37. Jesteście słodcy

- Dawid zwolnij! - wydarł się Wrzosek. - Chcesz nas zabić?
- Nie panikuj. - odpowiedziałem zdenerwowany.
- Dawid pamiętaj, że w domu czeka na ciebie Majka. - docisnąłem gaz zwiększając prędkość. - Na litość boską Dawid tak nie dojedziemy! - krzyknął. - Zjedź na pobocze!
Zlekceważyłem jego rady omijając kolejne auto.
- Dawid!
Nagle poczułem jego ręce na kierownicy, a samochód gwałtownie zjechał na bok.
- Co ty robisz?! - krzyknąłem odrzucajać jego ręce.
Sebastian w tym czasie szybko wyciągnął kluczyki ze stacyjki.
-Uspokój się, ja poprowadzę. - powiedział wychodząc z samochodu. Czułem jak moje ręce zaczynają się trząść, zacisnąłem je na kierownicy i oparłem o nią czoło wypuszczając powietrze. Po chwili poczułem zimno, które uderzyło we mnie kiedy Wrzosek otworzył drzwi. Położył rękę na moim ramieniu zaciskając je.
- Nie zamartwiaj się tym stary, wymyślimy coś. Słyszysz? Znajdziemy wyjście.
- Wrzosek czemu ty to robisz? - zapytałem go podnosząc głowę tak aby na niego spojrzeć.
- o co ci chodzi?
- jesteś dalej z nami, wspierasz mnie kiedy powinieneś mnie nienawidzić, bo przeze mnie straciłeś Marcelinę. Dodatkowo wszystko utrudniam chcąc chronić Majkę. Nie olałeś tego, nie czekasz jak ja naprawię moje błędy, pomagasz nam jak możesz i nie okazujesz żalu...
- Dawid - westchnął. - znamy się od dzieciaka, jesteśmy przyjaciółmi, braćmi. - dał nacisk na ostatni wyraz. - doskonale wiem, że to nie twoja wina, bo ty nie jesteś odpowiedzialny za tego świra. Nie mogę was zostawić i czekać jak odzyskacie Marcelinę. Nie mogę siedzieć z założonymi rękami kiedy wiem, że mój przyjaciel naraża swoje życie. Wierzę, że nam się uda i wyjdziemy z tego silniejsi. Wiem co to znaczy, kiedy ktoś odbierze ci osobę na której ci zależy, nie mam żalu, że postępukesz tak, a nie inaczej. Majka stała się moją przyjaciółką, to oni dają nam utrudnienia Dawid. - powiedział pewnie. - a teraz chodź, nie śpieszy ci się do Majki?
- Masz rację stary. - westchnąłem. Wstałem z miejsca kierowcy i poklepałem go po ramieniu. - nie wiem czym zasłużyłem sobie ma takiego przyjaciela, dziękuję. - powiedziałem szczerze i wyminąłem samochód tak, aby wsiąść na miejsce pasażera. Kiedy zamknąłem drzwi, Wrzosek już przekręcał klucz w stacyjce.
Mimo tego moje nerwy nie zmalały, wpatrywałem się w bliżej nieokreślony punkt, a w głowie cały czas odbijały mi się słowa Borysa.
Jazda minęła nam w ciszy, każdy z nas skupił się na własnych myślach i nim się obejrzałem byliśmy już pod moim blokiem.
- czekaj, a co z tobą? Miałem zawieść cię do domu.
- Kwiat poradzę sobie. - zaśmiał się.
- Nie, weź moje auto, ja jutro po nie przyjdę.
- jesteś pewien? - zapytał nie pewnie.
- tak jedź i uważaj na siebie, wiesz jedziesz autem Kwiatkowskiego. - zażartowałem na co prychnął. - na razie stary. - pożegnałem się z Wrzoskiem i szybkim krokiem skierowałem się do mieszkania.
Po przekroczeniu progu od razu zostałem przywitany przez Weediego.
- cześć stary. - szepnąłem głaskając go. - csii Weedy nie rób hałasu, obudzimy tym Majkę. - powiedziałem śmiejąc się. Za każdym razem pies wywoływał u mnie szeroki uśmiech, to on nigdy mnie nie zawiódł, zawsze witał i był ze mna niezależnie w jakim nastroju byłem. Zamknąłem drzwi i ściągmąłem z siebie buty i kurtkę. Od razu skierowałem się do łazienki, po tak ciężkim wieczorze, jedyne o czym marzyłem to prysznic i sen.

Kiedy lodowata woda spływała po moim ciele, ja rozmyślałem jak pogodzić ze sobą to wszystko. Idol nastolatek i członek gangu - te tematy się trochę gryzą i nie pasują do siebie. Do teraz udawało mi się być niezauważonym przez fanów czy media, ale muszę w końcu skupić się na jednym. Odzyskać Marcelinę nie tracąc Majki. Westchnąłem i wyszedłem spod przysznica susząc się ręcznikiem. Ubrałem dresy i koszulkę, a czując lekkie zdenerwowanie skierowałem się jeszcze na balkon sięgając po papierosy.
Oparłem się łokciami o barierkę odpalając jednego. Czułem jak dym wypełnia moje płuca, kiedy przypomniałem sobie o obietnicy złożonej moim fanom. Miałem nie palić, wiem, że się niszczę. Jednak trudno z tym zerwać, jeszcze w takich okolicznościach...

Odzyskać Marcelinę nie tracąc Majki.

Zacisnąłem usta w cienką linię, czeka mnie trudne zadanie.

Oni dają nam utrudnienia Dawid.

Muszę wymyślić, coś żeby Majka czuła się bezpiecznie, żebym ja wiedział, że jest bezpieczna. Żeby umiała się obronić, ale przecież nie dam jej pistoletu... zagryzłem wargę. Dopaliłem papierosa i wszedłem do środka. Z przyzwyczajenia skierowałem sie do szafki, w której trzymam alkohol. Czując nagłe pragnienie sięgnąłem po butelkę wina. Kiedy siłowałem się z korkiem usłyszałem krzyk. To zmroziło moje ruchy, a oddech uwiązł mi w gardle. Oczy rozszeżyły mi się ze strachu. Zamknąłem drzwi, prawda? Szybko oprzytomniałem i sięgnąłem po pistolet, który odstawiłem na stolik. Pobiegłem do sypialni i szybko wślizgnąłem się trzymając broń przed sobą.
Kiedy zauważyłem, że w pokoju nikogo nie ma prócz przerażonej Majki lekko odetchnąłem z ulgą. Opuściłem pistolet i rzuciłem na bok.
- Majka co się stało? - zapytałem zmartwiony jej stanem. Siedziała zapłakana na łóżku głęboko oddychając.
Podszedłem do niej  powoli, bojąc się jej reakcji po tym jak praktycznie celowałem w nią bronią. Wszedłem na łóżko i musnąłem lekko jej policzek. Dziewczyna od razu skierowała wzrok na mnie.
- On tu był. - wydyszała. - chciał mnie wykończyć. - powiedziała przerażona.
- To tylko sen skarbie, już jest dobrze. - powiedziałem obejmując ją i ciągnąc ją tak aby położyła się. - nikt ci już nic nie zrobi, nie pozwolę na to. - zapewniłem kiedy wciąż szlochała przytulając się do mojego boku.
- nie zostawiaj mnie już. - podniosła głowę, aby na mnie spojrzeć.
- nie zostawię, obiecuję. - mówiąc to patrzyłem jej w oczy. - spróbuj jeszcze zasnąć, jest 1 w nocy. - powiedziałem gładząc jej ramię. - dobranoc, spokojnych snów. - wyszeptałem jej do ucha kiedy powoli zasypiała, cmoknąłem ją lekko w usta i czoło po czym pozwoliłem jej wtulić się we mnie. Martwiłem się, bo przez te cholerne sny w ogóle się nie wysypia. Ale co ja mogę zrobić żeby spała spokojnie? Westchnąłem i zamknąłem oczy. Objąłem Majkę drugą ręką i powoli odpłynąłem.

Obudziłem się czując jak ktoś wierci się w moich rękach. Obróciłem się na plecy przeciągając się.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. - usłyszałem cichy głos Majki. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na nią.
- Wyspałaś się? - zapytałem.
Majka jedynie westchnęła przytulając się do mnie. Automatycznie moja ręka skierowała się do jej włosów gładząc je, a druga znalazła się na jej plecach.
- Dobrze, że wtedy już byłeś, bo chyba bym oszalała ze strachu. Później było o wiele lepiej, ale następnym razem staraj się nie celować we mnie pistoletem. - przychnęła na co spoliczkowałem się w myślach.
- przestraszyłem się, że ktoś wszedł. - powiedziałem szczerze.
- ktoś by mógł wejść? Po co? - zapytała się podnosząc głowę żeby na mnie spojrzeć.
- nie, po prostu... spanikowałem. - przyznałem.
- panikara. - zaśmiała się.
- widzę, że humor dopisuje.
- Wiesz kiedy się obudziłam, tak słodko spałeś z otwartymi ustami. - powiedziała niewinnie.
- o nieeee. - zaśmiałem się. - już wszystko rozumiem. - wybuchneliśmy śmiechem.
- która jest godzina? - zapytałem kiedy po prostu leżeliśmy przytuleni do siebie.
- jak się obudziłam była 10:00.
- czas wstawać, musimy coś zjeść. - powiedziałem po raz kolejny tego "ranka" przeciągając się. - poleż sobie jeszcze chwilę. - powiedziałem wstając. Rozprostowałem wszystkie kości i udałem się w kierunku kuchni. Kiedy otworzyłem lodówkę dosłownie zawiało pustkami. Tak, przyznam, że w ostatnim czasie nie zależało mi na tym aby mieć pełną lodówkę, więc resztkę jakiegokolwiek jedzenia wykorzystaliśmy wczoraj. Westchnąłem i udałem się do sypialni po ubrania. Otworzyłem szafę decydując się na czarne rurki i grubą czerwoną bluzę z adidasa.
- muszę iść kupić jakieś jedzenie do sklepu. - poinformowałem Majkę kiedy szukałem skarpetek.
- co? - zerwała się z łóżka do pozycji siedzącej.
Popatrzyłem na nią nie wiedząc o co chodzi.
- nie zostawiaj mnie samej, proszę. - powiedziała przestraszona. Zupełnie nie wiem czemu boi się zostać, ale to pewnie przez te sny. Cóż nie mogę zostawić jej samej, a spacer dobrze jej zrobi.
- pójdziesz ze mną? - zapytałem niepewnie.
Dziewczyna zmieszała się ale po szybkim namyśle skinęła głową. Skierowała się do swojej torby i zaczęła szukać jakiś ubrań.
- jeżeli potrzebujesz jeszcze czegoś to twoje rzeczy są w mojej szafie na środkowej półce, jak coś to bluzę czy koszulkę możesz wziąc moją. - powiedziałem i opuściłem pokój kierując się do łazięki gdzie przebrałem się i poprawiłem włosy.
Kiedy wyszedłem Majka czekała już gotowa. Zdecydowała się na czarne rurki i moją szarą bluzę, w której wyglądała przeuroczo. Skierowaliśmy się do drzwi wyjściowych gdzie ubraliśmy buty i kurtki.
- Weedy! - zawołałem psa, kiedy uświadomiłem sobie, że spacer jest dla niego wskazany. Złapałem za smycz i schowałem do kieszeni kurtki. Wypuściłem psa pierwszego i przepuściłem Majkę. Zamknąłem drzwi na klucz i skierowałem się w kierunku schodów wyciągając rękę do Majki. Dziewczyna westchnęła i niepewnie złapała moją dłoń.
- Majka, wiem, że boisz się wychodzić, ale nie możesz siedzieć cały czas w domu. Po za tym jestem przy tobie i nic się nie stanie. - zapewniłem. - ten drań już się do ciebie nie zbliży, zapamiętaj. - powiedziałem i pociągnąlem dziewczyne na dół. Pod drzwiami prowadzącymi na dwór czekał już Weedy. Pchnąłem drzwi i wyszlismy na zewnątrz budynku.
Spacerując kierowaliśmy się do pobliskiego sklepu. W pewnym momencie na przeciwko nas pojawił się mężczyzna o podobnej posturze i wieku Toma. Widziałem, że Majka się spięła, od razu objąłem ją ramieniem i bez problemu mineliśmy tego faceta. Wiedziałem, że muszę obserwować wszystko i wszystkich, bo Majka na prawdę jest przestraszona po tym wszystkim. Myślę, że potrzebuje czasu żeby pokonać swoje lęki powstałe zeszłej nocy.
- opowiedz mi, co ci się śni? - zapytałem z nadzieją, że dziewczyna się przede mna otworzy.
- tamta noc. - westchnęła. - jeżeli nie tamto zdarzenie, to on sam, jego twarz. Pojawia się nagle w twoim domu lub w moim pokoju i robi to czego nie dokończył. - zadrzała przełykają ślinę. - jest jeszcze jeden sen. Tym razem z Danielem, śni mi się, że jego zamiary wobec mnie są złe. Nie wiem czemu, w każdym śnie wołam właśnie ciebie, ale ty nie przychodzisz. - głos jej się lekko złamał. Przystanąłem i popatrzyłem na dziewczynę.
- pamiętaj, że nie dam nikomu cię skrzywdzić. - powiedziałem i pocałowałem jej czoło.
- dziękuję. - wyszeptała. - możemy zmienić temat? Jak wczorajsze spotkanie? -zapytała.
- lepiej o tym nie rozmawiajmy - westchnąłem.
- oh. Okej. - wymruczała.
- to nie tak, że nie chce ci mówić, po prostu nie chcę żebyś martwiła się niepotrzebnie.
- rozumiem. - powiedziała lekko się uśmiechając.
Kiedy znaleźliśmy się pod sklepem zawołałem Weediego i zapiąłem go na smyczy przywiązując ją do barierki.
Weszliśmy do sklepu i już przy pierwszych półkach zatrzymywaliśmy się aby wziąć jakąś rzecz. Prócz podstawowych i najpotrzebniejszych składników w naszym koszyku znalazły się też jakieś chrupki, czekolady, popcorn i lody czekoladowe, które uwielbiamy.
Przy kasie jak zawsze uśmiechem powitała nas pani sprzedawczyni. Po skasowaniu przez nią wszystkich produktów zapłaciłem za zakupy i wraz z Majką opuściliśmy sklep.
- czemu ta pani tak się do ciebie uśmiechała? - zapytała podejrzliwie. Objąłem ją ramieniem szeroko się uśmechając.
- a co zazdrosna? - zapytałem. Odpiąłem Weediego i ruszyliśmy spowrotem do mojego mieszkania.
- nie, po prostu... byłam ciekawa.
- wyżaliłem jej się ostatnio kupując jakieś wino że zniszczyłem naszą przyjaźń i nie mamy kontaktu. - przyznałem wzdychając. W tym samym czasie usłyszałem jakieś krzyki.
- Weedy! O mój Boże to Weedy! - trójka dziewczyn podbiegła do mojego psa i zaczęła go głaskać wzdychając i chwaląc go. Biedny Weedy jak nie Sara to moje fanki... po chwili jedna dziewczyna podniosła wzrok i zauważyła nas.
- Dawid?! - krzyknęła podbiegając, a w jej ślady poszły jej koleżanki.
- Jaka niespodzianka! - powiedziała jedna z nich - Macie wolną chwilkę dla nas? - zapytała.
- Mamy chwilkę? - popatrzyłem na Majkę.
- jasne, dla twoich fanek zawsze. - powiedziała.
- na pewno? - popatrzyłem szukając na jej twarzy jakich kolwiek oznak sprzeciwu.
- na pewno Dawid. - powiedziała na co się uśmiechnąłem, nie myśląc o dziewczynach pocałowałem ją w policzek i zabrałem rękę z jej ramion.
Przytuliłem każdą z nich i z każdą zrobiliśmy zdjęcie. Dziewczyny były bardzo rozgadane dlatego też nie skończyło się na tych rutynowych czynnościach. Kiedy robiliśmy zdjęcia Majka odeszła na bok więc po wszystkim znów przyciągnąłem ją do mojego boku.
- jak dobrze, że już się pogodziliście - powiedziała jedna z nich. - w końcu się szczerze uśmiechasz. - po tym jak to powiedziała na usta Majki wkradł się uśmiech.
- pomyśleć, że to przez tego małego zgreda - powiedziałem z sarkazmem śmiejąc się.
- ej nie jesteś śmieszny. - powiedziała prychając.
- jesteście słodcy. - stwierdziły moje fanki.
- ciekawe co oni wczoraj robili, patrząc na ich tweety. - powiedziała jedna do reszty przez co na policzki Mai wpłynął rumieniec.
- ona się rumieni! - krzyknęła podekscytowana.
- oj dziewczyny co wy macie w głowach. - zaśmiałem się przytulając do mojego boku Majkę.
- shippuje was. Bylibyście idealną parą. - po tym Majka zaczęła się śmiać.
- ej czemu sie śmiejesz? - zapytałem udając oburzonego. - spokojnie porzyczyłbym ci wtedy troche mojej idealności żebyśmy tworzyli idealną parę.
- oh dziękuję, że o mnie myślisz. - zaśmiała się.
- jeeeju Majka nie wiem co się pomiędzy wami stało, ale dziękuję, że mu wybaczyłaś. Miło was widzieć znów razem szczęśliwych.
- nie macie za co dziękować. - powiedziała. - sama dłużej bym nie wytrzymała. - przyznała dźgając mnie z brzuch. - tęskniłam za tym pajacem.
- dobra dziewczyny, my już spadamy, bo umre z głodu. - powiedziałem. - trzymajcie się, do zobaczenia!
- pa Dawid, pa Majka!
Po tym odeszliśmy. Cały czas byliśmy uśmiechnięci i naładowani pozytywną energią. Kocham takie spotkania.

Po tym jak wróciliśmy, stwierdziliśmy, że zrobimy płatki z mlekiem, bo nic innego nie chcę nam się robić, więc tak skończyliśmy siedząc na kanapie z miskami w dłoniach. Z racji tego, że zjadłem szybciej sięgnąłem po telefon i sprawdziłem facebooka.
Od razu w oczy rzucił mi się post spotkanych przez nas dziewczyn.
- Patrz Maja, laski już zdążyły zdać relacje z naszego spotkania. - powiedziałem podsówając jej telefon. - "on jest przy niej taki szczęśliwy, a Maja jest taka śliczna na żywo. Dawid znalazł prawdziwego skarba i możecie być zazdrosne i przeciwne, ale chyba widziałyście po ostatnich miesiącach jak wiele dla niego znaczy. - czytałem. - jego podejście do nas znów się zmieniło, cieszę się, że ich spotkałyśmy i zobaczyłyśmy na czym stoją, bo pewnie dowiedziałybyśmy się później o tym, że się pogodzili. Wczorajsze tweety na pewno dotyczyły Majki, czy tylko mnie tak ciekawi co się wydarzyło haha?" - skończyłem czytać i zobaczyłem jak Majka się uśmiecha.
- dobrze, że nie wiedzą wszystkiego. - westchnęła, a jej twarz posmutniała. Od razu zorientowałem się o co chodzi i nie zastanasiajac się dłużej, stwierdziłem, że muszę powiedzieć jej o tym nad czym myślałem od tamtej nocy.
- Majka, mam dla ciebie propozycje. - powiedziałem nie pewnie.
- hmm?
- martwie się o ciebie i chciałbym... stwierdziłem, że psycholog może ci pomóc. - wydusiłem.
- co? - zapytała odkładając miskę na stolik.
- chodziłem do psychologa jeszcze jakiś rok temu, w sumie powinienem umówić się na wizytę po tym jak straciliśmy kontakt. Nie wiem czemu tego nie zrobiłem. Proszę choć ze mną, myślę, że przyda to się nam obojgu. To dobry człowiek, zrozumiem jeżeli nie spodoba ci się ten pomysł, ale przemyśl to. Nie chcę żebyś zadręczała się tym co się działo. - i będzie dziać, pomyślałem.
- Dawid... nie. Dam sobie radę. - powiedziała po czym wzięła nasze miski i zaniosła do kuchni.
Mimo wszysyko mam nadzieję, że ją przekonam. Facet pomógł mi z moimi koszmarami, jej też może pomóc.

KOCHANI TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ W KTÓRYM TAK MAŁO SIĘ DZIEJE!
PORA SKOŃCZYĆ TĄ SIELANKĘ I TAK NIE UKRYWAM, ŻE Z KAŻDYM KOLEJNYM ROZDZIAŁEM MOŻECIE PAŁAĆ DO MNIE CORAZ WIĘKSZĄ NIENAWIŚCIĄ.
ALE WSZYSYKO POWOLUTKU 3:)

TAK TROSZKĘ ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA, WIĘC... CHCIELIBYŚCIE 2 CZĘŚĆ? SZACUJĄC TO OPOWIADANIE SKOŃCZĘ NA +/- 50 ROZDZIAŁACH, WIĘC MUSZĘ WIEDZIEĆ, BO NIE WIEM JAKIE ZAKOŃCZENIE SZYKOWAĆ HAH.

MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTANIECIE DO KOŃCA ❤

LOVEEEEEE
/DREAMER535

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top