Rozdział 14
*pov. Songe*
Podszedłem do strażnika stojącego przede mną łapiąc go za ramiona. Jego kości policzkowe przybrały lekko śliwkowego koloru. N-nie chce... Ale nie mogę dłużej z tym walczyć, po prostu nie mogę. Nie umiem...
Zjechałem dłońmi niżej obejmując go w pasie i przyciskając do siebie. Położyłem brodę na barku Cruzara. Dopiero teraz zauważyłem, że jesteśmy tego samego wzrostu. Nie chcę tego robić... Ale nie za bardzo mam wybór... Jestem tak cholernie głodny...
Zadrżał gdy liznąłem jego kość barkową. Jeszcze bardziej się nakręciłem. Nie było już odwrotu...
- Przepraszam... - Szepnąłem. Poczułem jak strażnik się spina przez co moje instynkty wzięły górę.
Nie mogąc się już powstrzymać wbiłem kły głęboko w jego kark, uważając żeby nie uszkodzić najważniejszych narządów. Momentalnie poczułem ciepły, metaliczny smak słodkiej krwi. Taka... Smaczna... Zamknąłem oczy. Usłyszałem syk i jakieś krzyki, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi. Skupiłem się na niezwykłym smaku czerwonej posoki.
Nie mogłem się oderwać, poczułem się jak nowonarodzony! Wypełniła mnie czysta energia jak nigdy przedtem gdy piłem krew zwierząt! Czułem się tak... Świeżo.
Poczułem ciężar w ramionach, więc mocniej przycisnąłem strażnika do siebie. Chwila... Co ja robię?! Zaraz go zabiję! Otworzyłem oczy i oderwałem kły od karku Cruzara. Krew leniwie wypływała z dwóch niewielkich ranek. Instynktownie je polizałem i poczułem jak strażnik drży.
Odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego twarz. Ledwo stał od utraty takiej ilości krwi, ale uśmiechał się zgrywając twardego. Byłem przerażony... Co ja zrobiłem..? Zakryłem usta dłonią. J-ja nie chciałem! W kącikach moich oczu zebrały się łzy. Jednak... Ktoś je starł...
- Widzisz? Mówiłem. Żyję i nic mi nie jest. Nie martw się tym tak. - Jego szczery uśmiech i słowa troszkę mnie uspokoiły. TROSZKĘ. - Jedna rzecz mnie zastanawia. Powiedziałeś, że nigdy nie piłeś krwi śmiertelników. To czym ty się żywiłeś? - Podniósł swoją narzutkę i spojrzał na mnie pytająco.
- Z-zwierzętami z lasu... Lisy, zające, wilki, czasem sarny jak na nic innego nie trafiłem. A i tak poluję tylko w ostateczności. One też czują, mają rodziny, nie chce im odbierać żyć, ale albo to, albo śmiertelnicy... Więc wybór jest prosty... - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Cruzar rozejrzał się dookoła pewny siebie.
- I wszystko jasne. Jak widać nie wszystkie wampiry to paskudni mordercy.
- Łże jak pies!
- Cisza! - Asriel natychmiast uciszył Eternę. - Songe, Cruzar, chodźcie ze mną.
Ruszył w stronę wejścia do zamku. Mam złe przeczucia. Nie chciałem tam iść, ale zdecydowanie wolę być z Asrielem niż Eterną i jej kumplami łowcami. Cruzar chwycił mnie za rękę i pociągnął za księciem. To się nie skończy dobrze...
- Mógłbym spytać gdzie idziemy? - Spojrzałem do tyłu. Widząc Eternę i kilku łowców uzbrojonych w sztylety i kusze przyspieszyłem kroku i zrównałem się z Cruzarem.
- Porozmawiać z moim ojcem. - Z KRÓLEM?! To się nie może skończyć dobrze!!! Zwłaszcza biorąc pod uwagę łowców za nami! A w zamku będzie jeszcze straż... Zabiją mnie... Nie mam nawet najmniejszych szans..! Już nigdy więcej nie zobaczę swojego brata! Przepraszam Mac! Za wszystkie moje błędy, za wszystko co kiedykolwiek zrobiłem źle! I za moją naiwność, to przez nią tyle złego się stało!
Zatrzymaliśmy się pod masywnymi drzwiami strzeżonymi przez dwóch strażników w lśniących, srebrnych zbrojach. Gdy nas zobaczyli zawahali się, ale wpuścili nas do sali tronowej.
Kilka filarów podpierało sufit ozdobiony niewielkimi rzeźbami. Na filarach zawieszone były flagi z wyszytym herbem królewskim rodziny Dreemurr. Na samym końcu sali na podwyższeniu stały dwa trony. Na większym i bardziej pokaźnym siedział potwór z szatą królewską narzuconą na ramiona i koroną wysadzaną drogimi kamieniami na głowie. Na drugim, nieco mniejszym siedziała najprawdopodobniej jego żona. Miała na sobie piękną, długą, fioletową suknię z motywem białych kwiatów na końcach materiału i koronę podobną do mężczyzny, ale mniejszą, dopasowaną do jej głowy.
Król i królowa.
Wszedłem do środka na trzęsących się nogach. Nie przetrwam tego... Król spojrzał na mnie z nienawiścią i obrzydzeniem.
- Synu powiedz mi co tu robi ten potwór i dlaczego jeszcze żyje? Czy nie wyraziłem się jasno?
- Ojcze proszę, wysłuchaj mnie. Jeśli w dalszym ciągu nie zmienisz zadania będę starał się dalej, ale proszę wysłuchaj mnie, a być może zmienisz zdanie o wampirach.
Król przez chwilę milczał widocznie się nad tym zastanawiając. Moje ciało niekontrolowanie drżało przez stojącą za mną Eternę. W dosłownie każdej sekundzie mogła mi wbić nóż w plecy i to dosłownie. Ja chce tylko do domu! Wreszcie po niekończących się dla mnie sekundach usłyszałem słowa wypowiedziane przez króla.
- Niech będzie. Mów.
*pov. Encre*
- Wujku no chodź! Nie możesz cały czas tutaj siedzieć!
- Ale mi tu wygodnie! Poza tym niedawno jadłem.
- No wujku no... Chodźmy do ogrodu! Wujek Songe wróci, jestem tego więcej niż pewien, więc chodź!
- Jasper, idź z Encre.
Od godziny młody próbuje wyciągnąć Macabre z salonu. Najpierw mieli iść oglądać jak maluję, ale potem Jasper stwierdził, że genialnym pomysłem będzie pobawić się w chowanego w ogrodzie. Jak widać i słychać Macabre nie pała entuzjazmem do tego pomysłu.
- No chodź! Tatę też namówię, ale chodź z nami!
- Na co chcecie mnie namówić? - O wilku mowa. Fallacy wszedł do środka z pytaniem w oczach.
- Tato! - Jasper rzucił się ojcu na szyję. - Chodźmy się pobawić w chowanego w ogrodzie! Z wujkiem i z Encre! Proooszę! - Ten dzieciak jest przekochany.
- No dobrze, chodźcie. Macabre do ciebie mówię.
Wspomniany szkielet westchnął męczeńsko i wstał z kanapy. Jego rany już prawie całkiem się zaleczyły, zostały tylko jakieś pomniejsze, wiec może sam normalnie funkcjonować. Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem za Fallacym do ogrodu. Przechadzaliśmy się koło krzewów owocowych, aż stanęliśmy pod wielką, rozłożystą wierzbą.
- To kto szuka? - Spytał Macabre. W sumie to...
- Ja mogę! - Z szerokim uśmiechem podbiegłem do drzewa i zasłoniłem oczy. - Liczę do 20! Chowajcie się!
_____________________________
925 słów
Taki krótszy rozdzialik, szczerze mówiąc myślałam, że wyjdzie dłuższy ,_, Ale za to w następnym będzie ciekawie ;) Chyba następnym bo najpierw muszę znaleźć ten zeszyt xD
Rozdział jest niesprawdzony, jakoś nie mam do tego głowy ;-;
I wgl to powinnam siedzieć i się uczyć biolki a nie pisać rozdział ;) Oh well...
No nic, do następnego ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top