R 1 - don't worry
Budzę się cały spocony z silnym bólem głowy. Ścieram z jękiem pot z czoło. Chcę pozbyć się resztek tego przeklętego snu. Od trzech lat, dzień w dzień śni mi się to samo. Mam już tego po prostu dość. Niebieskie oczy i śmiech nieznajomego ciągle mnie prześladują. Wszyscy mówią, że mam jakieś urojenia. Ponoć taka osoba w ogóle nie istnieje.
Nawet jeśli nie istnieje, to niby czemu mi się śni! Jestem przekonany, że miała ona jakieś znaczenie w moim „zapomnianym" życiu.
Oni po prostu nie chcą mi pozwolić przypomnieć sobie o właścicielu lub właścicielce tych pięknych oczu. Może po prostu kiedyś byłem hetero i po wypadku mi się pomieszało?
- Harry, co ty znowu robisz? -wzdrygam się na dźwięk głosu dochodzącego z drugiej strony łóżka. Patrzę na mężczyznę i wzdycham.
- Nic.
- To dlaczego siedzisz?
- Miałem znowu ten sen - przecieram dłońmi twarz. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, albo usnąć i nigdy się nie obudzić,
- Harry, idź do lekarza. Jesteś psychicznie chory. Mam już tego dość! - zaciskam oczy. Nie ma to jak wsparcie ze strony ukochanej osoby.
Słyszę jak obraca się na drugi bok i przykrywa się kołdrą.
Dlaczego on musi tak mnie traktować?
- Idę spać i mi nie przeszkadzaj. Ja w porównaniu do ciebie muszę iść do pracy.
Kładę się obok niego. Nie dotykam go. Nie potrafię, a on chyba nawet tego nie chce. Seksu nawet nie uprawiamy. Nie pamiętam kiedy ostatnio do czegoś między nami doszło.
Czekam, aż uśnie i wychodzę z naszej sypialni. Powoli idę przez salon, tak aby nie obudzić mojego chłopaka. Mógłby wpaść w złość, a ja nie mam ochoty znowu zaliczać cichych dni. Ostatnio nie rozmawiał do mnie miesiąc po tym jak przez przypadek wypaliłem w jego ulubionej koszuli dziurę żelazkiem.
Przepraszałem go cały czas, ale on był nie ugięty. Wykrzyknął mi wtedy w twarz, że się sobię dziwi, że wytrzymuje z takim niezdarą jak ja. Jakby mnie zostawił, to nikt inny by mnie nie zechciał.
Robi mi łaskę, że ze mną jest. Ja jestem po prostu już od niego uzależniony i nie mogę odejść.
Po za tym ja nie pamięt nic! A on jest jedyną z niewielu osób, które cokolwiek mogły mi powiedzieć.
Jak przez mgłę pamiętam Niall'a, wiecznie nie najedzonego Irlandczyka o dziwnym poczuciu humoru. Zayn'a, którego poznałem na któryś z wakacji, które spędzałem u mamy. Lauren, przyjaciółkę Zayn'a, która wiecznie za nami łaziła. Camilla, której nie mogę sobie w ogóle przypomnieć i jej chłopak. Jest jeszcze Liam, przyjaciel od dziecka. Mieszkaliśmy kiedyś na tej samej ulicy. Z Londynu wyprowadził się kiedy miał piętnaście lat.
Kiedy znajduję się w kuchni wyciągam z szafki jakieś leki przeciwbólowe. Połykam dwie naraz, myśląc że to mi szybciej pomożee.
Nastawiam wodę na herbatę i siadam przy stoliku.
Muszę się czegoś napić. Od trzech lat piję rano herbatę, zawsze sam. Choć mam uczucie, że kiedyś był ktoś kto robił to ze mną. Przecież automatycznie wyciągam zawsze dwa kubki, teraz też to robię.
Woda zagotowała się, a ja zamiast zalać sobie herbatę wpatruję się w swoje dłonie. Kiedyś bardzo chciałem dowiedzieć się kim byłem za nim trafiłem do tego innego przeklętego świata, w którym nic nie pamiętałem. Teraz jednak po latach prób wyciągnięcia czegokolwiek z przyjaciół z marnym skutkiem odpuściłem.
Jednak gdy przychodzą takie dni jak ten dzisiejszy chcę wiedzieć, czy zawsze był przy mnie mój chłopak.
Chcę wiedzieć kim byłem i pamiętać dzień w którym postanowiłem pójść na ekonomię.
Chciałem wiedzieć kto mi pomógł wybrać uczelnię.
Chciałem wiedzieć dlaczego moim przyjaciele i rodzina milczą.
Opieram czoło o stół i zaczynam o niego delikatnie walić. Nie wiem dlaczego ten pieprzony los zadecydował tak, że straciłem pamięć, ale musi mieć przy tym niezły ubaw.
Gemma mówi, że to fajnie, bo mogę zacząć wszystko od początku. Mam nowy start. Nie powinienem się martwić przeszłością, skoro mogę tworzyć nową przyszłość.
Nie chcę tego. Ja chcę pamiętać.
O koło siódmej postawiam wreszcie zrobić sobie herbatę. Ponownie nastawiam wody i czekam, aż się zagotuje.
Oczywiście nie trafiam wrzątkiem do kubka i wylewam sobie go na dłoń. Jęczę głośno i zaczynam machać dłonią. Nie byłbym sobą jakbym nie strącił przy tym kubka, który po zetknięciu z twardą nawierzchnią rozsypał się w drobny mak.
Cudownie, Stytles. Po prostu C-U-D-O-W-N-I-E!!
Przykucam i zaczynam zbierać to co zostało z kubka.
- Harry, do cholery jasnej, znowu?! - podskakuję słysząc zezłoszczony krzyk mojego chłopka. Patrzę na niego i widzę w jego oczach to co zawsze - gniew.
Chcę już odpowiedzieć, gdy przez mój umysł podsuwa mi podobną sytuację. Tylko głos rozmówcy jest bardziej delikatniejszy i rozbawiony.
„Hazz, naprawdę? Zaraz będziemy musieli pić z butów"
To na pewno nie jest głos osoby stojącej naprzeciwko mnie. On nigdy nie jest taki miły.
- Posprzątaj to, a ja zrobię śniadanie, bo jeszcze narobisz większego bałaganu
Kiwam głową na zgodę.
Sprzątam potłuczony kubek i ścieram to co rozlałem. Czekam, aż on zrobi śniadanie.
Pół godziny później wkładam brudne naczynia do zmywarki, modląc się przy tym abym niczego nie potłuc.
Stoję oparty o blat kuchenny i zastanawiam się co ze sobą dziś zrobić. Robin dał mi wolne i nie muszę iść do pracy. Próbowałem umówić się z którymś z przyjaciół, ale każde odmówiło. Od dnia, w którym wyszedłem ze szpitala unikali mnie jak diabeł święconej wody. Wyglądało jakbym miał jakąś chorobę zakaźną, a oni za wszelką cenę nie chcieli się ode mnie zarazić. To mnie bolało.
Nie mam zielonego pojęcia co się stało. Ponoć wcześniej wiele czasu ze sobą spędzaliśmy. Chodziliśmy na jakieś imprezy, a teraz? Teraz mieli mnie w dupie, albo po prostu coś przede mną ukrywali i żeby się nie wygadać, unikali mnie jak żywego ognia. Czuję cały czas, że mnie okłamują.
Oni na pewno wiedzieli kim jest osoba która śni mi się po nocach. Mamie przecież nie stawałyby łzy w oczach za każdy razem, gdy pytałem o to.
Niekiedy nachodzą mnie myśli, że wtedy w tym wypadku nie ucierpiałem tylko ja. Możliwe, że ktoś wtedy ze mną jechał i ta osoba nie żyje. Może ona zginęła i miała niebieskie oczy, które teraz mnie prześladują.
Naciągam na siebie szare dresy i szarą koszulkę. Związuję włosy w kok i wychodzę z łazienki. Postanawiam pójść na siłownię, w której od jakiegoś czasu pracuje Zayn. Mam nadzieję, że mój przyjaciel nie wkurzy się za to, że znowu go nachodzę.
Za nim jednak wychodzę, siadam w salonie i patrzę na pustą ścianę. Stał tam kiedyś telewizor, ale przy sprzątaniu zwaliłem go z szafki.
Nawet wolę sobie nie przypominać jaką awanturę zrobił...
- Wychodzę! - odwracam twarz w stronę przedpokoju. Widzę cień mężczyzny ubierającego buty.
- Nick...
- Co znowu Harry? - pyta obojętnie, a po mnie przechodzą dreszcze. Przy nim czuję się taki mały i niechciany. Jestem totalnym zerem.
- Nic. Miłego dnia - odpowiada mi trzaśniecie drzwiami. Zwieszam głowę i mam ochotę się rozpłakać. Sam sobie wybrałem takie życie. Jestem beznadziejnym zagubionym dzieciakiem. - Chciałeś, to teraz cierp...
Kładę się na kanapie. Podciągam kolana pod brodę i marzę o lepszym jutrze. O jutrze, w którym będę wszystko pamiętać.
Chcę odzyskać dawnego siebie. Teraz muszę iść do przodu.
Zacznę od pozbycia się pewnego balastu...
**
W pierwszych rozdziałach chcę wam pokazać jak wygląda obecne życie Harry'ego. Nie bójcie się. Niedługo "zobaczymy" Louis'a :D
Cieszę się, że jednak dobrze przyjęłyście mój pomysł na tą część...
dziekuję :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top