•45•
Pov. Polska
Niemcy szturchał delikatnie w moje ramie przez co się obudziłem.
-[Polska] Mmm.. co chcesz..?-spytałem zaspany.
-[Niemcy] Spójrz przez okno.-uśmiechnął się delikatnie.
Przetarłem oczy po czym leniwie wstałem z łóżka i podszedłem do okna, za oknem było biało. Spojrzałem na niemca ucieszony.
-[Polska] Śnieg!
Niemiec uśmiechnął się po czym podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Dłonie położył na moim podbrzuszu a głowę przy uchu.
-[Niemcy] Po pracy zabiorę cię na sanki.
-[Polska] Oh No tak.. musimy iść do pracy.
-[Niemcy] Nie martw się, dzisiaj szybko kończę.
-[Polska] To ty masz sanki w domu?-odwróciłem się w jego stronę.
-[Niemcy] Ja nie, ale Liechtenstein tak.-uśmiechnął się.
-[Polska] Chcesz zabrać swojemu młodszemu bratu sanki?
-[Niemcy] Nie zabrać a pożyczyć, do tego on i tak idzie dzisiaj do kolegi.
-[Polska] W ten sposób.-zaśmiałem się.
-[Niemcy] Dobra chodź zbieramy się do pracy.-cmoknął mnie w usta.
Wraz z Niemcem ubraliśmy się po czym udaliśmy się do pracy. Niemcy odprowadził mnie pod same drzwi mojego gabinetu.
-[Niemcy] Dobra to widzimy się o 14.
Niemiec przyciągnął mnie do siebie po czym złożył czuły pocałunek na moich ustach. Również się z nim pożegnałem po czym wszedłem do mojego gabinetu, ściągnąłem kufaję (kurtkę) i powiesiłem ją na wieszaku po czym usiadłem się za biurkiem. Po chwili ktoś wparował do mojego gabinetu.
-[Polska] Włochy? Coś się stało?-podniosłem się z krzesła.
-[Włochy] Nie, nie, ale musisz mi pomóc.-powiedziała zdyszana.
-[Polska] Jasne, w czym?
-[Włochy] No w sobotę wyciągam Japonię i starucha na miasto ale nie wiem co ubrać..
-[Polska] Tylko że ja nie mam zbytnio gustu-
-[Włochy] To nic, ostatnio jak pomagałeś mi wybrać sukmanę dosłownie byłam królową balu.
-[Polska] No dobrze, a kiedy?
-[Włochy] Najlepiej teraz, nie mamy dużo czasu.
-[Polska] Dobra siadaj, coś wybierzemy.-westchnąłem cicho.
-[Włochy] Dzięki doktorek, zajebisty jesteś.
Uśmiechnąłem się delikatnie po czym Włochy zaczęła pokazywać mi różne sukienki. Było ich naprawdę dużo do wyboru..
-[Włochy] A co myś-.-przerwała jej osoba wchodząca do środka.
-[Francja] Salut.
-[Włochy] Czego chcesz?-spojrzała na nią spod byka.
-[Francja] Macie może plastry? Bo skaleczyłam się nożem w palec.
-[Polska] Pew-
Włochy wstała z kanapy po czym podeszła do mojego biurka, wzięła plasterek po czym podeszła do drugiej kobiety.
-[Włochy] Masz ten plaster i spierdalaj bo ja tu mam ważniejszą sprawę.-wcisnęła jej plaster do ręki.
-[Francja] Świat nie krąży wokół ciebie Włochy, skończ być taka do przodu bo kiedyś ci tyłu zabraknie.-fuknęła.
-[Włochy] Kochanie ja tylko próbuje się upodobnić do ciebie~
-[Francja] A weź się goń obślizgła lezb-
-[Włochy] Słucham? Wiesz to nie ja jadam żaby na śniadanie.
-[Francja] Ja nie wiem jak Hiszpania, lub ktokolwiek z tobą wytrzymuje. Jesteś okropna.
-[Włochy] I wice wersa. A teraz spierdalaj żreć żaby bo to chyba pora śniadaniowa.-zamknęła jej drzwi przed nosem.
Te dwie to żrą się na każdym możliwym kroku, ale co się dziwić, obie mają swój charakterek. Włoszka wróciła do mnie po czym dalej zaczęła pokazywać sukienki.
-[Polska] A nie uważasz że będzie trochę za zimno na chodzenie w sukienkach?
-[Włochy] E tam, głupoty gadasz. Ja jestem tak gorąca że ogrzeje jeszcze +10 km.-uśmiechnęła się zwycięsko.
-[Polska] No dobra niech ci będzie.-zaśmiałem się.
W czasie wybierania tej jedynej sukienki dla Włoch, mój gabinet zdażyło odwiedzić jeszcze kilka osób, oczywiście Włochy wszystkich spławiała.
-[Polska] Ale wiesz że jestem tu aby pomagać? Teraz to się trochę czuje jak pielęgniarka szkolna..
-[Włochy] Oni nie potrzebują twojej pomocy, są po prostu twoimi psychofanami i nawet minuty bez patrzenia na ciebie nie wytrzymają, dlatego tak często tu latają.-zaśmiała się.
-[Polska] Oj Włochy..-zachichotałem.
-[Włochy] No co? Ja czystą prawdę mówię, gdybyś był kobietą napewno startowałabym do ciebie.
-[Polska] Głupoty gadasz.
-[Włochy] No a jak myślisz, ile osób w całej firmie ma na tobie crusha?
-[Polska] Czyste zero. Prędzej mieliby na tobie lub Niemcu.
-[Włochy] Jak to zero? A Szwed? To już zawsze jeden.
-[Polska] Taaa.. ale on był psychiczny..
-[Włochy] Racja.
-[Polska] Dobra ale wracając do twojej sukienki, uważam że ta jest ładna.
-[Włochy] Hmm.. może i ładna jest ale nie wiem czy będzie mi pasować.
-[Polska] Tobie wszystko pasuje kobieto.
-[Włochy] Masz racje, ale kolor mi się nie podoba.
-[Polska] Hmm.. a co powiesz o tej?
Pokazałem jej jedną z sukienek które przepięknie błyszczały.
-[Włochy] O Boże ona jest przecudowna! Ty to masz oko.-uśmiechnęła się szeroko.-Zamawiamy.
Włochy coś tam poklikała na swoim telefonie, zapłaciła za produkt jak i przesyłkę po czym odłożyła telefon.
-[Włochy] Jeszcze raz dzięki. Teraz będę lśnić jak gwiazda, a nie czekaj ja już tak lśnię, to jak cała Galaktyka.
Przytuliła mnie po czym opuściła mój gabinet. Spojrzałem na zegar, wskazywał on godzinę prawie 13. Nawet nie zdałem sobie sprawy że szukanie tej sukienki zajmie nam tyle czasu.
Pov. Niemcy
Powoli kończyłem pracować, dość zdziwił mnie fakt że od samego rana nie ma u mnie Włoch, znaczy przynajmniej mogę pracować w spokoju, ale trochę się o nią obawiałem, to nie w jej stylu nie przychodzić do mnie. Okazało się że niepotrzebnie się martwiłem bo dosłownie wywołałem wilka z lasu..
-[Włochy] Siema staruszku!-weszła z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-[Niemcy] Miło cię widzieć. Gdzie byłaś?
-[Włochy] U doktorka, pomagał mi w znalezieniu sukienki.
-[Niemcy] A po co ci kolejna sukienka?
-[Włochy] No jak to po co, na nasz sobotni wypad!
-[Niemcy] Masz zamiar chodzić w sukience gdy na dworze jest śnieg i temperatura na minusie?
-[Włochy] Tak, a co?-zaśmiała się.
-[Niemcy] To niech Hiszpania od razu wykupi całą aptekę bo jak coś złapiesz..
-[Włochy] Nie przesadzaj, nic mi nie będzie.
-[Niemcy] Jak tam se chcesz.
-[Włochy] A tak w ogóle to co robicie po pracy?-usiadła się na kanapie.
-[Niemcy] Idziemy na sanki, chcesz z nami?
-[Włochy] Nie, idę dzisiaj do Hiszpanii.
-[Niemcy] To miłego wieczoru.
-[Włochy] Napewno będzie miły.-uśmiechnęła się dwuznacznie.
Włochy rozgadała się o tym jak nienawidzi Francji, ja tylko na niektóre jej słowa przytakiwałem, chciałem jak najszybciej dokończyć pracę, najlepiej jeszcze przed 14.
-[Włochy] Głupia pinda, oby z bagietek wychodziły jej zakalce.
-[Niemcy] To tak się da?
-[Włochy] Nie wiem, albo niech wszystkie się palą.
-[Niemcy] Uważaj aby te słowa nie obróciły się przeciwko tobie..
-[Włochy] E tam pierdolisz głupoty, tak się nigdy nie stanie.
Skończyłem wszystko idealnie 5 minut przed 14. Chwile po tym usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-[Niemcy] Proszę!-krzyknąłem.
-[Polska] Cześć, już skończyłeś?
-[Niemcy] Tak, możemy się już zbierać.-uśmiechnąłem się.
Pochowałem wszystko po czym podszedłem do wieszaka i ubrałem kurtkę, całą trójką wyszliśmy z pomieszczenia.
-[Włochy] Dobra to do zobaczenia kochasie.-uśmiechnęła się szeroko po czym odeszła w swoją stronę.
-[Niemcy] Dobra chodźmy bo jeszcze musimy wjechać do domu mojego ojca po te sanki.
Wyszliśmy z biurowca po czym weszliśmy do mojego auta, podjechaliśmy pod dom mojego ojca, sanki czekały wystawione przed domem. Wpakowałem je do bagażnika po czym pojechaliśmy do domu. W domu przebraliśmy się w cieplejsze ubrania i zjedliśmy obiad.
-[Polska] Idziemy już??
-[Niemcy] Pewnie.-zaśmiałem się.
Na dworze zaczęło się ściemniać, ale co się dziwić, już mamy grudzień. Wyszliśmy na dwór po czym zakluczyłem dom.
-[Niemcy] Wsiadaj.-wskazałem na sanki.
-[Polska] Teraz?-spojrzał na mnie.
-[Niemcy] A kiedy? Pociągnę cię.-uśmiechnąłem się.
-[Polska] Nie jestem za ciężki?
Podszedłem do niego po czym złapałem za policzki.
-[Niemcy] Skarbie nie jesteś za ciężki, dosłownie prawie codziennie cię noszę i nie narzekam.-uśmiechnąłem się.
Ucałowałem jego malinowe usta po czym zauważyłem jak ten się do mnie ładnie uśmiecha, od razu odwzajemniłem uśmiech.
-[Niemcy] To co, wsiadasz?
-[Polska] No dobra.
Młodszy usiadł się na sankach, na szczęście na chodnikach był śnieg bo jakby posypali je solą niczego by nie było.
-[Niemcy] Tylko trzymaj się tam!-zaśmiałem się.
Zacząłem biec przed siebie ciągnąc sanki, spoglądałem do tyłu, zauważyłem jak w jednym momencie młodszy łapie się sanek przy ostrym zakręcie.
-[Polska] Nie tak szybko..!-usłyszałem z tyłu.
Zwolniłem troszeczkę, jednak nie chciałem aby mój skarb gdzieś wypadł po drodze i się zgubił. Po jakimś czasie doszliśmy do takiego jednego miejsca idealnego do zjeżdżania na sankach, była tu dość duża górka i nie było przy niej ulicy.
-[Niemcy] Dobra jesteśmy na miejscu.
-[Polska] Będziemy zjeżdżać z tej góry?
-[Niemcy] A co, boisz się?-uśmiechnąłem się szeroko.
-[Polska] Oczywiście że nie.-prychnął.
-[Niemcy] To dobrze.
Ustawiliśmy sanki na górce po czym wskazałem młodszemu aby się usiadł, niepewnie to zrobił.
-[Niemcy] Dobra trzymaj się.
-[Polska] Co-
Zepchnąłem go z górki. Chyba nie był przygotowany.
-[Polska] Kurwa Niemcy!-słyszałem jego krzyki.
Po chwili zauważyłem jak chłopak wywraca się na sankach, wybuchnąłem śmiechem po czym podszedłem do niego, był cały w śniegu..
-[Niemcy] Nic ci nie jest?-nadal się śmiałem.
-[Polska] No bardzo zabawne wiesz.-przewrócił oczami.
Po chwili młodszy pociągnął mnie za rękę przez co zawisłem nad nim, uśmiechnął się złowieszczo po czym zmienił naszą pozycję, przybił mnie do śniegu po czym usiadł na moich biodrach.
-[Polska] A masz.-rzucił we mnie śniegiem.
-[Niemcy] Tak chcesz się bawić?
Znów obróciłem nas do wcześniejszej pozycji, zbliżyłem się do twarzy młodszego tak blisko że czułem jego oddech na tej swojej, młodszy patrzał na mnie z rumieńcami na twarzy, to była zmyłka, sięgnąłem po garść śniegu po czym rzuciłem nią w niego. Ten chyba nie był zadowolony..
-[Polska] No wiesz ty co..
-[Niemcy] Oj No nie obrażaj się.-zaśmiałem się.
Chłopak założył ręce na piersi po czym odwrócił głowę w drugą stronę.
-[Niemcy] Co chciałeś buziaka? To chodź tu.
-[Polska] Teraz to spadaj.
Podszedłem do niego, staliśmy twarzą w twarz.
-[Niemcy] No już, przepraszam.-poczochrałem jego włosy.
Ten coś mruknął po czym wtulił się we mnie, zaśmiałem się cicho.
-[Niemcy] Może wracajmy już do domu, nie chce abyś był chory, a w tym momencie jesteś cały przemoczony od śniegu. Do tego ciemno się robi.
-[Polska] Ciemno i zimno.
Wróciliśmy na drogę, młodszy usiadł na sankach po czym ruszyliśmy chodnikiem do domu. Doszliśmy do celu w dość krótkim czasie. W domu od razu wysłałem Polen'a aby wziął ciepłą kąpiel, również przebrałem się w suche ubrania po czym poszedłem do kuchni wstawić wodę na herbatę. Po jakimś czasie poczułem jak jakąś istota wtula się we mnie od tyłu.
-[Niemcy] Już ci cieplej?
-[Polska] O wiele.-zaśmiał się.
Gdy czajnik dał o sobie znać zalałem herbaty gorącą wodą, udaliśmy się wraz z Polen'em do naszej sypialni. Włączyliśmy sobie jakiś film, młodszy leżał wtulony we mnie. W międzyczasie piliśmy też przygotowane wcześniej herbaty.
Gdy wybiła godzina 22 zauważyłem że mój skarb już śpi, odłożyłem laptopa na bok po czym ucałowałem go w czubek głowy. Również poszedłem już spać.
——————
No rozdziału dzisiaj to się chyba nikt nie spodziewał🌚(Znaczy, napewno nie ja XD) tak w ogóle to wyżej napisalam „kufaja" (wzięło się to stad ze moja babcia tak mowi na kurtke XDDD)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top