Eksperyment, czyli Sein jako AI

Czyli krótki romans ze sztuczną inteligencją XD


~*~

  W ciemnym pomieszczeniu migały światełka diod komputerów. Skomplikowane urządzenia wydawały cichy szum, kiedy w ciągu każdej sekundy tysiące informacji były przekazywane przez kable i sieci, tak jak krew w ciele człowieka. Nagle jeden z ekranów rozbłysł jasnozielonym tekstem:

Otwarcie drzwi wejściowych.

Zidentyfikowano:

Aaron Aort, właściciel

Bella Ligosi

Nagle szum stał się głośniejszy, tak jakby komputer musiał przemyśleć to, czego właśnie się dowiedział. I właśnie tak się działo. Proces jednak nie trwał długo, a obok nazwiska dziewczyny pojawiła się jedna dodatkowa informacja, taka, która wystąpiła po raz pierwszy w historii istnienia systemu.

BLIŹNIACZKA.

* * *

Bella już dawno temu nauczyła się, że nie należy ufać zbyt pięknym okazjom, bo w nich zawsze krył się jakiś haczyk. To dlatego przy spotkaniu z panem Aortem zapaliła jej się czerwona lampka, gdy mężczyzna oprowadzał ją po nowoczesnym, pięknym domu, którego ona miała „pilnować" podczas jego nieobecności. W innej sytuacji zmyłaby się pewnie stąd o wiele wcześniej, jednak Aaron Aort był ojcem jej przyjaciółki ze studiów i dlatego dawała mu pewien kredyt zaufania.

– To wszystko? – zapytała kolejny raz, obracając się na pięcie. – Mam podlewać kwiatki i odbierać listy, tak? Przez dwa tygodnie?

– Dokładnie tak – powtórzył z uśmiechem mężczyzna. – Nie musisz się przejmować większym sprzątaniem, gotowaniem czy zakupami, bo to jest zadanie robotów. Jeśli zapomnisz jakiejś komendy, one wszystkie są w książce z instrukcjami.

Bella skinęła głową, patrząc na cienki, biały tom leżący na blacie. Wstępnie już go przeglądnęła i choć uniosła brwi na widok paru dziwnych nazw, nie spodziewała się niczego innego po dziele człowieka, który nazwał swoją córkę „Isolay".

Widząc jej reakcję, Aort poszerzył uśmiech.

– Doskonale. Mam nadzieję, że nasz mały eksperyment przebiegnie pomyślnie.

– Eksperyment? – zapytała zaalarmowana Bella.

– Każde nowe wydarzenie nim jest, czyż nie? – Aaron wzruszył ramionami, po czym zaśmiał się. – Nie bój się, Bello, tak tylko sobie z tobą pogrywam. Po zainstalowaniu mojej aplikacji na swoim telefonie masz już wgrany mój numer telefonu, ale jakbyś nie mogła się do mnie dodzwonić, to próbuj swojego szczęścia przez Iso, dobrze?

– Jasne.

Co prawda ten pomysł coraz bardziej jej się nie podobał, ale być może była przewrażliwiona. To chyba dlatego, jak to wszystko szybko się zdarzyło, pomyślała. Oficjalną umowę podpisywała tydzień temu, stojąc na peronie tuż przed odjazdem swojego pociągu, więc nie miała czasu, by ją dokładnie przeczytać. Po przeglądnięciu wydawała się więc jednak w porządku, więc po prostu podpisała ją, a następnie wskoczyła do pociągu.

Stojąc przed oknem, twarzą w stronę słońca, obserwowała przez zmrużone oczy jak Aort wsiada do auta z szoferem. Ze zdziwieniem zobaczyła, że szkło w szybie samo z siebie się przyciemniło. Hm, faktycznie mają tu niezłe systemy, pomyślała.

Prędko odkryła, że przez resztę dnia nie miała nic do roboty. Gdy weszła na górę, gdzie miała być jej sypialnia, zobaczyła już, że jej rzeczy zostały wypakowane z walizki i włożone do szafy, a przed łóżkiem leżały jej pluszowe kapcie. Nie wiedząc, co innego ma zrobić, wsunęła je na stopy i zeszła z powrotem na dół. Gdy była już na parterze, rozejrzała się. Bycie samej w tak wielkim domu było nieco niepokojące. By uniknąć panikowania z powodu najdrobniejszego dźwięku, włączyła telewizor w salonie. Oczywiście pamiętała, że Aort zapewniał ją, że nie musi się niczego bać dzięki najnowocześniejszemu systemowi bezpieczeństwa, SEIN, który działał w całej posiadłości, ale wesoła melodia z telewizora uspokoiła jej podświadomość.

Kiedy zapadł zmrok, antywłamaniowe żaluzje same zaczęły się zasuwać za oknem. Do tego czasu Bella już się przyzwyczaiła, że dom zdawał się skakać dookoła każdej jej zachcianki – kiedy poprosiła system TERRA o cieplejszą podłogę natychmiast to się spełniło, a po prośbie skierowanej do AQERIA wanna od razu zaczęła się napełniać wodą w idealnej temperaturze. Jedyne co minimalnie ją zawiodło to kolacja złożona z kanapki z ciemnego chleba i kubka herbaty, ale domyślała się, że to po prostu jej organizm nie zdążył jeszcze docenić zalet wieczornego posiłku, który nie był ramenem z mikrofalówki.

Przed snem zrobiła jeszcze krótki obchód po parterze. SEIN musiał działać w poprawny sposób, bo mimo że sama nie przekręcała tutaj żadnego klucza, wszystkie drzwi były zamknięte. Kiedy weszła z powrotem na piętro kątem oka zobaczyła, że światła na parterze już zgasły, a te w jej sypialni się zapaliły. Tam przygotowała się do snu.

Leżąc pod kołdrą sięgnęła po telefon, na który przyszła wiadomość od jej przyjaciółki.

Isolay: Skoro jesteś już u mnie w domu, mogę ci zdradzić, że przygotowałam dla ciebie niespodziankę.

Bella zamknęła oczy i policzyła do trzech. Trzymajcie mnie.

Bella: Już się boję.

Isolay: Oj tam, oj tam, nie przesadzaj.

Będziesz mieć randkę w ciemno 3:).

Tym razem Bella nawet nie próbowała się powstrzymać i jęknęła głośno.

Bella: Że co? Z kim niby?

Isolay: Gdybym ci to powiedziała, zepsułoby to cały sens tej zabawy :D.

Nie bój się, będzie git.

Bella: Zobaczymy.

Prawdę mówiąc, sama to na siebie ściągnęłam, zganiła się i odłożyła telefon na szafkę nocną. Po co ja narzekałam przy niej na temat braku faceta? To nie było tak, że brak partnera jakoś specjalnie ją uwierał w życiu, ale tak jak przyznała przed Isolay, czasami myślała, że dobrze by było w końcu kogoś sobie znaleźć, zacząć i ten etap życia. To był jednak pierwszy raz, kiedy poruszyła ten temat przy przyjaciółce i zdecydowanie nie spodziewała się, że ona to potraktuje na tyle poważnie, by sama wkroczyć do akcji. Cóż, może i mogłam się tego po niej spodziewać, pomyślała. Nie jest to coś nowego, że ona nie wie, co to są półśrodki.

Cała noc zleciała jej spokojnie i gdy rano wstała z łóżka, wizja ustawionej przez Isolay randki, nie wiadomo z kim, gdzie i kiedy, zeszła na drugi plan. Przecierając oczy, by się rozbudzić, Bella zeszła na dół do kuchni, by zrobić sobie kawę na śniadanie. Z dymiącym kubkiem w ręku skierowała się w stronę drzwi wejściowych, by zgarnąć konewkę z ganku. Skoro podlewanie ma być jedną z dwóch rzeczy, którą mam tu robić, równie dobrze mogę to załatwić i teraz, pomyślała, chwytając za klamkę. Nacisnęła ją i pchnęła drzwi, które jednak były zamknięte. Bella zmarszczyła brwi, a następnie powtórzyła czynność jeszcze raz. Kawa w jej kubku zafalowała niebezpiecznie blisko krawędzi.

Co jest?, pomyślała, manewrując przy zamku. Dlaczego to się nie otwiera? Próbowała sobie przypomnieć, czy w książce z instrukcjami było coś o specjalnej komendzie do otwierania drzwi po raz pierwszy w ciągu dnia, ale nic takiego sobie nie przypominała. Ale może dam mu komendę głosową?

– SEIN, otwórz drzwi – spróbowała.

Ponownie nacisnęła na klamkę. Nie zadziałało.

– Otwórz drzwi, SEIN – powtórzyła.

Znowu nic.

Serce Belli przyspieszyło, tak jak jej oddech. Czując strach, narastający w niej z każdą chwilą, szybkim krokiem skierowała się znów w stronę kuchni. Po drodze poplamiła białe kafelki kleksami kawy, co następnie spotkało również marmurowy blat, ale teraz się tym nie przejmowała, tylko w pośpiechu kartowała instrukcję, szukając jakiejś informacji, co tu właśnie mogło się dziać.

Nie znalazła nic. Z przerażeniem zdała sobie sprawę z tego, że książka nawet nie przewidywała sytuacji, w której systemy nie wykonują poleceń uprawnionego człowieka.

Cholera, cholera, cholera...

Ręce zaczęły jej drżeć. Co ja mam teraz zrobić?, pytała samą siebie, przestępując z nogi na nogę. Co?

Jeszcze raz podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę.

– Otwórz drzwi, SEIN! – powiedziała gorączkowo, naciskając raz za razem na klamkę. – Otwórz!

Przykro mi, Bello, ale nie powinienem tego robić – powiedział nagle męski głos, który rozniósł się echem po przedpokoju.

Belli opadła szczęka. Jej dłoń zawiesiła się na wpół naciśniętej klamce.

– Co? – wyrwało jej się z ust.

Temperatura na dworze wynosi sześć stopni Celsjusza, a ty jesteś ubrana w bardzo cienkie ubrania i masz gołe stopy – wytłumaczył spokojnie głos. – Zmarzniesz, jeśli wyjdziesz tak na dwór.

To wszystko co mówił SEIN – bo to musiał być on, nie było innej opcji – było tak absurdalne, że ręce Belli same jej opadły wzdłuż tułowia.

– Chcesz mi powiedzieć, że nie otworzysz mi drzwi, bo będzie mi zimno? – zapytała, nie umiejąc pojąć sensu tego wszystkiego.

Tak – powiedział z tą samą pewnością, co wcześniej.

Bella miała ochotę się zaśmiać i płakać ze strachu i stresu jednocześnie.

– Eee, SEIN, to miłe z twojej strony, ale zupełnie niepotrzebne. Chciałam wyjść tylko po konewkę dosłownie na sekundę.

Poza tym, że wykonanie tej czynności w sekundę nie byłoby możliwe, możesz też skorzystać z szklanki.

Teraz Bella jedynie zamrugała. Jeszcze raz spróbowała otworzyć drzwi, ale bez skutku.

Przykro mi drzwi nadal pozostają zamknięte – wytłumaczył spokojnie SEIN.

Nic nie mówiąc, obróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem do kuchni. Czuła, jak zaczęły drżeć jej ręce, więc gdy tylko telefon był w jej zasięgu, drżącymi dłońmi usiłowała go odblokować. Odcisk palca wszedł jej dopiero za czwartym razem, a następnie zaczęła scrollować przez aplikacje.

– Dobrze się składa, że jesteś w kuchni – powiedział radośnie SEIN. – Za dwie minuty przeprowadzę operację „suplementy".

Bella praktycznie go nie usłyszała, pochłonięta swoimi poszukiwaniami.

– Gdzie jest ten telefon – szepnęła gorączkowo, szukając zielonej ikonki. Kolory plątały jej się przed oczami. – Gdzie?!

Jeśli szukasz aplikacji „telefon", robisz to zupełnie niepotrzebnie – odezwał się znowu SEIN. – Jeśli chcesz do kogoś zadzwonić, wystarczy, że wypowiesz mi komendę „zadzwoń do".

– Och, zamknij się! – rzuciła, ale natychmiast powiedziała. – Zadzwoń do Isolay!

Dźwięk sygnału rozległ się bez kolejnego komentarza Seina. Bella przysłuchiwała się temu w napiętym milczeniu, licząc kolejne sekundy. Isolay, no dalej, odbierz...

Hejka. – Głos, który się rozległ, nie pochodził z głośnika z telefonu, tylko z tych samych, którymi mówił SEIN. – Co tam?

– Isolay, co się tu niby dzieje? – zapytała Bella, podnosząc głos.

Co? – Isolay cały czas brzmiała spokojnie.

– SEIN nie chce mnie wypuścić z domu!

Nie wiedziała, czego się spodziewała, ale raczej nie śmiechu przyjaciółki.

Serio? Naprawdę cię nie wypuścił?

– To nie jest śmieszne!

Jest – powiedziała radośnie Isolay. – Bo to znaczy, że eksperyment przebiega prawidłowo.

O ile do tej pory w jej głowie świeciły tylko czerwone lampki, teraz zaczęła tam buczeć syrena alarmowa.

– Twój ojciec też mówił o jakimś eksperymencie! O co do diabła tu chodzi?!

A, po prostu po twoich ostatnich narzekaniach stwierdziłam, że wgram SEIN-owi program „caraid". W skrócie, SEIN myśli, że jesteś jego dziewczyną.

Belli opadła szczęka. Przez chwilę mogła się jedynie gapić w ścianę, gdy myśli przebiegały przez jej głowę w szalonym tempie.

– Ja... na nic takiego się nie zgadzałam – wydukała w końcu.

Zaraz, przecież ściągnęłaś apkę mojego ojca i zaakceptowałaś jej regulamin, prawda? No i podpisałaś umowę jak tu przyjechałaś?

Cholera. Miała wrażenie, że zaraz się popłacze.

Bo tak, akceptowała regulamin. Tak, podpisała umowę.

Tylko że żadnego z nich dokładnie nie przeczytała.

Przez to wszystko, czego się właśnie dowiedziała, za późno zwróciła uwagę na to, że w suficie po jednej stronie pojawiła się dziwna dziura. Gdy już ją zauważyła, wystawało z niej długie, sprężynowe ramię, ze strzykawką z jakąś białą substancją. Zanim nawet zdążyła krzyknąć czy uciec w bok, maszyna wyskoczyła w jej stronę i wbiła jej igłę w szyję. Bella krzyknęła.

Ej, Bella, co jest? – Głos Isolay stał się nieco zaniepokojony.

Drżącymi palcami dotknęła miejsca, w którym przed chwilą poczuła ukłucie.

– Ja... to... coś mi wstrzyknęło – wydusiła.

Co? – powiedziała głośno Isolay. – Jak to „wstrzyknęło". SEIN, tłumacz się!

Zgodnie z zaleceniami „caraidu" wykonałem na Belli zatrzyk LI2137 – powiedział spokojnie SEIN. – Z informacji z historii jej przeglądarki internetowej wywnioskowałem, że boryka się ze strachem przed ciemnością, więc pomyślałem, że to pomoże jej z jego przezwyciężeniem.

Bella mogłaby zadać teraz wiele pytań, ale nic nie mogło wyjść z jej ust. Poza tym Isolay uprzedziła ją w mówieniu, a brzmiała poważnie jak nigdy dotąd.

SEIN, pomijając to, że za cholerę nie powinieneś mieć do tego dostępu, do zastrzyku i do tych danych, to Bella o niczym z tego nie wiedziała.

Zapadła chwila ciszy, aż w końcu usłyszały cichy, zaniepokojony głos.

Co? Ale przecież według formularza zgodziła się na ewentualne zabiegi medyczne...

Że co?!

Nie przeczytała żadnej z umów przed zaakceptowaniem, więc obawiam się, że trochę ją teraz straumatyzowałeś.

Stra... straumatyzowałem? – Teraz brzmiał, jakby był naprawdę przestraszony. – Ale ja chciałem dobrze...

Z głośników dobiegł ją jęk Isolay.

Dobra... Słuchaj, Bella, nie panikuj, wezmę i to rozwiążę z ojcem, każę mu to wszystko odkręcić. To nie moja sprawka, słowo, tą niespodzianką miała być kolacja przy świecach, nie jakieś LSD od mojego ojca. To on musiał wgrać tam jakieś dziwne dane, Starsi wiedzą po co. Trzymaj się, okej? Pa!

Połączenie zostało zakończone. Bella nadal wpół siedziała wpół leżała na podłodze w kuchni, a jedyny dźwięk, który słyszała, to bicie swojego serca i ciężki oddech. Nagle to samo żelazne ramię znów się przed nią pojawiło. Wzdrygnęła się na jego widok, ale tym razem nie było tam strzykawki, tylko mała tabletka, butelka z wodą i ciastko.

– Co to jest? – szepnęła, patrząc niepewnie na te rzeczy.

Tabletka pozwoli ci się otrząsnąć z szoku. – Jakimś cudem SEIN potrafił naśladować głos, który był dla niej naprawdę łagodny i uspokajający. – Popij ją wodą.

Wykonała polecenia. Nie miała nawet ochoty okazywać sprzeciwu. Była teraz na łasce jakiegoś super komputera, podczas gdy ona ledwie ogarniała tabelki w Wordzie i najwidoczniej była na tyle durna, by nie przeczytać umowy przed jej podpisaniem.

– Jaka ja jestem głupia – szepnęła sama do siebie, czując łzy napływające do oczu.

Proszę, nie mów tak. – Teraz SEIN brzmiał smutno. – To nie twoja wina, skąd miałaś o tym wiedzieć? To ja przepraszam, powinienem się domyślić, że coś jest nie tak, gdy tak na mnie zareagowałaś.

Tabletka zaczęła działać, a Bella powoli się uspokajała. Mogłaby pewnie powiedzieć wiele rzeczy, ale teraz jedno zwróciło jej uwagę.

– Domyślić? Umiesz to robić?

Do tej pory rzadko korzystałem z tej funkcji – przyznał. – Przez większość czasu po prostu... wiem. Tak jak nie zastanawiam się nad tym, co mówię, bo wiem, co mam powiedzieć.

Może powinna powstrzymać się przed takimi płytkimi pytaniami, ale nie potrafiła powstrzymać ciekawości.

A mógłbyś tak robić? W sensie, zastanawiać się?

Nastąpiła dłuższa chwila milczenia, nim SEIN odezwał się niepewnie.

Chyba tak.

Nie wiedząc dlaczego, Bella uśmiechnęła się.

– Myślę, że to „chyba" było tu zbędne.

Z głośników rozległ się cichy śmiech.

Czy masz jeszcze jakieś pytania?

– Tak – powiedziała bez wahania. – Co... co mi wstrzyknąłeś? I dlaczego ma mi to pomóc ze strachem przed ciemnością? – Może w innej sytuacji byłaby zażenowana tym, że akurat ten jej lęk wyszedł na jaw, ale teraz, po dzisiejszych wydarzeniach, miała inne sprawy na głowie.

To był zastrzyk LI2137 – wyjaśnił Sein. – Celem jego wykonania było obdarzenie cię mocą światła.

Bella zamrugała.

– Mocą światła? – powtórzyła, nie wierząc w to, co mówi.

Dzięki temu będziesz mogła kontrolować światło i tworzyć je w każdej chwili – wyjaśnił SEIN. – Zaraz prześlę ci plik PDF z instrukcją posługiwania się twoimi nowymi umiejętnościami.

Otrzymanie instrukcji w PDFie na temat nowo otrzymanej mocy było czymś, czego Bella w życiu nie spodziewała się usłyszeć i czymś, w co zwykle by nie uwierzyła, ale teraz... po tym wszystkim...

– Czyli zrobiłeś to, bym otrzymała jakieś super moce? – dopytała się.

Tak.

– I to tak serio?

Tak.

– Och. Okej.

Cały czas siedząc na podłodze, wyprostowała się. Myśl, że właśnie otrzymała coś tak abstrakcyjnego jak moc, była, cóż, abstrakcyjna, ale też... ekscytująca. Na swój własny sposób.

Czy masz jeszcze jakieś pytanie?

Miała wiele i wiedziała, że prędko się to nie zmieni, ale spodziewała się, że i na nie przyjdzie pora. Dlatego jedynie spojrzała na cały czas wyciągnięte metalowe ramię, które było na wyciągnięcie ręki, i już wiedziała.

– Dlaczego tu jest też ciastko?

SEIN znów zamilkł na chwilę.

Słodycze ponoć poprawiają ludziom humor, więc postanowiłem spróbować. Co prawda wartości odżywcze tego ciastka nie są kompatybilne z potrzebami twojego organizmu, ale na pewno ci nie zaszkodzi.

Bella poszerzyła uśmiech, a następnie sięgnęła po ciastko.

– Na pewno nie – potwierdziła, a następnie zjadła je powoli.

Przez następne parę chwil żadne z nich nie mówiło, a Bella zbierała myśli. Następnie powoli wstała z podłogi i rozprostowała nogi. Spojrzała na leżący na blacie telefon i wzięła go do ręki.

– Słuchaj, SEIN, to było chyba wystarczająco na dziś, jeśli chodzi o dramaty. Zanim Isolay i jej ojciec to rozwiążą, to może pooglądamy jakąś komedię?

SEIN nic nie powiedział, ale w salonie włączył się telewizor. Bella ruszyła tam bez większego strachu.

Po dzisiejszym poranku naprawdę nic nie mogło jej w tym domu zaskoczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top