Rozdział 27 (Good End)
*pov. Fallacy*
Miesiąc upłynął od kiedy zapanował pokój. Jeszcze nic go nie zniszczyło, co więcej niektórzy mieszkańcy miasta zaczęli zmieniać swoje podejście do nas. Pierwszy raz od wielu wieków wszyscy są szczęśliwi... Pomijając łowców, ale ich nie da się zmienić. Jedynym wyjątkiem był Khaizer, ale wyjechał z miasta niecały miesiąc temu, przynajmniej tak mówili pozostali łowcy jak Macabre o niego zapytał. Ma mu bardzo za złe, że się nie pożegnał, chyba zaczynał coś do niego czuć. Nie wiem czego on się spodziewał. Wampir i łowca? To nie mogło się udać.
- Tato spójrz! - Mój wzrok padł na płótno. Encre uczył właśnie Jaspera mieszania kolorów, cieniowania i rozjaśniania. Mój syn szybko się uczył, na materiale widniał malunek pięknego kwiatu w różnych odcieniach niebieskiego. Nie był tak doskonały jak ten malarza, ale jak na tak krótki czas nauki wyszło mu doskonale.
- Pięknie synku, szybko się uczysz. - Uśmiechnąłem się do niego i spojrzałem na Encre siedzącego obok przed swoim płótnem. Siedzieliśmy w pomieszczeniu malarskim w zamku króla Asgore'a, wczoraj Azure wypuścił Morvara z celi, jeden dzień go pilnował i stwierdził, że nie jest zagrożeniem, więc mamy go dzisiaj zabrać. Czekamy na niego, bo chciał jeszcze spędzić ze strażnikiem trochę czasu, polubili się ewidentnie.
- Bo mam cudownego nauczyciela! - Encre zaśmiał się nieśmiało przerywając malowanie.
- Bez przesady, nigdy nikogo nie uczyłem, gdybym potrafił lepiej to wszystko wytłumaczyć na pewno uczyłby się jeszcze szybciej.
- Nonsens, nie bądź taki skromny Encre. Jestem pod wrażeniem jak szybko i chętnie Jasper się uczy, zazwyczaj unika nauki jak ognia. - Jasper tylko uśmiechnął się niewinnie na moje słowa. - Masz świetną rękę nie tylko do malarstwa ale i do dzieci.
Malarz zarumienił się lekko na dany mu komplement. Otworzył usta żeby odpowiedzieć gdy drzwi nagle z hukiem zostały otwarte i do środka wpadł strażnik. Nie wyglądał na szczęśliwego, aż kipiała z niego złość i panika. Od razu mnie to zmartwiło i wzmogłem swoją ostrożność, to nigdy nie zwiastuje nic dobrego.
- Król Asgore wzywa was do sali tronowej. Pilnie.
- W jakiej sprawie? - Zapytałem. Encre i Jasper odłożyli wszystkie przyrządy malarskie na bok.
- Dowiecie się na miejscu. - Wstaliśmy podchodząc do strażnika. W jego oczach szalała furia i nienawiść. Nie podoba mi się to... Mam złe przeczucia...
Szliśmy na strażnikiem w milczeniu, całą drogę zastanawiałem się o co może chodzić. Nic nie zrobiliśmy, nie słyszałem też żeby jakiś wampir coś zrobił w mieście. Eterna za to siedziała podejrzanie cicho ostatnie kilka dni... To źle wróży...
Gdy tylko weszliśmy do sali tronowej wzrok wszystkich skupił się na nas. Nie było to przyjemne uczucie. Na środku stali już Macabre i Songe, oboje równie skołowani co my. I zapewne czuli się równie niekomfortowo przez wzrok wszystkich. W momencie w którym do nich podeszliśmy drzwi za nami zamknęły się. W ułamku sekundy poczułem się jak w pułapce bez wyjścia...
Spojrzałem na Asgore'a. Był wściekły, wyglądał jakby chciał kogoś rozszarpać na strzępy i niezbyt mnie pocieszał fakt, że patrzył prosto na mnie tym nienawistnym wzrokiem. Królowa płakała choć próbowała się opanować co niezbyt jej wychodziło. Cruzar stał obok królewskiego tronu z grobową miną. Mogłem zostawić Jaspera w domu... Cokolwiek się stało mam BARDZO złe przeczucia...
- Co się stało? Dlaczego tak nagle nas tu wszystkich wezwałeś? - Zapytałem najspokojniej jak umiałem. Jasper przez całą atmosferę schował się za mną wystraszony, co wcale mnie nie dziwi.
- Ty mi wyjaśnij co się stało. Dlaczego mój syn nie żyje i gdzie podział się ten wampirzy morderca?! - Trzasnął pięścią w podłokietnik tronu na co Jasper aż podskoczył lekko ze strachu. Zmroziło mnie gdy dotarło do mnie co powiedział Asgore. Książę Asriel... Nie żyje..? Wampirzy morderca? Skąd pomysł, że to wampir go zabił?!
Wszyscy byliśmy przerażeni, jeśli coś pójdzie teraz nie tak nasza jedyna droga wyjścia jest zamknięta, jest środek dnia, a dookoła nas jest mnóstwo uzbrojonych strażników. Songe podszedł do Jaspera i go wziął przytulając mocno do siebie. Dzieciak był bliski płaczu przez zżerający go strach. Muszę nas z tego wyciągnąć i to szybko.
- Nie mamy z tym nic wspólnego... Niezmiernie mnie boli wasza strata, sam bym był wściekły i załamany gdyby to spotkało Jaspera, ale skąd macie pewność, że to wina wampira?
- Azure. Wyjaśnij. - Spojrzałem na wspomnianego strażnika. Miał spuszczoną głowę i łzy w oczach, które szybko starł. Skrzyżował ze mną swój wzrok i i wypowiedział słowa, które miały przypieczętować los pokoju. Los nas wszystkich tutaj.
- Spuściłem z oczu Morvara na krótką chwilę... Gry wróciłem do pokoju nie było go, a chwilę później usłyszeliśmy krzyk z pokoju księcia. Pobiegliśmy tam, ale jedyne co zastaliśmy to... - Przerwał na moment zbierając się w sobie. Z każdym słowem byłem coraz bardziej pewny, że z tego nie wyjdziemy... Żałowałem, że zgodziłem się na to wszystko... - Cruzara płaczącego nad prochami księcia...
- To nie jest dowód na to, że Morvar jest za to odpowiedzialny.
- Eterna zajęła się tą sprawą z trzema innymi łowcami. Mają znaleźć wampira i dowody na jego winę. Nie wierzę w przypadki wampirze. - Eterna?!
- Eterna i bez żadnych dowodów jakieś wymyśli, chce się nas wszystkich pozbyć! Od początku była przeciwko temu pokojowi, wybranie jej do zbadania tej sprawy jest błędem, ona sama sobie stworzy dowody! Poza tym dlaczego mielibyśmy zabijać jedyną osobę dzięki której zaprowadziliśmy pokój i zyskaliśmy bezpieczeństwo?!
- Ty mi powiedz wampirze. - Gwałtownie obróciłem się do drzwi słysząc głos Eterny. Weszła do środka z jakimś zwiniętym papierkiem w ręku, a za nią weszło trzech łowców trzymając ledwo żywego Morvara. Co oni z nim zrobili... Łowczyni podeszła do Asgore'a wręczając mu karteczkę. - Znaleźliśmy to w kieszeni mordercy Panie. To niezbity dowód na winę wampirów.
Nie... Asgore rozwinął karteczkę i przeczytał na głos jej zawartość...
- ,,Dyskretnie zabij księcia Asriela. Nikt ma nas nie podejrzewać." Napisane twoim charakterem pisma Fallacy. - NIE!
- Nie dałem nikomu żadnej kartki! To kłamstwo! Fałszywy dowód! - Spojrzałem wściekły na Eternę. TO JEJ SPRAWKA! - Wrobiłaś nas!!! Od początku pokój był ci nie na rękę!!! Morvar!!!
*pov. narrator*
Fallacy odwrócił się do wspomnianego wampira i zamarł widząc jak łowca bierze zamach by wbić sztylet w jego czaszkę. Nikt nie zdążyłby temu zaradzić, byli zbyt daleko.
Nagle ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich zebranych, pierś łowcy przebił sztylet. Potwór wypuścił broń z rąk nim uderzyła w bezbronnego wampira i sam padł martwy na ziemię, ukazując sprawcę tej śmierci. Wszyscy patrzyli się na niego w wielkim szoku.
- Niespodzianka skurwsyny. - Khaizer był zmęczony, miał siniaki i kilka płytkich ran tu i ówdzie, ale uśmiechał się mimo to niezbyt przyjemnie. Szybko zabił drugiego łowcę trzymającego Morvara. Wampir klęknął na kamiennej podłodze zmęczony, ale ulżyło mu. Jeszcze żyje.
Eterna pożałowała, że go nie zabiła wcześniej. Miała nadzieję, że nawet to nie zniszczy jej planów. Ale żeby tak było musiała działać, musiała jakoś z tego wybrnąć.
- Co tu robisz zdrajco?! Przyszedłeś ratować morderców?! - Khaizer spojrzał na nią spokojnie i pewnie.
- Nie. Przyszedłem ZABIĆ morderców. Dwóch właśnie skreśliłem z listy.
Król wampirów pierwszy otrząsnął się z szoku i trochę odetchnął. Przynajmniej ktoś jeszcze stał po ich stronie. Asgore się jeszcze nie odezwał, więc Fallacy szybko to wykorzystał.
- Khaizer, co tu się dzieje? Chcę odpowiedzi.
Łowca złapał klęczącego wampira pod ramię i pomógł mu dotrzeć do swoich przyjaciół, którzy od razu do niego podbiegli, po czym spojrzał na Fallacy'ego.
- Mam klęknąć czy..? - Wampir spojrzał na niego ponaglająco jasno pokazując co o tym myśli. - Dobra, rozumiem. - Khaizer wyszedł królowi Asgore'owi na przeciw, stając między wampirami a strażnikami chroniącymi władców. - Wampiry nie są niczemu winne. Eterna wszystko ukartowała z pozostałymi łowcami. Jako jedyny się jej sprzeciwiłem, gdy miesiąc temu zaproponowała zniszczyć pokój poprzez zamordowanie księcia-
- To oszczerstwo! - Eterna przerwała mu chcąc ratować siebie i swój plan. Nie mogła sobie pozwolić na porażkę. - Jak moglibyśmy zabić naszego księcia?! I skąd byłaby wiadomość od króla wampirów? - Asgore spojrzał na Khaizera wyczekująco.
- Eterna przyniosła niezbity dowód. Jak go wyjaśnisz? - Podniósł karteczkę tak, żeby Khaizer ją zobaczył. Jednak łowca nie wydawał się tym przejęty. Król szybko uzyskał odpowiedź.
- Bardzo prosto. Potrzebuję tylko szklanki wody. - Asgore przez chwilę tylko na niego patrzył po czym machnął ręką na jednego ze strażników, który od razu skierował się do wyjścia z sali po potrzebną rzecz. - Żebym nie przeszkodził w planie, Eterna kazała zamknąć mnie w celi pod budynkiem spotkań Rady Łowców i jakiś czas temu po raz kolejny przyszła do mnie próbując grać mi na emocjach wspominając moją zmarłą rodzinę, zabitą przez wampiry. Pech chciał, że akurat wtedy przyszedł do niej jeden z łowców z przechwyconym listem króla Fallacy'ego. Na podstawie jego pisma napisała wiadomość tanim atramentem. Królowie używają innego rodzaju tuszu, z innym składem, ludzie z miasta nie mają do niego dostępu, nikogo na to nie stać. Nawet największej łowczyni znanej całemu światu. - Eterna chciała się odezwać, ale uprzedziła ją królowa Toriel.
- To prawda, ten atrament jest wykonywany na polecenie króla. Ale co to ma do rzeczy?
Khaizer wyciągnął z kieszeni trochę pogięty zwój z przełamaną królewską pieczęcią.
- To przechwycony list, o którym mówiłem. Jeśli mógłbym, chciałbym udowodnić swoje słowa. Potrzebuję tylko kartki, którą rzekomo znaleziono przy wampirze i wody o której wcześniej wspomniałem. - Khaizer cierpliwie czekał na decyzję króla. W końcu kiwnął głową i Cruzar wziął od niego karteczkę przekazując ją Khaizerowi. Zanim wrócił na swoje miejsce szepnął krótko do łowcy.
- Obyś miał rację... Asrielowi bardzo zależało na tym pokoju... - Khaizer tylko się bardziej uśmiechnął patrząc w plecy strażnika. Jednak dalej mu zależy na tym pokoju. Przeniósł wzrok na zbladłą łowczynię.
- Naprawdę wierzyłaś, że kilku łowców i cela mnie zatrzymają? Zwłaszcza, że do pilnowania mnie dałaś opadających już z sił staruchów. Osobiście mnie trenowałaś, a jednak dalej mnie nie doceniasz. Przegrałaś Eterno. Twój plan się nie powiódł. Poniosłaś porażkę. Nie pozwolę ci zniszczyć pokoju przez twoją nienawiść, nie zabijesz już nikogo więcej, żadnego wampira, żadnego człowieka ani potwora. Spotka cię kara jaką sama mnie straszyłaś.
Eterna i bez jego słów o tym wiedziała. Nie miała jak zaprzeczyć dowodom. Nie miała drogi ucieczki. Gdyby spróbowała uciec złapaliby ją, potwierdziłaby słowa Khaizera, dlatego stała w miejscu z nałożoną maską spokoju, licząc że jednak nic nie uda mu się udowodnić.
Strażnik w końcu wrócił ze szklanką wody i podał ją łowcy, tak jak poprosił. Khaizer kucnął kładąc na kamiennej podłodze obie kartki, tak żeby władcy je widzieli. Ostrożnie, żeby nie przesadzić, wylał na obie trochę wody. Atrament na liście Fallacy'ego został niemal nienaruszony, bez problemu można było odczytać treść. Za to mała karteczka była już jedną wielką plamą, cały tekst rozmył się.
- Tak jak mówiłem. Atrament używany przez królów ma inny skład, dzięki czemu woda mniej go rozmywa. W ten sposób nawet w ulewne dni można przenosić wiadomości z jednego kraju do drugiego, zapobiega to wielu niepotrzebnym problemom.
- Tani atrament można kupić wszędzie, to nie jest żaden dowód zdrajco. - Eterna patrzyła na niego z mordem w oczach.
- Ah tak? W takim razie niech strażnicy przeszukają komnatę króla wampirów. Widziałem tani atrament na biurku Eterny, zaraz przy kartkach z nieudanymi próbami pisma Fallacy'ego. Ktoś może iść sprawdzić, nie musicie mi wierzyć na słowo. - Asgore od razu spojrzał na Azure'a i kiwnął głową. Strażnik wziął ze sobą dwie osoby i wyszli szybkim krokiem do budynku Rady Łowców. - Tego nie przewidziałaś, co Eterna? Zawsze myślałaś, że jesteś nietykalna. I to cię zgubiło. - Khaizer uśmiechnął się zwycięsko patrząc na Eternę, w której aż się gotowało ze złości. Odwrócił się w stronę wampirów i ledwo utrzymał równowagę gdy Macabre w niego wpadł, zamykając go w szczelnym uścisku. Łowca oddał ten gest przytulając go z ulgą.
- No no, takiej radości na widok łowcy się nie spodziewałem. - Chciał trochę ich rozluźnić bo widział jak bardzo wszyscy się stresowali. Macabre aż lekko drżał z nerwów.
- Uratowałeś nas. Gdybyś nie przyszedł... Nawet nie chcę myśleć co by się tu działo...
Na samą myśl o patrzeniu na umierającą rodzinę trząsł się bardziej. Nie chciał widzieć Songe w kałuży krwi. Ani tym bardziej jego prochów. Łowca zaczął delikatnie głaskać go po plecach chcąc chodź trochę go uspokoić co się udało.
- Nie ma co myśleć o tym co by- - W ułamku sekundy odepchnął wampira od siebie wyciągając sztylet. Ledwo zdążył zablokować ostrze Eterny tuż przed swoją twarzą.
Nie miała już nic do stracenia, wszystko się wydało. Przez tego zdrajcę. Równie dobrze ostatnie co mogła zrobić to go zabić. I dokładnie to zamierzała zrobić.
Nikt nie miał jak pomóc, żeby przypadkiem nie zranić Khaizera. Eterna była za szybka, nie pozwalała na zwiększenie odległości, pilnowała aby nie przerwać walki w zwarciu. A jej przeciwnik był zmęczony, ranny i przez to wolniejszy. Nie mógł na czas unikać każdego ciosu.
Macabre chciał pomóc, każdy chciał. Ale ryzykowaliby zranieniem Khaizera gdyby wpadł pod atak. Fallacy tylko czekał na jeden zły ruch łowczyni.
Khaizer unikał jej ostrza jak najlepiej mógł w swoim stanie, ale i tak zdołała drasnąć kilka razy jego twarz, szyję i ramiona, aż w końcu się potknął padając na ziemię z impetem. Wbiła sztylet w jego pierś, zdecydowanie zbyt blisko duszy, siadając na nim okrakiem. Szkielet poczuł panikę na ten widok i złapał jej rękę żeby tylko nie mogła pociągnąć sztyletu w dół i zakończyć jego życie.
Fallacy nie mógł jej na to pozwolić. Korzystając z tego, że jest skupiona na Khaizerze, w ułamku sekundy się za nią znalazł i podnosząc ją, złapał ją mocno żeby mu się nie wyrwała. Z brutalną siłą wgryzł się w jej szyję bez najmniejszego ostrzeżenia. Eterna krzyknęła z bólu usiłując się wyszarpać, ale niewiele jej to pomogło przeciwko sile wampirzego króla, wręcz zmusiło go do zacieśnienia uścisku. Wszyscy dookoła stali spięci, zarówno śmiertelnicy jak i wampiry.
Khaizer ostrożnie wyjął ostrze z piersi i usiadł kaszląc krwią. Macabre od razu się przy nim znalazł żeby go podtrzymać. Wolał mieć pewność, że Khaizer tu nie umrze.
Łowczyni szybko traciła siły przez ubytek krwi i po niedługiej chwili straciła przytomność. Fallacy odpuścił, wyciągając karmazynowe od krwi kły z jej szyi, gdy tylko poczuł ciężar bezwładnego ciała w ramionach. Czuł niewyobrażalną pokusę zakończenia jej żywota tu i teraz, ale wiedział, że nie może. Nie przed wszystkimi. Oblizał się z czystą satysfakcją puszczając łowczynię, która bezwiednie padła na zimną podłogę.
- Na tym kłamstwie kończą się twoje podstępy Eterno. Racja? - Spojrzał na Asgore'a niezbyt przyjemnym wzrokiem. - Królu Asgore. W końcu chyba masz wystarczający dowód na jej winę. Czy się mylę i dalej będziesz wierzył w przekonaniu, że twojego syna zabiły osoby, które dzięki niemu miały okazję na pokój?
Wszyscy czekali z niecierpliwością na werdykt króla. Asgore nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, nie chciał wierzyć, że mylił się tak bardzo. Że wielka, znana łowczyni mogła zrobić coś tak potwornego. Ale nie mógł zaprzeczyć dowodom, nie chciał już nawet tego robić. Królowa pierwsza podjęła decyzję, jak tylko udało jej się wziąć w garść. Spojrzała ze smutkiem i złością na łowców.
- Strażnicy, zabierzcie zdrajców z tej sali. Wszyscy, którzy uczestniczyli w tym podłym spisku mają wylądować w lochu, wszyscy którzy pomogli Eternie. Razem z królem podejmiemy decyzję co z nimi zrobić.
Kilku łowców rzuciło się do ucieczki po tych słowach. Jednak rycerze i strażnicy szybko ich zatrzymali i po krótkiej chwili wszyscy odpowiedzialni za śmierć księcia Asriela zostali wyprowadzeni, razem z Eterną. Toriel i Asgore wstali i podeszli do Fallacy'ego. Król odezwał się pierwszy.
- Wybacz królu Fallacy. Zadziałałem zbyt pochopnie. Za bardzo w nią wierzyłem... - Źle się czuł z posądzeniem ich o coś takiego. Fallacy milczał patrząc na nich. Był wściekły, że to miało miejsce. Był wściekły na Eternę.
- Przepraszamy za te oskarżenia. Nie wiem czy to jeszcze możliwe po tej sytuacji... Ale czy możemy utrzymać ten pokój? Eterna zostanie ukarana jak najszybciej to możliwe, nie chcemy żeby przez nią marzenie naszego syna legło w gruzach, byliśmy lekkomyślni od razu posądzając was. Najmocniej przepraszamy, zrobimy co w naszej mocy żeby wam to zrekompensować... - Toriel też bardzo żałowała, że dała się oszukać łowczyni. Oboje z Asgorem zdawali sobie sprawę, że zawiedli. Jako rodzice i jako władcy.
- Jutro w południe Eterna spłonie. Jeszcze dzisiaj usłyszy to całe miasto, oczywiście wy też będziecie mile widziani. - Asgore spojrzał na Cruzara stojącego z boku. - Powiadom kata. - Strażnik dygnął przed królem i wyszedł szybko unikając skrzyżowania wzroku z wampirami. Zwłaszcza z Songe.
Fallacy przez chwilę milczał rozważając zerwanie pokoju. W końcu jak raz się taka sytuacja stała to zapewne się powtórzy. Wampiry zawsze były uważane za zło, nie wierzył, że to się kiedykolwiek zmieni. Ale jak tylko spojrzał na syna i ukochanego jego serce zmiękło. Nie chciał pokoju dla siebie. Tylko dla rodziny. Dlatego spojrzał spowrotem na władców kraju podejmując decyzję.
- Nie powinienem się zgadzać na ten pokój. Nie mam pewności, że taka sytuacja się nie powtórzy. Ale nie robię tego dla siebie. Chcę żeby moja rodzina była bezpieczna. Więc nie zerwę pokoju. - Wszyscy odetchnęli z widoczną ulgą. Zwłaszcza Toriel z mężem.
- Dziękujemy. Dopilnujemy, żeby nigdy więcej podobna sytuacja nie miała miejsca, wampiry będą traktowane tak jak wszyscy inni. - Toriel była bardzo wdzięczna za decyzję Fallacy'ego.
Jasper bez większego namysłu podbiegł do taty i przytulił się do niego z płaczem. Fallacy od razu go przytulił spowrotem, sam też trochę odetchnął z ulgą. Nie chciał myśleć co by się tu działo gdyby nie Khaizer, który teraz był skazany na zestresowanego wampira. Macabre trzymał go za ramiona tak delikatnie jakby łowca był z porcelany.
- Ja cię zatłukę kretynie, samemu walczyć z Eterną?! - Był wściekły i wyglądał jakby miał go zaraz rozszarpać mimo tej delikatności. Khaizer zaśmiał się tylko z tego i odpowiedział.
- Też się stęskniłem Macabre. Pomóż mi wstać. - Z małym wsparciem stanął na nogi, ale cały czas musiał się trzymać wampira, żeby nie stracić równowagi. Oboje spojrzeli na Jaspera gdy usłyszeli jego cichy głosik.
- Tato, chcę do domu... - Fallacy pogłaskał go po plecach i spojrzał na swoich przyjaciół i partnera. Songe klęczał zmęczony strachem tuż obok Morvara, który powoli się regenerował, a Encre patrzył na niego z uśmiechem i łzami w oczach. Odpowiedział synowi samemu się przy tym uśmiechając.
- Niedługo będziemy w domu. Obiecuję.
W krótkim czasie Khaizer został zabrany do zielarki, Macabre uparcie szedł za nim, by upewnić się, że na pewno wszystko będzie dobrze.
Songe znalazł Cruzara w ogrodach i po chwili rozmowy ze strażnikiem wrócili do tego co między nimi było. Strażnik przepraszał wampira co chwilę, nie mogąc sobie wybaczyć za choćby myśl o tym, że Eterna może mieć rację. Songe zgodnie ze swoją naturą od razu mu wybaczył, ale musiał to powtarzać za każdym razem, inaczej Cruzar nigdy by sobie nie wybaczył.
Morvar dostał oficjalne przeprosiny za zarzuty skierowane w jego stronę, Asgore osobiście dopilnował by dano mu jeść, żeby mógł się zregenerować. Dopilnował też by przed regeneracją jedna z zielarek odkaziła rany.
Gdy przyszedł czas powrotu wampirów do domu, wszyscy zeszli się przed wejściem do zamku. Asgore i Toriel podziękowali Fallacy'emu za chęć utrzymania pokoju i jeszcze raz wszystkich przeprosili. Encre chciał się jak najszybciej znaleźć w zamku. W końcu ma coś do pokazania swojemu wampirzemu królowi.
Strażnicy pilnowali bezpieczeństwa całą drogę przez miasto. Szybko się przez nie przedarli, na skraju lasu strażnicy pokłonili się Fallacy'emu i wrócili do swoich władców.
- Ludzie nie będą szczęśliwi na wieść o egzekucji. - Fallacy spojrzał na Morvara, który wracał razem z nimi. Odpowiedział mu spokojnie.
- Nie muszą być szczęśliwi. To co zrobiła jest niedopuszczalne, dziwię się, że król nie zabił jej na miejscu. - Ruszył w stronę swojego zamku z synem u boku. Encre szybko zrównał z nim krok patrząc na niego z małym uśmieszkiem.
- Kusiło cię zabicie jej, dobrze widziałem? - Fallacy spojrzał na malarza kątem oka i się też lekko uśmiechnął.
- Po tych wszystkich latach? Bardzo. - Encre się zaśmiał i złapał go za rękę bez większego namysłu.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś. Ukaranie jej to teraz rola króla i królowej. - Oboje słyszeli ciche śmiechy z tyłu od dwóch braci i Morvara.
- Tak wiem, dobrze się tam z tyłu bawicie? - Fallacy zerknął na nich kątem oka. Macabre udawał, że nic nie wie, Morvar również. Za to Songe nie miał problemu z pytaniem.
- Cudownie, możecie już przestać się ukrywać, prawda? My i tak wiemy już od dłuższego czasu. - Mrugnął do przyjaciela z uśmiechem. Fallacy parsknął śmiechem w odpowiedzi.
- Domyślam się i tak, możemy przestać się ukrywać. Eterna już nic nam nie zrobi. - Encre bardzo się ucieszył słysząc to. Jasper aż cicho pisnął z radości.
- Mam mamę i tatę?! - Malarz momentalnie się zarumienił słysząc jak Jasper go nazwał. Fallacy zaśmiał się z tej reakcji.
- Tak, masz mamę i tatę Jasper.
W dobrych humorach dotarli do zamku. Suave szybko dowiedział co się stało, tak jak cała służba. Wszyscy byli zmartwieni ale po wielu zapewnieniach ich króla, że nikomu nic nie jest udało się ich uspokoić. Suave dał Morvarowi pokój i wszyscy poszli odpocząć.
Poza Fallacym i Encre. Malarz ciągnął właśnie wampira do pokoju malarskiego.
- Mogę wiedzieć co planujesz? - Fallacy był szczerze ciekaw co jest takiego ważnego dla malarza. Encre jednak nie odpowiedział. Trochę się bał, że ukochanemu się nie spodoba niespodzianka. Ale wmawiał sobie, że nie będzie tak źle.
Przed pokojem Encre zatrzymał się i spojrzał na wampira.
- Zamknij oczy. - Fallacy spojrzał na niego pytająco. To brzmiało dziecinnie i głupio. Ale zrobił to o co malarz poprosił. Został wprowadzony do środka i Encre pilnował, żeby stał w odpowiednim miejscu. Przez chwilę słyszał jakieś szuranie po czym nastała cisza. - Otwórz.
Wampir otworzył oczy i zaniemówił. Przed nim na sztaludze stał piękny obraz przedstawiający jego i malarza. Wampir siedział na tronie o pięknych zdobieniach, w jednej ręce trzymając kielich z winem, zaś drugą obejmował talię swojego kochanka, siedzącego na jego kolanie. Błyszcząca korona wysadzana drogimi kamieniami spoczywała na jego głowie. Potęga bijąca od obrazu była niesamowita. Kolory, kształty, wszystko w tym obrazie było niesamowite. Idealne. Fallacy nie wiedział jak ma na to odpowiedzieć, brakło mu słów by opisać to arcydzieło. Wiedział jedno, ten obraz zawiśnie w ich pokoju w honorowym miejscu nad kominkiem.
Encre szczerze odetchnął widząc podziw w oczach ukochanego. Przytulił go od tyłu.
- Podoba ci się? - Przez chwilę nie dostał odpowiedzi. Zamiast tego Fallacy odwrócił się do niego przodem, podnosząc palcem jego brodę bliżej siebie i namiętnie pocałował. Encre nie potrzebował innej odpowiedzi. Ale i tak ją dostał gdy tylko wampir przerwał pocałunek.
- Nigdy nie widziałem nic piękniejszego. Poza tobą~
Encre zarumienił się lekko i uśmiechnął. Nie mógł usłyszeć lepszej opinii.
- Cieszę cię. Mój królu.
Dzień później wszyscy w zamku szykowali się na egzekucję. Byli przeszczęśliwi. Dzisiaj ich koszmar się zakończy. Południe wybiło zadziwiająco szybko. Ludzie z okolicy głównego placu zebrali się wokół stosu drewna. Rodzina królewska i wampiry miały miejsca w pierwszym rzędzie. Wszyscy patrzyli jak rycerze wprowadzają Eternę na podwyższenie i przywiązują ją do pala. Wyczytano jej przewinienia, jak i jej pomocników. Nic nie mówiła gdy zapytano ją o ostatnie słowa. Egzekucja przebiegła szybko i sprawnie. Łowczyni odpowiedzialna za śmierć wielu niewinnych zginęła. Wszyscy mogli poczuć się bezpiecznie.
W końcu po tak długim czasie czekania, nastał pokój, którego już nic nie mogło zniszczyć.
_________________________________
3756 słów
Boże, jakie to długie wyszło, nie mam czasu tego sprawdzić. Nie wiem ile z tego ma sens, ale już trudno xD Mam nadzieję, że wszyscy, którzy chcieli mnie zatłuc po złym zakończeniu zmienią zdanie xD Obiecuję, że nie jestem aż tak złym człowiekiem, jestem po prostu chodzącym angst, do tego trzeba przywyknąć xD
Tym oto pięknym akcentem, książka jest zakończona :D Będzie jeszcze mały bonusik, ale najpierw muszę go napisać bo mam 4 zdania i coś wolno mi idzie pisanie tego.
Zwłaszcza, że aktualnie bardziej interesuje mnie fandom Genshina niż Undertale, ale nie wyszłam z tego fandomu, więc na bank będzie następna książka ;)
Adios kochani, dziękuję za bycie ze mną w tym wariatkowie, do następnej książki! Byee~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top