7. Zignorowane spotkanie

Kilka dni później miało się odbyć pierwsze nasze spotkanie z Hunterem. Nie chciałam iść, ale też nie miałam większego wyboru, więc ubierając się, wybrałam zwykłą sukienkę o niebieskim kolorze. Czyli dokładnie tym, którego nie lubi. Zrobiłam to specjalnie, by sam zauważył, że wcale się nie zmienił. Zapewne będzie robić miny lub nawet wyjdzie wcześniej, na co sekretnie liczyłam.

Dopiero wchodząc do powozu, zrozumiałam że nie jadę sama. Elmira siedziała w środku w swojej fioletowej sukience, którą zakładała jedynie wtedy, gdy szykowała się na walkę. Mimo to, dzięki niej miałam pewność, że to spotkanie nie będzie takie złe. A przynajmniej uda mi się cokolwiek zjeść i przetrzymać choćby godzinę. Chociaż minimum czasu to było trzydzieści minut. Adwokat nie chciał dawać mi całkiem trudnego zadania.

- Jemy na jego koszt, prawda? – spytała Elmira, gdy powóz ruszył.

- Tak. Umówiliśmy się, że skoro on stworzył ten problem to on będzie ponosić koszty – przytaknęłam dumna z siebie, że wpadłam na ten pomysł przed przybyciem Huntera. – W końcu to jego wina.

- To dobrze. W takim razie musimy zamówić coś drogiego – na twarzy przyjaciółki pojawił się złośliwy uśmiech. – Przecież nie możemy pozwolić mu oszczędzać, prawda? Musi zrozumieć jaki błąd popełnił.

- To na pewno. Ale też ustaliliśmy coś jeszcze – wyznałam, przeczesując włosy dłonią. – Skoro on płaci, to też on wybiera restaurację. Na coś takiego musiałam się zgodzić, bo w sądzie wyszłoby, że specjalnie utrudniałam sprawę.

- No pewnie. Jednak wątpię, żeby wybrał coś, co mu by się nie spodobało. Także to miejsce będzie miało drogie dania.

- Och, racja – zaśmiałam się, zaciskając palce na materiale sukni. Wbiłam palce również w nogi. – Przecież. Zapomniałam, że jest wymagający, czy też wybredny gdy chodzi o jedzenie.

- Więc zamówię nam coś drogiego, byleby delektować się tym ile będzie musiał zapłacić.

- Tak...

Ale bardziej przejmowałam się tym, że najpierw trzeba było jakoś wytrzymać te pół godziny lub godzinę. A myśląc o tym, aż odechciało mi się jeść. Całkiem traciłam apetyt myśląc o mężu. Pan Alan mówił, że w takich wypadkach powinnam przestać się denerwować i skupić na czymś innym, weselszym. Tak, abym nie traciła zdrowia z głupich powodów.

Ciężko jednak było wykonać te słowa, bo też jak miałabym zapomnieć o kimś siedzącym tuż przede mną? Oczywiście będzie tam również Elmira, ale ona wszystkiego za mnie nie zrobi. Zwłaszcza, że Hunter zacznie się rzucać, że przecież spotkania miały być między mną i nim.

Westchnęłam.

Elmira nie będzie mogła jechać ze mną zawsze, na każde z tych dziesięciu spotkań. Nie mogłam tego od niej wymagać. To byłoby zbyt wiele, bo też dużo dla mnie robiła. Zaś sama obiecałam sobie, że stanę się silna. Z kolei, zauważyłam, że cały czas polegałam na przyjaciółce. To był problem.

Jednak było to nasze pierwsze spotkanie z Hunterem, więc sama musiałam przyznać, że wolałabym żeby ktoś ze mną był. Szczególnie, że stresowałam się potwornie tym, co zacznie mówić Hunter. Bo zapewne znów będzie to Gatka na temat tego jak bardzo się zmienił i jak prosi mnie o wybaczenie.

Skrzywiłam się.

- Och, chyba już dojechaliśmy – Elmira wyszła, gdy powóz całkiem się zatrzymał.

- Huh? Czy to nie...?

- Haha! Ale z niego głupek.

To była jedna z naszych restauracji, więc wiedziałyśmy najlepiej co było najdroższe, a przez to najlepsze. To odrobinę mnie pokrzepiło na duchu. To, że byłam w znajomym miejscu, wśród pracowników, których znałam. W końcu starałam się odwiedzać nasze biznesy zlokalizowane w stolicy. Dlatego chcąc, nie chcąc, poznałam również pracowników.

Ulżyło mi.

- Chodźmy, robi się ciekawie – zaśmiała się Elmira wciągając mnie do środka.

- Och, jak miło widzieć drogie panie! – przed nami, od razu, pojawił się kelner z szerokim uśmiechem. – Inspekcja, czy może delektowanie się obiadem?

- To drugie – powiedziała z rozkoszą Elmira. – Ponoć zarezerwował tu stolik Hunter Thomas – dodała, gdy kelner chciał sprawdzić puste stoliki.

- Ach, tak – przytaknął nastolatek, zerkając na listę. – Na antresoli. Stolik dla dwojga.

- No cóż, są trzy osoby. Dodajcie tam krzesło.

- Słucham, moja pani?

- Zarezerwował stolik by spotkać się z Maltą – wyjaśniła Elmira, krzywiąc się.

- Co? Postradał zmysły?

- Od dziecka – przytaknęłam szczerze, wywołując chichot u nastolatka i przyjaciółki. Odchrząknęłam. – Czy Hunter już tam jest?

- Nie. Jeszcze nie przybył.

- To prowadź. Nie mogę się doczekać, żeby zrobić mu niespodziankę!

Przewracając oczami, ruszyłam za kelnerem, po drodze łapiąc przyjaciółkę pod ramię. Lepiej było kontrolować co robi, nim pojawią się kłopoty lub stworzy całkiem niezapomnianą scenę. W końcu ostatnio to zrobiła, gdy jej ojciec wysłał do niej listy. Prawie spaliła stajnię, próbując spalić list i odreagować. Tyle dobrego, że w pobliżu znajdował się Lionel, więc mógł coś z tym zrobić na czas.

- Zaraz doniosę krzesło, dlatego proszę sobie usiąść, moje panie – powiedział kelner, gdy odsłonił przed nami zasłonę, mającą dać trochę prywatności na antresoli. – Zaraz wracam!

Siadłyśmy.

Wbiłam wzrok od razu w stolik, wiedząc że Elmira wypatruje Huntera. Na pewno spoglądała w dół, byleby wiedzieć kiedy wejdzie. Zawsze tak robiła, gdy ktoś jej podpadł, a ona musiała się z nim spotkać. Mimo to nie przeszkadzałam kobiecie, bo też byłam bardziej zajęta nerwowym stukaniem nogą o podłogę. W zasadzie to starłam się nad tym zapanować, ale bez większego skutku.

Minęło dziesięć minut, a kelner nie wracał. Wtedy obie spojrzałyśmy na zasłonę ze zmarszczonymi brwiami. Pracownicy nigdy nie traktowali w ten sposób klientów – co było sprawdzane i raportowane. Wobec czego ta sytuacja była bardziej niż zaskakująca. Dlatego nawet zapomniałyśmy o tym z kim miałyśmy się spotkać.

- To dziwne – zamyśliła się Elmira.

- Może coś się stało? – zaproponowałam, przekrzywiając głowę. – Ale wtedy ktoś inny powinien zastąpić tego chłopaka.

- Właśnie.

Wtedy wyjrzałyśmy za barierkę, szukając wzrokiem przyczyny zamieszania. A może nawet kelnera we własnej osobie, tego który zniknął. Jednak nic szczególnego się nie wydarzyło. Kelnerzy sprawinie obsługiwali gości, sprawdzali lub też przynosili potrawy z kuchni. Nikomu niczego nie brakowało, ani nikt nie panikował, czy nie robił sceny. Było aż nazbyt spokojnie, lecz nigdzie też nie dało się zauważyć naszego kelnera. Zupełnie jak gdyby zapadł się pod ziemię.

- Nie ładnie – Elmira wstała z westchnieniem. – Zapytam kogoś o tego chłopaka. Potem będzie trzeba go pouczyć. Nie może w ten sposób obsługiwać klientów.

- Może pójdę za cie...

W tym samym momencie zasłona gwałtownie się uchyliła. Do środka wpadł zdyszany nastolatek z listem w dłoni. Miał wypieki na policzkach i trzęsące się nogi, jak gdyby biegł już od jakiegoś czasu.

Na ten widok obie ponownie siadłyśmy, wpatrując się w zaskoczeniu w kelnera. Już nawet nie chciałam powstrzymywać Elmiry. Chociaż na pewno była zbyt zdziwiona, by coś mu wygarnąć.

- Proszę o wybaczenie, ale gdy szedłem po krzesło, ktoś mnie złapał – nastolatek wszedł głębiej, podchodząc do stolika. – Po krótkiej rozmowie, stwierdziłem że krzesło jednak nie będzie potrzebne. Bo był to kamerdyner z domu Thomas i kazał mi przekazać to osobie, która miała czekać na pana Huntera Thomas. Domyśliłem się, że tu musi chodzić o panią, pani Malto.

Szybko chwyciłam list, słysząc jeszcze jak Elmira zamawia na konto Huntera drogie potrawy. Cokolwiek by to nie było, dziś było nasze pierwsze zaplanowane spotkanie. Ustaliliśmy nawet, że daty i miejsce nie mogą się zmienić, więc jeśli ktoś nie przyjdzie, zostanie to zapisane.

Pośpiesznie otworzyłam list.

Droga Malto,

Przykro mi, jednak wypadło mi coś niezwykle ważnego. Oczywiście nie twierdzę, że nie Jesteś dla mnie ważna, mimo to nie mogłem zostawić z tym ojca samego. Dlatego przepraszam, że niestety nie uda mi się przybyć. Postaram się to jakoś Ci zrekompensować.

Na pewno skontaktuję się z Tobą odnośnie naszego kolejnego spotkania. I jeszcze raz przepraszam.

Postaraj się zrozumieć.

Hunter Thomas"

- Haha! – zaśmiałam się, kręcąc głową.

Ostatnie zdanie było takie... To było dokładnie to, czym charakteryzował sę Hunter. Musiał rzucić coś, co zawsze pisał, oczekując że ZROZUMIEM.

- Co?

- Masz – przekazałam liścik Elmirze.

Długo nie musiałam czekać, by usłyszeć jak przeklina i złorzeczy. Nawet nie zdziwiłabym się, gdyby sąsiadujące z nami osoby, postanowiły zmienić miejsce. Jednak mnie pocieszało to, jak Ela wyklina Huntera. W końcu należało mu się.

- Niech sobie wsadzi to: „postaraj się zrozumieć". Co on sobie myśli? Że tak zwyczajnie to zrobisz i go posłuchasz? Wszystko się zmieniło! – warczała Elmira gniotąc kartkę. – Co za typ! Niby jesteś ważna, ale tamto było ważniejsze. On rozumie, że będzie to zanotowane, jednakże się nie stara. Bo, po co?

- Musi to rozumieć.

- Cóż, to będzie łatwiej dla nas – prychnęła Elmira, chowając liścik. – Dzięki temu pokażemy, że ty się starałaś, ale on jak zwykle olał sprawę. Tak czy inaczej zapłaci za to, co zamawiamy. Będziesz chciała jeszcze deser?

- Czemu nie?

- Weźmy też lampkę wina.

- Najdroższą – dokończyłam, kiwając głową.

- O matko, czuję się jakbym rozpijała młodszą siostrę – zaśmiała się Ela. – Ale tak. Właśnie to zrobimy, urządzając sobie siostrzany obiad!

- Ale ty nie możesz pić.

- Wiem, jednak popatrzeć mogę. Zresztą możemy zamówić coś więcej i zabrać do domu. Lionel może pić – zauważyła Elmira, wzruszając ramionami. – Ja jestem odpowiedzialną matką.

- Niezwykle.

- I odpowiedzialną siostrą. Dlatego cię pilnuję!

- Haha!

Tak też, gdy kelner wrócił, z zadowoleniem, przyjął również kolejne zamówienie. Obiecał też od razu przesłać rachunek do domu Thomas. Był w tym tak gorliwy, że pierwsze spotkanie było jednym z najlepszych.

Nawet na koniec zebrał podpisy, potwierdzające to, że Hunter nie przyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top