Rozdział 38
- Pomogą nam?- Zapytałam, kiedy wchodziliśmy do miasta. Przez całą drogę się nie odzywał i oddycha bardzo miarowo. Naciągnęłam bardziej kaptur na twarz, żeby nikt mnie nie rozpoznał, chociaż skoro jesteśmy poza terenami Pheonix, tarcza Aidena, która miała za zadanie odganiać demony, tu nie działa. Jestem jak chodzący radar, więc wolę się za bardzo nie afiszować tutaj moją obecnością. Najważniejszy jest Aiden.
- Tak, niedługo przybędą. Wiesz, gdzie dokładnie to jest?- Spojrzał na mnie z ukosa i rozglądnął się dookoła. Na ulicach było nie było dużo ludzi. Był wczesny wieczór. Ludzie zaczynali imprezować po północy.
- Nie wiem. Ale Mia wie! Możesz ją jakoś namierzyć? Jeśli tu są, musimy się do nich dołączyć.- Schowałam uraz do Mii i Maxa, za to, że mnie obezwładnili i odsunęli od całego planu, bo priorytetem jest uratowanie Aidena. Musi jak najszybciej pojawić się w Krainie Cieni, by przeżyć. Nie może być długo w swojej prawdziwej postaci na Ziemi.
- Ty możesz ją namierzyć. - Spojrzałam na niego i tylko skinęłam głową, żeby pokazał mi jak to zrobić. Nie znam jeszcze wszystkich swoich mocy i mam wrażenie, że w niebie znają je lepiej ode mnie.
- Skup się na niej. Jaka jest i spróbuj odszukać ją przez umysł.- Zamknęłam oczy i rozluźniłam mięśnie. Skupiłam się na jej blond włosach, szczupłej figurze, pięknym, promiennym uśmiechu i na jej zwariowanych pomysłach. Nagle poczułam lekki prąd, jakby przez chwile poraził mnie kontakt. Otworzyłam oczy i zobaczyłam linie unoszącą się w powietrzu, która była zrobiona z ognia.
- Też to widzisz?- Pokręcił głową, że nie, więc ruszyłam w kierunku, który pokazywała mi linia. Szliśmy uliczkami Los Angeles, co chwila, mijając przypadkowych ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy, że koło nich w powietrzu unosi się ogień. Po około trzydziestu minutach wyszliśmy z centrum i byliśmy na obrzeżach miasta. Im dalej szliśmy, nic nie było. Zaczynał się las i wtedy coś usłyszałam. Jakby świst i przede mną mignęły szare skrzydła, by po chwili przede mną pojawiła się postać z długim mieczem wycelowanym w naszą stronę. Gabe wyjął swój, nieco krótszy, ale wydawał się lepszy niż naszego przeciwnika. Mężczyzna przyglądał nam się, a z moich dłoni buchnęły dwa płonienie, by być przygotowaną do walki. Sekundę później zobaczyłam błysk w oczach mężczyzny i z brzdękiem upuścił miecz na ziemie i padł na kolana u mych stóp. Nie wiedziałam, co się dzieje. Pokłonił mi się i z uwielbieniem wyszeptał:
- Wybacz, Pani.- Spojrzałam zdezorientowana na Gabe'a, a on tylko się uśmiechnął.
- Chyba ktoś tu ma tytuł przyszłej Pani Podziemia.- Zaśmiał się, a ja dalej patrzyłam na, jak się okazało upadłego, klęczącego u mych stóp.
- Max zarządził zebranie wszystkich, uzbrojonych i gotowych, by odbić Aidena.- Szliśmy za brązowowłosym upadłym aniołem, który był jednym z ludzi Aidena i nazywał się Xavier. Po chwili pojawiliśmy się na polanie otoczonej drzewami. Kiedy wyszliśmy zza drzew, ujrzałam tyle ludzi, że dziwie się, że się tu zmieścili. Byli różni. Mężczyźni, kobiety. Czarnoskórzy, bladzi niczym ściana. Niektórzy wyglądali, jakby mieli korzenie indyjskie, a inni albinoskie. Ale jedno ich łączyło. Błysk w oku, który ukazywał zło. Piekło. Byli połączeni z piekłem.Każdy z nich miał rozłożone skrzydła, a w dłoni dzierżyli różnoraką broń. Od mieczy na demony, po kusze i pistolety. Xavier zaprowadził nas w drugą część polany gdzie byli Max i Mia otoczeni parunastoma osobami. Kiedy przechodziłam między wszystkimi, widziałam, że większość mi się przyglądała i lekko kłaniała. Dziwnie się czułam. Nie myślałam, że Aiden ma tylu ludzi.
- Mia! - Krzyknęłam, a ona automatycznie się odwróciła, za nią Max i reszta ich grupki. Widziałam ich miny. Nie byli zadowoleni, że tu jestem.
Kiedy zbliżyłam się do nich na odległość paru metrów, Max złapał mnie za ramię i odciągnął na bok, gdzie stanęliśmy. Obok mnie Gabe, a obok niego Mia.
- Możesz nam wytłumaczyć, co ty tutaj robisz? Co wy tu robicie?- Spojrzał na mnie, a później na Gabe'a. Wyglądał na zdenerwowanego i zmartwionego.
- Jak mogliście mnie od tego odsunąć?!- Naskoczyłam na nich. - Myślicie, że jestem jakąś słabą idiotką, która nie potrafi myśleć?
- Pokazałaś właśnie, jak myślisz, skazując się na pewną śmierć! Oczywiste, że oczekują tam Ciebie. Jesteś tym, o co teraz wszyscy się kłócą. Piekło i niebo chce Cię po swojej stronie, a demony chcą Cię unicestwić, żeby zaburzyć dotychczasowy świat. Nie rozumiesz, że możesz nie wyjść z tego cało, P?- Spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Wiem, jakie są konsekwencje i przestańcie mnie ciągle traktować jak jajko albo dziecko. Umiem zrobić komuś krzywdę.- Byłam na maksa zła i schyliłam się, by podnieść długi kijek. Zamknęłam oczy i po chwili zamiast niego w dłoni dzierżyłam miecz. Taki sam, jaki stworzyłam w lesie na randce z Aidenem, kiedy zaatakował mnie demon. Uniosłam miecz w górę, by Mia i Max mogli go zobaczyć.
- Umiem się bronić. Naprawdę. I nawet jeśli ten cały John chce mnie, to muszę się tam pojawić. Tu chodzi o Aidena, zrozumcie, zrobię dla niego wszystko. Pomimo konsekwencji.- W moich oczach majaczyły łzy, gdy patrzyłam na moich przyjaciół. Pociągnęli mnie za rękę, tak, że wtuliłam się w Maxa, a Mia we mnie. Łzy poleciały mi po policzkach i wtuliłam się w nich.
- Przepraszamy, P. Chcieliśmy spełnić wole Aidena. Zależy mu na twoim bezpieczeństwie.- Wyszeptał Max.
- A mi zależy na jego. Więc nie możecie mnie od tego odsunąć.- Oni pokiwali głowami, wreszcie się zgadzając.
______
ZOSTAWIAJCIE KOMENTARZE, BO NIE WIEM CO O TYM MYŚLICIE!<3
Dodałam dzisiaj, bo w następnych dniach nie wiem, czy znajdę czas a skoro napisałam to po co trzymać i nie publikować ;)
PRZYPOMINAM, ŻE DO KOŃCA ZOSTAŁO PARĘ ROZDZIAŁÓW!
buziaki,
xdosiaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top