Rozdział 39




Stałam na uboczu okryta kurtką Maxa. Czekaliśmy na anioły, które lada chwila miały przybyć na Ziemię, żeby pomóc nam uwolnić Aidena. Przyglądałam się wszystkim. Upadłe anioły rozrzucone były po całej polanie. Niektórzy rozmawiali, inni po prostu siedzieli w ciszy, czekając na to, co ma nadejść. Trochę bałam się konfrontacji upadłych z aniołami, ale Mia uspokoiła mnie, mówiąc, że to nie pierwszy raz od upadku mają się spotkać. Ponoć co kilkadziesiąt lat wszyscy się zbierają na jakiejś radzie. Nie wiem, o co chodzi dokładnie.
Ciekawe czy Aiden w nich uczestniczy, skoro tak nienawidzi nieba. Chociaż, skoro jest Panem Podziemi, pewnie jest zmuszony, do obecności na nich.
- Wszystko gra?- Odwróciłam się, koło mnie stanął Gabe. Kiwnęłam lekko głową i wróciłam do obserwowania ludzi Aidena.
- Nie potrafię kontrolować moich mocy. - Powiedziałam po chwili. Musi wiedzieć.
- Słucham?- Chyba wydawało mu się, że się przesłyszał. Spojrzałam na niego.
- Poradzę sobie.- Muszę. Nie ma innego wyjścia.
- Peachy.- Złapał mnie za ramiona. Kątem oka widziałam, że niektórzy, ci co stali bliżej, spojrzeli w naszą stronę, z postawą, która pokazuje, że w ciągu sekundy mogą odciągnąć ode mnie Gabe'a. Chyba serio uważają mnie za swoją przyszłą Panią Podziemi. Pokręciłam lekko głową, a oni wrócili do swoich spraw, co chwila, zerkając tylko w nasz stronę. Spojrzałam na Gabe'a. - To niebezpieczne. Twoje moce są potężne. Serio. To nie żarty, może ci się stać krzywda. Nie panujesz nad nimi, Peachy, Moce półaniołów są niekiedy potężniejsze, niż czystego anioła. A to, że przeżyłaś okres dzieciństwa, znaczy, że jesteś strasznie silna.- Mówiąc to, patrzył się na mnie ze zdenerwowaniem. Odsunęłam się na krok, bo zaczynałam się czuć niekomfortowo i delikatnie zagryzłam dolną wargę. To ze zdenerwowania.
-Wiem, co się może stać, jestem tego stuprocentowo świadoma. Tak więc przestańcie mnie wszyscy traktować, jak dziecko, bo wiem, co robię. I jak powiedziałeś, jestem silna. Nie wiesz jeszcze, na co mnie stać.- Ja sama jeszcze nie wiem. Pomyślałam i po chwili patrzenia się na Gabe'a, zostawiłam go samego.

Po niecałych dziesięciu minutach zaczęły pojawiać się anioły. Stałam koło Mii, Maxa i kilku ważniejszych upadłych i przyglądałam się, jak anioły lądują wokół upadłych. Ku mojemu zdziwieniu nie ma między nimi żadnych spięć, co dziwniejsze, witają się ze sobą jak ze starymi znajomymi. Kiedy wszyscy już wylądowali, rozglądałam się dookoła, chcac zapamiętac pare twarzy. Każdy miał skrzydła, kolory prawie ze się mieszały. Większość upadłych miała czarne, jak Mia kiedyś mówiła to przez to, że Bóg z nich zakpił, chociaż nie wszyscy posiadali takie, niektórzy mieli białe z lekkimi prześwitami czarnego. Za to anioły miały śnieżnobiałe skrzydła, co w tym mroku wydawało się, że świecą. Gabe stanął koło mnie.
- Są tu jeszcze jacyś archaniołowie?
- Jeśli chodzi ci o twojego ojca, to nie ma go. Jest tu tylko mała garstka aniołów, większość musiała zostać na górze. Z archaniołów jestem ja, Uriel i Mikael. - Kiedy skończył mówić, przed nami pojawił się mężczyzna, z lekko falowanymi włosami sięgającymi za ucho i wielkimi, śnieżnobiałymi skrzydłami.
- Obgadujesz mnie, Gabrielu?- Posłał nam uśmiech, skinieniem głowy przywitał się z Mią i Maxem, i przeniósł na mnie wzrok, przyglądając mi się.
- Jestem Mikael, dowodzę armią anielską. Podałam mu rękę, a on musnął ją delikatnie wargami.
- Peachy.- Powiedziałam krótko i po chwili zabrałam dłoń, lekko zarumieniona. Gabe to zauważył i szybko spojrzał na Mikael'a.
- Peachy to nasz słynny półanioł, więc zachowuj się Mikeal'u.- Wycedził, na co Max zmarszczył brwi i łapiąc mnie za ramie, przybliżył do siebie, tak, że ja byłam przyklejona do jego jednego boku, a Mia do drugiego. Chyba chciał mnie chronić cały czas, robił to dla Aidena.
- Bardzo mi miło poznać naszą małą legendę.- Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Od kiedy jestem taka małomówna? Max chrząknął, czym zwrócił na siebie uwagę wszystkich, tak, że zebrali się wokół nas.
- Chyba wiecie, po co się tutaj zebraliśmy. Nie mamy wiele czasu. Musimy odzyskać Pana Podziemi jak najszybciej. Piekło odczuwa już tego wszystkiego skutki i powoli upada. Nie możemy na to pozwolić. Wszystkie dusze i demony muszą pozostać w tym miejscu. - Mówił głośno. Nadaje się do głoszenia takich rzeczy oraz dowodzenia. - John Fell pojmał Aidena, sprawił, że Aiden się przemienił i z niewiadomych dla nas przyczyn nie zmienia się. Traci na sile, a to źle dla nas. Tak więc plan jest taki, po zwiadach zorientowaliśmy się, że niecały kilometr stąd znajduje się wielki budynek, to tam przetrzymują Aidena. Budynek jest dobrze chroniony, przy każdym wejściu ktoś stoi. Musimy najpierw zająć się ludźmi z zewnątrz, by wejść do środka. Na dalszą część nie mamy większego planu, bo nie znamy rozmieszczenia budynku. Wskazówki są takie, nie oszczędzamy nikogo, kto stanie nam na drodze, osłaniamy się, a priorytetem jest Aiden. Nie wiemy, ile jest ich w środku, i czy nie mogą w czasie akcji dojść jeszcze inni, dlatego zebrała się nas taka liczba. Mam nadzieję, że każdy będzie wiedział co robić i Życzę nam powodzenia.- Kiedy skończył mówić, słyszeliśmy parę szeptów. Mikael stanął koło nas i krzyknął: -Zaczynamy!

_____

MIŁEGO WEEKENDU!

xdosiaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top