20. Uspokój się, proszę.

Łapcie rozdział, tak na lepszy tydzień.

Jechałem już 2 godzinę. Byłem zniecierpliwiiny i mimo tego, że w 2 godziny przejechałem tyle ile normalnie w 3, droga strasznie mi się dłużyła.
Rozejrzałem się po drodzę, na której jechałem, było dośc spokojnie, a asfalt o dziwo równy, mimo tego, że jechałem już szybko dodałem jeszcze więcej gazu. Nagle przede mną pojawił się samochód, nie chcąc zwalniać zacząłem go wyprzedzać.
I tutaj muszę przyznać, że jestem idiotą, bo nie zauważyłem, że przymierzam się do wyprzedzienia na zakręcie. Kiedy byłem na równo z wyprzedzanym przeze mnie samochodem przede mną pojawił się następny dość rozpędzony.
Jasna cholera.
Nie wychamujemy.
Nie ma mowy, żemym zachamował.
Przyśpieszyłem, raz się żyje.
Auto na przeciwko zaczęło trąbić.
A ja?
A ja wiedziałem, że albo mi się uda albo zginę.
Kiedy samochody były już na tyle blisko, że niebawem mogły się zderzyć szybko skręciłem w prawo. Na szczęście auto, które wyprzedzałem zatrzymało się, więc miałem miejsce na wjazd. Zjechałem na pobocze ledwo wychamowywując, wyłączyłem auto i z ciężko bijącym sercem oparłem głowę o kierownicę.
Ledwo mi się udało. Wszystko działo się tak szybko, ostateczną decyzję podjąłem w ułamku sekundy. Musze się ogarnąć i jechać wolniej, bo inaczej nie dotrę do Majki w jednym kawałku.
Po kilku głębokich wdechach potrząsnąłem głową i znów wróciłem na drogę. Tym razem jechałem szybko, ale z głową.

*Perspektywa Majki*

Po tym jak spakowałam wszystkie rzeczy, zadzwoniłam do mamy. Muszę ją o tym poinformować.
- tak córciu?
- Mamo wiem, że mam szkołę, ale Dawid właśnie po mnie jedzie.
- ehh... no dobrze i tak miałaś jechać do niego na sylwestra, zostało mało dni nauki, a ja nie będę musiała zostawiać cię samej w wigilie w domu, bo muszę pracować. Dobrze Maju, jedź, kocham cię. Może dzięki Dawidowi się uśmiechniesz...
-Dziękuję mamuś. - powedziałam przez łzy.

Może dzięki Dawidowi się uśmiechniesz.

Te słowa odbiły mi się w głowie.
Czyli jest aż tak źle...

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
Ugh ludzie dajcie mi spokój...
Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Płakałaś? Majka co się z tobą dzieje do cholery?!
Daniel. Czego on ode mnie chce?
- zostaw mnie w spokoju, proszę.
- nie odpuszczę póki nie dowiem się o co chodzi.
- nie powinno cię to obchodzić.
- ale obchodzi. Majka proszę wpuść mnie do środka.
Westchnęłam i zeszłam mu z drogi.
Kiedy weszliśmy do pokoju Daniel popatrzył na walizmę.
- wyjeżdżasz gdzieś?
- t-tak.
- gdzie i po co?
- do Warszawy, właśnie czekam na przyjaciela.
- co ty pieprzysz?! - podniósł głos, na co ja lekko zadrzałam - Jaka Warszawa?! Jaki przyjaciel?!
Nie wiem czemu, ale słysząc ton w jakim do mnie mówił oczy zaszły mi łzami.
Chłopak to zauwarzył i podszedł do mnie, ale ja szybko się odsunęłam.
- Muszę odpocząć, Daniel.
- Ej już dobrze, nie płacz. - znów ruszył w moją stronę, a ja cofając się natrafiłam na ścianę. - nie bój się mnie.
- ty mi groziłeś, może nie teraz, ale na początku.
- tak, masz rację, słowa dotrzymam, ale muszę wiedzieć przez kogo taka jesteś, ktoś ci coś zrobił?
- Nic mi się nie stało, zostaw mnie w spokoju. - podniosłam głos, nie wiem czemu. Chyba chciałam zagłuszyć nadchodzące wspomnienia.
Nagle zostałam przyparta do ściany.
- Czemu nic nie chcesz powiedzieć?! Do cholery widzę, że coś się dzieje!
- U-uspokój się - wyłkałam.
Chłopak przechylił głowę do tyłu i wypuścił powietrze.
- Przepraszam. - powiedział łagodniejszym tonem.
Zaczął się do mnie przysówać. Coraz bardziej panikiwałam. Oddech uwiązł mi w gardle kiedy jego usta zbliżyły się do moich. Poczułam wstręt, a wspomnienia z klubu udeżyły we mnie z wielką siłą.
Jednak nie zdążyłam odepchnąć chłopaka, kiedy usłyszeliśmy dźwięk spadającej butelki odsunął się ode mnie.
W progu stał Dawid.
Poprawka - w progu stał rozwścieczony Dawid.
Popatrzył na mnie, a ja jeszcze zdążyłam zobaczyć ból i zawód w jego oczach zanim zakryła je wściekłość.
Chłopak nagle odwrócił się i szybkim krokiem zszedł na dół.
Pobiegłam za nim zostawiając zdezorientowanego Daniela.
Dogoniłam go przed moim domem.
- Dawid! Dawid proszę poczekaj, porozmawiajmy! - krzyczałam płacząc. - Dawid błagam.
Chłopak nagle się odwrócił.
- O czym mamy porozmawiać?! O tym, że rzucam dla ciebie wszystko, łamie wszystkie przepisy drogowe jadąc do ciebie jak popieprzony, a ty liżesz się z jakimś typem?! To jakieś żarty?! Zawiodłem się na Tobie Majka, myślałem, że nie zadzwonisz do mnie o byle gówno! Bałem się o ciebie!
- Dawid usokój się, proszę. - próbowałam do niego podejść i złapać za rękę, ale się wyrwał.
- Nie podchodź Majka, nie chcę zrobić ci krzywdy. - podbiegł do auta i odjechał z piskiem opon.
Ma napad, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Czuję się podle.
Czuję się bezurzytecznie.
Czuję się jak zdzira.
Czuję się jak bezuczuciowa suka.
- Majka chodź do domu. - przez to wszystko nie poczułam, że Daniel trzyma mnie za ramiona i próbuje uspokoić. Odskoczyłam od niego jam poparzona.
- Zostaw mnie! To wszystko przez Ciebie!
- Majka uspokój się.
- Nie! Nie będę spokojna! Widzisz co zrobiłeś?! Zepsółeś wszystko.
- Majka nie będę z tobą rozmawiał w taki sposób!
- W jaki co? Ty możesz się na mnie wydzierać, a ja nie?!
Chłopak już nic nie powiedział, przerzucił mnie sobie przez ramię i zaniósł do domu. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam szans.
- Spokojnie Majka.
- Nie! - rozpłamałam się jeszcze bardziej. - Ty nic nie wiesz! Nie wiesz co przeżywam! Nie wiesz co czuję! Nie wiesz ile znaczy dla mnie Dawid! Nie wiesz po co po mnie jechał! - wzięłam zamach i spoliczkowałam go.
Popratrzył na mnie z niedowierzeniem, ale nic nie zrobił.
- Uderz. Uderz jeszcze raz. No dalej. Wzięłam kolejny zamach. Moja ręka zderzyła się z jego drugim policzkiem.
- Jeszcze. - był spokojny, w przeciwieństwie do mnie.
Zaczęłam okładać go pięściami po jego klatce. Biłam go aż zabraklo mi sił. Bezradna rozpłakałam się. Wszystkie nerwy puściły. Daniel podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w chłopaka ze szlochem. Zaczął gładzić moje plecy, co mnie uspakajało. Proszę, jaki nagły zwrot akcji. Kto by pomyślał.
Odsunęłam się lekko aby na niego spojrzec.
- przepraszam...
- okej, jest dobrze. Rozumiem, musiałaś się wyładować. Dlatego ci na to pozwoliłem.
- Dzięki.
- czemu on tak zareagował? Przecież jesteście pezyjaciółmi. Powiedz co się dzieje.
- Daniel nie chcę o tym mówić. - westchnęłam.
- okej. Dam ci dziś spokój, ale nie odpuszczę.

Po tym zrobiłam herbatę zeby się uspokoić. Rozmawiałam z Danielem o błachych sprawach. Nie mówił już o tym co wcześniej się stało, za co byłam mu wdzięczna. Kiedy dopijałam napój mój telefon zaczął dzwonić. Imię widniejące na wyświetlaczu telefonu zaskoczyło mnie.

Dawid❤

Odebrałam lekko rzącymi dłońmi.
- T-tak?
-Dzień dobry. Pani Maja? - odezwała się jakaś kobieta co mnie conajmniej zdziwiło.
- Tak, to ja.
- Jestem lekarzem, pan Dawid został przywieziony z wypadku drogowego. Pani jest ostatnią osobą, z którą się kontaktował. Czy jest pani bliższą osobą dla Dawida i mogłaby przyjechać?
- T- tak jasne, proszę wysłać mi adres, zaraz będę. - powiedziałam łamiącym głosem i rozłączyłam się.

- Majka cos się stało? - głos Daniela mnie otrząsnął.
- Dawid jest w szpitalu. Muszę tam jechać. - po tych słowach zerwałam się w stronę pokoju, aby się ubrać.
Kiedy zakładałam bluzę Daniel wszedł do pokoju.
- podaj mi adres zaeiozę cię. - zaskoczyła mnie jego propozycja, ale teraz liczył się tylko Dawid.
Zleciałam na dół, zamknęłam dom i poszłam pod motocykl chłopaka.
Ku mojemu zdziwieniu dostałam od niego kask.
- Dziękuję. - wyszeptałam. Nałożyłam kask i z pomocą chłopaka wsiadłam na maszynę, której przez okoliczności sie nie bałam w przeciwieństwie do wczorajszej nocy.
Po tym jak podałam chłopakowi adres ruszyliśmy. Nie zwracałam uwagi na czym jadę, z kim i z jaką prędkością. Teraz najważniejszy był Dawid.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a mnie dręczyły wyrzuty sumienia.
Gdyby nie ja nic by się nie stało.


Hejka kochani ❤
Dziękuję, że jesteście i czytacie, dajecie mi dużą motywacje do pisania.
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale mam dużo nauki :/

Jeżeli chodzi o rozdział - miał być inny, bez tak wielu wrażeń, ale dzięki wspanialej kwdksd wybrałam taką wersję. Mam nadzieje, że mnie teraz nie znienawidzicie.

Jeżeli rozdział marny to przepraszam, ale dosłownie piszę w przerwie od nauki.

Następny przewiduję sobota/niedziela.

Miłego tygodnia!
/dreamer535

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top