17. Ode mnie nikt nie ucieknie.

Musze wam na wstępie napisać, że ten rozdział jest pisany chyba po raz pierwszy z takim napaden weny. Jest niedziela 00.37 wlasnie skonczyłam czytać jedną książkę, która mnie zniszcyla tak, że nie mam siły czytać kolejnych części. Mam nadzieje, że nie zniszcze mojego ff tym, że jestem na maxa wściekła i smutna przez co chcę wyżyć się pisząc rozdział.

Piątek.
Jeden wyraz.
Dwie sylaby.
Sześć liter.
Trzy samogłoski.
Trzy spółgłoski.
A tyle radości i ulgi pojawia się po usłyszeniu tego słowa.
Radość związana z piątkiem - to chyba zrozumiałe? Weekend, wolne, odpoczynek, brak widoku ludzi, za którymi nie przepadamy, więcej godzin snu, więcej czasu dla siebie, więcej możliwości i wiele, wiele innych zalet. Dużo plusów i korzyści, bo kto nie lubi weekendu?
Ulga - piątek daje początek dwóm dnią, kiedy możemy odpocząć, odsapnąć, odstresować się. Jedni czują ulgę po ciężkim tygodniu w pracy, inni czują ulgę wiedząc, że nie muszą martwić się kolejnym  dniem w szkole,  o sprawdziany czy też kartkówki, jeszcze inni odczuwają ulgę, ponieważ mogą poleniuchować przez te 2 dni, znów można by było wymieniać dużo.
Czemu ja czuję ulgę?
Nie muszę znosić wzroku tych ludzi w szkole, nie muszę przebywać z tyloma fałszywymi ludźmi w jednym budynku, nie muszę wstawać okropnie wcześnie rano tylko po to, aby starać się zakryć moje kompleksy, nie muszę martwić się tym czy znów coś mnie zasmuci, czy też zdołuje.
Mogłabym tak wymieniać, ale co jest najlepsze?
Wiem, że przez te dwa dni nie będę miała kontaktu z człowiekiem, który coraz bardziej mnie przeraża. Nie usłyszę od niego żadnych przykrych dla mnie docinek. Nie będę czuć jego wzroku na sobie, przez co na prawdę czuję ogromną ulgę.
Jak minął mi ostatni tydzień?
Sama nie wiem.
Chodziłam do szkoły, bo musiałam.
Rozmawiałam z innymi jak tylko była taka potrzeba.
Nie zdejmowałam uśmiechu z twarzy.
Wychodziłam ze znajomymi  (chyba nie muszę mówić z kim i co robiliśmy).
Można byłoby powiedzieć, że to była rutyna.
Rutyna, którą przerwał Daniel.
Przez te 5 dni zdążyłam dać go na pierwszym miejscu najbardziej tajemniczych ludzi, których się boję.
Jest typem buntownika, chodził do szkoły na lekcje, które mu pasują, dyskutuje z nauczycielami (którzy mają do niego jakiś respekt i wiedzą, że lepiej z nim nie zaczynać), jednym zdaniem - jest niebezpieczny.
Od naszej "rozmowy" w poniedziałek staram się go unikać co mi się udaje, rozmawia ze mna na lekcjach ale ja staram się go ignorować.

Właśnie rozbrzmiał dzwonek informujący o końcu moich dzisiejszych lekcji. Szybko zerwałam się z ławki i opuściłam salę.

Otworzyłam moją szafkę w celu wyciągnięcia potrzebnych mi książek.
To co zobaczyłam w środku zmroziło mi krew. Niby wykonałam właśnie prostą czynność i nic nie powinno mnie zdziwić.
Ale w środku zobaczyłam bransoletkę.
Moją bransoletkę, którą nosiłam od paru lat. Nawet nie zauważyłam kiedy zniknęła mi z ręki, ale co ona robi w mojej szafce?
Przy małym srebrnym łańcuszku z małą diamentową kokartką leżała mała karteczka. Szybko wzięłam liścik do drzących rąk.

Wiedz, że unikając mnie nic nie zdziałasz. Ode mnie nikt nie ucieknie. Pilnuj swoich rzeczy, księżniczko.
                                                        D.

Jak on do cholery dostał się do mojej szafki zamykanej na kłótkę, do której klucz mam tylko ja?! Okej, Majka nie panikuj. Co on ci może zrobić? Nic mu takiego nie zrobiłam, więc chyba nic prawda? Z ciężko bijącym sercem opuściłam budynek. Pierwsze co zrobiłam na swieżym powietrzu to było wypalenie fajek. Szłam i uspokajałam się papierosowym dymem. Paląc trzecią fajkę usłyszałam dźwięk smsa. Wyciągnęłam telefon nie świadoma tego co zobaczę.

Numer nieznany:
Zestresowałaś się pszczółko?

To jest chore.
Dzisiejszy dzień jest chory.
Miała być radość i ulga.
Tymczasem jestem przerażona i zestresowana.
Kto mógł wysłać mi te wiadomości?
Liścik w szafce - na 100% Daniel.
Sms? Do niego nie pasuje nazywanie mnie pszczółką i nie widziałam go od przed  ostatniej lekcji.
Teraz już nie wiem co mam robić.
Powinnam z nim pogadać i wytłumaczyć to wszystko ?
Czy powinnam dalej być dla niego niedostępna?
Może powinnam spytać Dawida...
Właśnie Dawid.
Codziennie rozmawiamy o wszystkim, o nas. Mimo wszystko stwierdziłam, że nie powiem mu o Danielu ani o moich problemach. On ma ich za dużo i mi o tym nie mówi więc po co ja mam mu mówić? Jak po tym wszystkim mam mu zaufać?
Może powinnan powiedzieć Wrzoskowi?
Z nim też często rozmawiam i wie, że jest ktoś taki jak Daniel...

Wróciłam do domu i od razu położyłam się na łóżku. Wzięłam głęboki oddech, aby choć trochę się uspokoić.

***
Jestem właśnie w aucie Borysa. Jedziemy całą paczką w jakieś miejsce. Nic mi nie chcieli powiedzieć, wiem tylko to, że powinno mi się tam spodobać. Zaufałam im znowu może za szybko? Ale co mam do stracenia? Wyjrzałam przez okno, z tego co widziałam byliśmy na obrzeżach miasta, nie wiem dokładnie gdzie ponieważ jest już ciemno.
Po 20 minutach znaleźliśmy się w ruinach (?) jakiegoś budynku. Było tu pełno ludzi, niektórzy z nich byli już ostro wstawieni.
- serio impreza? - wymruczałam.
- nie marudź to nie impreza.
- Tylko co? Jak inaczej mogę nazwać chlejących, ćpających i obściskiwujących - w tym momencie spokrzałam na parę pod ścianą, która dosłownie się pożerała - ludzi tańczących w rytm muzyki?
- Prawdziwa impreza jeszcze się nie zaczęła, to tylko mniejszość ludzi, która koniecznie chciała się bawić. Choć do środka, zaraz się zacznie. - ruszyłam objęta ręką Borysa razem z resztą.
W budynku było dużo ludzi stojących grupkami, minęłam chyba kilka osób z mojej szkoły, ale teraz bardziej obchodziło mnie to gdzie idziemy.
Ku mojemu dużemu zdziwieniu na samym środku stał ring.
- Nielegalne walki, serio? - zapytałam Borysa, ponieważ reszta zniknęła mi z oczu.
- tak! - odpowiedział z wielkim uśmiechem
- co w tym takiego fajnego - prychnęłam
- wszystko. Ludzie obstawiają gruby hajs na swoich faworytów, walki nie mają wielu zasad, a osoba, która wygra robi wielką impreze i oczywiście zgarnia kase.
- To.... kto dziś "walczy"?
- kojarzysz tego nowego ze szkoły? Daniel. Zmierzy się dzisiaj z legendą tego miejsca, współczuje biedakowi, jak bił się ze słabszymi, równymi sobie lub troszkę lepszymi wygrywał wszystko. Ale z mistrzem nie wygra.
Wiedziałam, że Daniel nie jest zwykłym chłopakiem. No ale żeby bić się za pieniądze, no ludzie. Teraz mam stu procentową pewność. Muszę trzymać się od niego z daleka.
...kiedy właśnie jestem na jego walce, idiotka...
Nagle z nikąd obok nas pojawiły się dziewczyny z Maksem i Damianem.
- Obstawiliście na Daniela? - odezwał się Bruno.
- tak. - odpowiedzieli.
- nie rozumiem czemu obstawiacie na Daniela skoro on nie ma szans?
Ada już chciała mi odpowiedzieć, ale przerwał jej ktoś stojący za mną.
- ja nie mam szans? Cofnij to co powiedziałaś, jeszcze cię zaskoczę, księżniczko.
Zamarłam.
- Mógłbym udać, że tego nie słyszałem... - poczułam jego obecność tuż za mną. - ale zapamiętam to. - wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on minął mnie i wszedł na ring. Był ubrany w czarne dresy i białą koszulkę bez rękawów spod której wystawały tatuaże. Jego piercing został na miejscu co mnie trochę przeraziło, bo nie chciałabym zobaczyć rozdartej skóry  przez wyrwanie kolczyka, ugh.
Ludzie zaczeli ustawiać się w okół "pola bitwy" robiąc przejście kolejnemu zawodnikowi. Nie ukrywam był straszny. Miał większą masę od Daniela, a każdy milimetr jego rąk, klatki i pleców był zapełniony tatuażami.
Nie wiem czemu, ale zaczęłam się niepokoić o Daniela.
P

oleje się krew.
- Witajcie na starciu najlepszych bokserów w tym mieście! - jakiś chłopak wszedł pomiędzy nich i darł się do megafonu. - jesteście gotowi?!
Wszyscy zaczęli piszczeć, norma.
- Okej, zasady są proste. Walka trwa do momentu kiedy jeden z zawodników się podda, wygrany zgarnia hajs. Zrozumieliście?
Obaj kiwneli głowami.
- jesteście gotowi? - powtórzyli ruch.
- ustawcie się na swoich miejscach.
Stanęli po przeciwnych kontach, Daniel jeszcze rozejrzał się po tłumie i zatrzymał na mnie wzrok. Byłam przestraszona i chyba to wyczuł. Uśmiechnął się i puścił mi oczko.
Walka zaczęła się, a ja czułam, że coś pójdzie nie tak.
Daniel dostawał coraz to gorsze ciosy, sam odgrywał sie nie lepszymi, ale przyznajmy ten drugi miał przewagę.
W pewnym momencie jego przeciwnik zadał cios, który powinien zakończyć walkę. Daniel znalazł się na podłodze, a z moich ust wydobył się niekontrolowany pisk. Zakryłam usta dłonią i wpatrywałam się w chłopaka. W tym momencie Daniel popatrzył na mnie i nie wiem co mu się stało. Wstał, wyprostował się i obrócił się do dumego z siebie rywala. Od razu rzucił się na niego, wpadł w taki jakby trans (?) Powalił go na ziemię i zaczął kopać po brzuchu, po tym usiadł  na nim i obijał mu twarz. Wszystko robił tak jakby tego nie kontrolował.
- Daniel ma napad. - oznajmiła Ada.
Napad? Skąś to znam...

Po krótkim czasie przeciwnik Daniela poddał się plując krwią. Chłopak zwycięsko wstał zgarniając wszystkie pieniądze i przyjmując gratulacje.
Cały w skowronkach podszedł do naszej paczki.
- stary byłeś niesamowity! - moi znajomi mówili churkiem, a ja starałam się uspokoić ciężko bijące serce.
- hmm ktoś tu mówił, że nie dam sobie rady. - objął mnie triumfalnie ramieniem.
- zwracam honor, myliłam się - wydostałam się z objęć Daniela.
- TO CO LUDZIE IDZIEMY TO OBLAĆ! - krzyknął i pociągnął naszą paczkę przed budynek.

***
Po 40 minutach byliśmy w jednej z bogatszych dzielnic miasta. Wysiedliśmy z auta i zatrzymaliśmy się przed jednym z domów czekając na Daniela aż wysiądzie z innego auta i rozpocznie imprezę.
Szczerze? Nie podobało mi się to. Boję się tej imprezy.
Daniel otworzył drzwi i oświetlił cały dom po czym włączył muzykę. Ludzie zaczęli się schodzić i ku mojemu zdziwieniu impreza szybko się rozkręciła.
Siedziałam w kuchni z Adą, Aśką i Klaudią kiedy wszedł Daniel.
- Powinieneś się odświerzyć, przebrać i oczyścić rany - powiedziałam nie zastanawiając się patrząc na jego  zakrwawioną białą koszulkę.
- taaak? Może ty to zrobisz?
- nie jestem twoją niańką.
- ale powinnaś jakoś odpracować to jak mnie nazwałaś. - podszedł bliżej mówiąc poważnie.
- nie zamierzam nic robić.
- no zrób to dla mnie, przecież tak dzielnie walczyłem. - prychnęłam
- nie.
- nie powinnaś się mi sprzeciwiać. - wysyczał.
Nagle poczułam, że ktoś szturcha mnie lokciem w bok. To Ada.
- Powinnaś iść i doprowadzić go do porządku. Posłuchaj mnie bo to może się źle skończyć. Jest wybuchowy.
Spojrzałam na Daniela i widząc złość w jego oczach zgodziłam sie.
- Dobra, choćby do łazięki czy coś.
- Dobra dziewczynka - uśmiechnął się.
Zaprowadził mnie na pietro, które było jakby oddzielone od imprezy, ludzie się tutaj nie szwendali, a muzyke było słychać ciszej. Chłopak wszedł do pokoju, a ja tuż za nim, ku mojemu zdziwieniu tu muzykę było słychać tylko troche.
- najpierw opatrzę ci rany, a później się przebierzesz okej?
Obrucił się tak jakby był zaskoczony tym, że tu jestem.
- nikomu nie pozwalam wchodzić do mojego pokoju.
Mam się już bać?
-ja... ja... nie...
- okej zluzuj, nie wiedziałaś. Poza tym ty możesz.
Zdziwiło mnie to, ale jak zrobił minę pedofila znacząco ruszając brwiami wszystko było jasne.
Odwrócił się i wyciągnął rzeczy z szafy.
- choć w łazience mam apteczkę. - skierował się do drzwi w pokoju, a ja tuż za nim. Zamknęłam drzwi i podeszłam do chłopaka.
- dobra daj mi apteczkę i siadaj na wannie.
Chłopak posłusznie wyciągnął to o co go poprosiłam. Otworzyłam pudełko i przeglądałam jego zawartość. Wyciągnęłam gazy i wodę do dezynfekcji. - Będzie trochę piec, powinieneś... - powiedziałam odwracając się, a to co zobaczyłam zatkało mnie. Siedział bez koszulki w samych dresach i wyglądał... boże on wyglądał bosko okej?
- powinieeeeneś? - zapytał się z chytrym uśmiechem widząc w jakim stanie jestem.
- um powine-powinieneś wytrzymać.
- okej nie takie rzeczy się robiło.
Podeszłam do niego w bezpiecznej odległości i zaczęłam powoli przemywać jego klatkę piersiową. Syczał gdy przykładałam gazę ale nie dziwiłam mu się. Kiedy przeszłam na jego twarz, niespodziewanie rozszerzył nogi i łapiąc mnie za tył moich ud przyciągnął do siebie bliżej.
- tak będzie ci lepiej kochanie. - powiedział szeroko się uśmiechając.
Szczerze nie wiedziałam co powiedzieć więc nie odezwałam się. Starałam skupić się na oczyszczeniu jego ran. Przyłożyłam gazę do rozwalonego koncika jego ust przez co Daniel odsunął się sycząc.
- Ojej przepraszam.
- nie, jest w porządku.
- staram się, ale to będzie bolało, dasz radę?
- jasne.
Ponownie przyłożyłam gazę, tym razem zacisnął oczy i cierpliwie czekał aż skończę. Kiedy warga była oczyszczona przeszłam na jego łuk brwiowy.
- jesteś taka. Taka... - syknął przygryzając wargę. - delikatna.
- przecież to cię boli. - powiedziałam prychając.
- Błagam cię mała. - prychnął. - ledwo dotykasz mojej skóry, a twój wzrok jest tak skupiony... poza tym żadna laska nigdy nie powiedziała mi żebym się odświerzył czy oczyścił rany po walce.
- wszystkie pchały ci się do łóżka.
- no cóż mi to pasuje.
W tym momencie impulsywnie przycisnęłam mocniej gazę do jego rany.
- ałć grubasku to boli. - wysycał.

Grubaskugrubaskugrubasku.

- ma boleć. - odpowiedziałam stanowczo.
Nagle wstał, a moja odwaga od razu uleciała. Górował nade mną. Jakoś lepiej rozmawiało mi się z nim będąc u góry.
- czemu taka jesteś? - powiedział trzymając swoje ręce na mojej tali. Nie pominę faktu,  że odkąd mnie przyciągnął cały czas mnie trzymał.
- może lubię.
- nie powinnaś się do mnie tak odzywać.
- bo co?
Wydostałam się z jego objęć.
- bo będę musiał cię ukarać.
- też mi coś - prychnęłam czego od razu pożałowałam. Daniel przysunął się do mnie. Z każdym jego krokiem cofałam się. Jednak daleko nie uciekłam. Po kilku krokach poczułam za sobą ścianę.
Chłopak uśmiechnął soę triumfalnie i położył ręce obok mnie uniemożliwiając mi ucieczke.
- dziś potraktuje cię łagodniej, nie ukrywam,  że może ci się spodobać.
Znieruchomiałam, czy on chce mi to zrobić?
Nie.
Nie.
Nie.
Kto teraz go powstrzyma?
Nikt.
Jestem w dupie.
Niespodziewanie chłopak złapał za moje biodra i przyciągnął bliżej siebie.
Patrzył mi głęboko w oczy tak jakby chciał przeszyć mnie wzrokiem. Ja tak długo nie mogłam. Szybko odwróciłam wzrok w inną stronę.
- patrz na mnie. - rozkazał.
Niepewnie popatrzyłam znów w jego ciemno zielone oczy. Widziałam w nich przewagę i spokój.
- już nigdy nie mów nic obraźliwego na mój temat. Księżniczko nawet nie wiesz co ci przy mnie grozi. Musisz być grzeczna.
Nic nie powiedziałam.
- właśnie tak. - chytrze się uśmiechnął.
Niespodziewanie jego usta wbiły się w moje, a ja zamarłam. Stałam tam z rękami opuszczonymi w dół, kiedy on trzymał mnie za policzki namiętnie całując. Oblizał moją dolną wargę przez co dałam mu dostęp do mojego języka. Powoli i pewniej zaczynałam oddawać pocałunek, a ręce owinęłam w jego szyi. Kiedy wiedział, że mnie ma, puścił moje policzki i złapał rękoma moje uda podnosząc mnie, a ja owinęłam w okół niego nogi.
Nie wiem ile to trwało.
Jego klatka była przyciśnięta do mojej.
Całował mnie brutalnie i namiętnie ale można było wyczuć też czułość.
Wplątłam ręce w jego włosy na karku i caczęłam się nimi bawić.
Całkowicie oddałam się tej chwili zapominając o tym, że całuję się z chłopakiem, którego sie boje i powinnam trzymać się od niego z dala.
Przecież on jest niebezpieczny.
Zapomniałam o Dawidzie, o problemach, zapomniałam o karteczce w mojej szafce i dziwnym smsie. Czułam się jakbym ćpała. Skoro to ma być tego zamiennik mogę na tym przystać...

Kto chciałby tą scene ale z Dawidem tak jak ja?
Zaskoczeni?
Komentując/gwiazdkując szanujesz moje nocne pisanie.
Przepraszam, że nie dodaję rozdziałów systematycnie, ale chyba bym szkołę zawaliła już całkowicie.
Do następnego! /dreamer535

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top