8. Spacer

*Myśli Majki*

Od razu gdy się obudziłam zobaczyłam Dawida. Jeszcze spał i wyglądał na prawdę uroczo z otwartymi ustami. Leżałam wtulona w niego gdy ten mnie obejmował. Stwierdziłam, że jeszcze nie wstaje, wpatrywałam się w niego i powoli analizowałam wszystko co stało się wczoraj. Przyjechali po mnie razem z Wrzoskiem, znaleźli żyletki, wszystkie. Dawid zabrał mnie do siebie, wyrzucił razem ze mną małe ostrza na znak skończenia z tym wszystkim. Poszłam spać, nie mogłam zasnąć, poszłam po Dawida po czym usnęłam w jego ramionach. Zaraz? Ugh Majka co ty zrobiłaś. Poszłaś po niego bo co? Po co? Jejku co teraz. Co teraz myśli o mnie Dawid? Nie nie nie. Czemu jestem taka głupia? Ale przyszedł, zasnął ze mną i nie poszedł spać na kanape. Pewnie miał zamiar ale zasnął, a może chciał spać w swoim łóżku i dlatego z chęcią opuścił salon? Ugh musze go za to przeprosić, nie chce żeby myślał, że chce być z nim czy coś, nie chce żeby cokolwiek myślał. Jak tylko wstanie zapewnie go, że lunatykowałam czy coś, a wieczorem pódę na kanapę, bo po co ma wiercić się na niewygodnym posłaniu całą noc? Na pewno nie dla mnie.

Moją wewnętrzną kłótnię przerwał Weedy, biedny pewnie chciał wyjść na zewnątrz. Nie czekając długo wyszłam z objęć chłopaka, ubrałam dresy i bluzę i wzięłam Weediego. Przed wyjściem zerknęłam też czy trzeba iść do sklepu po cokolwiek do jedzenia ale jeżeli chodzi o to, Dawid ma niezłe zapasy. Wyszłam z Weedym, wiedziałam, że nie mogę się daleko oddalać, bo nie znam okolicy, więc spacerowałam z psem dookoła bloku.

*Oczami Dawida*

Obudziłem się z uśmiechem na twarzy. Doskonale pamiętam, że Majka przyszła do mnie, bo nie mogła usnąć. W sumie nie spodziewałem się tego, ale jakas część we mnie jarała się tym jak pochodnia. Zaraz ale Majki nie ma. Przysięgam, że jak zasypiałem ona spała już w moich ramionach. Może wcześniej wstała? Wstałem i ruszyłem szukać dziewczyny. Byłem na maksa zdziwiony nie widząc jej w salonie ani w kuchni, w łazięce też jej nie było. Okej tu już zacząłem panikować. Wziałem telefon i zadzwoniłem do Majki, na moje nieszczęście nie odbierała telefonu. Nie zastanawiając się wybrałem numer mojego przyjaciela.

- Wrzosek, błagam odbierz chociaż ty.

- Halo?

- Wrzosek obudziłem Cię?

- Nie coś się stało? Jestem w centrum.

- Błagam przyjedź obudziłem się, a Majki nie ma, nie odbiera telefonu. Przecież zaledwie kilka godzin temu spała w moich ramionach. Wrzosek boję się o nią, przecież ona w ogóle nie zna Warszawy.

- Dobra stary, siedź w domu i daj mi znać gdyby wróciła, już do Ciebie jadę. - Rozłączył się, a ja zostałem sam ze swoimi myślami. Jeszcze kilka razy próbowałem dodzwonić się do Majki, jednak każda próba kończyła się porażką.

*Oczami Wrzoska*

Gdy tylko usłyszałem, że Majka zniknęła byłem w drodzę do domu Dawida. W sumie nie wiem co czułem smutek, niepokój i gniew. Zostawienie jej pod opieką Kwiata nie było dobrym pomysłem. Przysięgam, że jak się nie znajdzie to mu dopieprzę. Jechałem szybko, w dupie miałem światła czy przepisy. Chcę znaleźć Maję i wiedzieć, że jest bezpieczna. Będąc już w okolicy Dawida zobaczyłem Majkę, kamień z serca. Zwolniłem i podjechałem do niej, otworzyłem okno od strony pasażera.

- Przepraszam, wie pani którędy do centrum? - zapytałem.

- yyy.. ja nie... Wrzosek?!

- Tak ty nie znasz Warszawy i łatwo sie możesz zgubić. Wskakuj do auta.

- Chwia. Weedy! Chodź!- dziewczyna wzięła psa i posłusznie wsiadła do auta.

- Zwariowałaś?!

- Yyy ja coś zrobiłam? - widać było, że jest zdezorientowana

- Jak to co? Wyszłaś, nie zostawiłaś żadnej wiadomości, nie odbierasz teefonu, Dawid się martwi.

- Jejku przepraszam. Wyszłam z Weedym i zapomniałam telefonu. Na prawdę myślałam, ze wrócę zanim Dawid się obudzi.

- Dobra Majka luz, będziesz tłumaczyła się Dawidowi. Tak właściwie weź mój telefon i zadzwoń, że jesteś bezpieczna , bo pewnie tam wychodzi z siebie.

*oczami Majki*

Lekko drzącymi dłonmi wybrałam numer do Dawida. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Halo Wrzosek, powiedz, że ją znalazleś. Nie odbiera ode mnie, boże tak się martwię.

- yyy Dawid to ja Majka, zaraz będziemy u Ciebie, nie martw się. - prerwałam Dawidowi, gdy wysiadałam już z auta.Oddałam Wrzoskowi telefon i poszliśmy do jego mieszkania. Ledwo otworzyłam drzwi już byłam w ramionach Dawida.

- Skarbie oszalałaś?! Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem! Gdzie byłaś?

skarbieskarbieskarbie

- um.. Byłam wyprowadzić Weediego. Dawid na prawdę przepraszaaaam nie chciłam Cię martwić.

- Już dobrze kochanie, ważne że jesteś cała i że się nie zgubiłaś. Właśnie czemu nie odbierałaś?

kochaniekochaniekochanie

- Zapomniałam wziąć telefonu, pewnie nie słyszałeś bo zawsze na noc wyciszam... - Było mi tak głupio a jednocześnie miło, że się tak martwili i oczywiście miałam wyrzuty sumienia.

- Okej, jestem głupi, bo nawet nie zauwarzyłem, ze nie ma Weediego, mogłem się domyśleć. - skierował te słowa do mnie i Wrzoska - Wrzos przepraszam, że zawracam ci dupe, ale no przestraszyłem się.

Przestraszył się. O mnie.

- spoko Dawid, też się przestraszyłem, rozumiem cię, a teraz dawajcie żarcie, bo nie jadłem śniadania, założę się że wy też nie.

Wrzosek też się przestraszył. O mnie. Kurde.

- Majka nie jadłaś jak wstałaś, zgadłem? - Dawid zatrzymałs się na chwile, coś było w jego głosie coś nie wiem, nadziei? smutku? rozczarowania?

- Nie..e.. Nie jestem przyzwyczajona do jedzenia zaraz po przebudzeniu. - wydukałam.

Nie jesteś przyzwyczajona do jedzenia kiedykolwiek idiotko.

- Okej.. - mruknął i wziął mnie do kuchni. Wrzosek walnął się na kanapę. Na której wczoraj miał spać Dawid. Właśnie. Dawid spał dziś ze mną. Ugh musze z nim porozmawiać. Ale nie przy Wrzosku. Dobra przełożę to, przecież Seba nie będzie za nami wszędzie chodził. Chyba. Przerwałam swoje rozmyślenia i poszłam do Wrzoska. Wiadłam na jego kolanach.

- Nie za wygodnie Ci królewiczu? - zapytałam sadowiąc się na jego nogach.

- Ymm było wygodnie. - fuck.

- Jezu sory jestem ciężka nie pomyślałam o tym - szybko zeszłam z jego nóg. Niespodziewanie Wrzosek złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął na siebie trzymając mnie w tali.

- Nie jesteś ciężka. Nie to miałem na myśli. Nie możesz tak mówić ani myśleć, jasne? - jego oddech muskał mi twarz kiedy on patrzył mi prosto w oczy.

- Um. okej...

- A co wy tu robicie. Błagam, zostawić was razem na 5 minut! Co to ma znaczyć. - Dawid wparował z talerzem ze stosem kanapek. Odłożył je na stolik i dosłownie rzuci sie na nas.Podniusł mnie lekko i przeniusł na podłogę.

- Uratuję Cię księżniczko. - szepnął mi do ucha.

księżniczkoksiężniczkoksiężniczko

Wiem, że dla Dawida wszystkie te słowa nic nie znaczą ale przysięgam jak tak dalej będzie do mnie mówił ożywi stado motyli w moim brzuchu. Zaczął gilgotać Wrzoska i rzucać w niego poduszkami

- Pedofil! - zaczął krzyczeć śmiejąc się gdy Wrzos był cały czerwony od śmiechu, przysięgam kocham jak oni się "biją" bo wtedy wyglądają tak komicznie, zupełnie jak 4-latki.

- Dobra, dobra moi waleczni rycerze koniec! - Ledwo wydukałam przez śmiech.

- Masz racje trzeba coś zjeść. - Dawid popatrzył na mnie stanowczym wzrokiem.

Dobra możecie kontynuować

- Smacznego - powiediał Wrzosek wpychając sobie kanapkę do ust.

-Tsaa...- mrukłam tak żeby nikt nie słyszał ups jednak usłyszeli...

- Sugerujesz że MOJE kanapki są nie dobre? - Zapytał Dawid podając mi jedną z nich

- Nie... to znaczy.. no smacznego.

- Majka wiem... Proszę zjedz chociaż dwie kanapki.-Nie mogłam odmówić sparaliżowana jego błagającym wzrokiem na mnie, zdołałam tylko przytanąć, a w zamian obdarował mnie tym swoim cudownym uśmiechem.W ciszy zjadłam dwie kanapki. Aż dwie knapki. Nawet nie myślę o pozbyciu się ich. Tak zdarzało sie, że to robiłam ale baaardzo żadko.

- No nie bolało chyba aż tak bardzo co nie? - zapytał z uśmiechem brunet

- Być może. - odparłam. Dawid z Wrzoskiem spojrzeli na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy jednak postanowili tego nie komentować za co im szczerze dziękuję.

- Dobra ja wychodzę żeby kontynuować to co zamierzałem zrobić. Mam dużo pracy przez ten teledysk ale wiem, że warto bo to będzie sztos! - Bełkotał Wrzosek ubierając się

- Pa Wrzosek. Kiedy się widzimy? Wpadniesz jeszcze czy zobaczymy się dopiero w drodze na plan teledysku? - Um tych dwuch pytań nie zamierzałam powiedzieć. No pięknie... Kiedy to usłyszał końciki jego ust podniosły się.

- Zobaczymy aniołku. - Odparł przytulając mnie.

- Na razie Dawid! - krzyknął i wyszedł z domu.

aniołkuaniołkuaniołku

Kurde pierwszy raz ktoś tak dużo razy tak do mnie mówi, kogo ja oszukuję... pierwszy raz wydaje się że komuś na prawdę na mnie zależy..

- Halo. Ziemia do Majki. O czym tak myślisz? - Dawid zaczął machać mi ręką przed oczami.

- Oh tak sobie. - odpowiedziałam z uśmiechem. Kwiat zaczął podejrzliwie się na mnie patrzeć. Poszłam do salonu i usiadłam podnosząc moj telfon. 36 nieodebranych połączeń i 5 wiadomości ugh. Wszystkie od Dawida.

Dawid: Majka gdzie jesteś?

Dawid: Błagam Cię, martwie się.

Dawid: To jakiś żart?

Dawid: Majeczko zrobię wszystko tylko wróć.

Dawid: Tęsknie kochanie :(

Po przeczytaniu ostatniej wiadomości mimowolnie się usmiechnęłam.

- No nie. Najpierw zamyśla się i jest w inym świecie teraz śmieje się do telefonu. - Prycha siadając obok mnie.

- Jak się spało? - spytał

Ugh boże nie..

- Ymm dobrze, ale.. przepraszam, ze no wiesz przyszłam do Ciebie, to ja powinnam spać na kanapie. Po za tym to moja sprawa czy nie moge zasnąć i nie powinnam ci zawracać dupy. I pewnie myślisz że coś od ciebie chcę czy coś... Przepraszam to się nie powtórzy.

- Zaraz za co ty mnie przepraszasz bo nie rozumiem? Nie będziesz spać na żadnej kanapie będziesz spać ze mną w mojej sypialni. Nawet nie wiesz jak wczoraj chciałem do ciebie przyjść objąć cię i zapewnić, ze jesteś bezpieczna przy mnie. Nie chciałem , bo bałem się, że mnie odrzucisz czy coś. Biłem się z myślami, bo nie dawało mi spokoju, że taka mała kochana istotka jak ty leży samotnie w moim łóżku i wtedy jak na zawołanie pojawiłaś się Ty. Nawet nie wiesz jak powtrzymałem się żeby nie biec w podskokach. Nie myślę, że coś ode mnie chcesz. To ja chcę Cię uszczęśliwiać, bo kiedy jesteś szczęśliwia uszczęśliwiasz tym mnie. - mówił patrzęc mi prosto w oczy, a ja z lekko uchylonymi ustami wpatrywałam się w niego. To niemożliwe. Niemożliwe...

- Nawet nie wiesz jak mi pomagasz Dawid. Dziękuję. Nie wiem czemu to robisz, bo nikt Cię nie zmusza.

- Cicho. Wtedy po koncercie, kiedy zobaczyłem Cię zapłakaną nie wiem czemu ale miałem wrażenie, że złamie mi się serce. Zastanawiałem się kto doprowadził takie maleństwo do takiego stanu. Kiedy powiedziałaś mi o Filipie miałem ochote znaleźć gnoja i porządnie mu przywalić. Od pierwszego dnia jesteś dla mnie ważna, uwierz. Chcę ci pomóc chcę żebyś mogła na mnie polegać, chcę być twoją ucieczką, twoim schronieniem, twoim przyjacielem.

W tym momencie wymiękłam. Łzy cisnęły mi się do oczu a ja mimowolnie zaczęłam płakać.

- Nie kochanie nie płacz. Jest dobrze. - Dawid przytulał mnie kołysząc nas i mówiąc mi słowa dodające otuchy.

Kocham go.

Zaraz co? Nie. Nie mogę. Kocham go jako przyjaciela. Kocham go za to co zrobił. Tak. Nie mogę kochać go bardziej po tak krótkim czasie.

Chyba.

Usnęłam szlochając w ramionach mojego szczęścia.

Chyba jestem szczęśliwa.

W końcu.

Od tak dawna.

Nawet przy Filipie nie czułam tego co przy Dawidzie.

To nie jest normalne.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top