Rozdział 3

Błagam, przeczytajcie notkę pod rozdziałem i zagłosujcie :) Miłego czytania :)

________________________

*pov. Encre*

C-co to był za krzyk?! To było... Straszne!

I jeszcze ten wampir..! Przecież... One nie istnieją... DLACZEGO JA NIE SŁUCHAŁEM ETERNY?!

Poczułem jak wampir zamarł po usłyszeniu krzyku. Puścił mnie i odsunął się patrząc przerażonym wzrokiem w stronę, z której dobiegł krzyk.

- JASPER!!! - Krzyknął i pobiegł, zakładam, w stronę miasta. Złapałem obraz i pobiegłem za nim mając nadzieję, że się nie mylę.

Kim jest Jasper? I czemu krwiopijca tak zareagował? Pewnie zaraz się dowiem. Pędząc za wampirem kilka razy o mało nie wpadłem w drzewo, ale całe szczęście jestem na tyle zwinny, żeby cudem je ominąć.

Tuż przed wyjściem z lasu wampir rozprostował skrzydła, które wyrosły mu z pleców i wzbił się w powietrze. Usłyszałem kolejny krzyk, tym razem dużo głośniejszy. Dało się zrozumieć tylko jedno konkretne słowo: POMOCY.

Pobiegłem w tym kierunku wiedziony ciekawością. Chciałem wiedzieć co się dzieje..!

Gdy byłem blisko usłyszałem krzyki i odgłosy walki, więc schowałem się za rogiem jednego z budynków. Wyjrzałem zza niego, żeby zorientować się w sytuacji, ale to co ujrzałem zmroziło mi krew w żyłach. To wyglądało strasznie..!

*pov. Fallacy*

Wleciałem z hukiem na miejsce, od razu chowając skrzydła i rzucając się na pierwszego łowcę. Nie do końca to przemyślałem przyznaję. Zorientowałem się gdy poczułem ostry ból w ramieniu.

Znowu bez namysłu wyjąłem strzałę z kości, pozwalając krwi swobodnie wypływać z rany... KURWA, muszę się uspokoić i zacząć logicznie myśleć!

- Jebany wampir! Zabić go! - Wykrzyczał któryś z łowców.

Nie zwróciłem na to większej uwagi i skupiłem się na szukaniu wzrokiem syna. I znalazłem go... Był cały w swojej własnej krwi, która cały czas uciekała z wielu ran... Jego skrzydła były potargane w wielu miejscach, nie było możliwości, żeby wzbił się w powietrze... Siedział opierając się o ścianę, nie mając siły na ucieczkę i patrzył z bólem, i przerażeniem w moje oczodoły.

Wkurwiłem się i to ostro! To by było na tyle z logicznego myślenia!! Rzuciłem się na jednego z łowców zwinnie omijając wszystkie strzały lecące w moją stronę. Stanąłem za nim łapiąc go od tyłu za ręce i gwałtownie, i jak najbardziej boleśnie wbiłem kły głęboko w jego szyję. Przez chwilę krzyczał i się szarpał, ale nie trwało to długo. Po chwili puściłem go pozwalając jego ciału zmienić się w srebrzysty pył.

Jeden z łowców rzucił się na mnie ze strzykawką z mocnym środkiem usypiającym, ale całe szczęście udało mi się w ostatniej chwili uskoczyć na bok.

Oczywiście w stresie i złości znowu nie przemyślałem mojego ruchu...

Poczułem ostry ból w boku, więc skierowałem swój wzrok w tym kierunku. Ostrze przebiło na wylot moje żebra przy okazji łamiąc kilka z nich... Kurwa mać! Zdusiłem w sobie krzyk i spojrzałem za plecy na zadowoloną z siebie Eternę trzymającą ostrze.

- Chciałabym powiedzieć, że miło cię znów widzieć Fallacy, ale nieładnie jest kłamać. - Wyciągnęła ostrze z wielką siłą łamiąc następne żebra. Osunąłem się na kolana kaszląc krwią. Kurwa! Nie dam rady walczyć z taką raną!

Spojrzałem na nią z nienawiścią i strachem. Tak, ze strachem. Bałem się o Jaspera, o siebie... Bałem się co z nami zrobi jeśli zabierze nas żywych... Nie wiem co jej siedzi w głowie i chyba wolę nie wiedzieć!

- J-jasper..! - Dzieciak spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Czułem jakby moja dusza miała się zaraz roztrzaskać widząc go w takim stanie. - U-uciekaj stąd!

Wstał i utykając pobiegł w jedną z bocznych uliczek. Łowcy chcieli za nim biec, ale mimo okropnego bólu szybko zastawiłem im drogę. Mam nadzieję, że Suave go znajdzie i zabierze do zamku.

- Oj Fallacy... Naprawdę myślisz, że masz z nami jakiekolwiek szanse? - Nieee, ale mam plan. Ryzykowny, ale lepszy taki niż żaden. - Jesteś sam, a nas jest dziesięciu. Nawet ktoś taki jak ty nie ma z nami najmniejszych szans.

- Oh, uważasz, że jestem taki silny? Jakże miło mi to słyszeć od najsławniejszej łowczyni wampirów we własnej osobie! - Mimo kłującego bólu wyprostowałem się i spojrzałem jej w przesiąknięte satysfakcją i nienawiścią oczy. - Jednak muszę cię zasmucić. - Zrobiłem niewielki krok w tył. - Nigdzie w moim dzisiejszym grafiku nie ma punktu "śmierć". Papa!

Odwróciłem się i zacząłem biec przed siebie. Połamane żebra skutecznie mi to utrudniały, ale musiałem uciec jak najdalej od łowców. Oczywiście wszyscy rzucili się za mną w pogoń, ale całe szczęście jako wampir byłem od nich szybszy. Dodatkowo była noc. Plus dla mnie.

Po chwili oddaliłem się na tyle, że przestałem słyszeć krzyki łowców za sobą, więc rozłożyłem skrzydła i poleciałem do lasu. Jasper pewnie już tam jest, muszę go jak najszybciej opatrzyć. Mam nadzieję, że dał radę tam dotrzeć...

Jeśli nie... To nie wiem co zrobię.

*pov. Encre*

Uciekłem w trakcie walki, nie chciałem, żeby ktoś mnie zauważył. Wolałbym nie oberwać rykoszetem. Ale jedna rzecz nie daje mi spokoju...

Ten wampir bronił dziecka. Pomińmy to, że ten też był wampirem. Ale tak czy siak to było dziecko. Małe, bezbronne dziecko...

Może to nie są potwory bez serca? Pomyślmy logicznie! Polują bo muszą. Żeby nie umrzeć z głodu. Tak samo jak my zabijamy krowy, świnie i inne zwierzęta. W sumie... Ciekawe czy mogą jeść normalne, ludzkie jedzenie?

Przechodziłem koło jednej z uliczek, kiedy usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła.

Chciałem to zignorować.

Naprawdę chciałem.

Ale moja ciekawość zwyciężyła...

Ruszyłem do ciemnej uliczki nieoświetlonej żadnymi lampami. Usłyszałem szloch dziecka, więc przyspieszyłem. Może się zgubiło? I nie może znaleźć domu?

Uliczka kończyła się troszkę szerszym ślepym zaułkiem. Wyszedłem zza rogu i gwałtownie się zatrzymałem. TO TEN MAŁY WAMPIR! Co robić?! Chyba mnie nie zauważył. Korzystając z okazji przyjrzałem mu się dokładniej. Cały pokryty był krwią i rozległymi ranami, które BARDZO POWOLI się goiły. Przynajmniej tak zakładam. Skrzydła podziurawione w kilku miejscach uniemożliwiały mu wzbicie się w powietrze i ucieczkę. Ubrania potargane i wygniecione, wyglądały jak szmaty do podłogi. Dzieciak siedział pod ścianą obejmując swoje kolana i cicho płacząc.

Szkoda mi go było. Cholernie szkoda, ale po ostatnim spotkaniu z wampirem wolę chyba nie ryzykować. Co jeśli się na mnie rzuci?!

Chciałem się wycofać, ale życie mnie zdecydowanie nie lubi. Szturchnąłem nogą jakąś zdradziecką puszkę hałasując i zwracając na siebie niepotrzebną uwagę.

Spojrzałem momentalnie na wampira, który wlepiał we mnie swój wzrok. Moja dusza zabiła szybciej widząc czerwone, małe ślepia. Był równie mocno przerażony co ja. Odwróciłem się i miałem uciekać, gdy usłyszałem jego cichy głosik.

- P-proszę z-zaczek-kaj, n-nic ci n-nie z-zrob-bię... - Spojrzałem w jego drżące źrenice. Bał się i to cholernie. - N-nie mów nik-komu, że t-tu jestem, b-błag-gam... - Łzy nieprzerwanie spływały po jego kościach policzkowych, a jego ciało drżało. Zacząłem się zastanawiać czy go posłuchać. Cholera, Encre ty debilu, to jeszcze dziecko, nad czym ty się zastanawiasz?! - J-jak tylko b-będę m-mógł to sobie p-pójdę, tylko p-proszę, n-nie mów ł-łowcom, że t-tu jest-tem! - Mocniej się rozpłakał chowając twarz w kolana.

Strasznie mi go było żal. Nie wiedziałem co zrobić, ale nie mogłem go tak zostawić. To tylko dziecko, no kurcze no!

Bałem się do niego podejść, ale nie chciałem, nie mogłem go zostawić tak samego, zwłaszcza rannego. Gdy się zbliżyłem jeszcze bardziej zwinął się w kulkę. Był strasznie spanikowany. Kucnąłem koło niego i odkładając obraz na bok położyłem moją roztrzęsioną dłoń na jego ramieniu. Wzdrygnął się i gwałtownie podniósł głowę patrząc wprost na mnie.

- C-co t-ty..? - Westchnąłem i spojrzałem mu w oczy z lekkim uśmiechem.

- Pomogę ci. Oczywiście jeśli mnie nie zjesz. - Dopowiedziałem żartobliwie chcąc rozładować napięcie i lekko się zaśmiałem. Dalej się bałem, ale sumienie nie pozwoliłoby mi żyć gdybym go tak zostawił na pastwę losu. Wampirek zaśmiał się cicho, a ja zadrżałem widząc jego kły.

- O t-to się bać n-nie musisz. - Uśmiechnął się lekko w moją stronę. - J-jeśli nie chcesz, n-nie musisz mi p-pomagać. - Podniosłem łuk brwiowy do góry. Serio? Jest ranny i odmawia pomocy? - W-wiem, że się mnie b-boisz, widzę to. W-więc nie musisz--

- Racja, nie muszę. - Przerwałem mu. - Ale... Nie mogę bezczynnie patrzeć na cierpienie dziecka. Nawet jeśli jesteś wampirem i nie wiem czy mnie zaraz nie zabijesz. Sumienie by mnie zeżarło gdybym cię tutaj zostawił. Dasz radę sam iść? - Patrzył na mnie zaskoczony i trochę spokojniejszy.

- N-nie wiem, wątpię. Ale co ty chcesz zrobić?

- Coś bardzo głupiego, nawet jak na mnie. Zaczekaj tu chwilkę, zaraz wrócę.

---------------------------------------

1342 słowa

Duuużo się dzieje :P

Ludzie, jest sprawa (znowu xD)

Ja tą książkę piszę w zeszycie i tak jakby w ciągu najbliższych 2/3 tygodni powinnam ją skończyć.

I chcę się wziąć za kolejną, dlatego mam pytanko. Co byście woleli?

1)


2)

Wybierzcie, którą mam pisać ;P Mam więcej pomysłów na książki, ale na te dwie mam wyjątkową wenę :3

Jak nie wybierzecie to wybiorę sama i nie koniecznie wam się mój wybór spodoba :)

Także głosujcie, a ja lecę pisać następny rozdział ;)

Do następnego misie! X3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top