Spogląda na mnie jakby oburzony faktem, że tak łatwo wyczytać wszystko z jego twarzy. Wzruszam ramionami, przecież to nie moja wina.
-Wiesz, to raczej nie jest moja sprawa…- błądzi wzrokiem wszędzie, byleby uniknąć moich oczu.
Odpycham się od blatu i siadam na pierwszym krzesełku z brzegu, odwracam się twarzą do chłopaka. Kładę ręce na jego policzkach tak że nie ma innej możliwości niż spojrzeć mi w oczy.
-Justin- mówię słodkim, łagodnym głosem- mów co wiesz.
-Theo ma dziewczynę.
Stwierdzam, że chyba wolałam nie wiedzieć. Biorę ręce z twarzy chłopaka.
-Jak długo?
-To nie jest…-zaczyna.
-Jak długo?- powtarzam, tym razem nieco ostrzej.
-Od jakiś siedmiu, może ośmiu miesięcy.
Staram się wrócić pamięcią do czasu kiedy ostatni raz rozmawialiśmy. Doskonale to pamiętam. Jak zwykle Theo zadzwonił do mnie wieczorem, tyle że wtedy coś było inaczej, coś zmieniło się w sposobie w jaki rozmawialiśmy. Nie życzył mi dobrej nocy i nie powiedział, że mnie kocha. To było pod koniec listopada zeszłego roku. Około osiem miesięcy temu.
Niemal natychmiast czuję przypływ gniewu, nienawiści i furii, która wzrasta niczym ogromne tornado i błaga o to, żeby wydostać się na zewnątrz. Zaciskam pięści i zamykam oczy, staram się oddychać miarowo.
-Nie masz zamiaru płakać, prawda? - odzywa się Justin z wyrazem troski w głosie.
-Nie- otwieram oczy i widzę zmartwioną twarz chłopaka. Mam zamiar zadźgać tego parszywego dupka srebrną zastawą i spalić jego obwiązane gałązkami wilczego ziela i jarzębiny ciało- dokańczam w myślach.
-Wszystko w porządku- mówię.
Wtem słyszę, że drzwi od mieszkania otwierają się. Odwracam się w tamtą stronę by zobaczyć trzech chłopaków, jednym z nich jest właśnie Theo.
-Złe wyczucie czasu- szepcze za mną Justin- bardzo złe wyczucie czasu.
Zmierzają w naszym kierunku. Jeden z nich ma opadające na czoło włosy w odcieniu ciemnego blondu, które zdążył poprawić trzy razy w ciągu dziesięciu sekund i brązowe oczy, ma na sobie szarą bluzę i jeansy. Ten drugi ma bardzo ciemne, powiedziałabym, że nawet czarne krótkie włosy i szmaragdowe oczy, do tego bardzo widoczne kości policzkowe, ubrany jest w jeansową kurtkę, czarne spodnie i t-shirt.
-A kim jest ta śliczna pani?-pyta blondyn będąc już tylko kilka kroków przede mną- Justin to twoja siostra? kuzynka? siostrzenica? Jak powiesz dziewczyna to ci nie uwierzę- mówi. Brunet za nim patrzy tylko na kolegę i się śmieje. Odwracam się na moment do Justina unosząc jedną brew, mimo, że nic nie odpowiada udaje mi się odgadnąć, że tego typu gadki są na porządku dziennym.-Connor- przedstawia się chłopak opierając się o blat jakieś trzydzieści centymetrów ode mnie i podaje mi dłoń. Uśmiecha się i zauważam, że ma bardzo urocze dołeczki.
-Emily- przedstawiam się już po raz drugi tego dnia.
-Ja jestem Simon- odzywa się czarnowłosy chłopak machając zza pleców Connora- to tak na marginesie.
-Wiesz co, Emily- przenoszę wzrok na blondyna przede mną- Twoje oczy wydają mi się jakieś znajome- robi zamyśloną minę.
-Pewnie chodzi ci o ten wypadek- rzuca Simon.
-Aaa no tak ten wypadek- mówi Connor i odpycha się od blatu i robi kilka kroków w moje prawo.- Kilka miesięcy temu- zaczyna i wysuwa palec wskazujący w moim kierunku- potrącił mnie samochód i na moment…- robi dramatyczną pauzę- na moment przeszedłem na drugą stronę i widziałem anioła. To byłaś ty- stwierdza.- Jesteś aniołem Emily?- patrzy na mnie wzrokiem pełnym przekonania i nie wiem jak zareagować. Jeżeli takimi tekstami podrywa dziewczyny to raczej nadal jest singlem. Teraz dociera do mnie że to co powiedział Simon było typową zagrywką skrzydłowego. Ostatecznie uśmiecham się, było to całkiem zabawne i na swój sposób słodkie. Zanim zdążam odpowiedzieć odzywa się zdrajca roku.
-Connor, nie rób z siebie idioty- mówi. Podchodzi bliżej po czym skręca do kuchni cały czas unikając mojego wzroku.- To jest siostra Stilesa.
Wyciąga z szafki szklankę i nalewa sobie coś do picia.
-O stary- wzdycha Simon podchodząc do Connora i kładąc mu rękę na ramieniu. Uśmiecha się szeroko.- Jak Stiles się dowie, że startowałeś do jego siostry to masz przechlapane.
-Nie liczy się, bo tego nie wiedziałem!- tłumaczy się blondyn.
-Nie czuje się podrywana, więc się nie liczy- biorę stronę chłopaka.
-Widzicie, głos Emily jest tutaj decydujący, mogę spać spokojnie- kładzie sobie rękę na klatce piersiowej i wypuszcza powietrze na znak ulgi. Rzecz jasna widać, że jest to udawane.-Swoją drogą, wy się znacie?- pyta błądząc palcem pomiędzy mną a Theo.
-Niestety tak- odpowiadam bez chwili namysłu.
-Dlaczego niestety?- dopytuje.- Justin dlaczego machasz rękami?
-On próbuje ci przekazać, żebyś nie poruszał tego tematu- tłumaczy Simon.- Wiesz co Connor, odkąd się znamy zastanawiam się czy serio jesteś takim idiotą, i ty cały czas udowadniasz mi, że tak właśnie jest.
-Chyba zapominasz, drogi kolego, kto zdobył puchar inteligencji w szkole podstawowej- odpowiada mu chłopak.
-To twoje największe życiowe osiągnięcie, już wiemy- rzuca Theo.
-To akurat było wredne- stwierdza Justin.
-Nie gniewam się- stwierdza Connor znów poprawiając włosy- rozumiem, że przez obecność tej uroczej pani- wskazuje na mnie- jesteś dość spięty- zauważa.- Ciekawe dlaczego?
Wyraz twarzy Theo wskazuje, że nie chce by pozostali wiedzieli co jest grane między nami. Albo raczej co było. Korci mnie żeby powiedzieć, tylko po to by zrobić mu na złość.
-Jak mam być szczery też bym chciał wiedzieć- wyznaje Simon.
-Justin?- Connor patrzy na przyjaciela wyczekując poparcia.
-Niestety nie mogę powiedzieć się po żadnej ze stron, jako że już posiadam takowe informacje- odpowiada.
-Serio?- Theo prostuje się i po raz pierwszy patrzy na mnie.- Znasz gościa jakieś dziesięć minut i już opowiadasz mu historię swojego życia?- mówi jakby z pretensją.
-Ja rozumiem, że masz zbyt wysoką samoocenę ale bynajmniej Theo, nie jesteś ‘historią mojego życia’.
Sytuacja zrobiła się nieco napięta, przez moment wszyscy milczą i w skupieniu czekają na rozwój sytuacji. Wtem rozlega się dźwięk otwieranych drzwi. Do mieszkania zdecydowanym krokiem wchodzi mój ukochany brat. Wzrok skupia na telefonie przez co nie zauważa mojej walizki i omal się przez nią nie przewraca. Cały Stiles. Nie widziałam go od kilku miesięcy więc mimowolnie uśmiecham się na widok jego twarzy. Zeskakuje że stołka na którym siedzę i zaczynam iść w jego stronę. Spotykamy się w połowę drogi i brat przytula mnie mocno na powitanie, podnosi mnie i obraca po czym stawia znów na ziemi. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
-Emily- mówi lekko zdziwiony ale z radością w głosie- miałaś przyjechać w piątek.
-Jest piątek- uświadamiam go. Naprawdę nie mogę przestać się uśmiechać.
-Widzę, że poznałaś już moich przyjaciół zauważa.
-Connor zarywał do twojej siostry- mówi Simon wskazując na przyjaciela.
-Nie on pierwszy- szepcze Stiles i widzę, że on i Theo wymieniają się spojrzeniami. Że też wcześniej nie zastanawiałam się, jak to się stało, że  mieszkają razem, przecież się nienawidzą...

___________________________
No wiem wiem, miał być rozdział juz chyba 2 tygodnie temu, ale terminy nie są moją mocną stroną.
Koniecznie dajcie znać co myślicie o pierwszym rozdziale i do następnego 😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top