31. Zdradzona.
- Daaaaniel daleko jeszcze? - pytałam znudzona.
- Jeszcze chwila, mówiłem Ci, że te zawody różnią się od pozostałych. Dziś walczy legenda z aktualnym mistrzem i to nie o byle co. Będzie ostro dlatego też miejsce jest na większym odludziu niż dotychczas.
Westchnęłam i zniecierpliwiona opadłam na fotel. Mimo tego co wydarzyło się wczoraj z chęcią zgodziłam się jechać na walkę. Wiem, że może to nieodpowiedzialne, ale jeżeli ci ludzie włamali mi się do domu? Teraz wszędzie jest tak samo niebezpiecznie.
Jechałam tam nieświadoma tego co się wydarzy, czułam się jakby to był mój pierwszy wyjazd. Poniekąd przecież czekały mnie same nowe rzeczy. Nowy członek, nowe miejsce, nowa nagroda. Właśnie... w sumie nie wiem nic na temat dzisiejszego wieczoru co mnie ciekawi jak i niepoloi...
- Daniel kto jest tą "legendą"? O co dzisiaj walczą?
- Nie mam pojęcia, nikt tego nie wie. To starcie najlepszych ludzi dwóch rywalizujących ze sobą gangów. Nagroda też nie jest mi znana, wiem tylko, że jak "legenda" wygra będzie miała do zaliczenia jeszcze 2 walki żeby otrzymać to czego chce.
- czemu "legenda"?
- typ już nie walczy dobre kilka lat, kiedyś był najlepszy wszyscy chylili przed nim głowy. A teraz? Nie wiadomo co się z nim dzieje, przepadł.
- ah.
- jesteśmy na miejscu. - chłopak poinformował mnie kiedy wjeżdżaliśmy na parking. Stara fabryka, jak to banalmie brzmi - prychnęłam.
Od razu po tym jak wysiadłam z samochodu Daniel znalazł się przy mnie.
- nie odstępuj mnie na krok. - powiedział nachylając się do mojego ucha, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę otwartej kraciastej bramy. Weszliśmy na teren budynku mijając coraz więcej ludzi. W końcu znaleźliśmy się na środku placu, ku mojemu zdziwieniu było mniej ludzi, więcej miejsca dzięki czemu było przejrzyście. Udaliśmy się w kierunku głównego pola walki, którym był ring, wiedząc, że znajdziemy tam naszych znajomych. Już z odległości kilku metrów rozpoznałam Bruna i resztę dzięki czemu czułam się trochę pewniej.
Po przywitaniu z grupką znajomych postanowiłam rozejrzeć się trochę. Otaczały nas różne budynki, większości z powybijanymi oknami, większe mniejsze, wyższe niższe. Każdy straszny na swój sposób. Sami znajdowaliśmy się na wielkim betonowym placu, będącym centrum fabryki. Zapewne to tutaj były dowożone i wypakowywane różne towary. Przyznam wiało grozą i nie chciałabym kiedykolwiek tutaj znaleźć się sama. Ludzie, którzy się tu znajdowali rozświetlali choć trochę to miejsce.
Rozglądając się natrafiłam na grupkę ludzi po przeciwnej stronie, zamarłam na ich widok i nieświadomie zacisnęłam rękę Daniela.
- Kochanie coś nie tak? Zmiażdżysz mi dłoń. - zaśmiał się, jednak szybko spoważniał widząc moją minę.
- Daniel to oni, oni tu są.
- kto?
- ci ludzie, którzy byli wczoraj u mnie w domu. - wskazałam brodą bandę, w której się znajdowali. Daniel rzucił krótko wzrok w ich stronę i popatrzył na mnie.
- jesteś tu ze mną, nic ci się nie stanie. - powiedział i objął mnie przez co poczułam się bezpieczniej, jednak mimo tego wciąż czułam ciężkie bicie serca.
Teraz miałam okazję się im przyjrzeć. Byli wysocy, dobrze zbudowani, krótko obcięci. Z tego co mogłam zobaczyć przy tak słabym świetle, wywnioskowałam, że każdy z nich ma ciemne włosy. Nie wyróżniali się niczym prócz ostrych rysy twarzy, większej ilości tatuaży i wyrazu chęci mordu na twarzy. Kim oni są? Przeszły mnie dreszcze i skierowałam wzrok w inną stronę.
Akurat wtedy wbiegł na ring prowadzący, ku mojemu zdziwieniu był nim Bruno.
- jesteście gotowi na to co się za chwile stanie?! Czeka nas największa walka jak dotychczas! Zasady są proste i wszystkim znane, gramy do upadłego, więc... przed wami aktualny mistrz naszych walk! Fabian!
Chwile po tym obok chłopaka pojawił się rozbudowany, umięśniony, wysportowany chłopak. Na oko w moim wieku, może troche starszy. Standardowo miał na sobie dresy i koszulkę bez ramion. Jego czarne włosy były zawiązane w koczku znajdującym się z tyłu jego głowy. Kątem oka zobaczyłam dumny wyraz twarzy moich wczorajszych prześladowców, pewnie przyszli tu z nim.
- Dobra, a teraz to na co wszyscy czekają. Legenda tych walk za chwile wejdzie tutaj i pokaże co zapamiętał z dawnych lat!
Wszyscy wydali z siebie okrzyk, a przez tłum przeszło kilku mężczyzn. Wszyscy byli zakapturzeni w dużych bluzach i dresach, do tego mieli zasłonięte twarze czarnymi chustami. Jeden z nich, średniego wzrostu idący w samym środku miał krótsze, dresowe spodnie, bluzę z niecodziennie długim kapturem, tak jak pozostali chustę na twarzy, a jego dłonie owinięte były specjalnymi taśmami do ochrony kostek i palców. Tajemniczy mężczyźni mineli nas, a kiedy to zrobili jeden z nich zawiesił wzrok na mnie. Spięłam się lekko, ale na szczęście szybko przeszli dalej. Chłopak, opisany przeze mnie wcześniej wszedł na ring. Między nim, a aktualnym mistrzem była duża różnica w sylwetkach, był drobniejszy i chudszy. I to on kiedyś był mistrzem?
Jego towarzysze stanęli zaraz obok poręczy i ze skupieniem opserwowali to co się dzieje.
- Gotowi? - głos Bruna zabrzmiał w głośniku. Obaj skineli głowami i cofneli się w przeciwne kąty. Prowadzący opuścił ring i dał sygnał oznaczający początek walki.
Początek jak zwykle był łagodny, "lekkie" uderzenia, niewinne nokauty, jednak już po tym widać było, że poprzwczka jest podniesiona na prawdę wysoko, ponieważ "legendzie" całkiem dobrze szło. Typ chyba nie stracił formy tak bardzo, jak niektórzy twierdzili. Mimo tego, jakoś czułam wewnętrzny niepokój, przeżywałam każdy mocniejszy cios, a kiedy zakapturzony się zachwiał miękkły mi nogi.
Po 20 minutach walka zaczęła się rozkręcać. W pewnym momencie Fabian tak znokautował zakapturzonego, że ten się przewrócił. Chłopak wykorzystując sytuacje zaczął okładać leżącego, który próbował się podnieść, ale przez nagły ruch przeciwnika miał małe szanse. Nieznajomy zdecydowanie opadł z sił i z zapału. Serce biło mi niewyobrażalnie szybko przez to co się stało. Kiedy wydawać by się mogło, że walka dobiega końca, a aktualny mistrz obroni swoje miejsce jego ludzie chytrze się uśmiechali. W pewnym momencie jeden z trzech facetów, którzy włamali mi się do domu kiwnął do reszty w naszą stronę. Zaraz, zaraz - W NASZĄ STRONĘ. Daniel zacisnął ręce w okół mnie stojąc za mną i opierając głowę o moją. Przegrany zawodnik popatrzył w tą samą stronę co my, a później podążając za wzrokiem tych trzech popatrzył na mnie. Przypatrzył się uważnie i na raz jakby ktoś tchnął w niego siłą, wstał i kontynuował walkę z coraz większym zapałem. Po chwili jego przeciwnik leżał już na podlodze wijąc się z bólu. Legenda nie miał litości, rzucił się z pięściami na chłopaka póki nie został odciągnięty przez swoich towarzyszy.
- Nasza legenda aktualnym mistrzem! Brawo stary! Oby w kolejnych walkach poszło tak dobrze! - Bruno wszedł na ring. Zakapturzony szybko zszedł z głównego pola i drzącymi rękoma wypił całą wodę. Fabianem zajęli się jego znajomi i już po chwili chłopak został ściągnięty i opatrywany.
- możemy już wrócić do domu? - zapytałam czując się coraz bardziej senna.
- jasne. Chodź jeszcze do reszty, powiemy, że się zwijamy.
Podeszliśmy pod grupkę naszych podekscytowanych znajomych znajomych i daliśmy znać, że idziemy.
- już? Zostańcie jeszcze na afterze. - odezwała się Ada.
- nie mam chęci jakoś. - przyznałam.
- Majka nie ma chęci na upicie się? Nie wierze! - zaśmiał się Maks.
Po chwili podszedł do nas Bruno z trzema zakapturzonymi postaciami.
- no i jak podobało się? Kurde jestem tak szczęśliwy, wygrał mi walkę! - oznajmił klepiąc "legende", pf aktualnego mistrza po plecach.
- było świetnie, walka na poziomie czego tutaj czasami brakuje haha, dobrze ci poszło i to chyba były moje pierwsze zawody, które tak przeżywałam. Niestety zwijam się do domu dziś wyjątkowo, więc miłej imprezy! - powiedziałam do chłopaka.
Ten wymruczał krótkie dzięki i szepnął coś do najwyższego z nich.
- Daniel możemy na chwile pogadać? Na osobności. - powiedział. Daniel niechętnie popatrzył w ich stronę po czym z westchnieniem zwrócił się do reszty
- nie spuszczajcie jej z oka, prosze was. - powiedział po czym zacisnął dłoń na mojej i poszedł z trójką mężczyzn.
Bruno podszedł do mnie rozglądając się.
- jest tu coraz mniej ludzi, wszyscy idą na imprezę. - oznajmił - na pewno nie chcesz iść?
- nie, nie chce. - powiedziałam pewnie.
- z nami jesteś bezpieczna.
- taaa.. - westchnęłam.
Po 5 minutach zobaczyłam trójkę, która chciała porozmawiać z Danielem zbliżających się do nas. Za nimi szedł wcześniej wymieniony chłopak z kamienną twarzą. Najwyższy z nich podszedł w moją stronę, a mnie przeleciały dreszcze.
- chodź, idziesz z nami. - powiedział pewnie.
- co? - powiedziałam cicho zaskoczona. - Daniel? - popatrzyłam na niego, nawet nie drgnął, uciekał wzrokiem w inną stronę.
- nie mamy czasu dziewczyno. - duży szarpnął mną i już po chwili byłam kierowana w całkiem nieznanym mi kierunku. Wyrywałam się, szarpałam, krzyczałam lecz na nic. Nikt nie odważył się im przeciwstawić. Nawet moi znajomi. Byłam przerażona, ale co najgorsze zdradzona.
Z nami jesteś bezpieczna. Jesteś tu ze mną, nic ci się nie stanie. - te słowa dudniły mi w głowie.
Po chwili zostałam wepchnięta do auta, które od razu ruszyło. Niekontrolowanie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Pokazałam im swoją największą słabość.
- czego ode mnie chcecie? - zapytałam rozpaczonym i zachrypłym głosem.
- nic. - odpowiedział spokojnie najwyższy.
Z przodu siedziała pozostała dwójka, a ja byłam uwięziona z najwyższym na tyłach. Im dłużej jechaliśmy tym bardziej się trzęsłam, nie mogłam opanować swojego szlochu i strachu.
- nie płacz. - rozkazał przytłumionym przez chustę głosem zwycięzca dzisiejszych zawodów. Ale jak miałam nie płakać kiedy jechałam z jakimiś nieznajomymi ludźmi z gangu, w nieznane mi miejsce?
- czy to wy jesteście tymi ludźmi, którzy mi grożą? - powiedziałam w miare pewnym głosem
Chłopak z przodu natychmiast się obrócił.
- Grozi ci ktoś?
- nie udawajcie, że nie wiecie o co chodzi. - prychnęłam.
Nagle zaczeliśmy spowalniać, a moje przerażenie tylko wzrosło. Czułam płynącą krew w moich żyłach, przyśpieszony oddech, mocno bijące serce.
Kiedy zatrzymaliśmy się chłopak z przodu wyskoczył wręcz i otworzył drzwi z tyłu. Złapał mnie i wyciągnął na zewnątrz. Szarpałam się jednak on był sprytniejszy i złapał moje ręce z tyłu moich pleców.
- to są jakieś żarty?! - spytałam rozglądając się do okoła. To była moja okolica. Od razu dostrzegłam samochód Daniela, który stał obok niego. - co ty tu robisz?! - wykrzyczałam mrożącym krew w żyłach głosie.
- albo ty jej powiesz prawdę, albo ja to zrobię. - zwrócił się do chłopaka.
- nie zrobisz tego. - powiedział, a ja z tak bliska rozpoznałam ten głos, ale... nie mogłam zidentyfikować do kogo należy. Wszystko przez tłumiącą go chustę.
- pytam się co tu robisz? Teraz chcesz mnie ratować?! Nie za późno?
- Majka nie wystawiłem Cię, tym razem nie ja.
Ręce, które mnie trzymały zacisnęły się, a ja z przerażeniem odskoczyłam używając resztek sił w moim organiźmie. Robiąc to zachaczyłam o rękaw bluzy, która odsłoniła mi całą prawdę. Pomiędzy krwią i zadrapaniami zobaczyłam coś co odebrało mi mowę.
To coś należało tylko do jednego człowieka, którego znam.
OMG KTO TO JEST?!
SOON.
Kochani nie wiem czemu ten rozdział szedł mi tak opornie, dosłownie co 2 zdanie gubiłam słowa. Przepraszam tych, którzy czekali, bo rozdział miał być w weekend ale nauka mnie pochłonęła :(
Do następnego!
/Dreamer535
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top