•16•

Pov. Polska
Obudziłem się na pięknej polanie posłanej kwiatami, było tu pełno Maków, są to moje ulubione kwiaty polne. Słońce pięknie świecidło a ptaszki ćwierkały, zastanawiałem się gdzie jestem..

-[Polska] Czy ja umarłem?..

Nie liczyłem na odpowiedź bo nikogo poza mną tu nie było, po chwili jednak usłyszałem znajomy mi męski głos.

-[???] Nie do końca.

Rozejrzałem się po polanie, obok siebie zauważyłem.. mojego tatę..

-[Polska] Tata?! Gdzie ja jestem?

-[Ron] Zostałeś dźgnięty nożem, pamiętasz?

Jego głos był spokojny i opanowany.

-[Polska] Tato czy ja umarłem?..

-[Ron] Nie, leżysz w szpitalu. Chociaż są małe szanse na przeżycie..

Nie wiedziałem co powiedzieć, siedzę na jakiejś pięknej polanie wraz z moim zmarłym ojcem a ten mówi że mam małe szanse na przeżycie..

-[Polska] Przepraszam ojcze.. po śmierci zapewne trafię do piekła..

-[Ron] Synu czy to ci wygląda na piekło?

-[Polska] Tato ale ja zgrzeszyłem..

-[Ron] Nie chodziłeś do kościoła? Nie martw się o to, za moich czasów niektórzy spowiadali się na polach.

-[Polska] Nie.. ja chodzę z mężczyzną..

Mój ojciec zaśmiał się głośno.

-[Ron] Polska to nie jest grzech. Pamiętaj że nie masz wpływu na swoją orientacje, a ja za młodu też nie byłem niewiniątkiem.

-[Polska] Co masz na myśli?

-[Ron] A jak myślisz, czemu tak często spotykałem się z imperium rosyjskim?-zaśmiał się.

-[Polska] Tato.. to jest dziadek mojego przyjaciela..

-[Ron] To było dawno i nieprawda, lepiej o tym nie myśl.

Siedzieliśmy z ojcem robiąc sobie wianki, pamiętam jak uczuł mnie gdy byłem młodszy.

-[Polska] Ja nie chcę umierać..

-[Ron] Nie martw się synu. Musimy czekać na to co przyniesie nam los.

-[Polska] Chciałbym zobaczyć Węgry.. znając go siedzi od wczoraj w szpitalu.

-[Ron] W sumie możemy ich zobaczyć, ale oni nie będą widzieć nas.

-[Polska] Jak?

-[Ron] A nie czułeś czasami czyjejś obecności przy sobie gdy było ci smutno lub coś?

-[Polska] No czułem, ale myślałem że mam jakąś paranoje.

-[Ron] Nie, to byłem ja, zawsze jestem u twojego boku, pamiętaj.

-[Polska] Ale tak zawsze zawsze?..

-[Ron] Um.. dobra może nie zawsze, wole nie przyglądać się jak robisz „ciekawe" rzeczy z tym swoim chłopakiem.. dobra może już chodźmy..

Mam normalnie ojca czarodzieja, a może to już tak jest po śmierci? Byliśmy właśnie w szpitalu, podeszliśmy pod salę w której leżałem. Na krzesłach siedzieli Austria, Węgry i Niemcy. Mój brat wtulał się w bok swojego chłopaka a Niemcy trzymał w ręce papierowy kubek z kawą. Dobrze że Austria tu jest dla Węgra.. podszedłem do niemca i próbowałem dotknąć jego dłoni, byłem jednak tylko jakąś duszą czy jak to nazwać. Patrzyłem się smutno na mojego ukochanego, po chwili ten spojrzał w moją stronę. Chciałbym mu powiedzieć że nie ma się martwić ale i tak by nie usłyszał. Odszedłem kawałek po czym Niemcy dopił resztkę swojej kawy i wstał z krzesła.

-[Niemcy] Idę po kawę.

-[Austria] Która to już? Niemcy zastopuj bo ci serce pierdolnie od tej kofeiny..

-[Niemcy] Nie wiem która, nie liczę tego.

Naprawdę przykro mi się na to patrzyło, wraz z moim ojcem podążaliśmy za Niemcem, ten ustał się przy maszynie z kawą.

-[Polska] Tato mogę kliknąć guzik? Czy nie za bardzo.

-[Ron] Możesz spróbować, a po co?

Podszedłem do maszyny przy której stał mój ukochany, miał wybraną kawę, zanim zapłacił szybko kliknąłem w guzik z gorącą czekoladą, była w tej samej cenie więc płatność poszła normalnie. Stałem i patrzyłem jak pięknie pachnąca czekoladą ciecz zaczęła wypełniać kubek. Gdy kubek był pełen Niemcy wziął go do ręki i wziął łyka ciepłego napoju.

-[Niemcy] Co jest, przecież kupowałem kawę. A w sumie, czekolada też dobra.

-[Ron] Dobra Polska musimy już wracać.

Wróciliśmy na polane, razem z ojcem wróciliśmy do zaplatania wianków.

Pov. Niemcy
Przez jakiś czas czułem czyjaś obecność, niby nie wierzyłem w żadne duchy ani inne takie pierdoły ale coś było na rzeczy. Na początku gdy siedziałem pod salą poczułem na dłoni powiew chłodu, a wszędzie drzwi i okna były pozamykane, później znów poczułem powiew chłodu przy maszynie do kawy, po tym zamiast kawy dostałem czekoladę. Możliwe że już mi zaczyna odbijać i mam jakieś omamy, ale możliwe że był to Polen.. ta tylko niby jak? On tam leży na sali, nie No to nie ma sensu. Wróciłem na swoje wcześniejsze miejsce z kubkiem gorącej czekolady.

-[Austria] Mm co tak pachnie?

-[Niemcy] Gorąca czekolada, maszyna do kawy się chyba zjebała, bo zamiast kawy dała mi to.

Czekaliśmy wieki na jakieś wieści o stanie Polen'a, to naprawdę zaczynało robić się wkurzające. Po chwili usłyszałem dzwonek do telefonu. Dzwonił mój ojciec, ten czego znowu chce? Odebrałem.

~[Rzesza] Halo Deutschland?

-[Niemcy] Ja Vater?

~[Rzesza] Chyba nie zapomniałeś że dzisiaj są urodziny twojego młodszego brata? O 14 widzę was wszystkich na torcie.

Oh scheiße.. kompletnie o tym zapomniałem..

-[Niemcy] Tak oczywiście będziemy.-rozłączyłem się.

-[Austria] Kto dzwonił?

-[Niemcy] Ojciec, dzisiaj są urodziny Liechtenstein'a..

-[Austria] O cholera zapomniałem..

-[Niemcy] Ojciec powiedział że o 14 mamy być ja torcie.

-[Austria] Przecież to za 15 minut.

Austria oznajmił że zostanie z Węgrem w szpitalu, dał mi pieniądze jako prezent dla Liechtenstein'a. Szybko podjechałem pod dom ojca, w środku był Szwajcaria, mój ojciec, Liechtenstein i kilku jego kolegów. Podszedłem do solenizanta i wręczyłem mu prezenty w postaci pieniędzy.

-[Niemcy] Wszystkiego najlepszego, Austrii niestety nie będzie.

-[Liechtenstein] To nic.

Po chwili poszedłem do kuchni w której znajdowali się rzesza i Szwajcaria.

-[Rzesza] A Austrii czemu nie ma?

-[Niemcy] Jest z Węgrami w szpitalu.

-[Rzesza] Coś się stało?

-[Niemcy] Jego młodszy brat został dźgnięty nożem..

Po chwili rzesza wyszedł z pomieszczenia aby zanieść dzieciakom babeczki. Zostałem sam z Szwajcarią.

-[Niemcy] Schweiz proszę powiedz mi co u niego..

-[Szwajcaria] Niemcy doskonale wiesz że nie mogę, nie jesteś z rodziny.

-[Niemcy] To mój chłopak..

-[Szwajcaria] Chłopak? No dobrze niech ci będzie, chodź na bok..

Odeszliśmy w bok kuchni tak aby nie było nas widać ani słychać.

-[Szwajcaria] Nie jest z nim dobrze, stracił za dużo krwi.. jak narazie jest w śpiączce..

-[Niemcy] W śpiączce?!

-[Szwajcaria] Spokojnie Niemcy, narazie musimy czekać, doskonale o tym wiesz.. ale jest jeszcze coś..

-[Niemcy] Co takiego?

-[Szwajcaria] Wiesz..-zawahał się.-Nie mogę ci powiedzieć.. nie mam zgody pacjenta.

Pov. Szwajcaria
Nie mogłem mu powiedzieć, wiem że Polska nie wyraziłby na to zgody, znam go i wiem że woli takie rzeczy samemu załatwiać, nawet nie wiem czy o tym wiedział, zakładam że nie..
Wróciliśmy do salonu, po jakimś czasie rzesza przyszedł z tortem dla Liechtenstein'a, odśpiewaliśmy mu sto lat po czym ojciec pokroił nam ciasto, widziałem po Niemcu że się zamartwia.

-[Rzesza] Niemcy a ci co? Tak cicho siedzisz, nic nie mówisz.

-[Niemcy] Nie martw się ojcze to nic takiego..-uśmiechnął się delikatnie.

Po jakimś czasie koledzy Liechtenstein'a wrócili do swoich domów, sam Liechtenstein poszedł do swojego pokoju układać klocki lego które dostał na urodziny.

Pov. Rzesza
Miałem na dzisiejszy wieczór plany, jednak widok przygnębionego niemca nie zdarzał się często, podszedłem do niego i złapałem za jego ramie.

-[Rzesza] Deutschland coś się stało?

-[Niemcy] Nie, po prostu się martwię..

Może i nie byłem najlepszym ojcem, nie No byłem jednym z gorszych ojców, ale widok niemca w takim stanie zaczął mnie przytłaczać.

-[Niemcy] Vater, ja jestem gejem.

-[Rzesza] Co?-zamurowało mnie.

Ale mu się zebrało na wyznania, i co ja mam z tymi bachorami, jeden gej, drugi gej, trzeci woli karierę a czwarty w podstawówce. Nie byłem zadowolony, ale No co kuźwa poradzę?

-[Rzesza] Załamałem się, i co to cie trapi cały dzień?

-[Niemcy] Nie.. mój chłopak jest w szpitalu..

-[Rzesza] Chłopak?.. Japierdole, nie mów mi że spotykasz się z tym Polakiem.

Niemcy spojrzał na mnie i kiwnął głową, Boże No gustu nie ma. Po chwili moje załamanie przerwało pukanie do drzwi, nie chciało mi się ich otwierać więc krzyknąłem aby osoba weszła do środka. Nawet już się nie dziwiłem widząc osobę wchodzącą do mojego domu, był to Zsrr.

-[Zsrr] Dobry wieczór.

-[Rzesza] Dobry nie dobry.

Ta byliśmy umówieni z Zsrr na zwykłe piwo. (Myślę że nie tylko na piwo ale dobra🌚).

-[Rzesza] Weź kurwa mój syn to bezguście.. i jeszcze gej.

-[Zsrr] Co do drugiego to ty się niczym nie różnisz.

-[Rzesza] Co do pierwszego też.

Rusek przysiadł się do stołu.

-[Zsrr] No to kogo sobie wybrałeś Germaniya?

-[Niemcy] Polen.

-[Zsrr] O kurde, rzesza co gadasz, to wcale nie taki zły wybór. Pamiętaj mój ojciec leciał na jego ojca.

-[Rzesza] Ta pamiętam..

-[Zsrr] Jakby tak nie patrzeć to chłop ideał, z tego co słyszałem od ojca to-

-[Rzesza] Dobra nie rób nam wykładów o tym jak jędrne dupska maja Polacy błagam.. Niemcy zapewne zdążył się już przekonać.

-[Szwajcaria] A ty skąd wiesz takie rzeczy?..

-[Rzesza] Ten chlejus mi po pijaku opowiadał.. dobra nie ważne..

-[Niemcy] A ty Zsrr skąd wiesz?

-[Zsrr] Ojciec mi co nieco opowiadał po pijaku.-zaśmiał się.

Po chwili zauważyłem że Niemcy jak i Szwajcaria zmyli się z domu, nawet lepiej, bynajmniej soviet nie będzie mi ich demoralizował.

Pov. Niemcy
Wolałem tego wszystkiego nie wiedzieć ale już trudno.. wróciłem do szpitala, Austria i Węgry siedzieli w tym samym miejscu, Węgier opierał się głową o ramie Austriaka, obydwoje chyba spali. Nie miałem zamiaru ich budzić, po cichu usiadłem na krześle obok. Teraz zostało czekać na więcej wieści od lekarzy.. siedziałem trochę zmęczony przeglądając socialmedia, po chwili dostałem wiadomość od Włoch, kobieta wysłała mi zdjęcie z randki z Hiszpanią. Cieszyłem się jej szczęściem. Po jakiś parudziesięciu minutach zrobiłem się zmęczony więc przymknąłem na chwile moje oczy. W taki oto sposób zasnąłem.

——————
Dzisiaj w mojej szkole sa dni otwarte ale i tak jade bo mam zachowanie prawdopodobnie dopuszczalne przez to ile lekcji opuszczam a taka darmowa +uwaga podniesie 😎

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top