33. Samodestrukcja.

Zadzwoniłam do drzwi wejściowych Daniela. Przez ramię miałam przewieszoną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, bo... tak, kolejny weekend spędzam pod jego dachem. Cały tydzień staram skupiać się na nauce i wszystkie myśli skupić na szkole, ewentualnie na jakiś imprezach.
Weekendy zapowiadały się najgorzej - ja sama ze swoimi myślami, to skończyłoby się źle. Więc jestem wdzięczna Danielowi, że już 2 raz mnie do siebie zaprosił.
Tak, minęły już 3 tygodnie, a ja cały czas na próżno uciekam od tamtego dnia i zajmuje swoje myśli wszystkim czym się da.
Klamka poruszyła się i już po chwili zobaczyłam panią Sabine, mamę Daniela.
- Dzień dobry, jest Daniel?
- Cześć Maju, właśnie wysłałam go do sklepu, wejdź zaraz powinien wrócić. - posłała mi ciepły uśmiech i przepuściła w drzwiach.
- Zjesz coś? - zapytała zapraszając do salonu. - mam pyszną szarlotkę.
- z chęcią. - powiedziałam przypominając sobie o tym, że znów zapomniałam zjeść śniadania.
Siadłam na kanapie w zdecydowanie moim ulubionym pomieszczeniu w tym domu i już po chwili przede mną znajdowało się wcześniej wspomniane ciasto.
- jestem umówiona na spotkanie z klientem, więc na chwile zostaniecie z dzieciakami, a mój mąż później po nich przyjedzie i zawiezie ich do babci, dobrze?
- jasne, zajmiemy się nimi.
- dziękuję, muszę cię zostawić samą i iść się już przebrać, Daniel będzie lada moment.
I tak zostałam sama z szarlotką. Powoli jadłam ciasto starając się nie przeliczać jego kalori co mi całkiem nie źle szło. Po zjedzeniu usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe i po chwili do salonu wbiegli Milena i Nikodem - 8 letni bliźniacy, rodzeństwo Daniela.
- Maja! - obaj rzucili się na mnie. - Daniel Maja nas odwiedziła!
Chłopak wszedł z siatkami i skierował się w stronę kuchni po czym wrócił do salonu.
- Dobra idźcie się przebrać. - powiedział śmiejąc się i podszedł do mnie. - Hej - cmoknął mnie w policzek. - co tam?
- hej, tak jak wczoraj, tydzień temu i 3 tygodnie temu. - powiedziałam prychając.
- czyli dzisiaj znów jakaś impreza?
- nie. - odpowiedziałam co zdziwiło chłopaka - wolę zostać tu, nie mam ochoty na jakikolwiek kontakt z innymi.
- skąd ta zmiana?
- wole zapić smutki z moim przyjacielem, w łóżku przy pudełku lodów czekoladowych.
Daniel westchnął, już miał coś mówić, ale jego rodzeństwo wleciało do pokoju i rzuciło się na niego chcąc się bawić. Chłopak od razu skupił uwagę na nich po tym jak popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.
- to co? Budujemy bazę?! - zapytał
- tak! Tak! - dzieciaki krzyknęły i zaczęły z przejęciem szukać potrzebnych rzeczy. Patrzułam na to z lekkim uśmiechem, bo Daniel był na prawdę niesamowitym bratem. Kto by się spodziewał? Między czasie kiedy oni rozwalali salon ich mama wyszła zostawiając nas samych. Lubiłam rodziców Daniela, byli poważnymi, pracowitymi, obowiązkowymi, ale także troskliwymi, zabawnymi i dobrymi ludźmi i rodzicami dla swoich dzieci. Może trochę ich uwaga odbiegała od najstarszego syna i skupiała się bardziej na dwójce rozrabiaków, przez co Daniel jest jaki jest. Czasami zastanawiam się czy jego rodzice wierzą w to co mówią nauczyciele o ich synu, czy wiedzą czemu musiał zmieniać szkołe, bo w domu jest na prawdę bez zarzutu. Daniel kocha swoją rodzinę to widać, choć nikomu tego nie mówi. Po prostu za mało uwagi skupiło się na nim i w pewnych momentach brakowało surowego ojca, który był w pracy lub zajmował się młodszymi.

Cały dzień minął nam na budowaniu bazy, a zabawa z dzieciakami zajęła moje myśli. Po tym jak tata Daniela wziął bliźniaki zostaliśmy sami. Stanęliśmy patrząc na salon i na to co stworzyliśmy. Wzruszyłam ramionami, weszłam pod wielki namiot z koców i rozsiadłam się wygodnie na poduszkach.
- co robisz? - Daniel zapytał podchodząc do "bazy"
- ja tu zostaje. - powiedziałam.
- przysięgam jesteś dużym dzieckiem - zaśmiał się.
- pasuje mi to. - wzruszyłam ramionami.
- zaraz wracam. - powiedział i zniknął na chwile.
Wrócił z butelką wina i lodami czekoladowymi.
- no to teraz ja też mogę tutaj zostać. - rozsiadł się i włączył lampki, które przyniosła Milena, bo zaczęło się ściemniać.
Po chwili siedzieliśmy z kieliszkami wypełnionymi winem.
- długo będziesz tak udawać? - zapytał patrząc przed siebie.
- co udawać? - zapytałam nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- udawać że wszystko jest w porządku. Chodzisz do szkoły, uczysz się żeby zająć myśli, upijasz się na imprezach żeby zapomnieć, palisz fajki żeby uspokoić wspomnienia, uśmiechasz się żeby nie płakać. - powiedział patrząc na mnie.
Wzięłam duży łyk wina po czym popatrzyłam mu w oczy.
- a co mam robić?
- nie uciekaj od prawdy Majka. - westchnął. - powiedz co czujesz, wyrzuć z siebie to wszystko.
- boli mnie. Cholernie mnie boli, że zostałam tak oszukana. Budzę się każdego dnia i zastanawiam się co by było gdybym nie pojechała na tą walkę. Zastanawiam się czemu mój brat w niej uczestniczył, o co się bił. Zawiodłam się na Dawidzie... dalej zaskoczeniem dla mnie jest to, że on się tam znalazł...
- próbowałaś z nim porozmawiać?
- nie ma o czym Daniel. - westchnęłam.
- nie ciekawi cię czemu to robi? Czemu był na walce twojego brata? Skąd się znają?
- ciekawi mnie to bardzo, ale... boję się, że prawda uderzy we mnie jeszcze mocniej. Jestem zła na Dawida, nie kontaktowałam się z nim i na razie nie robię nic w tym kierunku. Za to on dzwonił i pisał, ale nie odbierałam ani nie odpisywałam. Już od dwóch tygodni nie daje żadnych znaków, a mi to nie przeszkadza. - powiedziałam biorąc kolejny łyk trunku. - chcę zapomnieć, jak zapomniałam o Mateuszu, chcę zapomnieć o nim. - powoli czułam jak łzy napływają mi do oczu. Mimo sprzeciwu mojego serca wiedziałam, że tak będzie dla mnie lepiej.
- wszystko jest takie popiepszone, nie dawno uciekałaś od tego co jest tutaj, ode mnie i jechałaś do Warszawy, do niego. Teraz chcesz zapomnieć o nim, siedzisz tu ze mną i toniesz w tym gównie.

*DAWID*

Dochodziła północ, a ja piłem kolejnego shota na moich urodzinach.
Nie przyszła. Nie odebrała, nie oddzwoniła, nie odpisała.
Miała tutaj być i miała tu być ze mną. Brakowało mi jej cholernie, nie mogłem się odnaleźć w najprostrzych czynnościach. Nie potrafiłem się bawić na mojej imprezie urodzinowej. Przez trzy ostatnie tygodnie zamknąłem się w sobie, tłumiłem wszystko. Wyżywałem się na koncertach, a kiedy miałem wolne na przyjaciołach. Nie kontrolowałem tego. Nie chciałem ich ranić. Jednak czułem w głębi duszy, że stary ja powróciłem i nikt tego nie mógł zmienić.
- Stary tu jesteś, wszyscy cię szukają. - usłyszałem głos Wrzoska.
- ta, zaraz do was dołącze.
- Dawid - usiadł koło mnie. - wiem, że jest ci ciężko, ale błagam wróć do nas.
- przecież mówiłem, idę.
- nie. My wciąż czekamy na naszego przyjaciela, Dawid z każdym dniem stajesz się coraz gorszy.
- Co mam na to poradzić, co?!
- ej spokojnie.
- łatwo ci mówić! To nie na ciebie Majka jest zła! Przeze mnie teraz prwnie cierpi. Ona już mi nigdy nie wybaczy... - ostatnie słowa wyszeptałem łamiącym się głosem.
- To nie jest powód zeby zapijać się samemu. - poczułem jego ramię na moim. - będzie dobrze Dawid, wszystko się ułoży, dopilnuję tego. Załóż tą swoją cholerną koronę i bądź silny.
- ale ta korona została z nią...

***

Tak mijały kolejne tygodnie. Majka dążąc do zapomnienia zatraciła sie w imprezach, alkoholu i narkotykach. Zmieniła się. Zaczeli to dostrzegać znajomi, nauczyciele i jej mama. Lecz tylko Daniel wiedział co z nią jest, to przy Danielu pokazywała swoje słabości, tylko przy nim płakała, przytulając go w napadach smutku i bezradności, a okładając go pięściami w przypływach wściekłości.
Daniel wszystko dzielnie znosił, wiedział co groziło dziewczynie gdyby spuścił ją z oka na dłuższy czas. Patrzył jak Majka wyniszcza siebie samą i nie wiedział co robić. Pozwalał przyjaciolce na wszystkie używki, bo tylko kiedy wdychała dym papierosów była spokojna, tylko kiedy wciągnęła biały proszek była uśmiechnięta, tylko na imprezach z alkoholem mógł widzieć jak się bawi. Jednak z każdym kolejnym tygodniem było coraz gorzej, widział to.
Starał się ograniczyć dziewczynie dostęp do wszystkich świństw, co mu się udawało. Powoli zaczął uzależniać ją od siebie, od jego brutalnych pocałunków i czułych uścisków, tak zastąpił po raz kolejny Majce narkotyki.
Robił wszystko żeby zapomniała o tym co czuje.

Z Dawidem nie było lepiej. Stał się szczerym do bólu, chamskim i zapatrzonym w siebie chłopakiem. Jednak jego znajomi nie zostawili go, bo wiedzieli jaki jest powód.
Bali się o niego każdego kolejnego dnia.
Kiedy oni zamartwiali się o swojego przyjaciela, Dawid upijał się bądź zamykał w czterech ścianach i pisał piosenki.
Chcąc odczówać więcej bólu fizycznego zaczął częściej chodzić na siłownię. Zmienił się, zaczeli dostrzegać to nawet jego fani. Lecz on był wyłączony na prośby i pytania innych. W głowie miał tylko obraz Majki tamtego wieczora.

Sebastian próbował przemówić do przyjaciela. Czuł się winny, ponieważ to z jego powodu Dawid znalazł się na walkach. Mimo tego, że Kwiat po czasie nauczył się udawać obojętnego, Wrzosek i tak widział jak cierpi. Patrzył jak jego przyjaciel się stacza i nic z tym nie mógł zrobić.
Jednak pewnego dnia nie wytrzymał, nie mógł patrzeć jak Dawid traktuje przyjaciół i fanów. Wsiadł w samochód i odjechał, zostawiając zdezorientowanego Dawida w centrum Warszawy.

Przepraszam, że taki słaby, ale po prostu za dużo by się działo i musiałam trszkę was przynudzić.
Bardzo dziękuję ci jeżeli nadal tu jesteś i nadal czytasz moje wypociny.

Jak myślicie co będzie dalej?
To koniec przyjaźni Dawida i Majki?

Do następnego!
/dreamer535


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top