Rozdział 4




Siedziałam na miękkiej kanapie okryta puchatym kocem w mieszkaniu Aidena. Trochę dziwnie, że znam go nie całą godzinę, a już dałam się tu zaciągnąć.
Przecież nie wiem, kim on jest. Ale pocieszyłam się tym faktem, że przecież uratował mi życie. I to dwukrotnie. Byłam bardzo ciekawa wszystkich wyjaśnień i jego zaskoczenia tym, że jak stwierdził ' nic nie rozumiem'. Może on jest z jakiejś sekty? Rozglądnęłam się i stwierdziłam, że jak na faceta ma względny porządek. Miękka narożnikowa kanapa,
na której siedzę stoi pod oknem, przed nią znajduję się ciężki stolik kawowy, a naprzeciwko wisi plazmowy telewizor. Ściany mają przyjemny ciemnozielony kolor, okna okalają ciemnozłote zasłony. Zauważyłam, że nie ma na widoku żadnych
zdjęć i pamiątek. Usłyszałam, że wchodzi do pokoju i na niego spojrzałam. Niósł w ręce biały, parujący kubek, który przyjęłam z wdzięcznością. Objęłam go zmarzniętymi dłońmi i spojrzałam na niego.
Siadł przede mną na stoliku twarzą do mnie. Spojrzał mi w oczy i głęboko westchnął.
- Nie wiem, od czego zacząć.- Podrapał się po karku.
- Może najlepiej od początku? - Oparłam się wygodnie o oparcie kanapy, podkuliłam nogi i spojrzałam na niego wyczekująco.
Spojrzał na mnie wzrokiem' wcale nie pomagasz', ale kompletnie go zignorowałam.
- Obiecaj, że nie zaczniesz świrować i nie będziesz mi przerywać. - W odpowiedzi skinęłam głową i spojrzałam na niego zachęcająco.
- Wytłumaczę ci to w wielkim skrócie, żebyś to chociaż trochę zrozumiała. Otóż jak zauważyłaś, nie jestem do końca człowiekiem. Bardziej jakby to ująć... upadłym aniołem, tak to dobre określenie. Cóż, nie jestem nim od zawsze. Urodziłem się jako
czystej krwi anioł, wysłannik Boga.- Skrzywił się lekko. - Byłem raczej na wysokiej pozycji, więc jaki był jego zawód, kiedy okazało się, że byłem jednym, który brał udział w buncie przeciwko Bogu.
- Uśmiechnął się kpiąco.
- Zesłał mnie na ziemie razem z resztą buntowników. Każdy dostał tutaj swoje zadanie. Moim jest tropienie i zabijanie demonów, które uciekły z jakby to ująć.. Więzienia, którym się
zajmuję. Jest to tak zwana, kraina cieni, w której znajdują się uwięzione wszystkie demony świata, a moim zadaniem jest je tam zsyłać i pilnować by nie uciekły. Jestem ..
Jakby to powiedzieć.. Panem podziemia?
- Jak stamtąd uciekają?- Spojrzał na mnie z lekką naganą, za to, że mu przerwałam, chociaż obiecałam, że tego nie zrobię, ale powinien wiedzieć, że nie może tego ode mnie oczekiwać. Jestem bardzo ciekawską osobą.
- Tego nie wiem, to są strasznie podstępne stwory, potrafią zmanipulować wszystkimi dookoła. Mogą sprawić, że będziesz im jadła z dłoni.
- Co, jeśli któryś ucieknie i nie będziesz w stanie go złapać?
- W końcu i tak pęknie i da się złapać, po dłuższej chwili na ziemi stają się mniej uważne.- Siedział, wpatrując się we mnie i spokojnie odpowiadał na moje pytania.
- Dlaczego się tak zdziwiłeś, kiedy powiedziałam, że nic o tym nie wiem? - Spojrzałam na niego z ukosa i dmuchnęłam w gorącą jeszcze herbatę i upiłam mały łyk. Uspokajająca.
Pomyślałam z kpiną.
- Cóż.. Nie sądziłem, że cię jeszcze kiedykolwiek zobaczę. Nikt nie przeżywa choćby roku z podrapaniem przez demona.
- Dlaczego? - przerwałam mu zaintrygowana.
- Taka rana działa jak.. Nadajnik dla demonów? Hm.. To tak jakby byli na ciemnym oceanie, a ty byłabyś latarnią morską w oddali. Wiedzą gdzie jesteś. Jesteś ich celem.
Zostałaś 'oznaczona' przez jednego z największych i najsilniejszych demonów. Nie mam pojęcia jaki miał w tym cel, że ci to zrobił, a nie od razu tobą zawładnął.
Demony przejmują kontrolę nad twoim ciałem i umysłem, a później robią wielkie problemy. Także zdziwiłem się, że nic nie wiesz, bo powinnaś spotkać już wiele demonów.
Nie mam pojęcia, dlaczego dopiero teraz zaczęły na ciebie polować.
- Zaczęły na mnie polować?
- Demon przed barem to nie był przypadek, Peachy. Kręcił się tu od dłuższego czasu. Obserwowałem go.
- Śledziłeś mnie?
- Demona, ściślej mówiąc.
- Okeeej. - Przeciągnęłam i wypuściłam drżący oddech. Teraz myślę, że ta herbatka uspokajająca to jednak był dobry pomysł. Szybko upiłam kilka łyków jednocześnie
parząc sobie podniebienie, ale nie zwróciłam na to uwagi. Byłam za bardzo pochłonięta bałaganem w mojej głowie.
- Chcesz powiedzieć, że teraz demony będą na mnie polować na każdym kroku? Czemu nie robiły tego przez te piętnaście lat? Jestem pewna, że zapamiętałabym, jeśli kiedykolwiek któryś
by mnie napadł!
- Tego nie wiem.- Oparł łokcie o kolana i się pochylił.
Schowałam twarz w dłonie, jęcząc.
-Ej nie załamuj się, mała. Teraz nie czas na to. Nie jesteś sama, masz mnie-Uśmiechnął się i złapał mnie za dłonie, które odciągnął od mojej twarzy.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Przecież w ogóle cię nie znam! - Wykrzyknęłam i wstałam, wyrywając dłonie z jego uchwytu. Zaczęłam chodzić w kółko, ciągnąc się delikatnie za włosy.
- To strasznie pogmatwane. Polują na mnie demony! To raczej bardziej niż strasznie pogmatwane.- wstał i podszedł.
- Pomogę ci, Peachy. Postaram się znaleźć odpowiedzi na pytania i postaram się też cię przed nimi ochronić.
- Dlaczego mi pomagasz? - Stanęłam nagle i spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Ja.. Nie wiem do końca. Po prostu chcę, czuję to. - Powiedział nieśmiało, a ja zmiękłam.
- Poza tym ułatwisz mi pracę. Żeby wytropić jednego demona, potrzebuje wielu lat, a ty możesz pomóc mi tym, że i tak cię szukają. Same przyjdą do celu- Wiedziałam, że ma w tym
jakiś interes.
- Więc mam być chodzącą przynętą?
- Nie patrz ta na to. Będziesz pomagać mi w mojej pracy w zamian za ochronę. Beze mnie nie poradzisz sobie za długo. - Znowu złapał mnie za dłonie, pogładził kciukami moją skórę i spojrzał mi w oczy,
widziałam w nich determinacje i jakby troskę? Nie rozumiałam tego. Przecież prawie wcale mnie nie zna.
- Ja.. Muszę to przemyśleć. Dasz mi trochę czasu? Muszę sobie to wszystko poukładać.- Puściłam jego dłoń i odgarnęłam włosy do tyłu, bo zaczynały mi wlatywać do oczu.
Czułam się strasznie. Przestraszona, zmarznięta i nic nie rozumiałam. Jak moje życie w tak krótkim czasie mogło się tak zmienić. Jeszcze wczoraj żyłam normalnie. Moje problemy
, tak patrząc na nie teraz, były aż śmieszne. Teraz polują na mnie demony, moje życie jest w niebezpieczeństwie. Moim obrońcą ma być przystojniak, który jest chyba trochę stuknięty i łapie demony, a potem
przetrzymuje je w jakimś nadprzyrodzonym więzieniu, a ja mam mu pomóc na nie polować. Chyba muszę się napić czegoś mocniejszego niż ta cholerna herbatka.

____

Hejka! Ten rozdział chyba najgorzej mi się pisało. Tu jest tylko w skrócie i we wstępie wszystko wyjaśnione. Później wszystko będzie się powoli jeszcze wyjaśniać.

Postaram się jeszcze jutro dodać jakiś rozdział jak dam radę. Tutaj zaczyna się wszystko pod górkę, bo zaczynam właśnie tzw właściwą fabułę, bo pierwsze rozdziały to było tylko takie lanie wody i wgl xd

Jak myślicie Aiden ma jeszcze jakiś w tym interes? A Peachy przystanie na tą propozycje?

Widzimy sie w następnym, buziaki i wielkie dzięki za komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top