30. Chowaj się, nie zdążysz uciec
NA WSTĘPIE CHCĘ WAM POWIEDZIEĆ, ŻE "SAY YES" TO TAKI SZTOS, JESTEM TAK CHOLERNIE DUMNA Z DAWIDA I CIESZĘ SIĘ JEGO SZCZĘŚCIEM.
KTO JAK JA CZEKA AŻ SINGIEL WBIJE NA INTERNETY I ZACZNIE PROMOWAĆ PŁYTĘ?
Po raz kolejny zaśmiałam się z opowiadania Dawida.
- Majka uwierz, że mi nie było do śmiechu jak musiałem go dosłownie nieść kiedy wracaliśmy z imprezy tylko dlatego, że poczuł się jak baletnica i musiał to wykorzystać. - powiedział poważnie.
- chciałabym to zobaczyć. - prychnęłam.
- oooj żałuj dziewczyno, pijany Wrzosek robiący piruety na krawężniku to rzadki widok. - powiedział, a jego śmiech zabrzmiał w słuchawce mojego telefonu.
- tak w ogóle to nie miałaś się uczyć? Bo coś wspominałaś o jakimś sprawdzianie jak zadzwoniłem, a rozmawiamy już ponad godzine. - zerwałam się patrząc na zegarek. O cholera.
- Masz racje, jutro czeka mnie sprawdzian z matmy, ale tak jakby wolałam rozmawiać z Tobą niż otwierać książki?
- wolałaś? - prychnął.
- oj nie wiedziałam, że tyle nam to zajmie.
- codziennie tyle rozmawiamy Majka, a nawet dłużej - zaśmiał się. - idź już do tych książek. - jęknęłam z niezadowolenia. - pocieszę cię tym, że jutro już piątek i weekend! Odezwę się w poniedziałek.
- w poniedziałek?
- taaak, wiesz jutro cały dzień sesje i wywiady, niedziela z resztą też pracowita, muszę nagrać piosenkę do nowego serialu.
- oh, okej. W takim razie do usłyszenia.
- Pa Maja, powodzenia na teście!
- Dzięki Kwiat. - powiedziałam po czym usłyszałam sygnał oznaczający zakończenie połączenia.
Westchnęłam i mimo wszystko z lekkim uśmiechem pokierowałam się w stronę biurka. Rozmowy z Dawidem bardzo umilały mi każdy dzień, nasz kontakt mimo wszystko polepszył się i wiedząc, że nie usłyszę mojego przyjaciela przez dwa dni serce mi pęka, bardzo się z nim zżyłam.
Jeżeli chodzi o to do kogo jeszcze przez ostatnie dwa tygodnie zdążyłam przywyknąc to Daniel. Spędzaliśmy dużo czasu, zaczynając od szkoły, kończąc na walkach. Taaak mogę przyznać, że walki to zdecydowanie moje uzależnienie, polubiłam na nie chodzić i staram się żadnej nie przegapić, co Danielowi jest na rękę, bo przynajmniej ma mnie na oku i nie musi się martwić czy znów ktoś będzie mi rzucał kamieniami do okien. Co do gróźb, dalej nic nie wiem. Robię to co każe mi Daniel i jak na razie nic mi się nie dzieje.
Z zamyśleń wyrwał mnie sms:
Daniel: Gdyby działo się coś niepokojącego, dzwoń. Jestem w domu, więc będę na miejscu w 7 minut.
Ja: okej, tak tylko ci przypomnę, że mamy jutro sprawdzian z matematyki ;)
Daniel: Odbierasz mi jakiekolwiek chęci do życia kobieto...
Zaśmiałam się i odłożyłam telefon, czas zmierzyć się z największym koszmarem w szkole, matematyko nadchodzę!
***
Dobra Majka, skup się. Na pewno to pamiętasz. Ugh siedziałam wczoraj nad książkami 3 godziny, wykułam wszystko i akurat tego wzoru musiałam zapomnieć?
Pieprzyć to, jedno zadanie bez obliczeń na brudno i upewnienia się czy jest ok nie zaszkodzi, prawda? Uważnie zeskanowałam wzrokiem każdy z czterech podpunktów, zamknęłam oczy, pomachałam długopisem nad kartką i na ślepo zatrzymałam go na przypadkowym miejscu zadania. Uchyliłam lekko oczy i z lekkim uśmiechem stwierdziłam, że długopis wylądował najbliżej podpunktu D. Może mi się poszczęści. Reszte testu rozwiązałam bezproblemowo, co mnie martwi, bo nigdy nie byłam geniuszem matematycznym. Cóż, albo ja się dobrze nauczyłam, albo to zadania były dziecinnie proste.
Nagle na mojej ławce pojawiła się zmięta papierowa kulka. Szybko wzięłam wiadomość z zasięgu wzroku nauczyciela i bezszelestnie rozprostowałam kartkę pod ławką.
Od razu po lekcjach masz iść do domu, najlepiej głównymi ulicami. Dziś nie mogę cię odprowadzić, bo muszę coś załatwić. Napisz do mnie kiedy będziesz już na miejscu, wpadnę do ciebie kiedy będę już wolny.
D.
Przewróciłam oczami na rozkazujący i stanowczy ton listu po czym wrzuciłam go do piórnika. Lekko uniosłam prawą rękę złączając ze sobą czubki kciuka i palca wskazujacego, by pokazać Danielowi, że wszystko jest dla mnie jasne. Może to wydawać się dziwne, że nie chciałam mieć z nim kontaktu, a teraz się go słucham, ale się boję i już pozwoliłam sobie za dużo, by dalej starać się unikać jego świata.
Dzwonek podrażnił moje uszy i wywołał tym ruch w sali. Oddałam swoją kartkę i szybko skierowałam się w stronę wyjścia. Chcąc jak najlepiej wypełnić polecenie od Daniela od razu ruszyłam do domu, unikając skrótów czy opustoszałych uliczek.
Idąc cały czas czułam czyjś wzrok na sobie, jakby ktoś mnie śledził? A może to tylko moje urojenia?
Na szczęście bez komplikacji spokojnie trafiłam do domu, no dobra może ostatnie kilka metrów przebiegłam z mocno bijącym sercem, ale możemy o tym nie wspominać. Zamkmęłam drzwi na klucz i od razu udałam się do mojego pokoju. Będąc w tak dobrze znanym mi miejscu odetchnęłam z ulgą i rzuciłam się na łóżko. Po kilku minutach ogarnął mnie błogi spokój, a ja nie wiedząc kiedy zasnęłam.
Wibracje i melodia mojego dzwonka wyrwały mnie ze snu. Ledwo przytomna nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- ta? - wychrypałam.
- Majka jesteś w domu? - usłyszałam zdenerwowany głos Daniela.
- tak, gdzie miałabym być?
- nie ważne słuchaj mnie uważnie. - słysząc jego poważny ton głosu siadłam na łóżku i wsłuchiwałam się co ma mi do powiedzenia. - musisz się gdzieś schować, tak jakby cię w ogóle w tym domu nie było jasne? Nie zdążysz już nigdzie uciec, Majka schowaj się, będę za 20 minut. Wycisz telefon i napisz mi gdzie jesteś, po tym czekaj na smsa ode mnie. - powiedział i rozłączył się. Nie miałam szansy dowiedzieć co się dzieje co tylko bardziej mnie zdenerwowało. Wstałam z łóżka i przez chwilę chodziłam w kółko po swoim pokoju. Co robić? Zeszłam na dół i wyjrzałam przez okno, przed bramą wjazdową stało czarne auto, z którego wyszli jacyś mężczyźni. Nie zaprzecze, nie wyglądali przyjemnie. Jeden kiwnął w stronę mojego domu mówiąc coś pozostałym dwóm, a ja poczułam jak oddech uwiązł mi w gardle. Po krótkiej chwili otrząsłam się dostając nagłego zastrzyku adrenaliny i energi. Pobiegłam na górę mając w głowie tylko jedno miejsce do którego mogłam się schować. Wyciągłam zza szafki patyk z haczykiem i podbiegłam na koniec korytarza. Na szczęście mimo mojego niskiego wzrostu dostałam patykiem do sufitu i już po krótkim czasie otworzyłam klapę z której rozsunęłam drewniane schody. Wrzuciłam patyk do góry i sama powoli zaczęłam się wspinać, będąc już na szczycie usłyszałam jak ktoś próbuje otworzyć drzwi. Weszłam szybko do środka i złożyłam schodki. Kiedy to zrobiłam usłyszałam huk. Są już w domu. Serce waliło mi niewyobrażalnie szybko kiedy pociągnęłam linke od klapy i zamocowałam ją. Na szczęście kiedyś pomyśleliśmy o lepszym zamknięciu i już po chwili trzymałam kłódkę, która zamknęła się na przymocowanych prętach od klapy i podłogi. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się.
Wspomnienia tego miejsca dosłownie uderzyły we mnie. Znajdowałam się na nietypowym strychu, który był hmm... bawialnią? Pokojem gier/imprez? Okno dachowe było zasłonięte czarną roletą dlatego też od razu zaświeciłam światło. Pod ścianą stał telewizor, niski stolik i duża szara kanapa. Wystruj ocieplał puchowy, blado czerwony dywanik. Na równierz blado czerwonych wiszących półkach znajdowały się zdjęcia i przeróżne płyty. Po drugiej stronie pokoju stał też mini barek i ogromne szare poduchy do siedzenia.
Nie byłam tutaj od 5 lat... tylko dlatego, że to pomieszczenie przypominało mi o jednej osobie, której odejście przeżywam do dzisiaj. Za dzieciaka kochałam ten pokój, uwielbiałam tutaj spędzać czas, a teraz? Z moich rozmyśleń wyrwaly mnie głosy dochodzące z dołu.
- Znalazłeś tą suke?
- Nie, nie ma jej nigdzie.
- Cholera musi tu być.
- najwidoczniej jej nie ma, skąd wiedziałaby, że będzie miała gości?
- piepszona dziwka, powinna być w domu.
- co robimy, mieliśmy ją dostarczyć szefowi na jutro.
- a góra? Strych? Sprawdzałeś? - słysząc to wciągnęłam szybko powietrze. Nienienie.
- jest tylko tamta klapa, która prowadzi na górę, ale nie mamy jak jej otworzyć.
- cholera, próbowaliście? - niekontrolowanie łzy splynęły mi po policzkach, skuliłam się obejmując nogi i dałam upust moim emocją.
Nagle klapa załomotała, a ja odskoczyłam jak popatzona.
- nie otworzymy jej, nie da rady.
- dobra chłopaki zwijamy się, ten pedał dobrze ją kryje.
Nic już po tym nie słyszałam. Pustka. Łkałam coraz bardziej przytłoczona wspomnieniami i tym co się teraz stało.
- Majka?! - usłyszałam wołanie. - Majka już ich nie ma, możesz wyjść! Majka?
Podeszłam do klapy rozpoznakąc głos Daniela i otworzyłam ją rozsuwając schodki. Po chwili chłopak znalazł się na górze.
- łooi nie wiedziałem, że masz aż tak dobre skrytki. - obejrzał pokój i popatrzył na mnie. - ej Maja już jest dobrze. Nie płacz prosze. - podszedł do mnie obejmując moje roztrzęsione ciało. - księżniczko, przepraszam, że tak wyszło... - mówił pocierając moje plecy.
- kim oni byli? - wyłkałam.
- nie mogę ci powiedzieć. - wyszeptał w moje włosy. - obiecuje, że się dowiesz w swoim czasie.
Nie miałam siły na pytania. Na rozmyślania czy snucie teori. Nie miałam siły na cokolwiek.
- Mam propozycję. Zostanę z tobą do jutra, zwijamy schody i spędzimy tu noc hmm? - nie byłam przekonana, nie chciałam tu spędzać czasu, ale... ale jeżeli oni wrócą?
- okej. - powiedziałam łamiącym się głosem.
Tak wylądowaliśmy na kanapie pod kocami oglądając jakąś durną komedie. Nie mogąc skupić się na filmie tępo patrzyłam w jeden punkt. W pewnym momencie poczułam oplatające mnie ramię Daniela, który pociągnął mnie na siebie.
Nie miałam siły protestować.
Po prostu zasnęłam z nadzieją, że choć na chwilę odpocznę.
Oh chwalę i wyczekuję dzień, w którym dowiem się wszystkiego. Nic już nie będzie tajemnicą.
Tylko zasypiając spokojnie w ramionach mojego... przyjaciela... tak przyjaciela, nie wiedziałam, że ten dzień nastąpi tak szybko i uderzy w moje życie tak mocno.
Koniec z lenistwem i obijaniem się. Czas wrócić do żywych! Kochani dziękuję za wyrozumiałość i słowa wsparcia te w komentarzach i te w prywatnych wiadomościach ❤ Myślę, że mój stan psychiczny już pozwala mi na pisanie hahaha także mam nadzieje, że będzie tylko lepiej. Na początek krótki, ale jakże istoty rozdział. Zwracajcie uwagę na najmniejsze szczegóły i myśli, które nie są dokańczane.
Kocham i do nastepnego!
/dreamer535
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top