× 9 ×

Była naprawdę późna godzina kiedy wracałam do domu, na ulicy nie było żywej duszy i wiał zimny zimowy wiatr.
Wszystkie sklepy były zamknięte i dookoła była cisza przerywana jedynie świstem wiatru lub muzyką dochodzącą z domów innych ludzi.

Wyszłam jako ostatnia ponieważ, pomogłam jeszcze Mahiru posprzątać bo Kuro niestety po całej uczcie nie był zdolny do jakiegokolwiek ruchu a poza tym Shirota wypił trochę alkoholu i martwiłam się, że zrobi jeszcze większy bałagan i rano nie pamiętając co się stało zrzuci winę na niewinnego Sleepy Ash'a.

Ja też wypiłam, ale bardzo mało. Nie byłam wielkim fanem alkoholu.
Podczas całego przyjęcia czułam się tak cudownie, ja i Todoroki znów zdobyliśmy dobry kontakt i miałam wrażenie jakby to wszystko co stało się kilka lat temu w ogóle się nie zdarzyło.

Kiedy uderzył mnie kolejny podmuch wiatru, otuliłam się szczelniej kurtką i starałam się iść szybciej mimo, że warstwa śniegu na chodniku utrudniała poruszanie się. Szłam małym parkiem, niedaleko miejsca gdzie pracuje.
Nie było w nim żywej duszy a na pusty chodnik padały tylko lampy a cała reszta dookoła była spowita ciemnością.

Pewnie dużo osób, byłoby przerażone taką drogą, ale ja nie. Było to dla mnie całkowicie normalna droga.

Wydarzenia w moim życiu były gorsze od zwykłego chodnika nocą.

Pociągnęłam nosem, lekko już zmarznięta kiedy nagle usłyszałam trzask łamanej gałęzi za mną. Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było.
Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej, ale zaraz później znów usłyszałam trzask.

– Kto tam? – warknęłam zirytowana – Jeśli myślisz, że mnie przestraszysz to się grubo mylisz! – dodałam głośniej

Odpowiedziała mi całkowita cisza, która delikatnie wybiła mnie z równowagi i poczułam się nieswojo.
Westchnęłam zrezygnowana i odwróciłam się spowrotem w kierunku którym szłam.

– Przepraszam...nie chciałem cię wysraszyć Aki

Zamurowało mnie. Całe moje ciało było sparaliżowane i nie potrafiłam poruszyć nawet palcem.

Ten głos...Ten cholernie znajomy głos!

Zacisnęłam usta i próbowałam iść dalej, ale nie mogłam. Prawie jakbym przymarzła do miejsca w którym stałam.

Kroki za mną zaczęły się powoli zbliżać.

– Nie podchodź do mnie! – krzyknęłam, ściskając dłonie w pięści

Kroki na chwilę ustały, ale zaraz potem znów się zbliżyły.

– Daj mi spokój! Odejdź! Nie niszcz mi znowu życia! – krzyczałam powoli zdzierając sobie gardło.

Gorzkie łzy popłynęły po moich zmarzniętych policzkach. Kucnęłam, łapiąc się za głowę. Zaczęłam płakać i trząść się.

To wszystko wraca.
Te wspomnienia...cała moja przeszłość...
Moje uczucia...

Dobrze wiedziałam, że kucnął przedemną, ale nie chciałam spojrzeć. Bałam się.
Bałam się, że gdy ujrze jego twarz to wszystko wróci.

– Odejdź, proszę – wyszlochałam

Czułam, że na mnie patrzy.
Z drwiną? Z rozbawieniem? A może ze zmartwieniem?

Miałam ochotę podnieść głowę, ale walczyłam ze sobą aby tego nie robić.

– Przez te lata zdołałam wrócić do normalności po całej traumie a ty znów się pojawiasz i wszystko psujesz!!! – wykrzyczałam i wściekła podniosłam głowę.

Ponownie mnie zmroziło.
Znów widziałam jego twarz.

Czerwone oczy, okulary, jego krótkie rozczochrane włosy z tymi trzema cholernie zabawnymi czarnymi pasmami.
Blada skóra, z lekko różowym od zimna nosem.

I jego twarz...na której widać było zmartwienie a w jego oczach było jednak szczęście pomieszane ze smutkiem.
Jego cholerna twarz która znowu przypomniała mi o tym co się kiedyś działo.
Jego cholernie piękna twarz, która przyprawiała mnie o dreszcze.

– Akira...ja...– zaczął, ale ja popchnęłam go z całej siły.

Wampir upadł plecami na śnieg a ja pochyliłam się nad nim i z łzami w oczach zaczęłam odkładać go pięściami po klatce piersiowej.

– Idiota! Dupek! Cham! Prostak! Kłamca! Nienawidzę cię! Nienawidzę cię! Rozumiesz?! Nienawidzę cię idioto! – krzyczałam płacząc coraz bardziej

Chłopak tylko leżał na ziemi przyjmując każde uderzenie z kamienną twarzą i poprostu patrzył na mnie jeszcze bardziej mnie tym denerwując.

– POWIEDZ COŚ! – wykrzyczałam tak aż zabolało mnie gardło a krzyk rozniósł się echem.

– Tam w szpitalu... – zaczęłam dygocząc z płaczu i gniewu – Tak bardzo się bałam...nie wiedziałam co się z tobą stało...nie mogłam cię nigdzie znaleźć...– wyszeptałam zaciskając dłonie

– Proszę, daj mi to wytłumaczyć...

– Tutaj nie ma co tłumaczyć Lawless!!! Tak poprostu mnie zostawiłeś na pastwę losu! Odszedłeś bez słowa chociaż obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz! – przerwałam mu kolejnym krzykiem

Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i przytulił mocno do siebie. Przez chwilę próbowałam się wyrwać, ale wampir był silniejszy.

– Wiem, że źle postąpiłem...powinienem był zostać przy tobie, lecz bałem się, że znowu mogę narazić cię na niebezpieczeństwo i musiałbym kolejny raz patrzeć jak cierpisz...– wyszeptał, głaszcząc mnie delikatnie po głowie

– W dniu gdy cię opuściłem, starałem się wrócić do dawnego trybu życia. Ale nie mogłem! Wciąż myślałem o tobie, nie umiałem normalnie funkcjonować kiedy nie wiedziałem co się z tobą działo, ale tłumaczyłem to sobie tym, że dzięki temu jesteś bezpieczniejsza – dodał i usłyszałam jak chłopak cicho pociąga nosem jakby starał się ukryć fakt, że płaczę

Biło od niego to ciepło którego tak zawsze mi brakowało nawet kiedy byłam z Toshiro. Oczywiście lubiłam kiedy on mnie tulił, ale nie czułam tego samego.
Ciepło wampira sprawiało, że czułam się całkowicie bezpieczna, miałam wrażenie, że nagle coś co ciągle przez te całe lata ciążyło mi na sercu w końcu znikło.

– Gdy dowiedziałem się, że masz kogoś...byłem wściekły! Nawet nie wiesz jak – westchnął – chciałem cię spowrotem, ale wiedziałem, że jesteś z nim szczęśliwa – powiedział i jedną dłonią złapał mnie za policzek zmuszając tym do spojrzenia w jego oczy

Były lekko mokre od łez, ale biła od nich miłość.

Biło od nich takie uczucie jakiego nigdy nie widziałam u Toshiro.

– Popełniłem błąd i poniosłem za to konsekwencje a jedną i najgorszą z nich była utrata ciebie...ale nie popełnie tego błędu kolejny raz – wyszeptał i delikatnie przejechał palcem po mojej dolnej wardze.

Nie miałam kompletnie pojęcia co zrobić. Patrzyłam zahipnotyzowana w oczy wampira.

– Miłość w swej prostej i nieśmiałej mowie...powie najwięcej, kiedy najmniej powie... – wyszeptał i zaraz potem złożył delikatny lecz pełen miłości i tęsknoty pocałunek na moich ustach.

A ja miałam wrażenie, że świat dookoła mnie się zatrzymał i byliśmy tylko my, otoczeni powoli spadającymi płatkami śniegu.

I poczułam na nowo to dawne uczucie które zawsze próbowałam odrzucić, ale nie mogłam.

Nie mogłam uciec od czegoś co było mi już przeznaczone.

"Dotknij mnie czule, i przytul tak, abym zapomniała o wszystkim.
Pocałuj tak, abym na przekór samej sobie poczuła się szczęśliwa.
A wtedy pójdę za tobą na koniec świata."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top