sprawa Eryka Sandersa
Komisarz Eryk Sanders zarazem kochał i nienawidził swoja prace. Szczególnie gdy za oknem od dawna było już ciemno, a on nadal topił się w raportach. Oczywiście poszłoby mu dużo szybciej, gdyby nie to, że pozwolił Danielowi wrócić szybciej do domu. Jednak nie chciał swojemu przyjacielowi jednocześnie świeżo upieczonemu ojcowi robić większych problemów. Zmęczony Eryk omiótł spojrzeniem swoje biurko zawalone teczkami. Z niechęcią przypomniał sobie powód tego bałaganu. Trzy zaginięcia, trzech dziewczyn w ciągu czterech tygodni. Zero poszlak... śladów... ani nawet świadków... to, co udało im się uzbierać, do tej pory było śmiechu warte. Policjant przeniósł wzrok, z dokumentów na tablicę korkową wiszącą koło jego biurka. Na niej wisiały trzy zdjęcia dziewczyn, które dostali od ich rodzin. Sanders miał wręcz wrażenie, że ich wzrok go prześladuje. Wszystkie zaginęły w dziwnych okolicznościach. Lisa Smith wyszła na spacer z psem, jej zwierzak wrócił, ale już bez właścicielki. Emilii Peterson wyszła tylko do sklepu, a Rebeka Scott wraca z pracy w kawiarni. Dziewczyn nawet nic nie łączyło były tylko w podobnym wieku i mieszkały w tym mieście. Nigdy nawet się nie spotkały... nawet nie były do siebie podobne... Lisa ma długie czarne włosy, niebieskie oczy, blada, jest szczupła i wytatuowała sobie prawą rękę. Emilii jest ruda o zielono szarych oczach i niska. Rebeka za to była czarnoskóra o kręconych krótkich włosach i brązowych oczach i z kolczykiem w nosie. Policjant zaczął mieć poważne wątpliwości czy te przypadki w ogóle są ze sobą powiązane. Jednak rodziny i przyjaciele każdej z dziewczyn zarzekali się, że one same na pewno by tak po prostu nie wyjechały i nie uciekły. Poza tym zniknęły tylko dziewczyny i rzeczy, które miały przy sobie w tamtej chwili nic innego. To już wyklucza ucieczkę czy po prostu wyjechania z miasta... policjant stał w rozprostować kości i ruszył po raz kolejny podczas tej długiej zmiany do automatu z kawą. O tej porze na komisariacie było naprawdę mało osób. Dlatego Eryk nie zdziwił się, kiedy pokój socjalny był kompletny pusty. Włączył maszynę z kawą i oparł się o ścianę, czekając na ten pobudzający napój. Nagle w jego zmęczonych myśli przerwał dzwonek jego telefonu służbowego. Komisarz nie był jakąś specjalnie zaskoczony nagłym telefonem podczas śledztwa przy przesłuchiwaniu rodziny i przyjaciół zaginionych rozdał dość sporo swoich wizytówek. Z prośbą o telefon, kiedy ktoś sobie coś przypomni. Zmęczony mężczyzna spojrzał na numer, który kompletnie nic mu nie mówił.
- Komisarz Eryk Sanders słucham?- zapytał, przecierając zmęczona twarzy dłonią.
-róg ulicy piątej i dwunastej, zaułek ze starą opuszczoną kamienicą pomiędzy koszami na śmieci, leży tam owinięta w stare worki — do słuchawki cicho wyświetlał kobiety głos. Był jak lekki powiew wiertło między gałęziami.
-słucham?- zapytał bardziej ożywiony, choć do końca Nie mógł uwierzyć treść tę wiadomość. jednak cały czas miał na uwadze to, że może to być tylko nieprzyjemny żart. Musiał pamiętać, że ktoś może chcieć wprowadzić policję tylko w niepotrzebny błąd.
- róg ulicy piątej i dwunastej, zaułek ze starą opuszczoną kamienicą pomiędzy koszami na śmieci, leży tam owinięta w stare worki — powtórzyła słowo w słowo prawie jak na nagraniu- proszę, pospiesz się- dodała, jeszcze ciszej o ile było to możliwe. Potem w słuchawce rozlać się sygnał urywanego połączenia. Eryk spojrzał na kubek parującej kawy, który już sam nie był mu potrzebny, żeby się rozbudzić. Nadal nie wierzył w to, co usłyszał, ale wiedział, że musi to sprawdzić, bo mógł być to pierwszy przełom w tym małym, dziwnym śledztwie.
Eryk od razu ruszył do pokoju dyżurnego. Zaczęły go nawiedzać bardzo złe przeczucia, próbował skojarzyć głos kimkolwiek, z kim rozmawiam przez ostatnie kilka dni. Jednak w głowie miał kompletną pustkę. Co ważniejsze, jeśli to prawd, to skąd ta osoba ma takie informacje?
- Calvin? Masz jakiś patrol w okolicy rogu ulicy piątej i dwunastej?- zapytał swojego współpracownika. Drugi Policjant, mimo że był młodszy od Komisarza to wyśmienicie wykonywać swoją robotę.
-niedaleko jest jeden radiowóz, a o co chodzi?- zapytał dyżurny, unosząc wzrok znad monitora.
- dostałem dziwny cynk, może być to jakaś podpucha, ale bardzo chciałbym to sprawdzić — wytłumaczyłem to kumplowi z pracy.
- Czy mógłbyś tam wysłać patrol, a ja sam bym dojechał i sprawdził z nimi? - zapytałem, chciałem mieć to za sobą jak najszybciej.
- w porządku, ale skąd masz ten cynk? - zapytał wyraźnie zaskoczony.
- i ta druga kwestia, w którą do ciebie przyszedłem. Chciałbym, żebyś zlecił sprawdzenie tego numeru — w kieszeni wyjął telefon służbowy, pokazując mu ostatni numer kontaktowy. Calvin zabrał mu telefon, wpisując numer w dane na komputerze.
- sprawdzę to, a ty jedź i kontaktuj się z na bieżąco — odpowiedział w końcu policjant, przerywając krótką chwilę ciszy. Jakieś 15 minut i jednego wypalonego papierosa później Eryk był już na miejscu. Miejsce, o którym mówił tajemniczy kobiecy głos, nie było jakoś mocno daleko, ale na pewno było bardziej obłudne. Przywitał się z przyjaciółmi z komendy, którzy już tam na niego czekali i wywalił peta. W tajemniczym zgłoszeniu o ile można to tak nazwać była mowa o zaułku i koszach na śmieci. Dokładnie tak jak mówiła, stara kamienica była opuszczona już od kilku ładnych lat. Budynek z czerwonej cegły wręcz się rozsypywał. Po szybkim upewnieniu się, że okolica jest pusta, policjanci przystąpili do przeszukiwania okolicy. Błyskawicznie cała trójka dotarła do zaułku za kamienicą. To miejsce było tak samo opustoszałe, jak cały ten budynek. Na pierwszy rzut oka poza schodami pożarowymi i workami śmieci, przy których kuble od dawna nikt nie wywoził, nic tu nie było. I oprócz okropnego smrodu rozkładającego się ciała, którego nie idzie pomylić z niczym innym. Eryk tylko raz miał do czynienia z tym zapachem i wiedział, że zapamięta go do końca swojego życia. Z kieszeni płaszcza wyjął chustkę, przykładając ją do nosa i ust by, łatwiej było mu oddychać. Ominął leżący na Ziemi Śmieci i porozdzierane przez szczury worki. Przeszedł obok starego kontenera na odpady i widok zaraz za nim wstrząsnął. Wszystkie wątpliwości co do dziwnego telefonu nagle uleciały. Leżała tam... zupełnie jakby ktoś wyrzucił ją jak te śmieci... jej rozkładające się ciało wepchnięte między worki z odpadami. Owinięta w starą folię chyba malarską... Eryk cofnął się parę kroków, czując jak, kolację podchodzi mu do gardła. Wziął głęboki wdech, wyjmując telefon i dzwoniąc do dyżurnego. Ten jak zwykle odebrał po pierwszym sygnale, jednak to Eryk odezwał się pierwszy.
- Przyślij tu więcej ludzi, technikum i psy, mamy tu zwłoki- Sanders powiedział na jednym wydechu. Komisarz odciął teraz myśli o tym, co przeszła ta biedna dziewczyna. Musiał się skupić, żeby pozbierać wszystkie ślady i by mógł posadzić tego, kto jej to, co jej to zrobił Za kraty. Nie umiał nawet powiedzieć, od kiedy dziewczyna nie żyje i jak długo leżą zwłoki. Kolejne Wydarzenia potoczyły się bardzo szybko, ale Eryk został odesłany przez górę do domu. Według niego samego
Była to wielka niepotrzebna głupota, ale on już sam nic na to nie mógł poradzić. Szefostwo stwierdziło, że ten dzień był dla niego i tak nazbyt długi... a on sam już nie mógł ukryć tego, jak bardzo jest zmęczony. W pracy pojawił się dopiero kolejnego dnia z rana. Ten komisariat w nocy i za dnia to były jak dwa różne miejsca. Za dnia wybuchu głośno było to pełno ludzi i panował harmider. Za dnia w życiu na komendzie towarzyszyło masę włosów chrząszcz kajdanek szelek z papierów i raportów oraz Masa ludzi tłocząca się na korytarzach. Eryk na swój dziwny sposób lubił takie otoczenie, był wtedy, że naprawdę może działać, a nie wypełnia tylko głupie formularze zza biurka. W gabinetu dyżurnego został skierowany do piwnicy. Gdzie mieściła się kostnica, ich posterunek był jednym z niewielu który miał ten luksus u siebie na miejscu. Po wjechaniu do piwnicy budynku starą klekoczą się windą, wszedł do małego królestwa Henriego. Siwy mężczyzna z zarostem, który już raczej powinien myśleć o emeryturze, a nie o kolejnych zwłokach miał dość dziwne poczucie humoru, którego Eryk chyba nigdy nie zrozumie.
- naprawdę musieliście znaleźć ciało, takiej ślicznotki, żebyś w końcu musiał do mnie zejść — zapytał mężczyznę, który był chyba dwa razy starszy od Eryka jak nie więcej.
- Henry Dobrze wiesz, że nie- Eryk mruknął, przewracając oczami.
- co z nią?- zapytał komendant, podchodząc do metalowego stołu. Na których leżały zwłoki od ramion w dół były przykryte białą narzutą. Ciało było w jednym z początkowych etapów rozkładu. Jednak nie szło pomylić jej te włosy twarz i wytatuowana ręka. Erykowi ścisnął się żołądek w mały supeł, ale nie pokazał tego przed współpracownikiem.
- przyczyna zgonu; uduszenie, połamane nogi, do tego kilka razy dźgnięta nożem, ale to już po śmierci- opowiedział z cichym westchnieniem. W głowie Eryka zaczęły piętrzyć się pytania a szczególnie jedno. Kto jej to zrobił?
- czy została zgwałcona?- komendant w końcu zadaje to pytanie.
- niestety tak...- pokiwał głowa z powaga. - odezwę się, gdy cos wyjdzie z badan śladów DNA.
- a odciski palców mówiłeś, że została uduszona?- odwróciłem się do patologa, ale ten przecząco pokręcił głowa.
-Napastnik musiał mieć na sobie skórzane rękawiczki – odparł. Co niestety stawiało Eryka w kropce, przez kolejne kilka godzin musiał zdać raporty ze znalezienia zwłok, i odbyć rozmowę z jej rodzicami. Poinformować ich o śmierci córki. To był najgorsza część jego pracy...
~~
Późnym wieczorem Eryk siedział wygodnie w swoim salonie, zajadał chińską zupkę i wertował stare zakurzone akta, które kiedyś wyniósł z komendy. Błądził wzrokiem po opisach oraz profilach psychologicznych i sam nie wiedział, czego szukał. Miał cień nadziei ze gdzieś pośród tej kupy papieru znajdzie podejrzanego lub poszlakę, która popchnie to śledztwo do przodu. Westchnął głośno, zamykając jedna z papierowych teczek i sięgnął po kolejna, kiedy w całym mieszkaniu rozległo się brzęczenie domofonu. Eryk mocno zaskoczony zmarszczył brwi, idąc do holu, rzucił szybkie spojrzenie za okno. Ulica była pogrążona w mroku, a na domiar tego lało jak z cebra. Komendant nikogo się nie spodziewał, a komu by chciało przychodzić w taką pogodę? Mężczyzna nacisnął guzik.
- halo? -Zapytał zaskoczony, może jednak to pomyłka.
- złapiecie go? Musicie go złapać...- po plecach Sandersa przeszły dreszcze, gdy usłyszał ten sam kobiecy głos. Cholera jasna zapomniał iść do Calvina w sprawie tego numeru. TO TEN SAM GŁOS!! Co oznacza ze ...z kimkolwiek jest ta osoba, właśnie stoi pod jego klatka schodowa.
- kim jesteś?- bał się, że jeżeli zada złe pytanie, spłoszy dziewczynę, która mogła być niedoszłą ofiarą lub... współpracować z morderca.
Czuł, jak strach bije od jej głosu i przeszywa go całego na wskroś. Jednak był policjantem i to on musiał przejąć tu kontrole.
- wiesz, kto to zrobił? Zapytał pewnym siebie głosem, nacisnął powoli guzik przy małym monitorze od domofonu. Doskonale wiedział że od miesiąca, kamera jest zepsuta, ale miał nadzieje, że jednak zobaczy kto, tam stoi. Niestety los, był temu przeciwny. Na ekranie na zmianę migały czarne i białe pasy.
- ja...- jej głos zadrżał jak na moment przed płaczem. Eryk dokładnie słyszał jej szybki głos jakby jeszcze przed chwilą biegła.
- posłuchaj mnie... - mężczyzna wziął głęboki wdech, mówiąc do mikrofonu — policja może ci pomoc, ochronić cię. Musisz tylko powiedzieć, kto skrzywdził te dziewczyny- starał się, by jego głos brzmiał pewnie i spokojnie. Choć w środku sam czuł wielki niepokój. Ciemność w mieszkaniu przerwała błyskawica przeszywająca niebo.
- mi już nic nie pomoże... - atmosfera robiła się zbyt gęsta. Eryk z trudem przełknął gule w gardle.
- tak wiem...- powiedziała bardziej cicho ale jeszcze bardziej przerażona. Eryk spojrzał w stronę okna, było za daleko, by policjant do niego podbiegł i wyjrzał, tak by jego rozmówczyni nie zauważyła. Czuł, jak przerażenie bije od jej głosu i przenika przez niego.
- mogę ci pomoc... tylko powiedz, jak masz na imię – Eryk czuł, że musi wyciągnąć z niej jakiekolwiek sensowne informacje.
- ja nie mogę... Stary hangar pod miastem... tam ją wyrzucił- kobiecy głos w ogóle z nim nie współpracował. Eryk próbował jakoś rozpracować jej zachowanie, co było dość trudne.
- czy będzie tam kolejne ciało?- zapytał Eryk, ale odpowiedziała mu tylko cisza.
-nie nie nie- policjant wymamrotał zły, wybiegając z mieszkania na klatkę schodową. Nawet nie kłopotał się, żeby zamknąć za sobą drzwi. W mgnieniu oka zbiegł pierwszego pietra i wypadł przed blok jak wariat... W takim deszczu nie powinna odejść za daleko, a jednak. Przed blokiem nikogo nie było. Żadnej żywej duszy poza nim samym, ciemnością i ulewnym deszczem. Wypad na zewnątrz, szukając wzrokiem kogokolwiek jednak na marne.... Wybiegł na ulice, moknąc strasznie, lecz nadal nikogo w pobliżu nie było.
-gdzie jesteś?!- krzyknął, ale odpowiedział mu tylko deszcz, wiatr, i walenie własnego serca. Mokre włosy przykleiły mu się do czoła, krople wody spływały po twarzy... policjant wyjął z kieszeni bluzy telefon służbowy.
-Eryk jest 3 w nocy...- jęknął dyżurny, odbierając później niż zwykle
—Calvin mamy problem...
Kolejne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko... zbyt szybko. Ciało drugiej ofiary, Emily Peterson. Została znaleziona w opuszczonym budynku starych hangarów. Jej okaleczone zwłoki został prawie przeoczone przez policje. Znowu wciśnięta między śmieci i zawinięta w folie. Co utwierdziło komisarza w przekonaniu ze to sprawka ten samej osoby. Sanders naprawdę nie przypuszczał ze tak szybko znowu wyląduje w piwnicy Henriego. Z ta różnica ze były tam teraz dwa stoły. Ledwie rejestrował to, co starszy kolega do niego mówi.
-mają te same rany, obie uduszone, ale u Emily pod paznokciami znalazłem ślady DNA, musiała zadrapać napastnika w twarz- powiedział, odkładając raport z sekcji zwłok – już go wrzuciłem to do bazy, pozostało tylko czekać...
-jasne w końcu coś- policjant mruknął idąc już w stronę windy a w głowie tylko myślał co dalej.
-czekaj, zauważyłem coś ciekawego- głos siwego patologa zatrzymał młodszego policjanta zatrzymał go. Nie czekając, aż ten wróci u obu dziewczyn lekko uniósł biały materiał, który okrywał ich ciała, ukazał nadgarstki obu ofiar, na każdym była fioletowa pręga na ich bladej trupiej skórze.
-Wiąże je i gdzieś przetrzymuje – Eryk sam sobie odpowiedział. Nareszcie mieli jakiś postęp w śledztwie. Komisarz wrócił na górę, gdzie spotkał się ze swoim partnerem. Daniel był dobrym policjantem i jeszcze lepszym przyjacielem. Mimo że nie było go przy odnalezieniu zwłok, to szybko zaznajomił się z cała sprawa i postępami w śledztwie. Pojechali na miejsce znalezienia drugich zwłok. Nadal pracowali tam technicy śledczy, ale Sanders chciał się rozejrzeć osobiście. Wysiadł z radiowozu, zapalając papierosa od razu.
- Nałogowiec- mruknął Daniel, przechodząc pod policyjna żółtą taśmą.
-od kiedy jesteś ojcem, zrobiłeś się dość drażliwy- przewrócił oczami, wchodząc na teren hangaru. Rozejrzał się dokładnie dookoła. - gdy policja tu przyjechała ta brama była zamknięta, więc jak tu wszedł? - myślał na głos
-z tego, co wiem, to jest tu więcej wjazdów, trzeba je sprawdzić- wzruszył ramionami rozglądając się. Nie było tu nic imponującego poza metalowym rozpadającym się budynkiem. Kiedyś był tu magazyn jakiejś firmy. Eryk ruszył wzdłuż płotu, w środku hangaru nadal było dużo pracowników zbierających ślady. Po wczorajszym ulewnym deszczu wszędzie było błoto, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci oraz rdzy. Płot ogradzający teren był pokryty plamami rdzy. Przechylał się raz jedna raz w druga stronę. Eryk skręcił za róg budynku, nadal kieruje się wzdłuż płotu. Zatrzymał się przy bramie, marszcząc brwi. Na ziemi były ślady głębokie opon. Eryk szarpnął ręką za bramę, ale ta się nie otworzyła. Na zardzewiałym łańcuchu wisiała całkiem nowa metalowa kłódka.
-Daniel chyba wiem, którędy tu przyjechał- zawołał do drugiego gliniarza. Oparł się noga o metalowy stelaż i podciągnął się. Szybkim ruchem siedział na płocie i już był za nim. Zeskoczył na ziemie, uważnie przyglądając się śladom. Ostrożnie by niczego nie naruszyć, ruszył za nimi. Niestety po kilku metrach droga przechodziła w asfalt. Komendant westchnął cicho, rozglądając się dookoła. Zdecydowanie potrzebowali coś więcej niż tylko ślady w błocie. Ta ulica była już poza miastem więc zaczął wątpić w to, czy są tu jakieś kamery. Nagle się zatrzymał, a jego twarz rozpromienił szeroki uśmiech. A jednak! Byłą! Policjant uśmiechał się jak głupi patrząc na uwieszona na lampie drogowej kamery. Odwrócił się do Daniela, który dotarł w to miejsce chwile później
-Możliwe ze mamy nagrania- Eryk Sanders ogłosił mu z nutka satysfakcji w głosie. Dopiero z powrotem na komisariacie mogli świętować, bo rzeczywiście kamera działał, Eryk opanował emocje i zaczął przewijać materiał do odpowiednich ramy czasowe. Pozostało mu tylko oglądanie, długo na ekranie nic się nie działo. Na monitorze komputera było tylko widać pustą drogę i gesty deszcz około 2:27 w nocy, gdy nareszcie coś się ruszyło. Na drodze pojawił się ciemny stary wan, Eryk uśmiechnął się triumfalnie. Na nagraniu może nie było widać kierowcy, ale pięknie było widać rejestracje i markę samochodu. Poleciał z tym od razu do Calvina, żeby ten ustalił właściciela.
-chwile to zajmie, ale nie aż tyle jak znalezienie tego twojego tajemniczego numeru, musiałem głęboko pokopać, by to znaleźć, ale mam- Dyżurny wychylił się ze zza kilku monitorów
- dlaczego?- Sanders zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, czemu tyle to trwało.
-to nie jest zwykły numer, tylko numer budki telefonicznej, dziwne myślałem, że zostały wyłączone- Calvin wzruszył ramionami. Eryk nie poinformował go, że za drugim razem tajemnicza kobieta nie zadzwoniła, tylko mówiła przez domofon. Wolał ten dziwaczny fakt zostawić dla siebie. Sam sobie nie umiał tego wytłumaczyć a co dopiero przed przełożonymi. Bał się ze mogli, by go przez to odsunąć od śledztwa pomimo tego, jak się zaangażował.
-gdzie ta budka telefoniczna? - zapytał w końcu, przestając w głowie gonić własne myśli. Miał wrażenie ze gdy tylko myśli o wczorajszym zdarzeniu, a szczególnie o przerażonym kobiecym głosie to po plecach biegają mu zimne ciary. Może ona potrzebuje pomocy. Gdy policjant wydrukował mu adres, kusiło go, by zrezygnować z przerwy i natychmiast tam jechać. Uległ tej pokusie, czuł ze chyba umrze, jeżeli się tam nie rozejrzy, ale sam. Potrzebował tego jak tlenu. Wysiadł z auta, rozglądając się i szczerze musiał przyznać, że jest zaskoczony. Parking na stromym wzgórzu, z dwóch stron otoczony lasem, z widokiem na całe miasto, po drugiej stronie ulicy przystanek autobusowy. Budka telefoniczna o dziwo nie była w tak złym stanie, jak by można było się tego spodziewać. Policjant podszedł do niej, otwierając drzwi, w środku wisiał stary mechanizm i czarna słuchawka. Nagle telefon się rozdzwonił, ale nie ten w budce, tylko w kieszeni Eryka. Ten wyjął go szybko i z ulga stwierdził ze to tylko Danielowi.
- halo?- zapytał, rozglądając się po parkingu.
- Stary mamy właściciela wanna!- ten praktycznie krzyknął mu do ucha
- mów- Eryk odpowiedział dużo bardziej opanowanym głosem.
- facet nazywa się Jack Hanson, był już karany za bojki w barze i ogólne awanturnictwo, nie raz były skargi ze koleś jest agresywny. Dwa radiowozy już jada na miejsce, ja zaraz tez ruszam- mówił szybko, pewnie jak zawsze łapiąc sprzęt w biegu.
- dobrze spotkajmy się na miejscu, wyślij mi adres – Sanders pohamował wszelkie oznaki radości, stając się trzeźwo myśleć. Być może nareszcie mają podejrzanego albo to kolejny ślepy trop. Coś tknęło policjanta i podszedł do barierki, która udzielała parking od stromego zbocza, które przypominało klif. Widział z tond duży kawał miasta, jednak inna rzecz przykuła wzrok gliniarza. Mały biały domek z podwórkiem. Był bardzo blisko, był tam dość niedawno. To dom Lisy Smith, możliwe ze dziewczyna tu przychodziła na spacery z psem? Pokręcił głowa, odsuwając teraz te myśli na bok. Skłamałby, gdyby powiedział ze nie jest mu żal dziewczyn, mimo że ich nie znał, ale potrafił podzielić emocje od pracy. Odpalił auto ruszając szybko pusta droga. Znowu do jego uszu dotarł dzwonek przychodzącego połączenia. Nie odrywając niebieskich oczu od jezdni przeciągnął palcem po ekranie odbierając połączenie
- tak Daniel? Już jadę...- jednak nie usłyszał głosu przyjaciela...
- Rebeka Scott jeszcze żyje, ale musicie się pospieszyć- znajomy kobiecy głos wypełnił kabinę samochodowa. Nadal wydawał się przestraszony, ale nie aż tak jak wcześniej
- to ty.. - komisarz wziął głęboki wdech, by się opanować – posłuchaj mamy podejrzanego- policjant nigdy nie zdradzał szczegółów związanych ze śledztwem, ale coś podpowiadała mu ze teraz musi.
- macie? - zapytała cichutko
- tak właśnie tam jadę na miejscu już powinna być policja i zajmiemy się wszystkim obiecuje ci ze ktokolwiek zabił te dwie dziewczyny odsiedzi długa kare już nie musisz się bać. Mogę ci pomoc, ale musisz powiedzieć kim jesteś oraz skąd masz te wszystkie informacje. - mówił spokojnym i opanowanym głosem do wciąż mu nieznajomej postaci. Choć Eryk już do niej trochę przywykł na jakiś dziwaczny pokrętny sposób.
- ja jestem Lisa Smith zostałam zabita i skrzywdzona przez... Jack'a Hansona- wydusiła głosem pełnym bólu i płaczu. Oddech uwiązł w gardle mężczyzny... przecież to nie mogła być prawda! Przecież Lisa Smith leży w policyjnej kostnicy... leży tam MARTWA!!! Powietrze przeszył głośny pisk opon. Eryk stracił na moment panowanie nad autem. Zacisnął mocno palce na kierownicy oddychając szybko. Czy ja właśnie przez ten cały czas rozmawiałem z duchem? Przecież to nie możliwe... prawda? Tylko te słowa powtarzał sobie w kółko w głowie, ale nie potrafił wyjść z szoku... jak na złość dopiero teraz jej słowa miał największy sens... to wyjaśniało skąd ona miała te wszystkie informacje, a także jej emocje w głosie... wziął głęboki wdech, by się uspokoić, ale to nic nie dało. Czuł jak znowu ma ciary na plecach... próbował to pojąć. Nie potrafił...
- Komisarzu Eryk Sanders proszę złap go inaczej on zabije więcej takich jak ja... - jej cichy głos rozbrzmiał po raz ostatni nim zapanowała przeraźliwa cisza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top