Rozdział 24

Cały zesztywniałem patrząc na czterech strażników trzymających dwa grube, żelazne łańcuchy, w które zakuty był nie kto inny jak nasz stary przyjaciel - Morvar. Miał ranę ciętą na policzku, a w ustach knebel w postaci materiału związanego ciasno z tyłu głowy. Chyba bardzo ich drażnił.

Na czele tego wszystkiego stał jakiś strażnik z przewiązaną na ramieniu niebieską chustą. Cała jego zbroja pod odpowiednim kątem światła miała błękitny połysk. Uklęknął patrząc w podłogę.

- Panie, przepraszam za zamieszanie, ale złapaliśmy tego wampira w mieście. Zaatakował jednego z mieszkańców, a gdy tylko wkroczyliśmy złapał małą dziewczynkę i groził, że jeśli go nie puścimy zabije ją. Całe szczęście udało nam się opanować sytuację i go schwytać zanim zdążył kogoś zranić. - Im więcej mówił tym bardziej byłem pewny, że wszystko legło w gruzach... Że wszyscy tu dzisiaj zginiemy.

Odsunąłem się od Encre patrząc na Morvara z furią. Usłyszałem za plecami głos Asgore'a i poczułem jego wzrok na sobie.

- Chciał zabić tak? - Jak bardzo jesteśmy martwi?

- Mhe haem - Knebel skutecznie utrudniał Morvarowi zdolność mówienia. Chcąc nie chcąc muszę wiedzieć co zaszło z jego punktu widzenia. W końcu i tak zaraz umrzemy przez tego kretyna.

- Morvar, co ty tu robisz?! Od wieków cię nie widzieliśmy i nagle zjawiasz się akurat dzisiaj?! Wyjmijcie mu knebel, chcę odpowiedzi.

Strażnik spojrzał na mnie po czym na Asgora za moimi plecami. Po chwili wstał i podszedł niepewnie do skutego łańcuchami wampira. Morvar stał spokojnie czekając aż knebel zniknie. Gdy tylko tak się stało spojrzał na mnie pewnym siebie wzrokiem. Jak zacznie awanturę to osobiście skręcę mu kark.

- Nie zaatakowałem tej kobiety. Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy, spanikowała, a ja zrobiłem to samo widząc strażników. 

- Więc twierdzisz, że mój zaufany strażnik, który NIGDY mnie nie oszukał i nie zdradził kłamie? - Asgore chce naszej śmierci równie mocno co Eterna.

- Nic takiego nie powiedziałem. Wiem, że mogło to wyglądać jakbym ją zaatakował, ale nie miałem na myśli nic złego. - Starał się zachować spokój chociaż widziałem, że zżera go strach. Ale dalej nie odpowiedział na moje pytania.

- Powiesz mi w końcu po co tu przyleciałeś? I dlaczego akurat teraz?!

- Słyszałem, że Macabre i Songe są u ciebie i dzieje się coś dużego, więc chciałem was odwiedzić. Ale tyle czasu tu nie byłem, że chciałem zobaczyć jak zmieniło się miasto. I okazało się, że aż za bardzo, zgubiłem się i chciałem kogoś zapytać o drogę na główny plac, przy okazji może bym coś kupił w prezencie dla was. Podszedłem do jakiejś kobiety, zauważyła moje kły i spanikowała, nie zdążyłem zakryć jej ust i jej uspokoić jak krzyknęła, że jestem wampirem. Jak zobaczyłem strażników z bronią zareagowałem instynktownie, złapałem dziecko bo byłem pewny, że dzięki temu mnie zostawią. Trochę się przeliczyłem jak widać... Ale nie chciałem zrobić mu krzywdy! Wszystko co mówiłem to blef żeby mnie puścili! - Westchnąłem na głupotę tego kretyna. Chociaż tyle, że faktycznie nie zrobił nikomu krzywdy, może jakimś cudem z tego wybrniemy.

- Wszyscy jesteście takimi samymi łgarzami... - Odwróciłem się patrząc na Eternę z grymasem na twarzy. Może Morvar nie jest święty, ale na pewno nie jest kłamcą!

- Eterna..? - Dopiero teraz ją zauważył? Oślepł przez ten czas?

- Stęskniłeś się? Dawno się nie widzieliśmy Morvar.

- Nie tęskniłem, zapewniam... Fallacy, a co wy tu robicie? - Spojrzał na malarza obok mnie. - I co to za śmiertelnik? Nie wygląda na strażnika, ani nikogo takiego. - Krzywdę mu zrobię.

- Nie ważne kim on jest, próbujemy zaprowadzić pokój żeby już nikt nie musiał umierać, a ty w tym bardzo skutecznie przeszkadzasz swoją głupotą. - Spojrzał na mnie szeroko otwartymi w szoku oczami.

- Emm.... Ups..? - Zaraz skręcę mu kark.

- Więc królu Fallacy? Jak rozwiążemy tą sytuację? Nawet jeśli mówi prawdę tak czy inaczej wziął dziecko jako zakładnika. Chyba nie możemy mu tego odpuścić, mylę się?

Cholera, oczywiście, że nie odpuści. Gdyby nas tu nie było Morvar zapewne już byłby martwy. Żyje tylko dlatego, że tu przyszliśmy. Teraz chcą mnie sprawdzić. Co zrobię przy osądzaniu innego wampira. Czy będę sprawiedliwy czy nie. Tylko jaka kara by pasowała Asgore'owi? Żeby Morvar nie cierpiał i nie umierał... Hmm...

- Nikogo nie zabił, więc na śmierć nie zasługuje. Ale karę odbyć musi, zagroził bezpodstawnie niewinnej osobie, do tego dziecku. Dwa miesiące w lochu. A skoro tak ufacie temu strażnikowi, to on będzie go pilnował i przynosił mu jedzenie. Zapewniam, że nie chcecie go głodzić. Jeśli strażnik uzna, że Morvar odpowiednio się zachowuje i nie stanowi zagrożenia, będzie mógł wypuścić go wcześniej, oczywiście za zgodą nas OBU. - Specjalnie podkreśliłem ostatnie słowo.

Odwróciłem się w stronę króla prostując się pewnie i krzyżując z nim wzrok. Wyglądał jakby czekał aż ugnę się pod jego wzrokiem. Jego niedoczekanie! Mierzyliśmy się wzrokiem przez chwilę, po czym Asgore wyprostował się i machnął ręką. Strażnicy wyprowadzili Morvara z sali.

- Niech będzie. Sprawiedliwa kara. - Odetchnąłem niemal niewidocznie z ulgą. Będziemy żyć... - Ugh... Nie wierzę, że naprawdę to robię. Zgoda, możemy spróbować. Mamy tymczasowy pokój, w najbliższym czasie okaże się, czy warto go utrzymać.

- TAK! UDAŁO SIĘ! HAHA! - Songe rzucił się bratu na szyję dosłownie płacząc z radości. Macabre przez chwilę się zawahał gdy zerknął na Eternę, ale potem spojrzał na Khaizera i uspokoił się. Objął brata z szerokim uśmiechem na ustach mocno go do siebie przytulając.

- Udało się... Naprawdę się udało... - Mac nie dowierzał temu równie mocno co ja. Odetchnąłem z widoczną ulgą i spojrzałem na Encre. Jego oczy błyszczały z radości, bardzo powstrzymywał swoje emocje.

Kto by pomyślał, że nasza historia będzie miała dobre zakończenie?

_________________________

921 słów

Taki trochę krótki ten rozdział wyszedł, ale no cóż. Następny też będzie dość krótki, ale wynagrodzę wam to, bo czeka mnie pisanie najdłuższego rozdziału tej książki.

Nieubłaganie zbliżamy się do końca! Nie zdecydowałam jeszcze jakie zakończenie napiszę jako pierwsze, mam za dużo pomysłów na to XD

A i rozdział jest niesprawdzony, więc nie mam pojęcia jak wyszedł, nie mam siły tego sprawdzać, sesja mnie wyniszcza psychicznie xD

Byeee~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top