21. Jestem jego narzeczoną

Gdy dojechaliśmy do szpitala szybko zeszłam z motoru i nie mówiąc nic pobiegłam w stronę budynku.
- Przepraszam? Przywiezliscie tutaj niedawno chłopaka z wypadku samochodowego, mogę wiedzieć gdzie on jest? - zapytałam pierwszej lepszej pielęgniarki.
- z tego co mi wiadomo był przewożony na drugie piętro, tam proszę spytać się o dalsze wskazówki.
- Dziękuję. - powiedziałam i pobiegłam w stronę windy. Wpadłam do pustej maszyny i nacisnęłam przycisk 2 piętra. Kiedy winda zamykała sie ktoś w ostatniej chwili wpadł do środka.
- dziewczyno o mało cię nie zgubiłem. - powiedział Daniel.
- nie wiedziałam, że pójdziesz ze mną. - odpowiedziałam szczerze.
- nie zostawię cię. - z jednej strony to miłe, ale nie wiem jak Dawid zareaguję... nie zdążyłam mu o tym powiedzieć, bo winda otwarła się. Od razu wybiegłam na korytarytarz przez co wpadłam na jakąś lekarke.
- Oj przepraszam bardzo.
- nic nie szkodzi, szukasz czegoś?
- tak. Szukam chłopaka z wypadku, Dawida Kwiatkowskiego.
- Ty jesteś Maja?
- tak.
- to ja do ciebie dzwoniłam. Zapraszam cię do mojego gabinetu. - odwróciłam się za siebie aby dać znak Damianowi, że idę za lekarką, ten w odpowiedzi skinął głową.
Weszłam za kobietą do jej gabinetu i usiadłam na fotelu przed jej biurkiem.
- najpierw muszę panią spytać czy jest pani kimś z rodziny? - co ja mam jej powiedzieć? Jeśli powiem prawdę nie wpuści mnie do niego i nie poinformuje mnie o jego stanie zdrowia, jak powiem, że jestem jego siostrą to czemu nasze nazwiska nie będą się zgadzały? Oczywiście mogłabym jej wciskać kit o tym, że jestem jego przyrodnią siostrą i opowiadać historię swojego życia, ale to nie wypali, bo przecież to Dawid Kwiatkowski na pewno prędzej czy później się dowie, że kłamie. Jak powiem, że jestem jego dziewczyną to powinna udzielić mi informacji?
- Jestem jego narzeczoną. - wypaliłam bezradna.
Lekarka spojrzała na moje palce z uniesioną brwią.
- Sprzątałam dziś dom, a kiedy to robię ściągam biżuterię, kiedy pani zadzwoniła nie patrzyłam na nic tylko wybiegłam z domu.
- dobrze dziecko nie tłumacz się. - zaśmiała się kobieta. - to było do przewidzenia, bardzo szybko się zjawiłaś, musi być dla ciebie ważny.
- t-tak właśnie tak. - nie wiem czy chciałam w tym momencie przekonać ją czy siebie.
- Dawid miał dużo szczęścia, po mimo takiego wypadku jego stan jest dobry. - kamień z serca. - nie dawno odzyskał przytomność, jest bardzo potłuczony, ma rozcięty łuk brwiowy i zwichniety nadgarstek. Podaliśmy mu silne leki i teraz prawdopodobnie śpi, jeżeli badania nie wykażą żadnych zastreżeń, a jego stan się polepszy możemy wypuścić go nawet za dwa dni. Na prawdę nie ma się czym pani martwić, moi koledzy są pełni podziwu, że z takiego wypadku doznał tak małych obrażeń.
- co się dokładnie stało?
- Samochód pana Dawida zderzył się z innym, normalnie po takim zderzeniu jak te operujemy pacjętów i powtórzę się, na prawdę miał dużo szczęścia. Wypadek nie jest z jego winy, chociaż dokładnie nie wiem, ale z tego co słyszałam mimo wszystko Dawid jechał o wiele za szybko.
- co z drugim poszkodowanym?
- jest w trakcie operacji, doznał gorszych obrażeń, tyle mogę powiedzieć.
Wypuściłam powietrze z płuc.
- mogę zajrzeć do Dawida?
- tak jasne chodź za mną.
Wyszłam z dość przytulnego gabinetu na szpitalne korytarze. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Daniel, który wchodził do windy. Chciałam do niego podejść i podziękować, ale winda się zamknęła, a ja musiałam iść za lekarką. No trudno, przecież nie kazałam mu tutaj być.
Kobieta otworzyła drzwi sali, a ja zamarłam.
- spokojnie, wiem, że nie wygląda tak dobrze, ale jego stan taki jest.
- rozumiem. - wyszeptałam.
Leżał podłączony do kroplówek i jakiś maszyn, miał obandażowaną głowę i usztywnienie na nadgarstku. Po za tym, był też nie źle posiniaczony i podrapany. Usiadłam po jego prawej stronie i złapałam za zdrową rękę.
- przepraszam - wyszeptałam ledwo słyszalnie, a do moich oczów naszły łzy.
- są już wyniki badań? - usłyszałam głos lekarki.
- w większości tak, nie wykryto żadnych krwotoków wewnętrznych ani innych obrażeń. Stan jest stabilny, pacjent jes bardzo silny. - odpowiedziała pielęgniarka
- kiedy zasnął?
- przed chwilą, był tutaj jeszcze jakiś chłopak i z nim rozmawiał, po tym jak go wyprosiłam leki zaczeły działać.
- Dobrze, nie wpuszczaj tutaj nikigo oprócz tej pani, chyba, że ona potwierdzi, że to ktoś z rodziny.
- oczywiście, ile pani może tutaj być?
- ile tylko chce, nie wypraszaj jej chyba, że stan się pogorszy.
- dobrze.
Lekarka mówiąc to podeszła do mnie.
- nie martw się, bądź przy nim, możesz nawet zostać na noc tylko pamiętaj żeby odpocząć, myśl też o sobie. Jeżeli będziesz miała jakieś pytania szukaj mnie w moim gabinecie.
- dziękuję.
- zadzwonisz do jego bliższej rodziny?
- nie chce martwić jego rodziców, ale zadzwonie do jego menagera i pewnie tu przyjadą.
- dobrze, pewnie mam też ostrzec ochronę?
- myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Fani nie mają skąd się dowiedzieć, nikt nic nie pisał, chyba że media zainteresują się wypadkiem...
- o to się nie martw, po każdym wypadku przychodzą żeby zrobić materiał, ale teraz się nie zgodziliśmy. Pewnie pojawi się w internecie informacja o wypadku, ale nie wiedzą kto brał w nim udział.
- wie pani.. niech pani lepiej powie ochronie, fani Dawida są spostrzegawczy, mogą rozpoznać auto.
- jasne - zaśmiała się. - zajrzę tu później.
- dobrze.
Lekarka wyszła, a ja zostałam przy łóżku Dawida.
Patrząc na niego czułam kłócie w sercu. To nie powinno się zdarzyć. To wszystko moja wina... cóż nie wyjdę stąd póki Dawid się nie obudzi i nie przeproszę go. Kiedy już to zrobię zniknę z jego życia i będzie tak jak powinno być.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Wrzoska.
- Tak, Majka? Jedziecie już?
- Wrzosek Dawid miał wypadek, jestem w szpitalu.
- co?! Co się stało?!
- powiem ci wszystko, tylko przyjedź proszę.
- Jasne Majka, wyślij mi adres, będę jak najszybciej.
- Już wysyłam.
Rozłączyłam się i wysłałam adres szpitala. Odłożyłam telefon na półkę obok łózka i westchnęłam. Zaczełam bawić się palcami Dawida i gładzić jego dłonie.

Co ja najlepszego zrobiłam?

Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię.
- Majka, Majka obudź się. - Wrzosek. Otrząsnęłam się i spojrzałam na chłopaka.
- Która godzina? - zapytałam zaspana.
- 19.00 choć do bufetu szpitalnego, napijesz się i zjesz coś. Musisz rozprostować kości pewnie jesteś cała obolała.
- okej. - wyplątałam rękę z dłoni Dawida i wstałam przy czym jęknęłam, rzeczywiście nie spałam w dogodnej pozycji.
Wyszliśmy z Wrzoskiem na 3 piętro gdzie był bufet. Na miejscu chłopak zamówił mi herbatę i szarlotkę. Widząc cisato zemdliło mnie, wcale nie mam ochoty jeść. Dobra Majka... dasz radę to tylko szarlotka, nie zaszkodzi.
- Maja co się stało, od lekarki dowiedziałem się szczegółów wypadku, ale jak to się stało, że nie jechał z tobą?
Drzącym głosem opowiedziałam mu wszystko co się stało.
-... i czuję się winna. To wszystko przeze mnie.
- Nie Majka. To nie twoja wina. Dawid miał najwidoczniej napad. On tego nie kontroluje. Poza tym mógł dać ci wyjaśnić wszystko.
- ale gdyby nie ja to byłby w warszawie i robiłby to co piwinienen. - łzy niekontrolowanie zaczęły spływać oo moich policzkach.
Poczułam silne oplatające mnie ramiona Sebastiana. Zaczął pocierać moje plecy co mnie trochę uspokoiło.
- Wrzosek ja dużo myślałam i najlepiej będzie jeśli znikne z życia Dawida. On ma same problemy przeze mnie.
- Majka co ty gadasz?! - przerwał mi. - słuchaj Dawid cie potrzebuje i ty potzebujesz jego. Widzisz do czego doprowadził jego napad? Odkąd dłużej się z Tobą nie widzi praca z nim to piekło. Ma coraz więcej niekontrolowanych napadów, najgorsze są kiedy mało ze sobą rozmawiacie. Majka on cię potrzebuje, tylko ty mu pomożesz, nawet ja już nie umiem mu pomóc, a ty potrzebujesz jego, odkąd tutaj jesteśmy zjadłaś kawałeczek szarlotki i odkąd ostatni raz Cię widziałem zmarniałaś. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- niech Dawid zdecyduje czy chce utrzymywać ze mną jeszcze kontakt.
- dobra, ale uwierz mi, że prędzej zrezygnowałby z kariery niż z zerwania z tobą kontaktów. - prychnęłam.
Zostalismy w bufecie do godziny 20 rozmawiając o całej sytuacji.
Po tym wróciliśmy do sali Dawida. Udiadłam na wcześniejszym miejscu i chwyciłam rękę chłopaka.
- Maja może pojedziemy do ciebie? Prześpisz się i odpoczniejsz, nie ma sensu tutaj siedzieć.
- nie Wrzosek, ja zostaję.
- eh... no dorze - usiadł na wolnym łóżku i zaczął robić coś na swoim telefonie.
Po jakimś czasie poczułam zmęczenie, Wrzosek nałożył na mnie jeden ze szpitalnych kocy za co podziękowałam mu uśmiechem.
Wtuliłam się do ręki Dawida i odpłynęłam.

*Perspektywa Dawida*

Walcząc z bólem powoli otwarłem oczy, ale od razu je zamknąłem przez rażące nnie światło. Zacząłem mrugać oczami aby przyzwyczaić się do światła. Kiedy odzyskałem ostrość widzenia popatryłem na prawą rękę ponieważ czułem na niej lekkie obciążenie. Widząc Majkę mały uśmiech wkradł się na moją twarz, mały ponieważ poczułem ból i od razu zamienił się w grymas.
- wstała śpiąca królewna. - usłyszałem głos mojego przyjaciela.
- długo tu siedzicie? Czemu nie wziąłeś jej do domu?
- uparła się, że musi zostać. Czuje się winna.
- nie powinna, to ja źle zareagowałem.
- tak wiem, ale mimo wszystko ma wyrzuty sumienia.
Powoli wypuściłen powietrze z ust.
Mimo bólu jaki odczuwałem przesunąłem się w lewo i dałem znak Wrzoskowi aby pomógł Majce wejść na łóżko. Chłopak przeniósł ją lekko, dziewczyna wymruczała coś pod nosem i wtuliła się w moje ramie.
- Wrzosek... - westchnąłem
- hm?
- głodny jestem - popatrzyłem błagalnie na przyjaciela na co on sie zaśmiał.
- pójdę najpierw do twojej lekarki.
- okej.
Czekając na lekarza patrzyłem na Majke. Biedna czuje się winna, wziąłem kosmyk włosów, który znalazł się na jej twarzy i włożyłem go za jej ucho. Na szczęście ten typ, który się do niej dostawiał wyjaśnił mi wszystko zanim wyrzuciła go pielęgniarka.
Nagle drzwi się otworzyły, a do dali weszła kobieta, zapewne mój lekarz prowadzący.
- Miał pan wiele szczęścia, panie Kwiatkowski.
- tak wiem. - westchnąłem.
- przetrzymam cię jeszcze dziś, chcę upewnić się czy na pewno wszystko jest dobrze. Boli cię coś?
- wszystko - prychnąłem
- no tak. Mogłam się tego spodziewać. Mimo wdzystko jesteś silny, dam ci keszcze kroplówki wzmacniające i oczywiście przymykam oko na narzeczoną jeśli nie boli pana ręka. - narzyczoną? Czy ja o czymś nie wiem? Prychnąłem w myślach.
- jasne, ze nie boli . Mój skarbek był tu całą noc, należy jej się.
- dobrze, to ja was zostawiam. Jeżeli chodzi o jedzenie, twój menager poszedł ci po coś do bufetu.
- dobrze, dziękuję.

Chwilę po tym zjawił się Wrzosek z jajecznicą.
- nie wiedziałem, że w szpitalu mają normalne jedzenie - zaśmiałem się.
- bo nie mają, byłem w bufecie, ciesz się, że nie dostajesz jedzenia jak inni pacjenci. Zaśmiałem się i nie chcący obudziłem Majkę. Dziewczyna zerwała się.
- ja... ja..
- Majka spokojnie - przerwałem jej. - nie tłumacz się. - dziewczynie zaszkliły się oczy.
- przepraszam - wyszeptała.
- nie masz za co, to moja wina, ale już wszystko wiem. - uśmiechnąłem się do niej. - no a teraz przytul się do dwojego narzeczonego! - dziewczyna popatrzyła na mnie zdezorientowana, a kiedy zrozumiała o co chodzi na jej policzki wkradły się rumieńce.
- ja.. inaczej by mnie nie wpuścili... musiałam - zaczeła się jąkać.
- no po prostu mnie przytul - zaśmiałem się. Dziewczyna się do mnie wtuliła i przymknęła oczy.

- Majka jest już późno, jedźcie z Wrzoskiem do ciebie, prześpisz się, a rano pojedziemy do Warszawy. - powiedziałem dziewczynie po tym jak spędziła cały dzień przy mnie w szpitalu.
- Dawid nie...
- idziesz i nie ma nie. - przerwałem jej. Westchnęła i niechętnie wstała.
- jakby coś to dzwoń. - powiedziała.
- spokojnie nic mi nie będzie. - zapewniłem ją, jest niespokojna odkąd wyniki jakiś badań nie były za dobre. Na szczęście to nie wpływa na mój pobyt i jutro rano otrzymam wypis.
- Do jutra. - uśmiechnęła skę do mnie i razem z Wrzoskiem opuścili moją sale.
Jutro w końcu wrócę do domu i pogadam z Mają szczerze. Nie chciałem ruszać tematu mojego przyjazdu do niej w szpitalu.

*Perspektywa Majki*

Po tym jak przygowowałam Wrzoskowi łóżko i rozgościłam go u siebie, zamknęłam się w łazience.
Osunęłam się oi ścianie i zaczęłam płakać. Odwinęłam bandarze i popatrzyłam na moje ręce. Po takim czymś zasługuję na pożądną kare. Wiem, że nie powinnam ale to silniejsze ode mnie. Wstałam i podeszłam do półki gdzie była żyletka. Co prawda lekko chwiejnymi ze zmęczenia krokwami. Stojąc przy umywalce zaczęłam robić nowe rany. Łzy płynęły mi strumieniami kiedy robiłam coraz głębsze nacięcia.

*Perspektywa Wrzoska*

Usłyszałem niepokojący huk w łazience , w której była Majka. Pobiegłem tam szybko i otworzyłem drzwi. Zamarłem na widok jaki tam zobaczyłem.

Hej kochani!
Jak rodział? Wiem, że dziś się nic nie dzieje, musicie mi wybaczyć.
Następny rozdiał mam nadzieję, że pojawi się do tygodnia/dwóch.

I oficjalnie muszę was poinformować, ze jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na dzień dzisiejszy pojawi się 2 część! Oczywiście to zależy też od was.
Do następnego!
/dreamer535

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top