•1•

Pov. Polska
Wstałem gdy usłyszałem donośny dźwięk dochodzący z budzika, wyłączyłem to ustrojstwo i wstałem z łóżka. Jeszcze zaspany przetarłem oczy i podszedłem do szafy, wyciągnąłem pierwsze lepsze rzeczy, dzisiaj wypadło na biały golf i niebieskie jeansy. Ubrałem się i poszedłem wykonać poranną rutynę, po tym zszedłem do kuchni zrobić dobie jakieś śniadanie, była 6:30. Zrobiłem sobie szybkie kanapki z ogórkiem, gdy zjadłem śniadanie włożyłem naczynia do zlewu bo nie miałem dużo czasu, musiałem spieszyć się na autobus. Ubrałem płaszcz ponieważ jest dość chłodno pomimo tego że  mamy początek września, wyszedłem z domu, musiałem jeszcze pokonać schody, mieszkam w 6 piętrowym bloku a sam mieszkam na 5 piętrze, oczywiście winda nie działa a mieli naprawić ją już z dwa lata temu ale do tego nie doszło. Gdy w końcu wyszedłem z budynku miałem pięć minut do autobusu.. zacząłem biec bo mam trochę do przystanku. Na szczęście udało mi się dobiec na czas, to już nie pierwszy raz i nie ostatni gdy tak biegnę. Kupiłem bilet i usiadłem się na jednym z o dziwo wolnych miejsc, o tej godzinie zazwyczaj jest pełno ludzi. Wysiadłem na przystanku kawałek od szpitala w którym pracowałem, powędrowałem do dość dużego budynku, w środku poszedłem do szatni dla personelu i przebrałem się w specjalny strój, w sumie to nałożyłem go na ubrania bo jest dość cienki. Wyszedłem z szatni i przywitałem się ze Szwajcarią który właśnie przechodził po korytarzu.

-[Szwajcaria] Polska mam nadzieje że nie zapomniałeś że dzisiaj mamy szczepienia dzieciaków.-powiedział podchodząc do mnie.

Szczepienia? Cholera zapomniałem.

-[Polska] Oczywiście że pamiętam.-zaśmiałem się nerwowo.

-[Szwajcaria] To dobrze, możesz przygotować salę szczepień.

Kiwnąłem głową i odszedłem, zacząłem przygotowywać sale do szczepień, oczywiście to ja będę wykonywał szczepienia. Przygotowałem sobie naklejki które będę dawał grzecznym dzieciom. O siódmej się zaczęło, zaczęli przychodzić rodzice z dzieciakami, niektóre były nieznośne, jeden dzieciak to mnie nawet ugryzł w ręke..

Pov. Niemcy
Szykowałem się właśnie do pracy, dzisiaj miałem na trochę późniejszą godzinę, gdy piłem sobie kawę ktoś do mnie zadzwonił, był to mój ojciec, odebrałem.

-[Niemcy] Was?

~[Rzesza] Deutschland wziął byś może swojego młodszego brata na szczepienie? Bo ja tak trochę nie mam czasu.

-[Niemcy] A Österreich nie może?

~[Rzesza] Nein.

-[Niemcy] Gott dobra zaraz jestem.

Rozłączyłem się, dopiłem szybko moją kawę i ruszyłem po brata, podjechałem pod dom mojego ojca i wszedłem do środka. W salonie zastałem jednak samego Liechtenstein'a.

-[Niemcy] Gdzie Vater?

-[Liechtenstein] Chyba już poszedł do pracy.

-[Niemcy] Dobra nie ważne, bierz plecak i pakuj się do auta.

-[Liechtenstein] Ale po co mi plecak, przecież jadę na szczepienie.-spytał zdziwiony.

-[Niemcy] A po to że po szczepieniu zawożę cię do szkoły.

-[Liechtenstein] Że co?! Nie!-wykrzyczał oburzony.

-[Niemcy] Dobra szybko bo nie mam czasu.

Wyszliśmy z domu i zakluczyliśmy go, widać było że Liechtenstein jest obrażony ale trudno. Podjechaliśmy pod szpital i weszliśmy do niego.

-[Niemcy] Mam nadzieje że się nie boisz.

-[Liechtenstein] Ja i bać się?-prychnął śmiechem.

Ta zobaczymy.
Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do recepcjonistki.

-[Niemcy] Guten Morgen, gdzie znajdziemy salę szczepień?-spytałem z lekkim uśmiechem.

-[Recepcjonistka] Dzień dobry, proszę iść prosto a później w prawo, drzwi z numerkiem 8.-odwzajemniła uśmiech.

-[Niemcy] Dobre dziękujemy.

Poszliśmy w wskazanym kierunku, na korytarzu spotkaliśmy Szwajcarię.

-[Szwajcaria] Oo a co was tu sprowadza?

-[Niemcy] Liechtenstein ma szczepienie i musiałem go przywieść.

-[Szwajcaria] Ale czas szczepień minął 10 minut temu.

-[Niemcy] Cholera.

-[Szwajcaria] Hmm dobra chodźcie za mną.

Poszliśmy za nim a on zaprowadził nas pod salę 8. Zapukał i wszedł do środka. Po chwili zawołał nas. Obydwoje weszliśmy do środka.

-[Szwajcaria] Jeszcze raz bardzo ci dziękuję Polska.

Zastanawiałem się do kogo ten cymbał gada przecież nikogo tu nie ma.. Szwajcaria odwrócił się w naszą stronę.

-[Szwajcaria] Dobra to ja was zostawiam pod opieką polski.-pożegnał się.

Gdy się przesunął zauważyłem niskiego, drobnego chłopaka, to się nie dziwie że go nie widziałem.. chłopak odwrócił się w naszą stronę.

-[Polska] Dzień dobry.-uśmiechnął się lekko.

-[Niemcy] Bardzo przepraszam za kłopot.-podrapałem się po karku.

-[Polska] To nic takiego. A teraz proszę aby chłopiec usiadł się na krzesełku.

Liechtenstein usiadł się na wyznaczonym krześle a ja ustałem się z boku, zacząłem wpatrywać się w niższego chłopaka, jego uśmiech był piękny.. miał piękne szarawo zielone oczy, malinowe usta i jasną skórę, bardzo jasne włosy podchodzące pod biel, jak nie białe. Zagapiłem się chyba..

-[Polska] Przepraszam pana, mógłby mi pan pomóc?

-[Niemcy] Oh tak tak oczywiście. Co się stało?

-[Polska] Może pan przytrzymać chłopca bo się wierci.

-[Niemcy] Ależ oczywiście.

Podszedłem do mojego brata i złapałem go, i co niby się nie boi?

-[Polska] Jak będziesz dzielny dostaniesz naklejkę, sam sobie wybierzesz.-uśmiechnął się lekko.

Liechtenstein kiwnął głową, Polen wziął strzykawkę i wstrzyknął zawartość w rękę mojego brata.

-[Polska] I co, bolało?

-[Liechtenstein] Nie..

-[Polska] To chodź wybierzesz sobie naklejkę.

Podeszli do stolika, mój brat wybrał jakąś naklejkę z autkiem.

-[Niemcy] Dziękujemy.-uśmiechnąłem się.

-[Polska] Nie ma sprawy.-odwzajemnił czuły gest.

Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do wyjścia ze szpitala.

-[Liechtenstein] Czemu się tak gapiłeś na tego gościa?

-[Niemcy] Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz.

-[Liechtenstein] Aaa pewnie sprawdzałeś czy wszystko robi tak jak powinien, jaki ty kochany jesteś.

-[Niemcy] Ta. A tak w ogóle to zawsze cie ten lekarz szczepi?

-[Liechtenstein] A co?

-[Niemcy] Jajco, dobra nie ważne wsiadaj do auta i jedziemy do szkoły.

-[Liechtenstein] No niee..!

Zawiozłem gówniaka do szkoły, nie był zadowolony ale trudno. Sam udałem się do pracy.

Pov. Polska
Miałem właśnie przerwę obiadową, siedziałem sobie w kuchni dla personelu i piłem kawę. Po jakimś czasie dosiadł się do mnie Szwajcaria.

-[Polska] Ej, wiesz może kim był ten gościu z dzieciakiem.

-[Szwajcaria] Który?

-[Polska] No ten taki wysoki z czarnymi włosami, czerwonymi oczami. Ten co ostatni na szczepienie przyszedł.

-[Szwajcaria] Aaaa ten, to Niemcy mój brat.

-[Polska] A ten chłopiec to jego dziecko?

Szwajcaria zaczął się śmiać.

-[Szwajcaria] Ta on i dziecko, ciekawe z kim. To nasz młodszy brat Liechtenstein.-zaśmiał się ciszej.

-[Polska] Aaa dobra nie wiedziałem.

-[Szwajcaria] Z tego co wiem to Niemcy nie ma dziewczyny, chociaż to może lepiej, bo większość leciała na jego kasę.

-[Polska] Aż dziwne że taki gościu jak on nie ma dziewczyny.

-[Szwajcaria] No, ojciec się wkurza że jeszcze żadnej sobie nie znalazł, bo chciałby mieć w końcu wnuki i wiesz. No i chce mu oddać pierścionek po matce.

-[Polska] A co z tobą albo Austrią?

-[Szwajcaria] Ja mu już dawno oznajmiłem że chcę zająć się karierą i nie miał nic przeciwko, pózniej Austria wyskoczył z tym że jest gejem przez co ojciec nie był zadowolony, No i teraz wszystko jest na Niemcu.

-[Polska] Czekaj Austria jest gejem?-spytałem zdziwiony.

-[Szwajcaria] No.

Fuj, nie popieram tego i popierać nie będę. (Ta zobaczymy za jakiś czas).

Pov. Niemcy
Wybiła godzina 19, właśnie miałem wracać do domu, wsiadłem do auta ale to nie chciało odpalić, sprawdziłem czy nie brakuje żadnego płynu chłodniczego ani paliwa ale wszystko było. O tej godzinie to już mechanicy zamknięci, No trudno będę musiał jechać autobusem. Dawno nie jeździłem i już zapomniałem jak to jest. Sprawdziłem w internecie o której mam autobus, za 10 minut, do przystanku było blisko. Gdy wszedłem do autobusu było jeszcze kilka miejsc wolnych, usiadłem się na jednym z nich. Na następnym przystanku weszło więcej ludzi i wszystkie miejsca były zapełnione. Stwierdzam że jeżdżenie autem jest lepsze ale No trudno. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się przy szpitalu i jedna osoba weszła do autobusu, dzisiaj już spotkałem tą osobę. Teraz jednak nie miał na twarzy takiego uśmiechu jak wcześniej, na jego twarzy było widać zmęczenie. Prawdopodobnie mnie nie zauważył, chociaż stał obok mojego siedzenia. Nie dziwiłem się że jest zmęczony, ja jednak mam pracę siedzącą, on nie za bardzo. Mogłem zauważyć że biedak zasypia na stojąco. Dotknąłem lekko jego ramienia.

-[Niemcy] Chciałbyś się może usiąść?

-[Polska] Hmm? Nie dziękuję..-uśmiechnął się lekko.

Pomimo tego wstałem i pokazałem gestem ręki że ma usiąść, chłopak uśmiechnął się lekko i usiadł.

-[Polska] Czemu jedziesz autobusem?

-[Niemcy] Auto mi się zepsuło.

Młodszy chłopak przymknął oczy, wyglądał tak-.. Niemcy weź się ogarnij.

-[Niemcy] Gdzie wysiadasz?-spytałem.

-[Polska] Hm? Co?

-[Niemcy] Pytam się gdzie wysiadasz, gdy będziemy przy twoim przystanku obudzę cię.

-[Polska] Na *********.

Tak jak mówiłem, gdy byliśmy przystanek od jego przystanku obudziłem go. Chłopak podziękował mi po czym wyszedł z autobusu. Ja przejechałem jeszcze kilka przystanków po czym też w końcu trafiłem do domu, jutro też będę musiał się tłuc tym autobusem.. Będąc w domu umyłem się i położyłem do łóżka, ustawiłem sobie budzik aby jutro wcześniej wstać na autobus. Przymknąłem oczy i po chwili popadłem w objęcia morfeusza.

—————
Oto pierwszy rozdział tej książki🤩 kurde tak ładnie jasno jeszcze na dworze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top