15. Rozwód
Sprawa rozwodowa ciągnęła się i ciągnęła przez to, że Hunter wciąż starał się zrobić wszystko, byśmy się nie rozwiedli. Był tak uporczywy, że nawet sędzia ledwo panowała nad sobą. Co chwila podnosiła głos, pokazując dowody, które przyniosłam. Zdołaliśmy wezwać również lekarza, który pod przysięgą (i groźbą ze strony Lionela oraz Elmiry) zeznał, że zdarzało się bicie. Częste.
Jedynie postawa teścia mnie zdziwiła. Nagle chyba oprzytomniał, że straci kopalnię i starał się pomóc swojemu synowi w niestraceniu mnie. Jednak wtedy doszła do nas panna Beatrice. Prawdopodobnie przyszła tylko dlatego, że Hunter ją skompromitował i zeznała, że mój teść chciał ją wcisnąć jego synowi. Oprócz tego, pragnęła go uwieść, bo jej się spodobał i doszło do jakiejś formy stosunku między nimi.
O dziwo nawet na to nie zareagowałam, całkiem spokojna. Tyle sama podejrzewałam, zresztą nie mogłabym się kłócić, że sama byłam czysta. W końcu całowałam się z panem Alanem. Może jedynie to robiliśmy, jednak bycie złym na męża, byłoby wręcz... ostatnią rzeczą jaką mogłabym zrobić. To zwyczajnie nie byłoby fair.
Jednak to nie zmieniało faktu, że sprawa się ciągnęła i sama zaczynałam się obawiać. Nie mogłabym wrócić do tamtego domu, czy życia jakie wiodłam. Przecież poznałam tyle nowych rzeczy, nauczyłam się i przeżyłam tak dużo, że to byłoby jak kara. Jak zamknięcie w więzieniu, albo nawet gorzej.
Ela cały czas mnie pocieszała, że do tego nie dojdzie, zaś cierpliwość Lionela powoli się kończyła. Siedząc przy nim, czułam że kusi go myśl, by ich wszystkich zabić. Nawet wiele razy się wtrącał, gdy pojawiało się coś absurdalnego. Na przykład jak twierdzenie, że Hunter był mi wierny i tęsknił za mną. Sama nie potrafiłabym powiedzieć tyle, ile mąż Elmiry. To było niemal tak jak gdybym oglądała toczącą się walkę między niedźwiedziem a niedźwiedziątkiem. Tym pierwszym był oczywiście Lionel.
Mimo to należało przyznać, że powoli robiłam się tym również zmęczona. Musiałam brać leki ziołowe, by spać spokojnie, bo byłam zbyt przejęta i za bardzo obawiałam się, że nie uda mi się wygrać. Wiele razy doktor mówił mi, że muszę się uspokoić, bo nikt nie pozwoli mi wrócić do tamtego miejsca. A jednak te słowa wcale mi nie pomagały.
Tak samo było teraz, kiedy czekaliśmy przed sądem na kolejną rozprawę. Miałam powoli dość tego budynku i myśli, że będę słuchać niedorzecznych historii z powodu Huntera. Teść również dodawał swoje bez obaw, że cokolwiek zostanie wykryte. Nawet brali na „świadków" służących swojego domu, tak aby potwierdzić to, co mówili. Oczywiście absurd gonił absurd, więc nawet sędzina przestała temu wierzyć.
- Będzie dobrze – Elmira podała mi rękę, po czym ją ścisnęła, gdy podałam jej swoją. – Zobaczysz, już jesteśmy prawie na końcu.
- Przynajmniej pokazałaś światu, że da się coś zrobić – dodał z westchnieniem Lionel. – Niemniej naprawdę moglibyśmy już rozważyć...
- Nie – zaprzeczyłam, gorączkowo kręcąc głową.
- Nawet nie wiesz...
- Och, wydaje mi się, że dobrze wiemy co sobie myślisz, Lionel – zaśmiała się Ela, spoglądając na męża karcąco. – Jednak na razie nic takiego nie możemy zrobić. To jeszcze nie czas.
- Tego się obawiałem – jęknął mężczyzna, zwieszając głowę. – No nic, może sędzia nie wytrzyma i sama coś z tym zrobi. W zasadzie to na to liczę, bo zdawała się być zła na sam widok markiza i jego syna. Ostatnio nawet przeklinała, gdy przechodziła obok nich, po czym udała, że tylko kichała.
- To daje sporo nadziei – przyznała Ela.
- Prawda? Rozchmurz się, Malta – Lionel szturchnął mnie żartobliwie. – Przecież to nie tak, że oddamy cię komuś. Ktoś musi pilnować dzieciaki, gdy idę na randkę ze swoją żoną. Ktoś zaufany.
- Lionel.
- Haha! – zaśmiałam się, szczerze rozbawiona.
- Widzisz? Wreszcie się śmieje.
Niedługo potem musieliśmy już wchodzić do środka, gdzie na swoich miejscach siedzieli już markiz i Hunter. Mąż wyglądał, jak gdyby liczył, że wreszcie dam sobie z tym spokój. Jego oczy były pełne nadziei, jednak nic takiego nie miało się wydarzyć. Nawet jeśli miałabym walczyć przez cały rok, zrobię to. Byleby nie musieć wracać do tamtego piekła.
Spojrzałam na starszą sędzinę, która z nieprzyjemnym wyrazem twarzy spoglądała na markiza. Wyglądało na to, że Lionel miał rację. Sędzia musiała być na skraju cierpliwości, która kończyła się w zatrważającym tempie. Wobec czego mogła się domyśleć ile sama musiałam wycierpieć. Przynajmniej na to liczyłam.
Gdyby wzięła to pod uwagę, wreszcie moglibyśmy skończyć tę sprawę i dać sobie spokój. Nie tylko ona nie chciała już widzieć tego budynku i tych ludzi. Sama miałam serdecznie tego dość.
- Na sam początek pragnę dowiedzieć się, czy są jakieś nowe dowody, które powinnam przyjąć. Lub coś – ważnego! – o czym powinnam wiedzieć – rzuciła sędzia, spoglądając na nas. – Jeśli tak, proszę mi je dać. Albo oznajmić.
- Moja klientka pragnie jedynie móc się uwolnić od męża i teścia – tyranów – powiedział mój adwokat, pocierając policzek. – Już przekazaliśmy wszystko co mamy. Także to, co wyszło podczas sprawy. Dlatego liczymy, że pomoże pani nam w zapewnieniu wolności mojej klientce. Zwłaszcza, zważywszy na to jak wyglądało jej małżeństwo, jak była wykorzystywana, a także okradziona.
Sędzia skinęła głową, nim spojrzała ze zmęczeniem w swoje prawo, gdzie siedzieli teść, mąż i ich adwokat. Zdawała się nawet nie pragnąc tak spoglądać, czy pytać o dokładnie to samo. Jednak nie mogłaby zwyczajnie działać w ten sposób, tym bardziej czując osobiste zniesmaczenie.
Według mnie, należałoby żeby wydała sprawiedliwy wyrok. Chociaż sama miałam dość spoglądania na Huntera i słuchania o tym, jak bardzo się zmieni lub to zrobi. Dla mnie.
- A państwo? – spytała sędzia z odpychającym wyrazem twarzy. – Chcecie coś dodać do sprawy?
- Tak. Mój klient chciałby po raz kolejny wskazać, że poprawił się i pragnie, żeby jego żona dała mu szansę. Ten związek może zostać naprawiony, o ile pani Thomas, zdecyduje się zaufać mężowi. To nie tak, że to trudne, może się okazać, że będzie to najlepsze co mogła w życiu zrobić. Wybaczenie naturalnie przyjdzie z czasem. Ponieważ jako żona, musi zrozumieć, że tytuł markiza jest czymś istotnym. Dlatego pan Thomas oraz jego syn przyuczali ją do tego, by była godną następczynią żony pana Thomas. W efekcie mogło pojawić się wiele presji, co zostało źle zrozumia...
- Pozwolę sobie przerwać – sędzia uniosła rękę z gniewem w błękitnych oczach. – Jakie „źle zrozumiane"? Wedle dowodów, pojawia się nie pańskie stwierdzenie, a pewność. Pani Thomas przeżyła piekło. Była wykorzystywana, używana i bita dla poprawy czyjegoś nastroju lub pouczenia o błędzie. Wobec czego pańskie słowa nie mają większego sensu. To nie opinia, a krytyka osoby, która przeszła tak wiele w tym związku.
Adwokat chrząknął, siadając z grymasem na twarzy. Już nic więcej nie mógł dodać, przez co teść prychnął, a Hunter opuścił głowę. Ale wyglądało na to, że jedynie się zastanawia co zrobić, żeby ta sprawa była na ich korzyść. Lub by przedłużyć rozprawę tak bardzo jak się dało, co robił do tej pory.
Opuściłam ramiona, obawiając się co też stanie się za chwilę. Oczywiście sędzia obecnie stała za mną. Nawet była zła na nich, którzy zwyczajnie znów chcieli pokazać siebie w lepszym świetle.
- Będzie dobrze – adwokat uśmiechnął się do mnie, gdy sędzia gromiła spojrzeniem Huntera. – Właśnie popełnili gafę, której nie naprawią. Więc należy to wykorzystać i zaostrzyć gniew sędzi.
- To by zakończyło sprawę? – spytałam z nadzieją.
- Myślę, że tak.
- A więc zaufam panu w tym, proszę mi pomóc – wyszeptałam wywołując uśmiech mężczyzny.
- Liczyłem na to – wyznał, kiwając głową.
Zaraz potem adwokat chrząknął, ponownie wstając. Tym samym wszyscy od razu na niego spojrzeli, zaciekawieni tym, co może powiedzieć.
- Tak jak pani zauważyła, nic nie wskazuje na to, że pan Hunter się zmienił. Wszyscy troje dalej patrzą na moją klientkę z góry. To nie jest prawo, które mogliby złamać. Cesarz w swojej mądrości zapewnił kobiety, że będą chronione przed niesłusznym ślubem, agresją oraz niesprawiedliwością. Za to moja klientka znosiła to przez dziesięć lat. Teraz z kolei – według słów markiza – wychodzi na to, że wcale nie zdarzyło się nic takiego, co zostało już potwierdzone. Wobec czego moja klientka ponosi więcej strat. Psychicznych.
- To prawda.
- Dlatego chciałbym prosić, by została podjęta decyzja jeszcze dziś. Zostało dostarczone wiele dowodów i świadków, dlatego sądzę, że możemy oczekiwać tego z pani strony. Dobrze to rozumiem?
- Oczywiście. Proszę o chwilę czasu, zaraz wrócę – sędzia uśmiechnęła się, ciesząc że wreszcie została poruszona ta kwestia i zniknęła w swoim pokoju.
*********
Hunter nie mógł się do mnie zbliżyć, a to ze względu na obecność strażników sędzi. Pozostawiła ich specjalnie, tak aby obserwowali i byli jej oczami. Z tego powodu wszyscy siedzieli cicho. Mimo to czułam na sobie spojrzenie męża.
Nie odwróciłam się.
Cierpliwie wpatrywałam się w drzwi, pragnąc by sędzia przyszła czym prędzej.
- Malta – Elmira pochyliła się ku mnie. – Wygramy to.
- Oby.
Chwyciłyśmy się za dłonie i akurat w tym samym momencie sędzia wróciła. Z jakichś powodów uśmiechnęła się z zadowoleniem, trzymając w dłoniach kartki. Zaraz potem chrząknęła, pozwalając nam usiąść.
- Ponownie przyjrzałam dokumenty i zauważyłam pewną informację, którą przeoczyłam poprzednio. Pani Thomas.
- Tak?
- Podpisała pani niesłuszne dla siebie dokumenty rozwodowe, dołączając do nich kartkę, że pani mąż je spalił. Czy to prawda?
- Tak. Z tego powodu właśnie powstała potrzeba spotkań.
- I mąż pojawił się jedynie trzy razy, a czwarty krócej, niż należało. Mam rację?
- Tak. Jeden raz wyszedł wcześniej, co zamieściłam wraz z podpisami kelnerów.
- Zgadza się, dostałam to.
- Moment! – adwokat Huntera spróbował odzyskać panowanie nad sytuacją.
- Z tego miejsca ogłaszam swój wyrok – przerwała mu z rozkoszą sędzina. – W tej chwili rozwód między panią Thomas i panem Thomas jest oficjalnie ogłoszony. Oprócz tego od razu wraca do pani kopalnia, która została skradziona. W tym dostaje pani odszkodowanie w wysokości dziesięciu tysięcy złotych monet i trzech posiadłości, które sobie pani wybierze. Poza tym ma mi zostać zgłoszone, jeśli markiz, jego syn lub ich ludzie zostaną do pani przysłani, zabiorą coś lub będą chcieli do czegoś przymusić!
- Naprawdę?
- Tak, gratuluję pani. Od dziś jest pani rozwódką.
Popłakałam się.
Razem z Elą popłakałyśmy się wtulone w siebie i dziękowałyśmy adwokatowi oraz sędzi.
Wreszcie byłam wolna.
Miałam swoje jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top