Epistoła I
Szanowny Patronie,
Bardzo dziękuję za rekomendowanie mnie na miejsce doktora Edwardsa. Greenfield niezwykle przypadło mi do gustu.
Mimo że mieszkam tu zaledwie chwilę, już muszę donieść o pierwszych sukcesach. Tutejsza socjeta bardzo ciepło mnie przywitała i szybko stałem się jej naturalnym członkiem. Jestem proszony na wszystkie wydarzenia towarzyskie. Udało mi się zapoczątkować pewną grę, która spotkała się z dużym uznaniem. Nawet napisano o mnie w gazecie, co przyniosło mi prawdziwą sławę! Każdy chce się u mnie leczyć. Głównie zajmowałem się drobnymi przeziębieniami, ale nadarzyła się amputacja i poród. Oczywiście wykazałem się wiedzą wyniesioną z podróży, które dzięki Panu odbyłem.
Jeśli chodzi o sprawy gabinetu, zgodnie z Pańskim zaleceniem zatrudniłem duszyczkę do pomocy. Nie mógłbym sobie wymarzyć łagodniejszej i bardziej uprzejmej panny. Zawsze mogę liczyć, że zabawi mnie rozmową, ale i sprowadzi na ziemię w razie potrzeby.
Zapewniam, że fundusze, którymi mnie Pan tak hojnie obdarowuje, są wydawane jedynie na istotne cele. Jak Pan wie, jestem bardzo oszczędnym człowiekiem i nie w głowie mi głupoty. Proszę o tym pamiętać, kiedy znów mi będzie Pan posyłał pewną kwotę. Liczę na Pańską szczodrość, tym bardziej że mam w głowie pewien pomysł. Chcę się wystarać o szpital dla Greenfield. Myślę, że doktor Calleb także przekona się niebawem do tego projektu, mimo że jest on zwolennikiem starego porządku.
Niebawem wyślę Panu kolejne sprawozdanie z moich postępów.
Z poważaniem,
Douglas Scott
Douglas uśmiechnął się pod nosem, gdy skończył pisać list. W jego opinii ujął wszystko bardzo zgrabnie. Rzeczywistość była nieco inna, ale patron nie musiał znać szczegółów.
Ogłaszam oficjalny koniec rozdziału I!
Listy do patrona może nie będą zbyt wiele wnosiły do fabuły, ale mają stanowić takie krótkie podsumowanie.
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii o pierwszym rozdziale! Co myślicie o bohaterach i takim zawiązaniu akcji?
Pozdrawiam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top