11. Zapomnijmy.
Majka tej nocy spała niespokojnie. Kilkakrotnie musiałem mocniej ją przytulać i uspokajać. Płakała przez sen, krzyczała, trzęsła się, a ja miałem coraz większe wyrzuty sumienia.
Obudził mnie niezadowolony pomruk dziewczyny.
- Głowa mi za chwilę eksploduje. Kac morderca, Dawid ratuj. - wymruczała z zamkniętymi oczami, przez chwilę byłem zdziwiony, że zachowuje się jakby się nic nie stało.
Wstałem i ruszyłem do kuchni po tabletki i wodę po czym wróciłem do dziewczyny dać jej proszki. Szybko przełknęła lekarstwo i oparła łokcie o kolana. Podniosłem rękę aby złapać ją za dłoń jednak ona szybko się odsunęła. Więc stało się. Majka się mnie boi. Siadłem na krańcu łóżka i wpatrywałem się w nią wzrokiem pełnym bólu.
- Dawid.. J.. Ja..
- Rozumiem. - przerwałem jej wypowiedź niekontrolowanie łamiącym się głosem.
- Nie Dawid. Nie rozumiesz! Brzydzę się sobą! Jestem do niczego! Czuje się jak śmieć! Czuje ich brudny dotyk na moim ciele! - wykrzyczała z histerią w oczach.
- Maju uspokój się, proszę. - mówiłem jak najłagodniejszym tonem aby się mnie nie przestraszyła, bo najchętniej dołączył bym do niej.
Wybuchnęła płaczem i opadła na łóżko.
- ja.. po prostu zostaw mnie samą... mam niesamowity mętlik w głowie, muszę wszystko poukładać. - powiedziała ślepo wpatrując się w sufit.
- dobrze. Wołaj jeżeli będziesz czegoś potrzebować. - nie zostało mi nic innego jak opuszczenie pokoju.
Zrezygnowany wyszedłem na balkon i odpaliłem fajkę.
Jedna.
Druga.
Trzecia.
Dobra przy czwartej już zaczyna mi się robić słabo. Wyrzuciłem niedopałek za barierkę i wróciłem do salonu. Opadłem zrezygnowany na kanapę, Weedy położył się tuż obok mnie, a ja wziąłem swojego laptopa na kolana. Zalogowałem się na prywatnego Facebook'a i napisałem do Sebastiana.
Ja: Wrzos Majka miała ciężką noc, a teraz odpycha mnie od siebie, leży na łóżku i tępo patrzy w sufit. Oszaleję za chwilę.
Sebastian: próbowałeś z nią pogadać?
Ja: Nie wiesz co próbowałem ją szturchnąć kijem.
Logiczne że chciałem ale zaczęła krzyczeć, że jest beznadziejna do niczego itp.
Pisząc to ręce mi się trzęsły.
Nie.
Nie mogę dostać napadu, nie kiedy pokój obok jest załamana Maja.
Sebastian: Już do Was jadę.
Ja: Ona chcę zostać sama poza tym dwóch facetów na jedną dziewczynę która przeszła próby gwałtu chyba nie wchodzi w grę.
Sebastian: Po drodze zgarnę Saszan.
Ja: Okej, proszę pośpieszcie się, bo za chwilę coś rozwalę.
Sebastian: Dawid uspokój się. Nie możesz stracić panowania, nie przy Majce.
Odłożyłem laptopa na stolik aby go przypadkowo nie zniszczyć i zatopiłem ręce w swoje włosy, które zacząłem ciągnąc.
*30 minut później*
Słysząc pukanie do drzwi zerwałem się na równe nogi. Ledwo otworzyłem drzwi, a Wrzosek i Saszan byli już w środku z poważnymi minami.
- Ja idę do niej pierwszy. - poinformował Wrzosek ruszając w kierunku sypialni.
Jednak długo tam nie pobył. Za drzwiami rozległ się szloch dziewczyny rozpaczliwie powtarzającej "zostaw mnie", "nic mi nie rób", "boję się", "brzydzę się sobą",a Wrzosek został wyrzucony przez poduszkę lecącą w jego kierunku. Stałem na środku pokoju, próbując opanować gniew. Te słowa tak bolały, Majka nie czuła się bezpiecznie pod moim dachem. Zacisnąłem drżące dłonie, usta i oczy. Zacząłem głęboko oddychać aby uspokoić się choć trochę.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Poczułem rękę na moim ramieniu.
- Stary spróbuję z nią pogadać, obiecuję zrobię wszystko co w mojej mocy. - Saszan zapewniała mnie patrząc mi prosto w moje oczy.
Gdy Roksana wchodziła do pokoju zobaczyłem Majkę siedzącą pod ścianą, całą zapłakaną, później drzwi pchnięte przez moją przyjaciółkę zasłoniły mi widok. Ulżyło mi kiedy nie usłyszałem krzyków, a dziewczyna nie została wyrzucona. Długo rozmawiały, kiedy ja chodziłem w kółko po mieszkaniu żeby jakoś wyładować złość. Wiem dziwne pewnie powinienem być smutny czy też załamany. I owszem jestem. Ale złość na samego siebie jest większa.
Nagle drzwi otworzyły się a z pokoju ramię w ramię wyszły obie dziewczyny po czym zapłakana Majka udała się do łazienki.
- Jest podłamana i przestraszona. Teraz weźmie prysznic żeby się odświeżyć, poczekam jak wyjdzie ale zostawimy z Wrzoskiem was samych. Teraz Majka potrzebuje tylko twojej obecności Dawid. - oznajmiła czerwonowłosa i usiadła koło Wrzoska.
- To moja wina, prawda? -zadałem w końcu pytanie które nurtuje mnie od wczoraj.
- NIE. - zaprzeczyli równocześnie.
Nie drążyłem tematu wiedziałem, że wina leży po mojej stronie.
Po 20 minutach Majka wyszła, dalej miała ubraną moją koszulkę i bokserki w których wyglądała tak uroczo. Włosy spięła w koka i zmyła makijaż. Wyglądała o wiele lepiej niż zaledwie 30 min temu więc troszeczkę mi ulżyło.
Majka zatrzymała się na środku pokoju, nawiązała kontakt wzrokowy z Roksaną po czym ta kiwnęła głową i bez słowa wstała i pociągła za sobą Wrzoska.
Wyszli. A ja zacząłem panikować, nie miałem pojęcia co robić, bałem się, że Majka znów wpadnie w histerię.
Byłem pod ścianą, chciałem coś powiedzieć ale nie za bardzo wiedziałem co, więc co chwile otwierałem i zamykałem usta. Dziewczyna powoli zaczęła do mnie podchodzić, a ja byłem gotowy na wszystko. Gdy była pół metra ode mnie serce szybciej zaczęło mi bić. Co robić? Co ona zrobi? Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna oplotła mnie w pasie i wtuliła głowę w moją klatkę piersiową. Szybko zareagowałem i schowałem ją w swoich ramionach tak jakby za chwile miała zniknąć. Ale ona była, potrzebowała poczucia bezpieczeństwa, a ja to bezpieczeństwo chcę jej dać. Trwaliśmy tak długo, żadne z nas nie zamierzało się od siebie odsunąć, tak było najlepiej i mam nadzieje, że ona też czuła, że tak powinno być już zawsze. Zawsze będę jej oparciem. Wtuliłem nos w jej włosy i zaciągałem się ich cudownym zapachem. Chciałem ją zapamiętać na jak najdłużej. Rękami gładziłem jej plecy kiedy ta co jakiś czas wzmacniała swój uścisk jakby chciała utwierdzić się w tym czy jestem. Jestem i zawsze będę nawet jeśli nie będzie tego chciała, bo uświadomiłem sobie, że dziewczyna stała się częścią mojego życia. Mam nadzieje, że ja w jej życiu też jestem kimś równie ważnym jak ona dla mnie.
- Dawid, dziękuję. - jej głos był taki cichy i słaby.
- Nie masz za co. To ja powinienem Cię przepraszać
- Przepraszać za co? Za to, że mi tak pomagasz? Proszę Cię zapomnijmy o tym co się stało, nie chcę do tego wracać.
- Dobrze... tylko... - westchnąłem i odsunąłem dziewczynę od siebie tylko po to żeby przejść na fotel. Pociągnąłem ją tak, że siedziała na moich udach twarzą do mnie.
- Tylko... byłem pewny, że... że będziesz się mnie bała.
- Dawid... jedyne kogo teraz się boję to Filipa i Toma jeżeli rzeczywiście tak ma na imię. - na samo wspomnienie tych gnojów Majka zaczęła niespokojnie oddychać. Chcąc ją uspokoić powoli pocałowałem ją w czoło i spuściłem głowę tak, że teraz nasze czoła i nosy opierają się o siebie.
- Spokojnie. Obiecuję, że oni nic ci już nie zrobią. - właśnie po wypowiedzeniu tego zdania uświadomiłem sobie, że Filip chodzi z Majką do szkoły, a ja nic z tym nie mogę zrobić, bo Wrzosek z dość długiej (i brutalnej ale powiedzmy, że nic się nie wydarzyło) rozmowie uzgodnił z nim, że on nie pójdzie na policje w sprawie pobicia, a my nie zgłosimy próby gwałtu. Szczerze? Wolałem być oskarżony o brutalne pobicie żeby ten gnój odpowiedział za swoje czyny, ale Wrzosek się spierał, że to odbije się na mojej karierze. Cóż załatwię sprawę z Filipem inną metodą. Nie chcę zaczynać tematu Filipa gdy Majka jest w takim stanie. Zajmę się nim i nie wypuszczę jej z Warszawy póki nie będę miał pewności, że nic jej nie zrobi.
- Maju nie o tym chciałem pogadać. - odsunąłem głowę abym mógł patrzeć w jej zaciekawione oczy. - Chodzi o mnie... Nie powinnaś mnie widzieć w takim stanie. Nie zapanowałem nad sobą, a powinienem.
- Dawid po prostu byłeś wściekły, rozumiem.
- Nie Majka to nie to, nie powinienem być taki wściekły. Przepraszam. Nie zrozumiesz.
- To mi to wytłumacz.
Wciągnąłem powietrze, właśnie tego się bałem.
- Nie mogę.
- Czemu nie możesz? Ktoś ci zabronił? Stanie się coś. - i tu mnie ma, bo po prostu boję się jej reakcji... boję się, że będzie mnie uważać za potwora... może gdyby powiedzieć jej. ... ale nie wszystko? I tak już jestem w dupie i się z tego nie wywinę.
- Dawid zaufaj mi, ty wiesz o mnie większość, kiedy ja najwidoczniej nie wiem o tobie nic. - te słowa mnie zabolały, bo rzeczywiście nie wie dużo, zaufała mi kiedy ja najwidoczniej nie...
- Ufam ci. Ufam ci dlatego ci powiem. - zamilkłem żeby poukładać wszystko w głowie, wyróżnić najpotrzebniejsze rzeczy i wykluczyć zbędne informacje. Byłem wdzięczny, że dziewczyna cierpliwie czekała i nic nie mówiła w czasie gdy ja okroiłem moją przeszłość jak tylko się dało. Położyła zachęcająco rękę na moim ramieniu a ja niepewnie zacząłem mówić.
- Kilka lat temu miałem napady złości. Nie ważne czy był powód czy nie, mogłem wtedy rozwalić wszystko co stanęło mi na drodze i tak też robiłem. Kiedy zauważyłem co się ze mną dzieje i jakie robię szkody zacząłem wychodzić z domu aby nie zrobić nic nikomu w złości. Wtedy nie byłem sobą, byłem potworem. Ręce mi się trzęsły, a we mnie buzował gniew. Odwróciłem się od przyjaciół, chciałem zadbać o to by nikomu nic się nie stało. Ale oni walczyli, walczyli o mnie. O mojej chorobie dowiedzieli się przypadkowo. Raz kiedy miałem napad poszedłem nad jezioro, zacząłem kopać drzewa, okładać pięściami ich korę i drzeć się nie zauważając, że po drugiej stronie siedzieli moi przyjaciele. Dziewczyny zostały, a chłopaki poszli zobaczyć co się ze mną dzieje, był tam też Wrzosek. To on mnie uspokoił choć do dziś nie pamiętam jak. Wzięli mnie do siebie, a ja wszystko im powiedziałem płacząc. Powiedzieli, że mi pomogą ale ja nie chciałem. Nie chciałem iść do psychologa czy coś żeby ludzie nie myśleli, że jestem potworem. Brałem udział w licznych bójkach od wieczoru kiedy uratowałem dziewczynę przed kilkoma facetami. To wczoraj tak bardzo przypomniało mi przeszłość... Tak bardzo nie chciałem żebyś mnie takiego widziała. Nawet się tego nie spodziewałem, bo ostatni napad miałem jakieś 4 lata temu. Nie wiem co mi pomogło, jedni twierdzą, że wyrzuty sumienia mnie zjadały - tu przygryzłem język z nadzieją, że nie będzie dopytywała o co chodzi. - drudzy mówili, że to dzięki przyjaciołom, a inni, że to muzyka. Tak na prawdę wszystko po trochu. - odetchnąłem, bo kiedy mówiłem chyba zapomniałem tak trochę o oddychaniu. - Majka nie zdziwię się jeśli teraz odejdziesz. Jestem potworem i nie możesz się czuć przy mnie bezpieczna, bo przestałem się kontrolować. Co jeśli to się powtórzy?
Patrzyłem jej prosto w oczy, bałem się zrobić jakikolwiek ruch.
Dziewczyna lekko uchyliła usta a ja zatrzymałem powietrze.
Boję się jej reakcji.
Co jeśli mnie znienawidzi?
Jeżeli znienawidzi mnie za to, to co by zrobiła kiedy opowiedziałbym jej wszystko?
Co myślicie o wyznaniu Dawida i jak zareaguje Majka? Piszcie w komentarzach ;)
Wiem, że rozdział nie jest najlepszy ale czasami muszą być nudne rozdziały aby coś się w końcu stało.
Będzie mi miło jeżeli będzie taka aktywność w komentarzach jak po ostatnim rozdziale.
Pamiętajcie zostawiając gwiazdkę czy komentarz szanujecie moje nocne pisanie.
Do następnego! ;)
Dreamer535.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top