Dodatek

Parę tygodni później

- Cześć. Widziałam cię podczas meczu w piłkę ręczną. Byłeś niesamowity! Też chciałabym tak dobrze grać... - Powiedziałam do dziewięciolatka będąc pod postacią jego rówieśniczki.

- Naprawdę? - Spytał zaskoczony.

- No pewnie! - Odpowiedziałam radośnie.

Chłopiec pomógł mi trenując ze mną grę w piłkę ręczną, jednak nie świadom był tego, że w rzeczywistości to ja pomogłam mu.
Był zazdrosny, ponieważ nie potrafił grać tak dobrze w piłkę nożną, jak inny chłopak z jego klasy. Było mu przykro. Jednak pomogłam mu zrozumieć, że to, że nie jest dobry w tamtej grze, nie oznacza, że we wszystkim jest gorszy.

Po treningu schowałam się w kabinie toaletowej po czym stałam się sobą. Przeniknęłam przez ściany i wyszłam z budynku. Następnego dnia, chciałam sprawdzić jak się miewa chłopiec, więc przyszłam na boisko dalej będąc niewidzialna.

Zadowolone dziecko przebywało razem z innymi rówieśnikami.

- To co, pogramy w piłkę nożną? - Zapytał jego znajomy.

- Przecież on ma dwie lewe nogi. Jeszcze strzeli gola do swojej bramki, o ile trafi w piłkę. - Powiedział jakiś łobuz.

- Możemy. Może jestem gorszy od ciebie w piłkę nożną, ale mi to nie przeszkadza. Dla mnie liczy się zabawa. Zresztą, możemy też pograć w piłkę ręczną, jeśli chcecie. - Odpowiedział chłopak.

Po chwili chłopcy zaczęli grać w zaproponowaną przez mojego "pacjenta" grę. Osoba, z którą wczoraj trenowałam była z nich wszystkich najlepsza. Dzieci świetnie się bawiły, a po meczu, łobuz podszedł do chłopca i pochwalił go prosząc o jakieś porady. Miło się to oglądało.

Ponieważ udało mi się pomóc temu chłopcowi, nie było potrzeby, bym dalej go obserwowała, więc po prostu odeszłam mimowolnie szukając Daniela.

Do tej pory się nie z nim nie spotkałam. To znaczy tak, by on o tym wiedział, bo jednak dość często go obserwowałam pod postacią niewidzialności.

Nigdy się jednak nie odważyłam ujawnić. Cały czas miałam przed oczami ten moment na dachu. Daniel był wtedy nieszczęśliwy z mojej winy. Bałam się, że trzymając z nim kontakt, sprawie mu więcej bólu. Miałam nadzieję, że o mnie zapomni, jednak on nie zamierzał. Czasami słyszałam jak pytał się siostry czy mnie spotkała albo wyczuwałam jego emocje i myśli. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi i on nie chciał zrywać ze mną kontaktu. Mimo wszystko Daniel nie próbował mnie szukać, a wykonywał swoje codzienne obowiązki. Wierzył, że kiedyś mnie jeszcze spotka. Był wręcz o tym przekonany.

                            Daniel

- Proszę cię, Rachel. Nie widzisz, jak on cię wykorzystuje? Olej go! - Powiedziałem będąc poirytowany chłopakiem siostry, jednak ona pozostawała głucha na moje komentarze.

- Daniel. Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Pójdę z nim do klubu i będziemy się świetnie bawić. - Powiedziała stanowczo, ubrała się i wyszła.

Mimo, że ufałem mojej siostrze, to bałem się, że jej chłopak ją jakoś skrzywdzi. Był on nieodpowiedzialny, samolubny i kłamliwy. Lubił też ją wykorzystywać. Ile razu to ona płaciła czy pożyczała mu pieniądze, których nie oddawał? Ile razy spełniała jego prośby, podczas gdy on ją olewał? Nawet przed chłopakami się jej wstydził. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, jednak Rachel nigdy mnie nie posłucha. Potrzebowałem pomocy...
Potrzebowałem... Claire...
Od momentu, gdy się wyprowadziła, ani razu jej nie widziałem i brakowało mi jej. Nic dziwnego skoro byliśmy przyjaciółmi i przez ostatnie parę miesięcy mieszkała u mnie w domu. Stała się dla mnie jak rodzina. Zresztą nie tylko mi jej brakowało, a wszystkim.

Już dosyć czekania. Muszę ją znaleźć. Ona musi mi pomóc z siostrą! Ona na pewno pomoże!

Czym prędzej wybiegłem z miasta i skierowałem się w stronę klifu. Claire nie raz mi wspominała, że było to jej ulubione miejsce.
Jednak gdy wszedłem na górę, jej nie widziałem.
Albo jej tu nie było, bo wykonywała pracę, albo po prostu była niewidzialna.
Podszedłem bliżej urwiska, jednak wciąż zachowując bezpieczną odległość ( po sytuacji z dachem, stałem się na to bardziej wrażliwy), wziąłem w płuca tyle powietrza ile potrafiłem, po czym krzyknąłem: Claire!

Po chwili ją zobaczyłem.

   
                             Claire

Jak zwykle wykonywałam swoje obowiązki, gdy nagle poczułam jakby Daniel potrzebował mojej pomocy. Ciekawe, dawno nie musiałam mu pomagać. Ponieważ czułam, że problem nie zagraża w żaden sposób życiu komukolwiek, postanowiłam, że sprawdzę o co chodzi, gdy dokończę to, co miałam zrobić. Po chwili odeszłam i przemieniłam się w siebie, po czym wróciłam do obecnie pomaganej przeze mnie osoby by sprawdzić jak się jej losy potoczą. Jednak wtedy usłyszałam jak ktoś mnie woła i nagle pojawiłam się przed Danielem. Na klifie?

- Claire! - Powtórzył ciszej Daniel, jednak tym razem radosnym głosem, ponieważ mnie ujrzał. Będąc lekko zdezorientowana, nawet nie zauważyłam, kiedy mnie przytulił.

- Miło cię widzieć! - Przywitał się.

- Co my robimy na klifie? - Spytałam będąc jeszcze zaskoczona.

- Sama mówiłaś, że lubisz to miejsce. Miałam nadzieję, że tu cię spotkam i poniekąd miałem rację. - Odparł radośnie.

Popatrzyłam się w jego stronę, jednak on szybko odwrócił wzrok.

- Wiem, co chciałaś zrobić. Nie odczytasz tak szybko moich emocji. - Podrażnił mnie uśmiechnięty.

- Już to zrobiłam - Odpowiedziałam słowami, których się nie spodziewał.

- Szybka jesteś. - Skomentował krótko.

- Dobra, to idę do twojej siostry. - Powiedziałam i już miałam skoczyć, gdy Daniel mnie złapał za rękę.

- Czekaj. Dlaczego tylko teraz się pojawiłaś? Czemu mnie unikałaś? - Zapytał.

Przemilczałam.

- Nie miałam wyboru. Zawołałeś mnie po imieniu. - Skomentowałam i od razu pożałowałam swoich słów.

On się uśmiechnął, zdając sobie sprawę z tego,  co ja, że właśnie wyjawiłam mu sposób zobaczenia mnie, gdy tylko zechce.

- Czyli za każdym razem, gdy ktoś woła twoje imię, ty musisz się pojawić? - Zapytał zadowolony.

- Oczywiście ten ktoś musi mnie znać. Choć raz mnie zobaczyć. Claire to imię, które posiada wiele dziewczyn, więc jakby to działało jedynie wymawiając imię, bez wyobrażenia sobie o kogo chodzi, to byłabym co chwilę przywoływana, co przeszkadzałoby mi w zadaniu. - Wytłumaczyłam.

- Czyli teraz będziemy się często widywać. - Skomentował Daniel.

- Chyba, że będę pod ludzką postacią. To działa, gdy jestem sobą. - Podroczyłam się.

- Dobra, lecę do twojej siostry. Coś czuję, że to idealny moment. - Powiedziałam, po czym zeskoczyłam stając się na powrót niewidzialna.

Gdy dotarłam na miejsce, stałam się na powrót widzialna, zmieniając jedynie ubranie na wieczorową sukienkę. Weszłam i skierowałam się w stronę sali. Gdy przeszłam przez drzwi, obok bufetu dostrzegłam samotnie stojącą Rachel. Podeszłam do niej.

- Zapomniałaś zmienić formy. - Skomentowała, domyślając się, że przyszłam jej pomóc.

- Nie zapomniałam. Specjalnie jej nie zmieniłam. - Zaprzeczyłam.

Przez chwilę nastąpiło milczenie. Nie odzywałam się, dając możliwość Rachel na rozpoczęcie rozmowy.

- Brat cię przysłał, prawda? - Zapytała znienacka.

- Bardzo się o ciebie martwi. - Odpowiedziałam na potwierdzenie.

- Nie potrzebnie. Niech się zajmie sobą. Dlaczego wtrąca się w moje sprawy! - Powiedziała Rachel z początku spokojnie, jednak pod koniec już bardziej oburzonym tonem.
Postanowiłam przeczekać jej wybuch złości i pozwolić jej dać upust emocjom.

- Przepraszam... Po prostu... To miło, że się troszczy, ale... - Powiedziała, gdy już odetchnęła, odwracając wzrok.

- Będziesz też mi odradzać? - Spytała po chwili.

- Nie mam zamiaru. Ty sama wiesz co jest dla ciebie dobre. Jesteś inteligentna i silna, Rachel. I na pewno nie pozwolisz by ktoś cię poniżał, wykorzystywał czy wątpił w twoją wartość. Pomyśl o tym i sama zdecyduj, jak postąpisz. - Powiedziałam, po czym odeszłam.

Gdy tylko przekroczyłam próg, skręciłam w prawo i po rozeznaniu, że nikogo w pobliżu nie ma, zrobiłam się niewidzialna. Po chwili wróciłam, by zobaczyć jak Rachel postąpi.

Chłopak przyjaciółki do niej podszedł i zażądał pieniędzy. Rachel jednak odmówiła.

- Jesteś moją dziewczyną! Powinnaś mi pomagać! - Powiedział oburzony łapiąc ją za rękę.

- I pomagałam, wiele razy. A ile razy ty mi pomogłeś? Ani razu. - Odpowiedziała oburzona.

- Nie waż się do mnie tak odzywać. Powinnaś się cieszyć, że możesz się w czymś przydać. Więc zrób to co do ciebie należy i daj mi tę kasę. - Wykrzyknął w jej stronę.

- Zapomnij! Już nigdy nie dam ci się wykorzystać! Słyszysz mnie?! To koniec! - Odburknęła, a wtedy pod wpływem emocji, chłopak strzelił jej z liścia.
Zarówno ja, jak i Rachel byłyśmy zaskoczone. Zastanawiałam się, czy nie pomóc koleżance, jednak nie mogłam się ujawnić. Chociaż, to nie potrzebne, Rachel na pewno da sobie radę.

Ona odpowiedziała mu celując swoją pięścią w twarz. Już były chłopak zatoczył się lekko do tyłu, a z nosa zaczęła lecieć krew. On stał nie wiedząc jak zareagować. Nie spodziewał się tego udaru. Jego przyjaciele zaczęli się z niego śmiać.

- Nie jesteś mnie wart. - Powiedziała na odchodnym Rachel i wyszła.

A ja odleciałam.

                                   ~~~

- I jak impreza? - Spytał Daniel.

- Średnio... Ja... Przepraszam za moje wcześniejsze oburzenie. - Odpowiedziała dziewczyna.

Rachel właśnie wróciła do domu, a że ja nie miałam niczego do roboty, postanowiłam poobserwować troszkę Daniela i jego siostrę.

- Hej, nic nie szkodzi. Zapomnijmy o tym. - Powiedział Daniel i po chwili zapytał o szczegóły.

Rachel opowiedziała mu moment zerwania. Gdy wspomniała o tym, jak on się do niej odzywał czy jak on ją uderzył, wyczuwałam silną złość i nienawiść Daniela do ex-chłopaka Rachel. Jednakże potem wyczułam również dumę, gdy siostra opowiedziała mu jej odpowiedź.

- A wiesz? Widziałam Claire. - Zagaiła w końcu.

- Naprawdę? Rozpoznałaś ją? - Zapytał myśląc zapewne, że byłam pod kamuflażem, jednak Rachel wyprowadziła go z błędu.

- Wiesz, to nie było trudne. Szczególnie, że była sobą. - Skomentowała.

- Czekaj. Chcesz powiedzieć, że po prostu się przed tobą pojawiła o tak? Nie zmieniając formy? Ale dlaczego? - Zastanawiał się Daniel.

- Bo doskonale wiedziała kogo w tej chwili potrzebowałam. A potrzebowałam przyjaciółki, która mnie wesprze. - Wytłumaczyła trafnie Rachel.

- Prawda, Claire? - Zapytała po chwili milczenia rozglądając się wokół.
Zaskoczyła mnie tym. Przez chwilę wahałam się czy się objawić, ale po postawie Rachel doszłam do wniosku, że nie odpuści tak łatwo. Więc ostatecznie zrobiłam się widzialna.
Daniel zaskoczony obrócił się w moją stronę.

- Skąd wiedziałaś? - Spytałam.

- Przeczucie, ale nie tylko. Zdążyłam cię już wystarczająco poznać, by wiedzieć, że teraz zobaczysz czy twoja pomoc działa. Strzelam też, że często nas obserwujesz, zresztą nie dziwię się. Gdybym była Tobą też był pilnowała czy moi przyjaciele mają się dobrze. - Wyjaśniła.

- Masz rację. - Odpowiedziałam czując lekkie zakłopotanie.

Porozmawialiśmy przez chwilę. Po pewnym czasie Rachel musiała wyjść i po chwili zostałam sama z Danielem.

- Też muszę znikać. To pa! - Powiedziałam robiąc się niewidzialna i mając zamiar się ulotnić.

- Poczekaj chwilkę. - Powiedział Daniel.

Przystanęłam, ale nie zrobiłam się na powrót widzialna.

- Proszę. Wiem, że jeszcze tu jesteś. - Dodał po chwili przyjaciel.

Jednak nie wzywał mnie po imieniu. Wyczułam, że to dlatego, że nie chciał mnie zmuszać.
Odwróciłam się w jego stronę stając się na powrót widzialna i czekając na to, aż przerwie milczenie.

- Ty unikasz mnie. Dlaczego? - Zapytał po chwili.

Nie odpowiedziałam. On patrzył się na mnie w milczeniu oczekując odpowiedzi, na którą się nie zanosiło, bo nawet do końca nie wiedziałam, co powiedzieć. Po chwili Daniel przestał wpatrywać się w moje oczy i westchnął.

- Nie będę cię zmuszał, Claire. Nie będę cię wołał, byś się pojawiała, kiedy zechcę, jeśli tego nie chcesz. Bo to nie o to chodzi. Przyjaźń działa w dwie strony, a gdybym ciągle pod wpływem zachcianki cię przyzywał wbrew twojej woli, to czułbym się z tym źle. Więc jeśli naprawdę nie chcesz od czasu do czasu spędzać ze mną czasu, to najwidoczniej nigdy się nie zobaczymy. To zależy od ciebie, a ja uszanuje twoją decyzję, jakkolwiek by trudna dla mnie ona nie była. Ale proszę cię. Jeśli nie chcesz się ze mną przyjaźnić, to chociażby powiedz mi dlaczego. Co zrobiłem nie tak... - Odpowiedział.

Poczułam jego smutek, jednak nie wyczuwałam żadnego zagrożenia z tym związanym.

- Właśnie to jest problem... Przeze mnie ty myślisz, że coś się dzieje z twojej winy. I to już drugi raz. Cały czas cię krzywdzę. I wtedy to zrobiłam, gdy nie zwróciłam uwagi na to, że moje słowa i czyny mogą cię zranić i sprawić, że to ty będziesz czuł się winny temu, że straciłam moce. I dalej to robię. Widocznie nie potrafię być dobrą przyjaciółką... - Odpowiedziałam.

- Claire. Przecież nic się nie stało. Poza tym ty jesteś świetną przyjaciółką. Jesteś dobra, mądra, troskliwa, godna zaufania. Wiem, że ilekroć będę w potrzebie ty będziesz przy mnie, nawet w błahych sprawach. Czy przypadkiem nie o to chodzi w prawdziwej przyjaźni? - Zapytał mnie.

- Przyjaciel nie powinien krzywdzić. - Odparłam nie będąc całkowicie przekonana.

- Popatrz na mnie. - Powiedział Daniel, a gdy to zrobiłam, on kontynuował. - Czasem przyjaciel skrzywdzi przyjaciela nieświadomie. Tak bywa. Przecież nie robisz tego specjalnie. Każdy popełnia błędy.

Miał rację. Każdy popełnia błędy. Nawet ja. I to normalne. Najważniejsze jest się na nich uczyć i nie popełniać ich ponownie.

Dlatego też postanowiłam nie popełnić tego samego błędu i nie odepchnęłam Daniela.
Przyjęłam jego słowa i podziękowałam.

Wtedy też uświadomiłam sobie jeszcze jedno. Zrozumiałam, że wcale nie jestem nikim tak długo jak będę miała przyjaciół i rodzinę, ponieważ dla najbliższych zawsze będę kimś. Kimś ważnym. Dla Daniela istotne były moje problemy, wątpliwości czy marzenia, ponieważ byłam dla niego ważna - byłam przyjaciółką. To samo czułam ja w stosunku dla niego. On także był dla mnie kimś.

Moja moc nigdy też nie była przeszkodą do zaprzyjaźnienia się z kimkolwiek. To ja sama narzuciłam sobie te barierę. To ja wybrałam samotność. Ale teraz to się zmieniło.
Te wydarzenia pozwoliły mi zrozumieć i docenić to wszystko. A nawet dzięki nim mam rodzinę.

_________________________________

Teraz już ostateczny koniec!

Słów: 2157

Podobało się? Mam nadzieję ^^

Dziwne uczucie, bo to chyba jedyna moja książka nie zawierająca wątku romantycznego. Tu idzie rzecz jedynie o przyjaźni i różnych wartościach, ale nie miłości. Od zawsze miałam taki zamysł, by nie shipować żadnego z bohaterów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top