Epilog
4 miesiące później
- To co? - westchnąłem patrząc na 100 osobową grupę moich fanów, którzy po raz kolejny powierzyli nam swój czas przyjeżdżając na mój obóz muzyczny.
-Będziemy się już zbierać, zasiedziałem się. - powiedziałem na co usłyszałem niezadowolone pomruki. - No dobra, jeszcze jedno pytanie i się zwijam. - za mną tyle turnusów, a ja jeszcze nie nauczyłem się im odmawiać, chyba nigdy nie będę miał dość.
Rozglądnąłem się po sali gdzie na komendę kilkanaście rąk podniosło się w górę.
- Tak, oczywiście zawsze budzicie się pod presią czasu. - zaśmiałem się. - hmm... ty - wskazałem dziewczynę, która jeszcze nie zadawała mi pytania.
- Nie chciałam pytać na początku, bo to ryzykowne. - powiedziała na co podniosłem brew. - Czemu nie spotykasz się już z Majką? - zapytała, a ja poczułem jak moje płuca stają się cięższe na wspomnienie o dziewczynie. Westchnąłem przełykajac ślinę i spuściłem swój wzrok.
- Dobra dziewczyny, będziemy się zbierać. - usłyszałem głos Sebastiana.
- Nie, Wrzosek. - powiedziałem przecierajac ręką wilgotne już oczy. Pociągnąlem go aby spowrotem siadł na miejsce i spojrzałem na moich fanów.
- Nasza relacja była skomplikowana. - westchnąłem. - i nie, nie bylismy razem. Byliśmy przyjaciółmi. Jednak jej świat i mój świat strasznie się różnił. Pewnie myślicie, że to dałoby je się pogodzić, dopełnić nasze życia w jedną całość. Też tak myślałem. Jednak nie zawsze życie pisze nam wymarzone scenariusze. Dzieląc się z Mają moim życiem zraniłem ją. - popatrzyłem na dziewczynę, która zadała pytanie. - Cholernie ją skrzywdziłem, dlatego też pozwoliłem jej odejść. Nie robiłem awantur kiedy jej brat przyjechał po ostatnie rzeczy, które zostawiła w moim mieszkaniu, nie protestowałem kiedy radził mi, abym zapomniał, abym nie próbował się skontaktować lub ich odnaleść. Źle zrobiłem wpuszczając ją w mój świat. Mówię wam to, żebyście wiedzieli o tym, że życie ze mną nie jest usłane różami, a nawet jeżeli jest... te róże mają cholernie ostre kolce. - powiedziałem szczerze. - Teraz zaczynam nowy rozdział. Współpraca z Konradem, nowa muzyka, nowy styl, nowe wszystko. Teraz nie będę miał czasu na pogrążanie się w przeszłości. Trzeba iść do przodu, mimo, że nie mam tej małej duszyczki obok mnie... Walczcie o swoich bliskich - westchnąłem. - walczcie, ale nie na siłę, bo możecie zranić siebie i ich. Czasami trzeba dać komuś trochę czasu i swobody. Nie bądźcie egoistami, nie chciejcie zatrzymać kogoś przy sobie, kiedy wiecie, że życie u waszego boku nie będzie dobre. - powiedziałem i wstałem z mojego miejsca. - Śpijcie dobrze misiaki, jutro czeka nas pracowity dzień. - powiedziałem po czym opuściłem główną salę od razu kierując się do wyjścia. Kiedy byłem na zewnątrz poza zasięgiem wzroku obozowiczów, wyciągnąlem papierosa i desperacko szybko go odpaliłem, pozwalajac na to by dym wypełnił moje płuca.
- Beze mnie jest jej lepiej. - po raz tysięczny powtórzyłem to zdanie w myślach. Codziennie sobie to mówię, jestem cholernie ciekawy co u niej i mam nadzieję, że jej się ulłada. Jest silna, wiem to i mam nadzieję, że Mateusz dobrze się nią opiekuje.
Mimo tego, że stram się pokazać, że umiem z tym żyć i idę dalej zaczynając przygodę z nową muzyką, tak na prawdę nie daje rady. Tęsknie za nią całą, za jej widokiem w moim łóżku, za jej dotykiem, wzrokiem, głosem, za jej pocałunkami... przymknąłem mocno powieki powstrzymując łzy.
Nie widziałem jej już po tamtej nocy... nawet nie było mi dane się z nią pożegnać.
*MAJA*
Przekroczyłam próg mojego nowego mieszkania, które kupił Mateusz, rozglądając się bez jakichkolwiek emocji.
- I jak? Uwierzysz, że będziemy tu mieszkac? - pytał podekacytowany brat. - Choć od razu pokażę ci twój pokój! - powiedział ciągnąc mnie za rękę.
Przeszliśmy korytarz podświetlany lampkami ledowymi u góry sciany, na której była wielka tapeta Nowego Yorku z lotu ptaka. Kiedy przeszliśmy do drugiego pomieszczenia od razu rzuciły mi się dwie szklane ściany, z czego jedna prowadziła na taras.
- Po prawo jest toaleta. - powiedział Mateusz wskazujac białe drzwi, zaraz obok nowoczesnych schodów. Zeszliśmy dwa stopnie niżej i znaleśliśmy się w salonie, w którym znajdowała się szara kanapa, biały niski stolik i telewizor. W końcie widniała duża lampa, a niewielką część drewnianej podlogi zajmował szary dywanik. Oczywiscie z salonu można było podziwiać widoki, ponieważ był on ogrodzony szklanymi ścianami, o których wcześniej wspomniałam.
- Kuchnie z jadalnią zobaczysz później. - usłyszałam głos brata, który pociągnąl mnie w stronę schodów. Kątem oka zobaczyłam bielutką kuchnie, do której prowadziły dwa schodki z salonu.
Wyszliśmy na piętro, które zabezpieczał szklany płotek ze srebrnymi barierkami dopasowywując się do schodów.
Mateusz pociągnął mnie do białych drzwi po prawo i otworzył je wpuszczając mnie do środka. Na ten widok zaparło mi dech w piersiach. Ściana przede mną była całkowicie pokryta wielkimi oknami takimi jak na dole. Po lewo znajdowała się ogromna plazma, a na przeciwko niej duże przepiękne białe łużko, które przylegało zagłówkiem o scianę. Po prawej, gdzie znajdowały się drzwi moim oczom ukazało się wielkie szare biurko z lampką. Na nim ulożone zostaly kartki i ołówki z kredkami.
- Będziesz miała gdzie rysować. - szepnął Mateusz przejeżdżając po nim palcami. Pociągnął mnie za rękę dalej do łóżka, a bardziej przed skrawek ściany znajdującej się obok niego. - nie zauważyłaś, że nie masz szafy? - zapytał z chytrzym uśmiechem przez co spojrzałam na niego pytająco. Mateusz oparł dłoń o ścianę i przesunął ją w lewo w stronę łóżka. Pociagnął mnie do ukrytego pomieszczenia, gdzie znajdowaly się półki, wieszaki i toaletka.
- Skąd ty wziąłeś na to wszystko pieniądze? - zapytałam zdumiona.
- Nie rozpuszczałem niczgo po walkach, a wiesz ile na jednej można zarobić. - popatrzył na mnie. - teraz wiem, że dobrze zrobiłem. Kupiłem to mieszkanie abyśmy mogli zacząć wszystko od nowa. Mam nadzieję, że tu o wszystkim zapomnisz. Nowe miasto, nowa szkoła, nowy dom, nowe wszystko. Siostra idziemy do przodu. Powiedział trzymajac moje ramiona.
- Idę po nasze rzeczy, a ty odpocznij, masz za sobą długa podróż. - powiedział i opuścił mój pokój.
Kiedy już zamknął drzwi głośno westchnęłam opadając na łóżko. Normalnie cieszyłabym się jak małe dziecko z tak zajebistego mieszkania. Ale kiedy pomyślę jak się tu znalazłam... odwróciłam się na bok i popatrzyłam na moje biurko.
Będę miała gdzie rysować jego uśmiech. - powiedziałam w myślach.
Nigdy nie zapomnę. Wiem, że mój brat się stara, ale ja nigdy nie zapomnę o Dawidzie. Do dziś budzi mnie dźwięk strzałów, które zadałam, ale po tym nie ma mnie kto przytulić, uspokoić tak jak robił to Dawid.
Od czterech miesięcy moje życie to jakiś koszmar. Zabiłam człowieka, uratowałam brata, który zabrał mnie od Dawida, wróciłam do domu, skończyłam szkołę, wyjechałam i jestem tu.
Jak się z tym wszystkim czuję?
Nie czuję się, ja nic nie czuję, to jest najgorsze.
Na każdym kroku dręczą mnie wyrzuty sumienia, a ja coraz bardziej się męczę.
Nie chcę mieć już nic wspólnego z Dawidem, gdyby nie on nie zrobiłabym tego. Ale też gdyby nie on nie odzyskałabym brata, nie zyskałabym takiej przyjaźni i troski od nikogo innego. I momentami po prostu mam ochotę go przytulić. Ale go nie ma.
Nie pisze, nie dzwoni, zapomniał, żyje dalej, kiedy ja stoję w miejscu.
Otarłam wypływajacą łzę i chwyciłam za mój notes, z którym się nie rozstaje. Złapałam za jeden z ołówków z biurka i zaczęlam szkicować te piękne czekoladowe oczy patrzące na mnie tak jak nikt inny jeszcze na mnie nie spojrzał. Jednak żaden rysunek nie pokaże mi tego błysku i tych uczuć, żaden szkic nie zastąpi mi Dawida.
****
Może i faktycznie coś się kończy, by coś innego mogło się zacząć. Tylko, że niektóre zakończenia odbijają się na nas zbyt mocno i nie mamy ochoty iść dalej i otwierać nowego rozdziału.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top